[Tylko u nas] Michał Bruszewski: F-35 obnażył niską jakość polskiej dyskusji o bezpieczeństwie
Polska zakupi 32 amerykańskie myśliwce V generacji dołączając tym samym do grona wielu państw, które stawiają na F-35. Ten wielki dzień dla polskiego lotnictwa przykryła dyskusja pełna nie tyle obiektywnej krytyki a indolencji w odczytywaniu geostrategicznych problemów. Brak zrozumienia dla faktu, że bezpieczeństwo zawsze kosztuje i nie wolno na nim oszczędzać, pokazuje miałkość naszej debaty. Krytycy zakupy zapomnieli także publicznie dodać, że konkurentem F-35 w tej klasie myśliwca jest rosyjski Su-57 (PAK FA).
/ F-35 Wikipedia domena publiczna
Załóżmy przez chwilę, że dyskusja wokół F-35 nie ma związku z naszą lokalną polityką i partyjnymi szrankami a stoi li tylko na gruncie merytorycznym. Zapomnijmy, że na F-35 zdecydowały się (poza USA) Włochy, Norwegia, Dania, Belgia, Wielka Brytania, Kanada, Korea Południowa, Japonia oraz Izrael (także Turcja ale ona została wykluczona z projektu z uwagi na kontrakty z Rosją). Zamknijmy oczy i naiwnie załóżmy, że rynek zbrojeniowy jest jak zwykły sklep a zakup nie dotyczy w żadnej mierze kwestii geopolitycznych. Głównym podnoszonym argumentem w krytyce zakupu F-35 jest jego bezprzetargowa formuła. Pomińmy na moment doświadczenia z przetargami takimi jak ten słynny, który wygrał francuski Eurocopter EC725 czyli Caracal (przez jednego z polityków ochrzczony mianem Karakana) – prasa namiętnie rozpisywała się o ówczesnych warunkach przetargu, więc nie będę tego powielał. Mała symulacja. Rozpiszmy przetarg na myśliwiec V generacji i spójrzmy na efekt. W tej klasie nie znajdziemy innej używanej dostępnej na rynku maszyny oraz dostępnej na eksport. Nolens volens nabywając F-35 zakupiliśmy bezkonkurencyjny samolot bojowy. Z maszyn „na chodzie” w tej klasie jest jeszcze amerykański F-22 Raptor (zarówno kosztowny jak i nie wystawiany na eksport), rosyjski Su-57 (PAK FA) oraz chiński J-20. Moskwie bardzo zależało by wizerunkowo nie oglądać amerykańskich pleców, więc w mediach pojawiły się informacje, iż Su-57 uczestniczył w operacjach w Syrii ale to właśnie ta maszyna rozbiła się pod koniec zeszłego roku na Syberii, ma notoryczne problemy z silnikiem a wiceminister obrony Federacji Rosyjskiej Jurii Borysow stwierdził już dwa lata temu, że Moskwa będzie ograniczać jego seryjną produkcję a eskadra tych maszyn będzie tylko symboliczna. Pamiętajmy, że jakikolwiek pomysł zakupu nowego Suchoja przez Warszawę jest także kuriozalny z punktu widzenia geopolitycznego, więc wymieniam go tylko z kronikarskiego obowiązku. Powiedzieć, że chiński J-20 nie jest hitem eksportowym Pekinu to eufemizm. Tyczy się to podobnie rosyjskiej maszyny. Jeżeli, więc zależało nam na zakupie najnowocześniejszego samolotu bojowego świata gotowego do użycia – wybraliśmy nie tylko jedyną dostępną opcję ale i jedyną geopolitycznie uzasadnioną. A co jeśli w przetargu zestawimy F-35 z myśliwcami starszej generacji? Taką drogą poszła na przykład Dania lub Norwegia – analogicznie przetargi w tych państwach wygrał nie kto inny jak koncern Lockheed Martin z flagowym produktem w postaci F-35. A gdyby nie kupiono F-35 tylko postawiono na starszy samolot? Czy wówczas hejt nie dotyczyłby tego, że mając myśliwiec V generacji na rynku, zamiast „nowego” kupiono „starocia bez perspektyw”? Jako „polityczne” można także traktować argumenty, że Amerykanie zdarli z nas ostatnią koszulę – co także pojawia się często w publicystyce. Tak się składa, że Dania za 27 myśliwców F-35 (podano cenę zakupu wraz z kosztem eksploatacji) zapłaci 8,65 mld USD. Często zakup przez Polskę 32 myśliwców F-35 (4,6 mld USD) jest zestawiany z kosztem dla Belgów wynoszącym 4,25 mld USD za 34 samoloty. Polskie Harpie mają mieć specjalne spadochrony hamujące ułatwiające start z lotnisk polowych, czyli opcję dostosowaną do środkowoeuropejskiego teatru działań. Belgowie tej opcji nie dokupili. Ponadto zakup takich samolotów (jak w przypadku F-16) to cały pakiet logistyczno-szkoleniowy, impuls do modernizacji całego wojska a nie tylko komponentu lotniczego. Wiele krzyku o transferze technologii, własnym know-how ale czy sami jesteśmy wystarczająco aktywni na tym polu? Warto wspomnieć, że to Amerykanie zapraszali nas już dwie dekady temu do programu koncepcyjno-technologicznego supermyśliwca F-35. Dzisiaj owe maszyny byłyby dla nas jeszcze tańsze a mielibyśmy także status partnera programu a nie tylko odbiorcy-klienta (oraz niezastępowalne niczym doświadczenie). F-35 jest nazywany „latającym sensorem”, jego głównym atutem (poza walorami bojowymi) jest sieciocentryczność. To skok technologiczny dla polskiego wojska. Otwartym pytaniem pozostaje na ile go wykorzystamy?
