"Płakaliśmy razem do słuchawki". Przyjaciel Krawczyka wspomina ich ostatnią rozmowę

Krzysztofa poznałem w 1988 roku, kiedy po wypadku w Buszkowie trafił do kliniki, w której pracowałem. Na moim oddziale chirurgii leżała jego żona Ewa, a Krzysztof był hospitalizowany na ortopedii. Chodziłem wówczas do jego sali szpitalnej i przekazywałem informacje o stanie zdrowia żony. I podczas tych rozmów wspólna miłość do muzyki zrodziła naszą późniejszą przyjaźń
– mówi Świtoński o początkach znajomości z Krawczykiem
Krawczyk w sobotę opuścił szpital.
„Kochani! Jestem w domu! Do mojej sypialni wpadają dwa promyki słońca: wiosenny przez okno i Ewunia przez drzwi. Dziękuję za modlitwę i życzenia! Zdrowia wszystkim życzę, nie dajmy się wirusowi!” – napisał wówczas na swoim Facebooku wokalista.
Po wyjściu Krawczyka ze szpitala Świtońskiemu i Krawczykowi udało się skontaktować drogą telefoniczną.
Z Krzysztofem rozmawiałem w ostatnią Wielką Sobotę, choć trudno to nazwać rozmową. Płakaliśmy razem do słuchawki
- czytamy.