I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część I
![I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część I](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/42753.jpg)
Pradziadek Tadeusza (niestety, nie jest nam znane jego imię) przybył do Polski z Włoch – najprawdopodobniej jako ochotnik wojskowy, w czasie Powstania Styczniowego. Tak twierdzą niektóre osoby, z którymi przeprowadzono wywiady. Ponieważ było ich kilka, należy przyjąć, iż jest to prawda. O udziale włoskich ochotników w działaniach powstańczych mówią różne źródła, np. w książce Stefana Kiniewicza „Powstanie Styczniowe” (PWN, W-wa, !983) jest szereg wzmianek dotyczących współdziałania Włochów (Garibaldi, Mazzini i inni) z polskimi działaczami politycznymi i wojskowymi. Na str. 411 czytamy: „Był na zachodzie jeszcze jeden kraj – Italia – gdzie sympatia dla Polski była niemalże jednomyślna."W takich to prawdopodobnie okolicznościach ochotnik włoski Paulone dostał się do zaboru austriackiego, gdzie został internowany (jak wielu innych powstańców), zaś po zwolnieniu pozostał na stałe w Galicji – takie są nasze przypuszczenia, gdyż brak jest jakiegokolwiek dokumentu to potwierdzającego.
Nazwisko Paulone w okolicach Tymbarku – Piekiełka pojawia się w drugiej połowie XIX w., wraz z pracownikiem związanym z pracami budowy linii kolejowej na trasie Chabówka – Nowy Sącz. Był nim Jan Paulone, syn ochotnika z Powstania Styczniowego. Z zawodu kamieniarz, pracował przy stawianiu przyczółków mostów i wiaduktów kolejowych. Jan widocznie dłużej się zatrzymał w okolicach Tymbarku (linia kolejowa przebiegała przez rzekę Łososinę i liczne, powiązane z nią potoki, było więc dużo roboty kamieniarskiej). Tutaj też poznał pannę Marię Leśniak, z którą, w dniu 27 lipca 1884 r., zawarł związek małżeński. Ślub odbył się w kościele parafialnym w Nowym Rybiu. Jak wynika z ksiąg metrykalnych oboje państwo młodzi w roku zawarcia małżeństwa kończyli po 26 lat. Przy nazwisku Paulone jest także dopisek „di Qualso” oraz „Toffalo”.
Jan z rodziną na stałe zamieszkał w Piekiełku – na osiedlu, które do dzisiejszego dnia nazywanym „Talianówką”. Z małżeństwa tego urodziło się dwóch synów: Franciszek – ur. 25 stycznia 1885 oraz Andrzej – urodzony 30 listopada 1886 r.
Jan Paulone zmarł 14 września 1934 r., zaś jego żona 5 stycznia 1941 r. Oboje spoczywają na cmentarzu parafialnym w Nowym Rybiu. Tam również spoczywa ich młodszy syn, Andrzej, który zmarł 21 grudnia 1954 r. Był on – jak odnotowano w akcie zgonu – w „nieznacznym stopniu niepełnosprawny w mowie i na umyśle”. Jednakże, w/g rozmówców, był inteligentny i bardzo grzeczny w stosunku do innych.
Franciszek natomiast (starszy syn Jana) – w akcie małżeńskim odnotowany został już jako rolnik, mimo iż nadal zajmował się – po ojcu – kamieniarstwem. W styczniu 1908 r. zawarł związek małżeński z Julianną Homa, pochodzącą z Tymbarku. Jako małżeństwo osiedli w Piekiełku, gdzie prowadzili niewielkie gospodarstwo rolne. Na „Talianówce” wybudowali dom i oborę, w dużej części z kamienia, co w tamtych czasach nie było spotykanym w tych okolicach. Rodzina mieszkała tam ponad 20 lat – do czasu wyjazdu do Argentyny.
Państwo Julianna i Franciszek Paulone – mieszkając w Piekiełku – mieli pięcioro dzieci. Byli to: Tadeusz – urodzony 23 lipca 1909 r., Edmund Paweł – urodzony 3 lipca 1912 r., Jan Eugeniusz – urodzony 24 stycznia 1914 r., Zdzisław (?) i Emilia Marianna – urodzona 22 lipca 1921 r. W Argentynie urodziło się jeszcze dwóch chłopców: Eugeniusz - w 1931 r. i Emilio Luis – w 1933 r. Dzieci urodzone w Polsce dzieciństwo spędziły w Piekiełku. Tu też uczęszczały do szkoły ludowej, w której nauka trwała 4 lata. Mieściła się ona w budynku karczmy Żyda Kaufmana. Uczył w niej tylko jeden nauczyciel. Patronem tej szkoły był św. Stanisław Kostka.
Po ukończeniu szkoły ludowej dalszą naukę chłopcy kontynuowali w szkole powszechnej w Tymbarku, gdzie często odwiedzali pp. Kapturkiewiczów, jako że p. Maria Kapturkiewicz była siostrą ich matki (Julianny Homa). Po pewnym czasie wytworzyła się bardzo serdeczna więź między Tadeuszem, a ciotką, która traktowała go jak własnego syna. Była to prawdziwa więź rodzinna, która dotrwała do ostatnich dni jego pobytu w Tymbarku, w sercach zaś na pewno do końca życia obojga. W każdym razie widać wyraźny wpływ cioci (tak zawsze zwracał się do p. Marii.) na Tadeusza. To ona zachęcała go – chociaż on również tego pragnął – do kontynuowania nauki. Ona też zapewne miała duży wpływ na jego patriotyczne ukształtowanie, jako Polaka.
