[Felieton "TS"] rosemann: Cyba ma się świetnie i już jest w drodze
![[Felieton "TS"] rosemann: Cyba ma się świetnie i już jest w drodze](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/48211.jpg)
Żadne opamiętanie nie przyszło, bo – jak się zdaje – nie było ono w interesie tych, którzy wtedy odpowiadali za „wściekliznę” Cyby. Dalej nasza polityka to „wojna plemion”, a na niej coraz częściej do głosu zaczynają dochodzić ludzie nie przebierający w słowach.
Przykład byłego działacza partii Nowoczesna, który zatracił w tym, co publicznie głosił, jakiekolwiek granice, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jemu akurat zabrakło wyobraźni, zdrowego rozsądku i choćby wstydu, by nie obnosić się z tak radykalnie złymi i groźnymi zapowiedziami. Szereg jeżących włos na głowie wpisów tego człowieka rodzi u tych, których zdołał przerazić, wiele pytań.
Co mówił i myślał w skrytości ów człowiek, skoro takich rzeczy nie zawahał się pisać publicznie?
Ilu jest takich, którzy myśląc jak on i mając podobne marzenia, ma na tyle zdrowego rozsądku, żeby nie obnosić się z patologią przeżerającą ich umysły?
Jak daleko się posuwają w tych zachowywanych dla siebie planach?
Ilu spośród tych, którzy od młodzieńca z Przemyśla są w ujawnianiu swojego zacietrzewienia bardziej powściągliwi, nie traktuje takich myśli wyłącznie jako teoretycznych rozważań?
Tego nie wiemy i obyśmy nigdy się nie dowiedzieli.
Niestety nikt nie da nam gwarancji, że kolejny Ryszard Cyba już nie ruszył w drogę.
Jakich gwarancji zresztą możemy oczekiwać, gdy ludzie ze znanymi nazwiskami, z dorobkiem i często ze statusem autorytetów pozwalają sobie
mówić rzeczy, którym wcale nie jest daleko do chorych wizji człowieka z Przemyśla. I jeśli coś powinno nas szokować, to już nie to, że oni posuwają się do takich publicznych wypowiedzi, ale to, że nie spotykają ich żadne konsekwencje. Nie mówię o konsekwencjach prawnych, bo nie mam wątpliwości, że próba ich wyciągnięcia wobec zwolennika obwieszenia warszawskiego placu Konstytucji politykami PiS-u wywołałaby wrzask o łamaniu wolności. Myślę o społecznej anatemie, dającej oszalałym z nienawiści szansę opamiętania. Nic z tego. Poleje się krew, i nie będzie to niestety żadna przenośnia czy „ilustracja”, jak u Brauna czy Kuczyńskiego. Będzie świetnym pretekstem, by sobie skoczyć do gardeł.