[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Zmarła Sonja Ziemann, niemiecka żona Marka Hłaski

Klka dni temu niemieckie media obiegła wiadomość, której pewnie większość czytelników, zasypanych natłokiem informacji o ataku neonazistowskiego ekstremisty, wcale nie odnotowała. 17 lutego w wieku 94 lat zmarła niemiecka aktorka Sonja Ziemann. W polskich gazetach poświęcono temu wydarzeniu nieco więcej miejsca. Nic dziwnego - Ziemann była żoną literackiego buntownika Marka Hłaski.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Zmarła Sonja Ziemann, niemiecka żona Marka Hłaski
/ Sonja Ziemann plakat z filmu "Das auf Bad dre Tenne"
W latach 60. Ziemann zyskała w swojej ojczyźnie ogromną popularność dzięki tzw. 'heimatfilmom' (rozgrywającym się z reguły na niemieckiej prowincji), którym dziś przypada już raczej rola powszechnie wyszydzanej chałtury. Toteż w swojej ojczyźnie aktorka z czasem odeszła w zapomnienie, a informacja o jej śmierci pojawiła się co najwyżej w medialnych zajawkach. Ziemann do końca ubolewała nad tym, że historia niemieckiej kinematografii zapamiętała ją jedynie jako aktorkę 'drugiej kategorii'.
 
Tymczasem była ona niezywkle wszechstronną artystką, będącą zdolną do czegoś więcej niż cierpliwe znoszenie ciosów za rolę 'dziewczynki ze Szwarcwaldu'. Co ciekawe, jej apetyt na hołdy oraz ambitne kino zaspokoiły dopiero kontakty z Polską.
 
Nad Wisłą Sonja Ziemann była znana głównie z roli Agnieszki w polsko-niemieckiej produkcji 'Ósmy dzień tygodnia' Aleksandra Forda, opartym na opowiadaniu Marka Hłaski. 24-letni pisarz uchodził wówczas za wschodzącą gwiazdę literatury polskiej. Niemiecką aktorkę poznał w 1958 r. we Wrocławiu, na planie wspomnianego filmu. Zaiskrzyło między nimi jeszcze pierwszego wieczoru.
 

"Byłam nim zauroczona już w chwili, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy w studio filmowym. Zrobił na mnie niesamowite wrażenie"

 
- wspominała Ziemann.
 
Między aktorką i o siedem lat młodszym Hłaską wywiązał się romans, choć jeszcze nic nie wskazywało na to, że skandalizujący buntownik - wiodący dotąd życie 'literackiego tułacza' - najgłębsze korzenie na emigracji zapuści w zachodnich Niemczech.
 
Jeszcze w 1958 r. Hłasko chciał spędzić swoją przyszłość w Paryżu, gdzie trafił pod opiekę redakcji 'Kultury'. Jego książka 'Ósmy dzień tygodnia' była już wtedy hitem także poza granicami PRL-u. Dzięki posiadanej charyzmy prozaik wykreował wizerunek wiecznego zawadiaki, niestroniącego od pięknych kobiet. W RFN prawa do jego tekstów nabyło wpływowe kolońskie wydawnictwo Kiepenheuer und Witsch. Hłasko nie grzeszył nadmiarem przywiązania do blichtru, niemniej jego związek z zachodnioniemiecką ikoną 'heimatfilmu' sprawił, że na przełomie lat 50. i 60. był jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków w Niemczech.
 
Na początku Ziemann usiłowała jednak ukryć swój romans z pisarzem. W 1958 r. aktorka była akurat w trakcie rozwodu ze swoim pierwszym mężem, właścicielem fabryki skarpet Rudolfem Hambachem. Mieli razem syna Pierra, ona zaś ubiegała się o prawa rodzicielskie, przy czym medialne nagłośnienie związku z 'polskim skandalistą' mogło jej zdaniem wpłynąć negatywnie na orzeczenie sądu. Zresztą sam Hłasko też nie był przekonany, czy chce się związać z kobietą, której rodacy kilka lat wcześniej zdewastowali jego ojczyznę.
 

