[Tylko u nas] Marcin Bąk: Progresywna lewica rozmnaża się przez kradzież
![[Tylko u nas] Marcin Bąk: Progresywna lewica rozmnaża się przez kradzież](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16223102341d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372a0e1d1c26faa97ddd4438acc4aec5fd4.jpg)
Rozmnażanie się jest jedną z najważniejszych czynności życiowych organizmów żywych. Bez niego w ogóle nie było by mowy o życiu. We wszystkich ludzkich kulturach, jak tylko daleko sięga wiedza archeologów, etnografów czy historyków, ludzie przywiązywali ogromną wagę do płodności. Od tego jak dużo rodziło się dzieci, jak wiele z nich zdołało dożyć do wieku dojrzałego, zależało powodzenie rodu i plemienia. Dzisiaj, w dobie rozwiniętej cywilizacji technologicznej, niewiele się tutaj zmieniło. Przyszłość nadal stoi otworem przed tymi społecznościami, które mają duży współczynnik dzietności i dobrą zastępowalność pokoleń.
Profesor Andrzej Nowak powiedział w jednym ze swoich otwartych wykładów, w którym miałem przyjemność uczestniczyć, że zachodnia Europa przypomina coraz bardziej cichy przedsionek cmentarza. Stajemy się starzejącym społeczeństwem, nastawionych na „tu i teraz” sybarytów. Spada liczba rodzących się dzieci. Gdy przyjrzymy się z kolei tendencjom światowym, to zauważymy stałą zależność – tam, gdzie jest wysoki poziom religijności, tam rodzi się więcej dzieci. I odwrotnie, sekularyzacja pociąga za sobą spadek dzietności i starzenie się społeczeństw. Odnosi się to zarówno do skali mikro jak i makro. W skali mikro u nas w kraju rodziny wielodzietne są bardzo często związane z żywą pobożnością – Drogą Neokatechumenalną, Domowym Kościołem czy innymi formami przeżywania religijności. Na drugim niejako biegunie mamy postawy antynatalistyczne, głoszone i realizowane w praktyce przez znaczną część społeczeństw zamożnego, hedonistycznego Zachodu. Powodów tego zjawiska można znaleźć na pewno wiele – oprócz wspomnianej już sekularyzacji Europy ważny jest model państwa opiekuńczego wraz z rozbudowanym systemem opieki społecznej i ubezpieczeń emerytalnych. Przez całe wieki zabezpieczeniem na starość były dzieci, dlatego w interesie każdego było założenie rodziny, spłodzenie dużej liczby dzieci i – co bardzo ważne – dobre ich wychowanie. W tej chwili na dzieci patrzy się jak na ciężar, bo obiektywnie to jest ciężar, zwłaszcza w młodym wieku i koszt znaczny. Zamiast wyjechać na wakacje do Egiptu trzeba się zajmować maluchami…
Prym wiodą w takim modelowaniu społeczeństwa przedstawiciele elit lewicowo liberalnych. Głoszą hasła antynatalistyczne i sami je najczęściej realizują. Dzieci niszczą planetę, ludzi na świecie jest za dużo. Zamiast tego – pies. Albo kot. Albo dwa koty i możliwość swobodnej samorealizacji (z naciskiem na „samo”). I znów, mówimy o pewnej dominancie, bo znajdą się z pewnością kontrprzykłady – zdeklarowanych progresywnych lewicowców z piątką dzieci i tradycjonalistów żyjących samotnie. Dominanta jest jednak inna.
Zdawać by się mogło, że jest to sytuacja korzystna z punktu widzenia konserwatystów. Lewica stawiająca na postawy antynatalistyczne, po prostu wymrze w procesie ewolucji i uwolni nas od swojego uciążliwego towarzystwa. Nie jest to takie proste. Lewica nie rozmnaża się wprawdzie metodami tradycyjnymi, lub rozmnaża w stopniu bardzo ograniczonym ale jej szeregi stale rosną. Rozmnażanie następuje bowiem drogą kradzieży. Dzieci z normalnych rodzin poddawana są mniej lub bardziej subtelnemu procesowi uwodzenia. Lewica kradnie młodych ludzi społeczeństwu łudząc ich mirażami nowego, lepszego świata. Niczym flecista z Hameln, wykrada młodych ludzi i włącza w swoje szeregi, by teraz już oni kradli dalej.
„Wasze dzieci będą takie jak my” – wołają butnie z plakatów niesionych na gejowskich paradach i z tekstów felietonów publikowanych w lewicowej prasie. I jest w tym sporo racji, bo po pierwsze mają do tego celu doskonale przystosowane narzędzia a po drugie – ideologiczna kradzież jest bezkarna.
O tym, że jednak warto chronić dzieci przed lewicową kradzieżą dość łatwo się przekonać oglądając występ Jana „Jasia” Kapeli, który miał miejsce parę dni temu w programie Hejtpark. Mógłbym wiele pisać o destrukcyjnej roli marksizmu antykulturowego, o szkole frankfurckiej, o teorii krytycznej ale nie opisał bym tych mrocznych zjawisk lepiej niż autoprezentacja dokonana przez publicystę „Krytyki Politycznej”.
Chrońmy więc dzieci przed kradzieżą, bo inaczej czeka je smutny los lewicowego aktywisty…