Nie wiemy co było powodem, że rodzina Tadeusza postanowiła opuścić Polskę i wyjechać do Argentyny. Możemy tylko domyślać się, że była to chęć poprawy sytuacji materialnej, gdyż w dawnej Galicji, a szczególnie w powiecie limanowskim panowała wówczas ogromna bieda. Pisze o niej Orkan, który tak doskonale znał warunki życia mieszkańców tego regionu. Piszą i inni, np. opisujący działalność inż. Marka na tym terenie.
Nie wchodząc w szczegóły stwierdzamy tylko, że w roku 1926 wyjeżdża najpierw sam Franciszek Paulone, pozostawiając w kraju resztę rodziny – do czasu znalezienia w Argentynie pracy i przygotowania mieszkania. Dowiadujemy się tego z „Karty wezwania” Wydziału Konsularnego w Argentynie, dotyczącej sprowadzenia tam żony Julii wraz z dziećmi. Z „Karty” tej dowiadujemy się również, że Franciszek Paulone zamieszkał w miejscowości Florencja w prowincji Santa Fe, gdzie zatrudniony był jako murarz, zarabiając dziennie 8 dolarów, co dawało mu miesięczny dochód 200 dolarów.
Wtedy też prawdopodobnie nastąpiła decyzja Tadeusza o pozostaniu w Polsce. W „Karcie Wezwania” zapisane jest, że Franciszek pragnie sprowadzić „Żonę i pięcioro dzieci: Tadeusz, Zdzisław, Jan, Edmund i Emilja, zam. w Polsce”. Później nastąpiła jednak zmiana i na „Karcie” dokonano poprawki, skreślając z niej Tadeusza.
Zachodzi pytanie – dlaczego Tadeusz nie pojechał do Argentyny wraz z resztą rodziny? Odpowiedź otrzymujemy od p. Marii Pulit, córki Marii Kapturkiewicz – ciotki Tadeusza. Kiedy nadszedł decydujący moment wyjazdu do Argentyny, Tadeusz ze łzami w oczach prosił: „Ciociu, ja jestem Polakiem i chcę żyć w Polsce. Będę Ci pomagał i wszystko robił dla Ciebie, tylko pozwól mi pozostać . Nie będę dla was ciężarem”. Na takie prośby ciocia nie pozostaje obojętna. Godzi się i przyjmuje go do swego domu, jak własnego syna. Mimo, że matka z rodzeństwem jeszcze nie wyjechała, Tadeusz już zamieszkał w Tymbarku, gdzie czuł się doskonale.
Ciotka, pragnąc by chłopiec dalej się kształcił, po ukończeniu szkoły powszechnej zapisuje go do renomowanego II Gimnazjum im. Króla Bolesława Chrobrego w Nowym Sączu. Było to w roku 1927. Na czas nauki Tadeusz zamieszkał, jak wielu innych gimnazjalistów z prowincji, na prywatnej stancji. Dojazd wprawdzie był możliwy, gdyż kursował pociąg relacji Chabówka – Nowy Sącz, jednakże zabierał zbyt dużo czasu. Tak więc korzystniejszym było mieszkać na stancji – mimo iż wiązało się to z dość dużymi kosztami. Ciotka chętnie łożyła na kształcenie chłopca, mimo iż państwo Kapturkiewiczowie nie należeli do bogatych. Często też – aby zaoszczędzić na kosztach przejazdu – pieszo wędrowała z Tymbarku do Nowego Sącza, by zanieść Tadeuszowi „coś do jedzenia”. Potwierdzeniem, że było to praktykowane jest opis ks. Władysława Pachowicza z Zarąbek k/ Tymbarku, zamieszczony w książeczce pt. „Matka” (Tarnów 1993) na str. 12/13.
Tadeusz został gimnazjalistą, a jego matka wraz z pozostałymi dziećmi wyjechała w roku 1929 do męża w Argentynie. Wcześniej jednak sprzedano gospodarstwo sąsiadom, Aleksandrowi i Józefowi Smoter oraz Bubuli.
Tadeusz uczył się dobrze. Szczególnie – podobno – interesował się historią, z której „wybierał” swych ulubionych bohaterów (z którymi się identyfikował), zwłaszcza walczących o dobro Ojczyzny i pokonujących jej wrogów.
Dyrektorem II Gimnazjum im. Króla Bolesława Chrobrego był wówczas Stanisław Serafin, cieszący się dużym autorytetem. To dzięki jego kierownictwu poziom nauczania w tej szkole był wysoki. Sam, jako nauczyciel i kierownik tej placówki, był wymagający, ale sprawiedliwy. Cieszył się więc powszechnym szacunkiem w sądeckim środowisku.
W roku 1931 młody Paulone kończy naukę w gimnazjum egzaminem maturalnym. Po otrzymaniu świadectwa dojrzałości wraca na krótko do Tymbarku – na odpoczynek. Ma już sprecyzowane plany co do dalszego życia. Postanawia podjąć zawodową służbę wojskową. W rozbudzeniu zainteresowania wojskiem dopomógł brat matki – Jan Homa, zawodowy wojskowy. Skierował on Tadeusza do szkoły wojskowej (niestety nie jest nam znana jej nazwa) w Dębicy. Po jej ukończeniu, już jako oficer Paulone przeniesiony został do Cieszyna, gdzie otrzymał przydział służbowy w 4 PSP.
Stanisław Wcisło