"Większość Polaków na dźwięk języka niemieckiego w pierwszej chwili chciała chować się do bramy. Marek nie wyobrażał sobie, by Sonję przedstawić swojej matce"

 
- pisze Andrzej Czyżewski, kuzyn oraz badacz twórczości Hłaski.
 
Ziemann i Hłasko szybko jednak doszli do wniosku, że są dla siebie przeznaczeni. W lutym 1961 r. wzięli ślub i przez następne lata żyli w Niemczech. Tworzyli wtedy najbardziej znane polsko-niemieckie małżeństwo, nie schodząc z pierwszych stron prasy brukowej. Aktorka często podróżowała, dążąc do zaszczytów i splendorów, a po powrocie zajmowała się swoim synem, który chorował na raka (Pierre zmarł w 1970 r. w wieku zaledwie 16 lat).
 
Hłasko szybko wybudził się z początkowego 'emigracyjnego letargu'. Odkrył w sobie talent scenarzysty, a jego kontakty z amerykańskimi reżyserami zwiastowały karierę w USA. 'Niemieckie lata' okazały się dlań niezwykle płodne, wbrew powielanym przez niektórych biografów informacji, jakoby pobyt w RFN go 'wykończył'. W Berlinie Zachodnim powstały choćby opowiadania i krótkie powieści jak 'Cmentarze' i 'Wszyscy byli odwróceni', a także szereg obiecujących scenariuszy filmowych. Hłaskowie mieszkali w willi rodziców Sonji, którzy nigdy nie zaakceptowali przybysza znad Wisły. On zresztą też miewał z nimi problemy, bo jeszcze nie tak dawno teść i szwagier nosili niemieckie mundury. Wkrótce dochodziło także do coraz częstszych kłótni między nim a Sonją.
 

"Oboje byli osobami, które potrzebowały adoracji i opieki, ale słabo sprawdzały się w jej dawaniu. Sonja kochała Marka, ale aktorstwo wymuszało trudny do zaakceptowania przez partnera styl życia: spektakle, zakrapiane alkoholem i późne powroty, po których on szalał z zazdrości"

 
- wspominał Czyżewski.
 
W Niemczech Hłasko zmagał się ponadto z problemami zdrowotnymi. Faktem jest, że w latach 1963-1965 niespokojny duchem pisarz był stałym gościem w niemieckich psychiatrykach. Kiedy w 1965 r. ubiegał się o pracę w monachijskiej redakcji RWE, Jan Nowak-Jeziorański odparł:
 

"Nie sądzę, aby był pan w stanie dostosować się do dyscypliny jakiejkolwiek pracy redakcyjnej. Nie zniósłby pan tego ani przez dzień."

 
Hłasko nie chciał wracać do gomułkowskiej Polski, a zarazem nie mógł znaleźć sobie miejsca w Niemczech. Z powodu bariery językowej rozpaczliwie szukał zatrudnienia w polskich rozgłośniach. Autor 'Pętli' był podręcznikowym egzemplum pisarza, który nie potrafił funkcjonować poza ojczyzną. Będąc mistrzem w swoim ojczystym języku, był zarazem zupełnie pozbawiony talentu do języków obcych. Nieco mimowolnie (choć ku uciesze polskiego czytelnika) Hłasko pozostał depozytariuszem polskości.
 
Przy czym nie przeżywał 'słodkiego koszmaru emigranta', jak choćby inni sławni polscy twórcy, którzy za granicą nie znieśli utraty swojej publiczności. W latach 60. książki Hłaski zbierały w RFN świetne recenzje, a dziennik 'Die Welt' zaliczał go do grona kandydatów do literackiego Nobla. Nie musiał jeść 'zupy pomidorowej z keczupu i wody', jak Lechoń i Wierzyński w Nowym Jorku. Był materialnie zabezpieczony, a w wydawnictwie Kiepenheuer und Witsch pobierał zaliczki za opowiadania, które dopiero miały spłynąć z jego pióra.
 
Dla zachodnioniemieckich krytyków Hłasko był przede wszystkim wiarygodnym głosem 'wolnej Polski'. Dostrzegli w jego prozie ból i przekorę, zwątpienie i protest, szyderstwo i skargę, łączące się w niepohamowanym buncie przeciwko komunizmowi. Niemieccy czytelnicy zauważyli, że był to również bunt literacki. Swoim często szorstkim i dosadnym stylem Hłasko chciał stępić ostrze panującego nad Wisłą socrealizmu. Jego brutalny język wynikał z oporu przeciw zakłamanej literaturze, obłudnie wychwalanej w stalinowskich gadzinówkach.
 
