Jerzy Bukowski: Filozoficzne dzieci i wnuki Romana Ingardena

W tym sensie obecne pokolenie fenomenologów krakowskich, do którego mam zaszczyt należeć, to wnuki zmarłego 50 lat temu Romana Ingardena. Większość z nas - także ja - nie poznała go osobiście, ponieważ rozpoczynaliśmy studia już śmierci autora „Sporu o istnienie świata”. Słuchaliśmy natomiast wykładów, uczestniczyliśmy w seminariach i pisaliśmy prace magisterskie oraz doktorskie (niektórzy również habilitacyjne) u jego uczniów: profesorów Andrzeja Półtawskiego, Władysława Stróżewskiego, księdza Józefa Tischnera, Adama Węgrzeckiego. Do tego grona można też zaliczyć Karola Wojtyłę, który pozostając wierny tomizmowi i twórczo rozwijając personalizm chrześcijański był też zafascynowany Ingardenem.
Kontakt naszej zgłębiającej wiedzę filozoficzną w latach 70. grupki (m.in. Tadeusz Gadacz, Jan Galarowicz, Włodzimierz Galewicz) z wielkim uczniem Edmunda Husserla był więc pośredni. Każdemu studentowi życzę jednak takich pośredników. Ich naukowe osobowości ukształtował Ingarden, ale każdy poszedł własną drogą poszukując fenomenologicznych rozwiązań dla nurtujących ich problemów.
Wszystkich wspominam z ogromnym szacunkiem i wdzięcznością, ale szczególnie chcę przywołać prof. Stróżewskiego. Nie tylko dlatego, że pod jego kierunkiem napisałem magisterium i doktorat, ale z powodu jego wyjątkowo bliskich Ingardenowi zainteresowań metafizycznych i estetycznych. O ile jego mistrz badał jednak głównie filozoficzną strukturę dzieła literackiego, o tyle on wziął na fenomenologiczny warsztat przede wszystkim muzykę.
Na koniec chcę wrócić do początku. Gdy postanowiliśmy w Krakowskim Oddziale Polskiego Towarzystwa Filozoficznego uczcić Romana Ingardena tablicą w Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego, długo zastanawialiśmy się nad najbardziej adekwatnym podpisem. I wreszcie ktoś wpadł na prosty, ale idealny pomysł sygnowania jej krótko, lecz nader właściwie: „Uczniowie i uczniowie uczniów”.
dr Jerzy Bukowski - uczeń uczniów Romana Ingardena