Prezydent zapytany o wybory: Najważniejszą kwestią jest życie i zdrowie obywateli

Jak dodał, wtedy byłaby uzyskana stabilność, nie byłoby bałaganu konstytucyjnego. – Natomiast gdyby przeprowadzenie wyborów wprowadziło powszechne zagrożenie życia lub zdrowia obywateli, to ryzyko jest zbyt wielkie – powiedział prezydent. Zaznaczył przy tym, że parlament, jeśli byłaby taka potrzeba, mógłby przeprowadzić interwencję o charakterze ustawodawczym, albo ustrojodawczym lub też mogłaby zainterweniować Rada Ministrów.
Według prezydenta interwencja ustrojodawcza, czyli zmiana w Konstytucji, miałaby miejsce "gdyby uznano, że jest to możliwe i realne". – Proszę pamiętać, że to wymaga odpowiedniej kwalifikowanej większości, czyli porozumienia politycznego – zaznaczył.
Andrzej Duda został również zapytany o propozycję PiS wprowadzenia głosowania korespondencyjnego. Prezydent zaznaczył, że takie rozwiązanie zastosowano w Bawarii, gdzie szaleje epidemia. – Mimo to przeprowadzono wybory właśnie w trybie korespondencyjnym. Frekwencja wynosiła ponad 50 proc. Wybory się udały. My też możemy ten pomysł wprowadzić u nas. Nie narazilibyśmy życia i zdrowia obywateli. Głosowanie korespondencyjne byłoby czymś nowym w Polsce, ale i warunki są nietypowe – podkreślił.
Na pytanie, czy nie obawia się, że gdyby frekwencja w wyborach 10 maja była niska, a jest on faworytem tych wyborów, to jego mandat nie byłby zbyt mocny prezydent odpowiedział, że kwestia jego mocnego mandatu nie jest najważniejsza. Jak zaznaczył, najważniejsze jest życie i zdrowie obywateli.
– Trzeba zadbać o porządek w państwie, zachowanie ciągłości władzy, która musi przeciwdziałać kryzysowi i jego skutkom. Trzeba będzie po zakończeniu epidemii odbudować gospodarkę, przywrócić w Polsce szybki rozwój. Konieczne będzie podejmowanie wielu ważnych decyzji, przyjęcie wielu aktów prawnych i obserwowanie, jak one działają. Będzie potrzeba dobra współpraca władz państwa, a to jest wielkie wyzwanie – dodał.
Odpowiadając na pytanie, że jeśli nie 10 maja, to kiedy wybory prezydenckie powinny się odbyć - za pół roku, czy może wiosną przyszłego roku stwierdził, że "dopiero wtedy, kiedy będzie można je bezpiecznie przeprowadzić".
/PAP