Polemika Hłaski z systemem komunistycznym znanalazła swoją kulminację w kapitalnych 'Cmentarzach', które zostały w Niemczech okraszone gromkimi brawami. Dziennik 'Frankfurter Allgemeine Zeitung' porównał młodego polskiego prozaika do Dostojewskiego i Hemingwaya, przekonując, że 'z ponurych treści jego opowiadań nieodparcie wyziera miłość'.
 

"Jak długo bohaterowie Hłaski potrafią kochać, wierzą jeszcze w człowieka i sens życia. Dla ich miłości nie ma jednak miejsca w polskiej teraźniejszości, ponoszą klęskę w okrutnym i wrogim środowisku"

 
- pisała frankfurcka gazeta w 1961 r.
 
Niemieccy krytycy chwalili wirtuozerię, z jaką Hłasko posługiwał się krótkimi i łatwymi do zapamiętania detalami. Zwracali też uwagę na sugestywność, z którą wykorzystywał motywy przewodnie. Jednocześnie polski autor rzadko zmuszał do czytania między wierszami. Wybrana przezeń forma dała się łatwo przetłumaczyć na język Goethego.
 
Wszak do chwili pojawienia się Marka Hłaski w RFN przybliżenie niemieckiemu czytelnikowi polskiej literatury napotykało zdumiewający opór. Wcześniej Niemcy zakładali, jakoby najwybitniejsze polskie dzieła napisano wierszem. Tyle że dla popularyzowania naszej literatury za granicą liryka nigdy nie była odpowiednia, gdyż pozostawała nieprzetłumaczalna. A więc to, co w niej najlepsze, w języku niemieckim traciło swoją soczystość. Natomiast proza, która w targanej historycznymi burzami Polsce zawsze miała więcej obowiązków niż praw, była dla Niemca zbyt skomplikowana. I tu nagle pojawił się Hłasko, którego książki można było przeczytać bez komentarza.
 

"Marek Hłasko otrzymał okrutnie przyspieszone, brutalne wychowanie. Z szyderczym uśmieszkiem życie odrywało liście z drzewa jego marzeń. Lata swojej edukacji przeżył bowiem w stalinowskiej Polsce. Mimo to jest obdarzony samorodnym i wyjątkowym talentem, którego ze świecą szukać w Europie"
 

- chwalił go dziennik 'Die Welt' w 1960 r.
 
Dlaczego więc polski pisarz - mimo medialnego rozgłosu i zabezpieczenia materialnego - nie odnalazł w Niemczech stabilności emocjonalnej? Być może dlatego, że czerpał zawsze swoją twórczą siłę z otaczającej go rzeczywistości. Był zakamuflowanym mistrzem reportażu literackiego, tymczasem niemiecki pejzaż nie zawsze służył kreatywności.
 

"Hłasko potrafił oddać klimat warszawskiej, a nawet jerozolimskiej czy kalifornijskiej ulicy. Ale o Niemczech sądził, że to temat dla ślusarza, nie zaś dla człowieka piszącego"

 
- utrzymuje niemiecki polonista Michael Düring.
 
Poza tym życie prywatne Hłaski nie rysowało się w zbyt przyjaznych barwach. Problemy zdrowotne coraz bardziej obciążały jego małżeństwo z Sonją. Rozwód nastąpił w 1967 r., już wcześniej pisarz wyjechał do USA, gdzie chciał z Romanem Polańskim i Krzysztofem Komedą podbić Hollywood. A jednak jego niemiecki ślad się nie zatarł. W świetle obwołanego 'literackim objawieniem dekady' Hłaski grzała się też jeszcze przez jakiś czas jego była żona. W niemieckim filmie 'Alle haben sich abgewandt', opartym na prozie polskiego twórcy, główną rolę zagrała Ziemann.
 
