[Tylko u nas] Syn Więźnia Auschwitz: Bartoszewskiemu juniorowi odpowiadam, za nominację Beaty Szydło dziękuję
![drut kolczasty [Tylko u nas] Syn Więźnia Auschwitz: Bartoszewskiemu juniorowi odpowiadam, za nominację Beaty Szydło dziękuję](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16189488611d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b3729438bd6ecf9bd968c02510331bafec53.jpg)
… Jeśli nie wiesz, jak należy się w jakiejś sytuacji zachować, na wszelki wypadek zachowuj się przyzwoicie - tak radził ojciec lekarz Stanisław Słonimski swojemu synowi Antoniemu Słonimskiemu, a on często powtarzał te słowa. Władysław Bartoszewski wypowiadał podobne słowa o przyzwoitości, ale widocznie nie zapamiętał ich jego syn, wypowiadając się dnia 18.04.2021 r. w TVN24 o tym dla kogo był tworzony KL Auschwitz: „Wyraźnie chcemy zmienić narrację, powrócić do narracji, że Auschwitz to był obóz dla Polaków. Otóż nie był” - wskazuje Władysław Teofil Bartoszewski poseł PSL"
Nie chce mi się dokształcać Bartoszewskiego juniora na temat tego, co znaczył KL Auschwitz, że był tworzony dla osadzania w nim Polaków, by odciążyć przepełnione więzienia od rozpoczęcia się hitlerowskiej okupacji w Polsce. Byli więc pierwszymi więźniami KL Auschwitz i nieliczni Żydzi polskiego pochodzenia, natomiast exodus Żydów zwożonych z okupowanej Europy rozpoczął się od 1942 r. i miał miejsce w Birkenau – gdyż to tam przychodziły transporty z Żydami i obywatelami innych narodowości z różnych krajów okupowanej Europy!
Jakie więc były te warunki stosowane wobec Polaków w KL Auschwitz, niech wryją się w pamięć Pana Bartoszewskiego juniora wspomnienia byłych ocalałych więźniów, o sadyzmie jaki miał miejsce w KL Auschwitz:
[…] „Zastraszająco działało na nas wywożenie rozstrzelanych spod Ściany Śmierci na dziedzińcu bloku nr 11. (…) Czerwone od krwi furgony ciągnęli i pchali więźniowie pouczepiani do nich, gdzie tylko było można. (…) Trasa wiodła od bramy na dziedzińcu bloku nr 11, wzdłuż nowej pralni do bloku nr 28 i główną ulicą obok kuchni do bloku nr 24, a następnie przez główną bramę obozową do krematorium nr 1. Był to okropny widok, prawie codziennie ciągnęła karawana tych wozów, dłuższa lub krótsza w zależności od ilości pomordowanych. Ciała bezwładnie powrzucane na wozy, z wierzchu nakryte kocami. To tu, to tam zwisała spod koca ręka lub głowa, lub wystawała noga, a na wpół skrzepła krew opadała całymi płatami z tych wozów na drogę, zabarwiając ją na czerwono na całej długości trasy. Stawaliśmy wtedy w postawie zasadniczej twarzami do furgonów i zdejmując czapki, oddawaliśmy ostatni hołd ofiarom zbrodni hitlerowskiej. Po przejściu całej karawany wjeżdżał na trasę samochód lub fura z piachem, którym zasypywano rozlaną krew na całej trasie. Ten prawie codzienny makabryczny widok sprawiał nam bardzo przygnębiająco wrażenie i wpływał deprymująco. Ale Niemcy robili to celowo, by nas psychicznie załamać, osłabić, dobijać, bo mogli wywozić ciała pomordowanych trasą mało uczęszczaną i przed powrotem więźniów z pracy lub po gongu do spania, gdy więźniowie byli w blokach, a nie w czasie, gdy wszyscy więźniowie byli w obozie i podczas największego ruchu po apelu wieczornym […]”.
APMA-B. Zespół Oświadczenia t. 108, k. 139, relacja b. więźnia Pawła Kulczaka.
