"Zostałam rozpoznana i traktowana gorzej niż inni pacjenci". Kaja Godek skarży się na szpital

– opisuje Kaja Godek.– W środę zgłosilam się do Szpitala Praskiego, gdzie zostałam rozpoznana i od tej pory traktowana gorzej niż inni pacjenci. Gdy zapytałam wprost ordynator SOR, czemu tak na mnie reaguje i czy sama robi te aborcję, które są w tym szpitalu, wezwała policję. Policja zorientowałam sie, co się dzieje, nie wystawila zadnego mandatu i jeszcze przyniosła mi nazwisko tej lekarz, którego ona sama nie chciała mi podać
– kontynuuje swoją historię Kaja Godek, która podkreśla, że Szpital Praski chwali się, że ma specjalny dyżur, na którym podaje środki wczesnoporonne, stosownie do polityki zarządzonej przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.– Teraz ściga mnie sanepid, bo lekarz wpisała, że miałam kontakt z pacjentem zakażonym covid19, choć nie miałam kontaktu z żadnym innym pacjentem. Razem ze mną chce zamknąć 2 moich dzieci (w tym niepełnosprawnego syna, dla którego takie zamknięcie będzie szczególnie dotkliwe). Trzecie dziecko i mąż na szczęście chwilowo są gdzie indziej. Sprawa jest prosta: trafisz nagle do szpitala, rozpozna Cię lekarz o poglądach proaborcyjnych - poświadczy w dokumencie, że miałeś kontakt z covid - nawet jeśli to bzdura - i państwo zatrudnia swoje służby do ścigania Cię i zamknięcia w kwarantannę
– ocenia Kaja Godek.– W zasadzie jest to aborcja na życzenie, byle zgłosić się dopóki dziecko jest jeszcze bardzo małe
Z dyrekcją szpitala usiłowali skontaktować się dziennikarze Wprost, jednak nie uzyskali komentarza drugiej strony.
Źródło: Facebook