Poruszający wpis Ewy Minge. „Pamiętam moje pierwsze starcie z biedą…”

Słynna projektantka modowa Ewa Minge często dzieli się swoimi spostrzeżeniami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Niejednokrotnie wypowiadała się na temat spraw politycznych, a także światopoglądowych. Krytycznie odnosiła się również do gwiazd showbiznesu.
Teraz Minge opublikowała poruszający wpis na Instagramie. Zdradziła, że w dzieciństwie po raz pierwszy spotkała się z biedą. Opowiedziała historię wielodzietnej rodziny mieszkającej bez prądu i wody.
„Kiedy wydaje nam się ze mamy tak przesrane, że gorzej już być nie może. Pamiętam moje pierwsze starcie w szkole podstawowej z biedą. Prawdziwą biedą, wielodzietna rodzina mieszkająca na strychu bez prądu i wody, wszy, ubrania za małe, za duże i wiele innych mankamentów. Choć była to komuna i każdy mógł mieć chleb, to nie pamiętam, z jakiego powodu oni chleba nie mieli” – czytamy we wpisie.
„Bieda była niby powodem oczywistym, ojciec tej rodziny pamiętam, był ciężko chory, a matka chyba nie radziła sobie z rzeczywistością. Dzieci drobnica rok po roku od sześciu do dwunastu. Moja koleżanka z klasy miała 7 i już wtedy z wyczuciem wrodzonym, dzieliłam się śniadaniem, mówiąc, że nie jestem głodna i czy mogłaby zjeść za mnie, bo mama mnie skrzyczy, jak wrócę z kanapkami. Udawałam, że nie widzę jej biedy. Czułam już jako dziecko, że mogę ją upokorzyć. Bieda bywa bowiem bardzo dumna” – dodaje Ewa Minge.
„Mało komu przyszło do głowy, że dziewczynka zjada klej ze słoiczka nie dlatego, że jest głupia i chce rozśmieszyć klasę, tylko klej był robiony mi.n. z mąki ziemniaczanej i gasił jej głód. Pani robiła go w wielkim słoiku na lekcje plastyki. Słoik szybko był opróżniany niby dla żartu. Odkąd moje cztery kanapki wędrowały dla niej, słoik był nietknięty” – pisze projektantka.
„Lubimy pomagać, urządzać wielkie akcje, licytacje, pomaganie stało się modne i bardzo dobrze. Ale najbardziej pomożemy teraz sobie i wszystkim dookoła jak przestaniemy jęczeć, że oto spotkał nas dramat, bo nie pojedziemy do rodziny na święta, bo trzeba chodzić w masce, bo..., bo...., bo.....i bo!” – czytamy.
„Popatrzmy może, bo... idą mrozy, czy ktoś nie śpi na dworze, czy dziecko z sąsiedniego mieszkania dalej nosi sandały w listopadzie? Że w śmietniku ktoś szuka śniadania, a my wywalamy tam dobre jedzenie, zamiast zanieść do noclegowni lub zaprosić do domu na to śniadanie tego człowieka spod śmietnika. Mam podobno za szerokie serce, ale chyba lepiej mieć za szerokie serce jak d....e, w której wiecznie się coś przewraca. Nie jestem bez uszczerbku z okazji COVID wręcz odwrotnie. Moje życie, to nie pasmo fajerwerków, ale wieczne narzekanie jest mi obce” – zakończyła Minge.