[…] „W dniu 3 marca 1943 r. przybyli do bunkra w celu dokonania selekcji następujący esesmani: Grabner, Aumaier, Woźnica, Boger i inni. Tym razem wybór padł i na mnie. Z mojej celi nr 20 wybrano wówczas na rozstrzelanie: Alfreda Stössla, Maksymiliana Gestwińskiego i mnie. […] Po czym wszystkich nas trzech przeprowadzono na ogólny korytarz bunkra, gdzie pod ścianą stali już uprzednio z innych cel wybrani koledzy na rozstrzelanie. Po sprawdzeniu nazwisk i numerów z listy kolejno wychodziliśmy schodami na parter do łazienki, w której okno zasłonięte było kocem […]. W międzyczasie odliczono nas i poczułem nagle silne kopnięcie w krzyże, na skutek czego wybiegłem na korytarz. Nie wiedziałem, co się dzieje, słyszałem tylko, że jest o jednego za dużo. […] Blockführer z bloku nr 11, esesman Müller, kazał mi iść za sobą na plac egzekucyjny, abym pomagał przy przenoszeniu zwłok […]. Pod Ścianą Straceń widziałem, jak Boger dokonywał egzekucji, strzelając kolejno z karabinu z niedużej odległości w tył głowy. Więźniowie doprowadzeni byli po dwóch z łazienki pod Ścianę Śmierci. Rozstrzeliwano ich nago. Boger, gdy strzelał, często używał zwrotu w języku niemieckim „głowa do góry”. Obok po prawej stronie Ściany Śmierci stali: Grabner, Aumaier, Woźnica i inni. Widziałem, jak Aumaier i Woźnica dobijali z rewolwerów tych, którzy dawali jeszcze oznaki życia. Brał w tym udział także esesman Müller. W samym kącie, po prawej stronie, między blokiem nr 11 a murem, na którym była oparta z płyt supremy Ściana Śmierci znajdowała się nieduża góra piasku i jeden z więźniów pracujących w bloku nr 11, podsypywał piasek w miejsce, gdzie padały ciała zabitych, aby krew nie bryzgała na dokonujących egzekucję. Po dokonaniu zbrodni esesmani opuścili plac egzekucyjny, a mnie esesman Müller zaprowadził z powrotem do bunkra do tej celi, z której mnie wybrano na śmierć. Dnia 9 marca 1943 r. z niewiadomych przyczyn zwolniono mnie wraz innymi współwięźniami z bunkra, po czym dnia następnego wywieziono nas, dołączając do ogólnego transportu do Buchenwaldu”.
APMA-B. Zespół Oświadczenia t. 8, k. 1099-1100, relacja b. więźnia Stefana Kluski (po wojnie Boratyński).
[…] “Któregoś wieczoru przyprowadzono do bloku nr 11 kilkanaście osób. Były to chyba rodziny. W grupie tej były kobiety, mężczyźni i dzieci. (…) Około południa następnego dnia wyprowadzono najprzód mężczyzn ze wspomnianej grupy. (…) Egzekucję wykonywał Rapportführer Palitzsch. W przerwach, nim doprowadzono następna grupę, zarzucał karabinek na ramię i zachowując całkowity spokój palił papierosy, przechadzając się po dziedzińcu. Na końcu przyprowadzono kobietę z dzieckiem. Przypuszczaliśmy, że była to matka z córką. Matka – o otyłej budowie – trzymała córkę za rękę. Obie były rozebrane do koszuli. Palitzsch najpierw rozstrzelał matkę. Kiedy ta osunęła się na ziemie, dziecko rzuciło się z płaczem na ciało leżącej i rozpaczliwie wołało: Mamo… mamo. Palitzsch strzelił do dziewczynki, lecz widocznie chybił, bo dziecko nadal obejmowało ciało matki i potrząsało nim. Nadbiegł blokowy, który przytrzymał dziewczynkę, aby Palitzsch mógł swobodnie wycelować. Za chwilę dziecko było martwe”.
APMA-B. Zespół Oświadczenia t. 70, k. 46, relacja b. więźnia Franciszka Gulby.
Więcej opisów tych morderstw Polaków a także Polskich Żydów znajduje się w książce przygotowywanej publikacji. Nie można mnie posądzić o antysemityzm, gdyż opracowuję biogramy tak ofiar Polaków jak i Żydów. W obozie odczuwali jednakowo głód, ból, strach, mieli krew tego samego koloru! To była wspólnota cierpienia.
*
Przy okazji, przesyłam podziękowania Panu Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotrowi Glińskiemu, za mianowanie Pani Beaty Szydło na stanowisko członka Rady Oświęcimskiej. Mimo wielu zastrzeżeń jakie miałem wobec decyzji Pana Ministra i Jego doradców, ta nominacja wydaje się wyjątkowo trafna. Wreszcie będzie można okiełznać poczynania Dyrektora Cywińskiego, pod bacznym nadzorem uczciwych rzeczoznawców, dbających o właściwe i obiektywne proporcje w zachowaniu pamięci o byłych więźniach KL Auschwitz.
*
Panu Rabinowi Michaelowi Schudrichowi pragnę zwrócić uwagę, że nie jest to nominacja polityczna. Postępowanie czysto polityczne miało miejsce dotychczas, gdy Marsz Żywych mógł się odbywać z niesionymi dziesiątkami flag na drzewcach przez młodzież i gości z Izraela na terenie Muzeum KL Auschwitz, natomiast nie wolno było wnosić na teren Muzeum KL Auschwitz - pod Ścianę Straceń polskich flag na drzewcach podczas uroczystości rocznicowych 14 czerwca, strażnicy muzealni na polecenie dyrektora Cywińskiego, przy zgodzie działającej Rady Oświęcimskiej z zasiadającymi przy nim w większości osób o orientacji prożydowskiej - dokonywali upokarzających kontroli zawartości torebek oraz plecaków, a białoczerwone flagi zdzierali z drzewców.
*
Na zakończenie, muszę niestety dodać i to, że gdy kilka razy zwracałem się do redaktorów TVN24 o wparcie w obronie wartości w Muzeum w Oświęcimiu, nie otrzymałem żadnego wsparcia czy zainteresowania tematem.