Hłasko wrócił do Niemiec w czerwcu 1969 r., gdzie podpisał 5-letnią umowę ze stacją ZDF, dla której miał regularnie dostarczać scenariusze o tematyce izraelskiej. Współpraca z telewizyjną dwójką miała mu zapewnić stałe dochody. Tymczasem Ziemann uwierzyła, że uda im się odbudować związek. Hłasko, który mieszkał już wówczas w Izraelu, miał jednak zupełnie inne plany. Do RFN przyleciał tylko na kilka dni, aby załatwić sprawy finansowe z ZDF. Zatrzymał się w Wiesbaden w domu zaprzyjaźnionego producenta telewizyjnego Hansa Jürgena Bobermina. W kieszeni miał już bilet powrotny do Jerozolimy. Nie wrócił. 14 czerwca 1969 r. kolejna dawka środków nasennych przekroczyła śmiertelny próg. Hłasko zmarł w kraju, w którym powstały jego najlepsze opowiadania.
 

"Za dziesięć lat Marek Hłasko albo będzie jednym z największych autorów Europy, albo nie będzie już żył"

 
- twierdził w 1961 r. jego niemiecki wydawca Joseph Casper Witsch.
 
Dziś można powiedzieć, że ziściło się jedno i drugie. Ale czy naprawdę było tak, że lata spędzone w Niemczech przyspieszyły jego śmierć (jak utrzymują niektórzy 'hłaskoidzi' i 'hłaskolodzy'?). Czy Hłasko, którego nic nie było w stanie powstrzymać przed kontynuowaniem namiętnego rozrachunku z komunizmem, w PRL odnalazłby swoje miejsce i stabilizację? Skazani na przedwczesną śmierć byli przecież wtedy także inni młodzi zdolni twórcy. Autora 'Cmentarzy' nie wykończyły ani Niemcy ani Polska. Wykończyły go tamte czasy. Ziemann miała szczęście - przeżyła swojego męża o 50 lat.
 
Wojciech Osiński
 

 

POLECANE
1 maja Solidarność obchodzi święto św. Józefa Robotnika gorące
1 maja Solidarność obchodzi święto św. Józefa Robotnika

1 maja ludzie pracy z całej Polski przybywają do Kalisza, aby wspólnie uczestniczyć Ogólnopolskiej Pielgrzymce Robotników do św. Józefa. Podczas tej wyjątkowej uroczystości pracownicy i pracodawcy jednoczą się, by razem modlić się o wstawiennictwo patrona ludzi pracy.

Jerzy Kwaśniewski: Barbarzyńskie praktyki aborcyjne w Polsce muszą się skończyć! gorące
Jerzy Kwaśniewski: Barbarzyńskie praktyki aborcyjne w Polsce muszą się skończyć!

W Wielkim Tygodniu – gdy wspominaliśmy męczeńską śmierć Jezusa – wielu Polaków usłyszało o niewinnej śmierci… 9-miesięcznego Felka (takie zmienione imię nadali mu dziennikarze „Gazety Wyborczej”).

Nie żyje Tomasz Jakubiak. Znany kucharz i juror miał 41 lat z ostatniej chwili
Nie żyje Tomasz Jakubiak. Znany kucharz i juror miał 41 lat

Znany kucharz Tomasz Jakubiak zmarł 30 kwietnia 2025 roku w wieku 41 lat. Informację przekazała jego rodzina.

Stanowski opuścił studio podczas rozmowy z Maciakiem z ostatniej chwili
Stanowski opuścił studio podczas rozmowy z Maciakiem

Krótko trwała środowa rozmowa na Kanale Zero z kandydatem na prezydenta Maciejem Maciakiem. Krzysztof Stanowski wyszedł ze studia, po tym, jak Maciak chwalił Putina.

Niemcy cichym wspólnikiem Rosji w destabilizacji Polski gorące
Niemcy cichym wspólnikiem Rosji w destabilizacji Polski

Inżynieria przymusowej migracji stała się bezprecedensową formą nacisku, za pomocą której Federacja Rosyjska realizuje swoje interesy geopolityczne. Wszystko wskazuje na to, że cichymi wspólnikami Rosji w planach zdestabilizowania państwa polskiego są Niemcy. Działania rządu w Berlinie idealnie wpisują się w rosyjską strategię. Czy to oznacza, że aktualna mimo wojny na Ukrainie budowa przestrzeni od Władywostoku do Lizbony ma się dokonać na gruzach państwa i Narodu Polskiego?