Mój problem z dyskusją nad zakupem F-35 jest tego rodzaju, że niektórzy uczestnicy tej debaty (celowo lub nie) zohydzają Polakom jakikolwiek wojskowy zakup, spłycając dyskusję o bezpieczeństwie do poziomu rynsztoka. Osiąga to momentami rozmiar histerii. W zasadzie mój główny zarzut dotyczy faktu, że – co odnotowuję z bólem serca - polska opinia publiczna nie dorosła do poważnej debaty na temat bezpieczeństwa. Za dużo Schopenhauera a za mało Clausewitza. Erystyka zastąpiła troskę o przyszłość Polski. Bardzo szybko pojawiły się kurioza o „przepłaconym” samolocie a nawet „latającym złomie”. Litania tego co powinniśmy rzekomo kupić zamiast F-35 otwierają „samochody wojskowe” a zamykają „żłobki i szpitale” [cytat dosłowny]. Cieszyłem się gdy kupowano F-16, cieszę się gdy kupiono F-35, wreszcie doczekaliśmy się nowoczesnego sprzętu dla Wojska Polskiego. Jeżeli polscy żołnierze w Iraku i Afganistanie dostali KTO-Rosomak i MRAP-y także to pochwalałem (bez względu na barwy partyjne zakupującego). Troska o bezpieczeństwo nakazywałaby odwrócenie wektora dyskusji – aprobację dla F-35 – tak - i pytanie co w takim razie zakupimy jeszcze? Naturalnym jest kontynuowanie dyskusji o kolejne zakupy. Tymczasem mamy „powtórkę” niedojrzałej dyskusji o F-16. Nota bene kupionych z przetargu (medialnej awantury i tak uniknąć się nie dało). Dzisiaj obserwujemy podobne niekończące się przerzucanie hejtem. To niebezpieczne memento dla każdego rządu, premiujące tych, którzy wolą nic nie kupić, niż się tłumaczyć. Bezpieczeństwo kosztuje a uniwersalna bonapartyjska maksyma brzmi – kto nie chce utrzymywać własnej armii będzie karmił cudzą.
Program myśliwca V generacji to nie jest zwykła produkcja samolotu – to cała machina militarno-polityczna, która pokazuje kto dzierży w ręku najnowocześniejszą technologię wojskową, kto przeskakuje poziom wyżej swoją konkurencję, kto wykonuje pierwszy ruch a pozostałym pozostaje tylko reakcja, kto projektuje swoją broń na kolejne dziesięciolecia. Na współczesnym polu walki przekłada się to na szybkość realizacji rozkazów, obniżoną wykrywalność (u nas opisywaną często filmowo jako „niewidzialność”), przegląd pola (wywiad), sieciocentryczność. F-35 takie atuty posiada. Jego walor odstraszający jest bezsprzeczny. W eksperckich opracowaniach czytamy już w zasadzie nie o żołnierzach a operatorach bo choć każdy szeregowy nosi w plecaku buławę to poza nią powinien dzisiaj mieć dostęp do najnowocześniejszej technologii. A im wyżej, w stronę nieba, tym większy prymat odgrywa zaawansowana technologia. Dobrze byłoby skończyć już z tym haniebnym grepsem, że polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły.
Tym, którzy kochają dzielić włos na czworo i gdybają przy zakupie F-35 polecam łamigłówkę co by było gdyby w 2013 roku Ukraina dysponowała bazami amerykańskimi na swoim terytorium i eskadrami uzbrojonymi w F-16 i F-35. Czy doszłoby do aneksji Krymu? Czy Rosyjska Flota Czarnomorska w ogóle by wypłynęła z portu? Najbardziej kuriozalny zarzut do zakupu F-35 brzmi: „nie zwiększają one potencjału obronnego Polski”. To klasyczna pułapka myślenia partyjnego, w której gdy polityczny idol wskaże, że coś jest złe (a kilku wskazało) to musi być złe a potem dorobi się do tego „analizy”, „pytania” i chwyty semantyczne, które mają utwierdzać pytającego, że przesądzające opinie, które wygłosił przed chwilą są faktycznie prawdą. Co śmieszne, jednoosobowy pytający i odpowiadający zarazem traktuje własne słowa niczym objawienie. F-35 zwiększą potencjał obronny Polski ale pytaniem innym jest czy w całokształcie ten potencjał jest wystarczający? Nie, przed MON jeszcze wiele zakupów i potrzeba modernizacji Wojska Polskiego, ale należy się cieszyć, że choćby w lotnictwie postawiono kolejny taki krok a w wojskach lądowych, w ostatnich latach, zwiększono etat armii. To Wojsko Polskie jest naczelnym gwarantem naszej niepodległości, oszczędzanie na nim to proszenie się o kłopoty. Dlatego właśnie postuluję od lat by było liczne i świetnie wyposażone – a co jak co – F-35 to na ten moment najlepszy myśliwiec wielozadaniowy na świecie.
Michał Bruszewski
- Źródło: tysol.pl
- Data: 09.02.2020 01:17
- Tagi: , F-35,