Jako pierwsza oskarżyła marszałka Senatu o branie łapówek. Grodzki wytoczył proces Popieli

W styczniu na antenie Radia Szczecin Popiela przedstawiła sytuację szerzej. W czerwcu 1998 roku pacjentką szpitala w Zdunowie była mama profesor Popieli. Córka zdecydowała, że sama odbędzie rozmowę z ówczesnym ordynatorem, prof. Tomaszem Grodzkim. Jak mówi - potwierdził on, że "ze względu na wysokie standardy leczenia i kształcenie się lekarzy przyszpitalna fundacja potrzebuje wsparcia finansowego”.
– Wyciągnęłam 500 dolarów z portfela, to nie była żadna koperta, odliczyłam po setce, prosiłam, żeby przeliczył. Pan ordynator wziął te pieniądze, nie umiem sobie przypomnieć teraz, gdzie je schował, czy to była szuflada... ale pamiętam, że podszedł do biurka, wyciągnął zeszyt formatu A4, zapisał w nim coś. Zrozumiałam to w ten sposób, że zapisał moją wpłatę na tę fundację. Ale nie dostałam żadnego pokwitowania – relacjonowała prof. Agnieszka Popiela i jak podkreśliła, nie było powiedziane, że wpłata jest warunkiem wykonania operacji, ale „czuła presję, by zapłacić”. Podczas rozmowy miała paść konkretna kwota, którą później przekazała prof. Grodzkiemu. Jak twierdzi, pokwitowania nie otrzymała do dziś.
Sam marszałek Senatu już w listopadzie, zaraz po wpisie prof. Popieli, zapowiedział w wydanym oświadczeniu, że „nie pozwoli na szarganie swojego dobrego imienia”. Udzielił także pełnomocnictwa mec. Jackowi Duboisowi do podjęcia koniecznych kroków prawnych w zakresie ochrony jego dóbr osobistych.
Źródło: TVP Info
kpa