Dziwne zachowanie Trzaskowskiego w Olsztynie. Jest nagranie z ostatniej chwili
Dziwne zachowanie Trzaskowskiego w Olsztynie. Jest nagranie

Rafał Trzaskowski spotkał się z mieszkańcami Olsztyna na miejskiej plaży. Fragment przemówienia kandydata KO wzbudził spore zainteresowanie internautów.

Europoseł z Francji przywiozła do Warszawy setki pigułek aborcyjnych z ostatniej chwili
Europoseł z Francji przywiozła do Warszawy setki pigułek aborcyjnych

29 kwietnia 2025 r. poseł Mathilde Panot i europoseł Manon Aubry dostarczyły do Warszawy 300 pigułek aborcyjnych. Francuzki zapowiedziały, że wyślą ich więcej.

Gazowa hipokryzja Niemiec. Tak do Europy trafiają miliardy metrów sześciennych rosyjskiego gazu Wiadomości
Gazowa hipokryzja Niemiec. Tak do Europy trafiają miliardy metrów sześciennych rosyjskiego gazu

Chociaż Niemcy publicznie deklarują odejście od rosyjskich surowców, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Jak ujawnia niemiecki tygodnik „Der Spiegel”, niemiecka państwowa spółka SEFE (następczyni niemieckiego oddziału Gazpromu) sprowadza do kraju ogromne ilości rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG) – często omijając własne zakazy i ukrywając faktyczny kierunek dostaw.

Debata prezydencka TVP. Ostra reakcja KRRiT z ostatniej chwili
Debata prezydencka TVP. Ostra reakcja KRRiT

KRRiT krytykuje wykluczenie Telewizji Republika z debaty prezydenckiej TVP z udziałem TVN i Polsatu, która odbędzie się 12 maja.

Słowa Grzegorza Brauna podczas debaty. Jest reakcja prokuratury gorące
Słowa Grzegorza Brauna podczas debaty. Jest reakcja prokuratury

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła w środę dochodzenie w sprawie znieważenia Żydów oraz nawoływania do nienawiści w trakcie poniedziałkowej debaty kandydatów na prezydenta. Chodzi o zachowanie Grzegorza Brauna w trakcie debaty prezydenckiej "Super Expressu".

REKLAMA

[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Zmarła Sonja Ziemann, niemiecka żona Marka Hłaski

Klka dni temu niemieckie media obiegła wiadomość, której pewnie większość czytelników, zasypanych natłokiem informacji o ataku neonazistowskiego ekstremisty, wcale nie odnotowała. 17 lutego w wieku 94 lat zmarła niemiecka aktorka Sonja Ziemann. W polskich gazetach poświęcono temu wydarzeniu nieco więcej miejsca. Nic dziwnego - Ziemann była żoną literackiego buntownika Marka Hłaski.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Zmarła Sonja Ziemann, niemiecka żona Marka Hłaski
/ Sonja Ziemann plakat z filmu "Das auf Bad dre Tenne"
W latach 60. Ziemann zyskała w swojej ojczyźnie ogromną popularność dzięki tzw. 'heimatfilmom' (rozgrywającym się z reguły na niemieckiej prowincji), którym dziś przypada już raczej rola powszechnie wyszydzanej chałtury. Toteż w swojej ojczyźnie aktorka z czasem odeszła w zapomnienie, a informacja o jej śmierci pojawiła się co najwyżej w medialnych zajawkach. Ziemann do końca ubolewała nad tym, że historia niemieckiej kinematografii zapamiętała ją jedynie jako aktorkę 'drugiej kategorii'.
 
Tymczasem była ona niezywkle wszechstronną artystką, będącą zdolną do czegoś więcej niż cierpliwe znoszenie ciosów za rolę 'dziewczynki ze Szwarcwaldu'. Co ciekawe, jej apetyt na hołdy oraz ambitne kino zaspokoiły dopiero kontakty z Polską.
 
