"Napastnik miał krew na rękach aż po łokcie". Szokująca relacja świadka ws. śmiertelnej awantury w Warszawie

Nie żyje właściciel pralni na Gocławiu, a jego syn z ciężkimi obrażeniami – ranami kłutymi – został zatrzymany i trafił do szpitala. Z nieoficjalnych ustaleń PAP wynika, że w lokalu doszło do awantury między ojcem i synem. Trwa zabezpieczanie miejsca i ustalanie przyczyny tragedii.
Tutaj więcej: „Syn miał zabić ojca”. Nowe informacje ws. śmiertelnej awantury na warszawskim Gocławiu
Drzwi do pralni były zamknięte. Policjanci i strażacy próbowali je otworzyć, ale to nic nie dało. W końcu wybili szybę bosakiem i weszli do środka
- relacjonowała pani Elżbieta w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jednak po chwili 3 z nich wyskoczyło z pralni, za policjantem wybiegł napastnik. Był bez koszuli, miał krew na rękach aż po łokcie, na torsie. Funkcjonariusz biegł tyłem i próbował strzelić mu w nogi, ścigali się tak dookoła budynku. Wtedy z drugiej strony funkcjonariusze zaszli napastnika i udało się im go złapać. Potem już nie było nic widać, bo całą scenę zasłonięto
- dodała świadek zdarzenia.