Nad Wisłą Sonja Ziemann była znana głównie z roli Agnieszki w polsko-niemieckiej produkcji 'Ósmy dzień tygodnia' Aleksandra Forda, opartym na opowiadaniu Marka Hłaski. 24-letni pisarz uchodził wówczas za wschodzącą gwiazdę literatury polskiej. Niemiecką aktorkę poznał w 1958 r. we Wrocławiu, na planie wspomnianego filmu. Zaiskrzyło między nimi jeszcze pierwszego wieczoru.
 

"Byłam nim zauroczona już w chwili, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy w studio filmowym. Zrobił na mnie niesamowite wrażenie"

 
- wspominała Ziemann.
 
Między aktorką i o siedem lat młodszym Hłaską wywiązał się romans, choć jeszcze nic nie wskazywało na to, że skandalizujący buntownik - wiodący dotąd życie 'literackiego tułacza' - najgłębsze korzenie na emigracji zapuści w zachodnich Niemczech.
 
Jeszcze w 1958 r. Hłasko chciał spędzić swoją przyszłość w Paryżu, gdzie trafił pod opiekę redakcji 'Kultury'. Jego książka 'Ósmy dzień tygodnia' była już wtedy hitem także poza granicami PRL-u. Dzięki posiadanej charyzmy prozaik wykreował wizerunek wiecznego zawadiaki, niestroniącego od pięknych kobiet. W RFN prawa do jego tekstów nabyło wpływowe kolońskie wydawnictwo Kiepenheuer und Witsch. Hłasko nie grzeszył nadmiarem przywiązania do blichtru, niemniej jego związek z zachodnioniemiecką ikoną 'heimatfilmu' sprawił, że na przełomie lat 50. i 60. był jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków w Niemczech.
 
Na początku Ziemann usiłowała jednak ukryć swój romans z pisarzem. W 1958 r. aktorka była akurat w trakcie rozwodu ze swoim pierwszym mężem, właścicielem fabryki skarpet Rudolfem Hambachem. Mieli razem syna Pierra, ona zaś ubiegała się o prawa rodzicielskie, przy czym medialne nagłośnienie związku z 'polskim skandalistą' mogło jej zdaniem wpłynąć negatywnie na orzeczenie sądu. Zresztą sam Hłasko też nie był przekonany, czy chce się związać z kobietą, której rodacy kilka lat wcześniej zdewastowali jego ojczyznę.
 

"Większość Polaków na dźwięk języka niemieckiego w pierwszej chwili chciała chować się do bramy. Marek nie wyobrażał sobie, by Sonję przedstawić swojej matce"

 
- pisze Andrzej Czyżewski, kuzyn oraz badacz twórczości Hłaski.
 
Ziemann i Hłasko szybko jednak doszli do wniosku, że są dla siebie przeznaczeni. W lutym 1961 r. wzięli ślub i przez następne lata żyli w Niemczech. Tworzyli wtedy najbardziej znane polsko-niemieckie małżeństwo, nie schodząc z pierwszych stron prasy brukowej. Aktorka często podróżowała, dążąc do zaszczytów i splendorów, a po powrocie zajmowała się swoim synem, który chorował na raka (Pierre zmarł w 1970 r. w wieku zaledwie 16 lat).
 
Hłasko szybko wybudził się z początkowego 'emigracyjnego letargu'. Odkrył w sobie talent scenarzysty, a jego kontakty z amerykańskimi reżyserami zwiastowały karierę w USA. 'Niemieckie lata' okazały się dlań niezwykle płodne, wbrew powielanym przez niektórych biografów informacji, jakoby pobyt w RFN go 'wykończył'. W Berlinie Zachodnim powstały choćby opowiadania i krótkie powieści jak 'Cmentarze' i 'Wszyscy byli odwróceni', a także szereg obiecujących scenariuszy filmowych. Hłaskowie mieszkali w willi rodziców Sonji, którzy nigdy nie zaakceptowali przybysza znad Wisły. On zresztą też miewał z nimi problemy, bo jeszcze nie tak dawno teść i szwagier nosili niemieckie mundury. Wkrótce dochodziło także do coraz częstszych kłótni między nim a Sonją.
 

"Oboje byli osobami, które potrzebowały adoracji i opieki, ale słabo sprawdzały się w jej dawaniu. Sonja kochała Marka, ale aktorstwo wymuszało trudny do zaakceptowania przez partnera styl życia: spektakle, zakrapiane alkoholem i późne powroty, po których on szalał z zazdrości"

 
- wspominał Czyżewski.
 
W Niemczech Hłasko zmagał się ponadto z problemami zdrowotnymi. Faktem jest, że w latach 1963-1965 niespokojny duchem pisarz był stałym gościem w niemieckich psychiatrykach. Kiedy w 1965 r. ubiegał się o pracę w monachijskiej redakcji RWE, Jan Nowak-Jeziorański odparł:
 

"Nie sądzę, aby był pan w stanie dostosować się do dyscypliny jakiejkolwiek pracy redakcyjnej. Nie zniósłby pan tego ani przez dzień."

 
Hłasko nie chciał wracać do gomułkowskiej Polski, a zarazem nie mógł znaleźć sobie miejsca w Niemczech. Z powodu bariery językowej rozpaczliwie szukał zatrudnienia w polskich rozgłośniach. Autor 'Pętli' był podręcznikowym egzemplum pisarza, który nie potrafił funkcjonować poza ojczyzną. Będąc mistrzem w swoim ojczystym języku, był zarazem zupełnie pozbawiony talentu do języków obcych. Nieco mimowolnie (choć ku uciesze polskiego czytelnika) Hłasko pozostał depozytariuszem polskości.
 
Przy czym nie przeżywał 'słodkiego koszmaru emigranta', jak choćby inni sławni polscy twórcy, którzy za granicą nie znieśli utraty swojej publiczności. W latach 60. książki Hłaski zbierały w RFN świetne recenzje, a dziennik 'Die Welt' zaliczał go do grona kandydatów do literackiego Nobla. Nie musiał jeść 'zupy pomidorowej z keczupu i wody', jak Lechoń i Wierzyński w Nowym Jorku. Był materialnie zabezpieczony, a w wydawnictwie Kiepenheuer und Witsch pobierał zaliczki za opowiadania, które dopiero miały spłynąć z jego pióra.
 
Dla zachodnioniemieckich krytyków Hłasko był przede wszystkim wiarygodnym głosem 'wolnej Polski'. Dostrzegli w jego prozie ból i przekorę, zwątpienie i protest, szyderstwo i skargę, łączące się w niepohamowanym buncie przeciwko komunizmowi. Niemieccy czytelnicy zauważyli, że był to również bunt literacki. Swoim często szorstkim i dosadnym stylem Hłasko chciał stępić ostrze panującego nad Wisłą socrealizmu. Jego brutalny język wynikał z oporu przeciw zakłamanej literaturze, obłudnie wychwalanej w stalinowskich gadzinówkach.
 
Polemika Hłaski z systemem komunistycznym znanalazła swoją kulminację w kapitalnych 'Cmentarzach', które zostały w Niemczech okraszone gromkimi brawami. Dziennik 'Frankfurter Allgemeine Zeitung' porównał młodego polskiego prozaika do Dostojewskiego i Hemingwaya, przekonując, że 'z ponurych treści jego opowiadań nieodparcie wyziera miłość'.
 

"Jak długo bohaterowie Hłaski potrafią kochać, wierzą jeszcze w człowieka i sens życia. Dla ich miłości nie ma jednak miejsca w polskiej teraźniejszości, ponoszą klęskę w okrutnym i wrogim środowisku"

 
- pisała frankfurcka gazeta w 1961 r.
 
Niemieccy krytycy chwalili wirtuozerię, z jaką Hłasko posługiwał się krótkimi i łatwymi do zapamiętania detalami. Zwracali też uwagę na sugestywność, z którą wykorzystywał motywy przewodnie. Jednocześnie polski autor rzadko zmuszał do czytania między wierszami. Wybrana przezeń forma dała się łatwo przetłumaczyć na język Goethego.
 
Wszak do chwili pojawienia się Marka Hłaski w RFN przybliżenie niemieckiemu czytelnikowi polskiej literatury napotykało zdumiewający opór. Wcześniej Niemcy zakładali, jakoby najwybitniejsze polskie dzieła napisano wierszem. Tyle że dla popularyzowania naszej literatury za granicą liryka nigdy nie była odpowiednia, gdyż pozostawała nieprzetłumaczalna. A więc to, co w niej najlepsze, w języku niemieckim traciło swoją soczystość. Natomiast proza, która w targanej historycznymi burzami Polsce zawsze miała więcej obowiązków niż praw, była dla Niemca zbyt skomplikowana. I tu nagle pojawił się Hłasko, którego książki można było przeczytać bez komentarza.
 

"Marek Hłasko otrzymał okrutnie przyspieszone, brutalne wychowanie. Z szyderczym uśmieszkiem życie odrywało liście z drzewa jego marzeń. Lata swojej edukacji przeżył bowiem w stalinowskiej Polsce. Mimo to jest obdarzony samorodnym i wyjątkowym talentem, którego ze świecą szukać w Europie"
 

- chwalił go dziennik 'Die Welt' w 1960 r.
 
Dlaczego więc polski pisarz - mimo medialnego rozgłosu i zabezpieczenia materialnego - nie odnalazł w Niemczech stabilności emocjonalnej? Być może dlatego, że czerpał zawsze swoją twórczą siłę z otaczającej go rzeczywistości. Był zakamuflowanym mistrzem reportażu literackiego, tymczasem niemiecki pejzaż nie zawsze służył kreatywności.
 

"Hłasko potrafił oddać klimat warszawskiej, a nawet jerozolimskiej czy kalifornijskiej ulicy. Ale o Niemczech sądził, że to temat dla ślusarza, nie zaś dla człowieka piszącego"

 
- utrzymuje niemiecki polonista Michael Düring.
 
Poza tym życie prywatne Hłaski nie rysowało się w zbyt przyjaznych barwach. Problemy zdrowotne coraz bardziej obciążały jego małżeństwo z Sonją. Rozwód nastąpił w 1967 r., już wcześniej pisarz wyjechał do USA, gdzie chciał z Romanem Polańskim i Krzysztofem Komedą podbić Hollywood. A jednak jego niemiecki ślad się nie zatarł. W świetle obwołanego 'literackim objawieniem dekady' Hłaski grzała się też jeszcze przez jakiś czas jego była żona. W niemieckim filmie 'Alle haben sich abgewandt', opartym na prozie polskiego twórcy, główną rolę zagrała Ziemann.
 
Hłasko wrócił do Niemiec w czerwcu 1969 r., gdzie podpisał 5-letnią umowę ze stacją ZDF, dla której miał regularnie dostarczać scenariusze o tematyce izraelskiej. Współpraca z telewizyjną dwójką miała mu zapewnić stałe dochody. Tymczasem Ziemann uwierzyła, że uda im się odbudować związek. Hłasko, który mieszkał już wówczas w Izraelu, miał jednak zupełnie inne plany. Do RFN przyleciał tylko na kilka dni, aby załatwić sprawy finansowe z ZDF. Zatrzymał się w Wiesbaden w domu zaprzyjaźnionego producenta telewizyjnego Hansa Jürgena Bobermina. W kieszeni miał już bilet powrotny do Jerozolimy. Nie wrócił. 14 czerwca 1969 r. kolejna dawka środków nasennych przekroczyła śmiertelny próg. Hłasko zmarł w kraju, w którym powstały jego najlepsze opowiadania.
 

"Za dziesięć lat Marek Hłasko albo będzie jednym z największych autorów Europy, albo nie będzie już żył"

 
- twierdził w 1961 r. jego niemiecki wydawca Joseph Casper Witsch.
 
Dziś można powiedzieć, że ziściło się jedno i drugie. Ale czy naprawdę było tak, że lata spędzone w Niemczech przyspieszyły jego śmierć (jak utrzymują niektórzy 'hłaskoidzi' i 'hłaskolodzy'?). Czy Hłasko, którego nic nie było w stanie powstrzymać przed kontynuowaniem namiętnego rozrachunku z komunizmem, w PRL odnalazłby swoje miejsce i stabilizację? Skazani na przedwczesną śmierć byli przecież wtedy także inni młodzi zdolni twórcy. Autora 'Cmentarzy' nie wykończyły ani Niemcy ani Polska. Wykończyły go tamte czasy. Ziemann miała szczęście - przeżyła swojego męża o 50 lat.
 
Wojciech Osiński
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe