[Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią

- Śmierć nie przeciwstawia się życiu. ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością: my w nim jesteśmy, z chwilą narodzin wchodzimy w nie. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może być jego przeciwstawieniem, ale tkwi wewnątrz życia. Przeciwstawiają mu się natomiast nienawiść i brak miłości. Tak o życiu i śmierci opowiedział w rozmowie z KAI ks. Guidalberto Bormolini z Comunità dei Ricostruttori (Wspólnota Odbudowujących).
 [Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią
/ pixabay.com/PublicCo

Comunità dei Ricostruttori zajmuje się ona przywracaniem do używalności opuszczonych kościołów, tworząc z nich ponownie miejsca modlitwy i dialogu międzyreligijnego. Całą tę pracę „rekonstruktorzy” starają się wykonywać własnymi rękami.

Ks. Bormolini jest też lutnikiem. Towarzyszy również ludziom w drodze do śmierci, głosząc konferencje na ten temat. Zwraca uwagę, że „dzisiaj usunęliśmy z naszej przestrzeni śmierć kulturowo, stała się ona niemal tematem tabu i nawet lepiej nie wymawiać tego słowa. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci rozmawiać, to przychodzi naprawdę dużo ludzi”.

Piotr Dziubak (KAI Rzym): Przez wiele lat był Ksiądz blisko Franco Battiato – znanego i uznanego włoskiego artysty. Był on swego rodzaju człowiekiem Odrodzenia: kompozytorem, piosenkarzem, myślicielem, reżyserem, autorem ceramik, malarzem.

Ks. Guidalberto Bormolini: Pod tym względem był to człowiek kompletny. Kiedyś mędrcy byli właśnie tacy. Niestety my podzieliliśmy wiedzę, żeby pogłębić daną dziedzinę w sposób bardziej specjalistyczny, a to przynosi straty. Nawet jeśli jest się specjalista w jednej dziedzinie, trzeba być przygotowanym w dziedzinie wysokiej kultury i duchowości, w przeciwnym razie będzie czegoś brakować. Ukazuje to niestety zubożenie kulturowe Zachodu. Wielcy myśliciele zachodni czy tradycji monastycznej byli zawsze osobami kompletnymi z kulturowego punktu widzenia. Orientowali się w naukach przyrodniczych, filozofii, teologii, historii. Później zaczęto się specjalizować w jednej dyscyplinie. Battiato, o którym pan wspomniał, wyróżniał się w piosence autorskiej. Miał bardzo dobre przygotowanie humanistyczne, filozoficzne, teologiczne. Dobrze się orientował w kwestiach duchowości. Zresztą tak było jeszcze w innych dziedzinach. To pozostaje bez dyskusji.

- Ksiądz towarzyszył mu przez ostatnich 7 lat jego życia.

- Battiato szukał kontaktu ze mną. Przeczytał, którąś z moich książek i chciał się skonfrontować w sprawie życia i śmierci. Pierwsze nasze spotkanie to były dwa dni rozmów. Przyznam, że nigdy wcześnie coś takiego mi się nie przydarzyło. Chyba wtedy też zaczęła się nasza przyjaźń. Wspólnie nakręciliśmy później film dokumentalny pt. „Attraversando il bardo. Sguardi sulla spiritualità”. Film opowiada o życiu i śmierci na Wschodzie i Zachodzie. Często rozmawialiśmy przez telefon. Jego choroba osłabiła nasz kontakt, a pandemia ograniczyła już zupełnie możliwość osobistych spotkań. Nie chcieliśmy go dodatkowo narażać.

- Czy wasza przyjaźń stała się okazją do jakiegoś otwarcia na kwestie wiary?

- To nie ulega żadnej wątpliwości. Pewne sprawy pozostaną tylko w moim i w jego sercu, pozostaną przed Panem. Stanowią one część intymności doświadczenia. Mogę powiedzieć, że Battiato odkrył ponownie chrześcijaństwo, mistykę chrześcijańską, choć nigdy nie był wrogiem chrześcijaństwa. To odkrycie znalazło swoje odbicie w jednym z jego utworów w słowach: chciałbym ponownie się modlić z intensywnością ojców pustyni. Te słowa zrodziły się właśnie w oparciu o to doświadczenie.

Tu zresztą nie chodzi tylko o relację ze mną. Bardzo związał się z niektórymi moimi współsiostrami. Franco otworzył się na działanie łaski Bożej. Naprawdę nie musimy nikogo nawracać. Mamy nawrócić samych samych. A to już bardzo duża i trudna praca. Jeśli ktoś zauważy, że zaczynamy zajmować się własnym nawróceniem, to prawdopodobnie weźmie przykład. To jedyny sposób, jaki jeszcze dzisiaj funkcjonuje. Nie ma co myśleć o jakichś masowych nawróceniach kulturowych. Czegoś takiego, co się przytrafiło św. Franciszkowi Ksaweremu na Dalekim Wschodzie, też już teraz nie ma.

Dzisiaj musimy dawać świadectwo o nieustannym nawracaniu się w nadziei, że to otworzy jakąś szczelinę dialogu u osoby, która siedzi naprzeciwko. Proszę pamiętać, że w tej szczelinie działa Duch Święty! Ja tam mam nie wchodzić. W przeciwnym razie narobimy szkody. Moim zadaniem jest sprawić, żeby osoby były bardziej otwarte, żeby mogły przyjąć tchnienie Ducha Świętego. On zrobi resztę.

- Franco Battiato był osobą bardzo otwartą na sprawy duchowości w najszerszym rozumieniu tego słowa. Tematyka ta często pojawiała się w jego utworach.

- Bardzo dużo pracuję, towarzysząc ludziom w przygotowaniu do śmierci. Starałem się przekonać osoby w instytucjach medycznych, które opiekują się chorymi, że ludzie ci potrzebują duchowości, że potrzeba ta jest wręcz fundamentalna dla nich. Z Franco dużo dyskutowaliśmy na ten temat. W wielu punktach mieliśmy podobne a w innych odmienne zdanie. Duchowość istnieje nie tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z jakimś niepewnym wnętrzem osoby, ale jest ona potrójną relacją: kiedy umiem wstąpić w intymną więź z sobą samym, z drugą osoba i z Najwyższym. Jeśli brakuje któregoś z tych członów, nie ma duchowości. Dzisiaj jest ona postrzegana tylko przez aspekty psychologiczne, przez świat emocji.

- Czyli współczesna duchowość jest bardzo podatna na uszkodzenia, jeśli władają nią przede wszystkim emocje.

- Niestety tak. Ktoś, kto szuka duchowości tylko dla siebie samego, nie ma życia duchowego. To tylko egoizm. Tymczasem takie szukanie duchowości wyłącznie dla siebie, jest dziś bardzo modne. Medytuję dla mojego dobrego samopoczucia. Często to słyszę. Osobiście bardzo lubię medytację. Żyję nią od 40 lat. Niestety dzisiaj jest ona przedstawiana jako kolejny produkt handlowy, egoistyczny, żeby cieszyć się dobrym samopoczuciem.

- Skąd się wzięła chęć oderwania się od świata?

- Współczesny człowiek nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na istotne zagadki swojego życia.

- Czy Battiato mówił coś na ten temat?

- Zupełnie się zgadzał w tej sprawie. Był zdumiony cywilizacją, która nie jest w stanie dostrzec tajemnicy, Ducha jako tego, Który jest ponad zauważalną materią. Następnym aspektem jest element religijny. Przekonanie religijne bez życia duchowego to pusty pojemnik. To taki pobielony grób, o którym wspomina Pismo Święte. Ale duchowość pozareligijna też coś robi. Jestem co do tego przekonany, ponieważ otwiera osobę. Ważne, żeby to była duchowość. Potrzebna jest dbałość o drugą osobę i otwarcie na niewidzialną tajemnicę. Bez tego nie ma żadnej duchowości. Psychologizmami się nie zajmuję. Battiato nie chciał być zamknięty w jakiejś instytucji. Był antyklerykałem w pojęciu ludowym.

- Battiato był typem bardzo upartym. W czasie pierwszej wojny w Iraku zabrał tam ze sobą instrumentalistów z Orkiestry „I Virtuosi Italiani” i razem z miejscową Orkiestrą Symfoniczną 4 grudnia 1992 w Teatrze Narodowym w Bagdadzie zagrał koncert. Trzeba pamiętać, że Irak był wtedy obłożony embargiem. Nie było co jeść. Brakowało instrumentów muzycznych. Pojechał tam, żeby dać znak pokoju. Czy mieliście okazję rozmawiać o tym?

- Był bardzo dumny, że udało mu się wykonać koncert w Bagdadzie. Często o tym wspominał. Nie był on zaangażowany w żadnej organizacji. Żył bardzo skromnie w bardzo prostym domu. Nic ponadto, jak żyją zwykli ludzi. Znam wielu artystów. Często przyjeżdżają do naszego domu zakonnego. On był taki, jak każdy zwykły człowiek.

- Czy Franco powiedział Księdzu, dlaczego pojechał wtedy do Bagdadu? To było bardzo trudne, na granicy wykonalności.

- Był przekonany, że muzyka może sprawić dobro, że słowa muzyki są o wiele wydajniejsze od słów dyplomatów. Wystarczy spojrzeć na wyraz „pokój”, kiedy wypowiadają je możni tego świata, rozmawiając przy stołach, mając arsenały pełne broni jądrowej. Oni tylko denerwują ludzi. Jeśli św. Franciszek mówił o pokoju, żołnierze rzucali broń. To są fakty historyczne.

Słowo może nabrać specjalnej siły w dwóch przypadkach. Najpierw dzięki sztuce, ponieważ stanowi ona inspirację. Sztuka jest w stanie przemawiać do ludzi ponad dwuznacznością języka. Drugą opcją jest modlitwa. Jeśli odwołujemy się do Pana, jeśli odmawiamy akt strzelisty, jeśli ktoś powtarza ciągle jakiś werset z Pisma Świętego jak mantrę, to twoje słowo zmienia swoją jakość, ponieważ oddychasz Słowem Bożym.

Są osoby, po rozmowie z którymi człowiek czuje się lepiej. Abbà (Ojcze), powiedz mi jedno słowo – mówili ojcowie pustyni. Nie mówili: powiedz mi kazanie. Ich słowo było naznaczone Słowem Bożym. Jeśli mówili: idź w pokoju, to człowiek naprawdę szedł w pokoju. Coś takiego może zrobić sztuka albo mistyka. Sztuka nie wymaga bycia mistykiem. Wystarczy, że jest się natchnionym, że jest się przepuszczalnym dla Ducha. Ktoś może nie być wręcz świadom takiego działania. Ale artysta zainspirowany tak. Mistyk będzie zainspirowany w sposób świadomy. Artysta może nie. Ale ich słowo tworzy. Słowa innych niestety często burzą.

- Czy jakiś tekst z piosenek albo poezji Battiato pozostał Księdzu w pamięci?

- Tak, jest to piosenka „La cura” (Lekarstwo). Jesteśmy cywilizacją, która potrzebuje lekarstwa. I żeby wydostać się, ze ślepej uliczki, w której się znaleźliśmy, potrzebny jest lek. Potrzebujemy wzajemnej pielęgnacji. Musimy zadbać o bliźnich, o siebie, o naszą planetę. Musimy podjąć leczenie. Nie zapominajmy, że w pobliżu stale jest Lekarz. Bez wątpienia słowa tej piosenki są aktualne.

Drugim utworem, który często przychodzi mi na myśl to „L’ombra della luce” (Cień światła). Ta i inne jeszcze piosenki powstały w czasie szczególnej inspiracji, jak mi powiedział Franco. Ten tekst to modlitwa. Nie zostawiaj mnie – mówi piosenka. Młodzież dzisiaj powiedziałaby, że to brzmi jak mantra. Jakby ktoś powtarzał nieustannie: „Panie, nie opuszczaj mnie!” – jest to piękny akt strzelisty, piękna mantra.

- Ksiądz towarzyszy albo może odprowadza osoby do śmierci. Pomaga w rozważaniu śmierci. Także z Franco Battiato przebyliście taką drogę. W powszechnym rozumieniu medytowanie nad śmiercią jest bardzo smutne. Ludzie nie bardzo chcą uczestniczyć w swego rodzaju cykliczności rytmu naszego istnienia.

- A to jest bardzo ważne. Właśnie moje teksty o śmierci sprawiły, że Battiato zaczął szukać kontaktu ze mną.

- Ale to może wystraszyć ludzi…

- Odkryłem, że jednak tak się nie dzieje. Kiedyś były sprawy, o których nie można było rozmawiać, choćby np. o seksie. A te tematy przyciągały ludzi. Dzisiaj usunęliśmy śmierć kulturowo. To prawie tabu, nawet nazwy lepiej nie wymawiać. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci mówić, to na takie rozmowy przychodzi naprawdę dużo ludzi. Ponad dwadzieścia lat temu zacząłem prowadzić cykl wykładów na temat „Nauczyć się umierać”. Dzisiaj prawie nikt o tym nie mówi. Trzeba nauczyć się rozmawiać o śmierci we właściwy sposób, mówić o niej jako czymś pięknym.

- Czy rozmawialiście o tym z Battiato? Jak on odbierał te rozmowy o śmierci?

- Ciekawił go obraz śmierci, jaki ukazywałem. Śmierć nie jest przeciwstawieniem życia, ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością, my w nim jesteśmy, wchodzimy w nie z chwilą narodzin. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może się przeciwstawiać życiu, ona tkwi w nim. Przeciwieństwem życia jest nienawiść i brak miłości. Umieramy, żeby wejść jeszcze bardziej w życie. Śmierć jest przekroczeniem samego życia. Kiedy kończę podstawówkę, to umieram i rodzę się jako uczeń liceum, po paru latach znów rodzę się jako student uniwersytetu, potem jako pracownik jakiejś firmy… Ten proces trwa ciągle. Ojcowie Kościoła mówili, że uczy nas tego natura. Słońce zachodzi, ale później wzejdzie znowu.

Kiedy Franco zachorował, zapytałem go: czy jesteś spokojny? Tak, jestem – odpowiedział. Zapytałem go jeszcze, „czy jakaś perspektywa przed tobą budzi twój niepokój?”. I znów usłyszałem: „Nie. Przeżyłem życie. Miałem też wystarczająco rozrywki. Zrobiłem to, co miałem zrobić”. Franco był ciekaw zanurzenia się w misterium.

- Twórczość Franco Battiato nie zawsze była zrozumiana. Czy on w jakiś sposób wyprzedzał swój czas?

- Battiato patrzył dość pesymistycznie na nasze czasy. Cały czas marzył o lepszym świecie. O tym starał się opowiadać. Ludziom to trudno zrozumieć, jeśli pochłania ich materializm.

- W jaki sposób Battiato zaznaczył nasz czas?

- Swoimi utworami, które przemieniają. Z punktu widzenia kultury Battiato zrobił coś bardzo szczególnego. Spopularyzował niektóre tematy z mistyki. Sprawił, że wpadały w ucho. Wielu śpiewało i śpiewa jego piosenki. Chodząc tylko na dyskotekę, pewnie nie mieliby okazji tego zrobić.

 

P. Dziubak (KAI Rzym) / Rzym


 

POLECANE
Karol Nawrocki o sytuacji na granicy z Niemcami: Zwołam Radę Gabinetową Wiadomości
Karol Nawrocki o sytuacji na granicy z Niemcami: Zwołam Radę Gabinetową

Prezydent elekt Karol Nawrocki zapowiedział w poniedziałek, że po zaprzysiężeniu na prezydenta, czyli po 6 sierpnia, zwoła Radę Gabinetową w sprawie sytuacji na zachodniej granicy z Niemcami. Podkreślił, że będzie chciał poznać wszelkie dane statystyczne dot. nielegalnych migrantów.

Starcie Donalda Tuska z Samuelem Pereirą Wiadomości
Starcie Donalda Tuska z Samuelem Pereirą

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej doszło do starcia między Donaldem Tuskiem z Samuelem Pereirą. Dziennikarz wPolsce24 zapytał się szefa rządu na temat nagrań udostępnionych przez jego stację. Chodzi o taśmy z udziałem Romana Giertycha.

Pokojowe cuda Trumpa tylko u nas
Pokojowe cuda Trumpa

Nie wiemy, ilu ludziom ocalił życie w ostatnich tygodniach Donald Trump. Nie da się tego policzyć. Jednak jest pewne, że wielu mieszkańcom Afryki i Azji.

Nie dam się zastraszyć. Robert Bąkiewicz odpowiada Tuskowi ws. Ruchu Obrony Granic Wiadomości
"Nie dam się zastraszyć". Robert Bąkiewicz odpowiada Tuskowi ws. Ruchu Obrony Granic

Lider Ruchu Obrony Granic Robert Bąkiewicz zamieścił oświadczenie ws. wypowiedzi premiera Donalda Tuska na temat sytuacji na granicy z Niemcami.

Kto będzie w Kancelarii Prezydenta odpowiadał za sprawy międzynarodowe? Karol Nawrocki ujawnił nazwisko polityka
Kto będzie w Kancelarii Prezydenta odpowiadał za sprawy międzynarodowe? Karol Nawrocki ujawnił nazwisko

Prezydent elekt Karol Nawrocki w rozmowie na antenie Polsat News poinformował, kto w jego kancelarii będzie odpowiadał za sprawy międzynarodowe.

Jacek Sasin o sytuacji w PiS: Nie zmienia się zwycięskiego lidera polityka
Jacek Sasin o sytuacji w PiS: Nie zmienia się zwycięskiego lidera

– Nie zmienia się zwycięskiego lidera w czasie wyścigu wyborczego, a my jesteśmy na początku drogi – podkreślił Jacek Sasin, komentując kongres PiS oraz wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezesa ugrupowania.

Teheran nie zrezygnuje ze wzbogacania uranu? Jest komunikat ambasadora Iranu Wiadomości
Teheran nie zrezygnuje ze wzbogacania uranu? Jest komunikat ambasadora Iranu

Ambasador Iranu przy ONZ Amir Said Irawani zadeklarował, że jego kraj "nigdy nie przestanie wzbogacać uranu". Dyplomata argumentował w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS, że Teheran ma do tego "niezbywalne prawo" jako państwo-strona traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT).

Andrzej Duda: Dziękuje wszystkim, którzy zaangażowali się w ochronę granicy Wiadomości
Andrzej Duda: Dziękuje wszystkim, którzy zaangażowali się w ochronę granicy

Prezydent Andrzej Duda podziękował wszystkim, którzy działają na granicy z Niemcami, m.in. tym osobom, które zaangażowały się w Ruch Obrony Granic.

Nowy komunikat Sądu Najwyższego. Tak wyglądała część protestów wyborczych Wiadomości
Nowy komunikat Sądu Najwyższego. Tak wyglądała część "protestów wyborczych"

Sąd Najwyższy opublikował dokumenty, którymi nie zajmie się w ramach protestów wyborczych. W komunikacie podkreśla, że otrzymał na przykład wydruki wiadomości mailowej od Romana Giertycha, w której znajdowała się instrukcja składania protestu wyborczego.

Kim był Tadeusz Duda? Sąsiedzi mordercy spod Limanowej przerywają milczenie z ostatniej chwili
Kim był Tadeusz Duda? Sąsiedzi mordercy spod Limanowej przerywają milczenie

Tadeusz Duda, 57-latek ze Starej Wsi pod Limanową, zabił swoją córkę i zięcia, a także ciężko ranił teściową. Choć dramatyczne wydarzenia rozegrały się w piątek 27 czerwca, z każdym dniem na jaw wychodzą kolejne szczegóły. Mieszkańcy Starej Wsi, Zalesia i Młyńczysk opowiadają o tym, kim był Duda i jak doszło do koszmaru, którym od kilku dni żyje cała Polska.

REKLAMA

[Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią

- Śmierć nie przeciwstawia się życiu. ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością: my w nim jesteśmy, z chwilą narodzin wchodzimy w nie. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może być jego przeciwstawieniem, ale tkwi wewnątrz życia. Przeciwstawiają mu się natomiast nienawiść i brak miłości. Tak o życiu i śmierci opowiedział w rozmowie z KAI ks. Guidalberto Bormolini z Comunità dei Ricostruttori (Wspólnota Odbudowujących).
 [Wywiad] Ksiądz towarzyszący w drodze do śmierci: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jest jego częścią
/ pixabay.com/PublicCo

Comunità dei Ricostruttori zajmuje się ona przywracaniem do używalności opuszczonych kościołów, tworząc z nich ponownie miejsca modlitwy i dialogu międzyreligijnego. Całą tę pracę „rekonstruktorzy” starają się wykonywać własnymi rękami.

Ks. Bormolini jest też lutnikiem. Towarzyszy również ludziom w drodze do śmierci, głosząc konferencje na ten temat. Zwraca uwagę, że „dzisiaj usunęliśmy z naszej przestrzeni śmierć kulturowo, stała się ona niemal tematem tabu i nawet lepiej nie wymawiać tego słowa. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci rozmawiać, to przychodzi naprawdę dużo ludzi”.

Piotr Dziubak (KAI Rzym): Przez wiele lat był Ksiądz blisko Franco Battiato – znanego i uznanego włoskiego artysty. Był on swego rodzaju człowiekiem Odrodzenia: kompozytorem, piosenkarzem, myślicielem, reżyserem, autorem ceramik, malarzem.

Ks. Guidalberto Bormolini: Pod tym względem był to człowiek kompletny. Kiedyś mędrcy byli właśnie tacy. Niestety my podzieliliśmy wiedzę, żeby pogłębić daną dziedzinę w sposób bardziej specjalistyczny, a to przynosi straty. Nawet jeśli jest się specjalista w jednej dziedzinie, trzeba być przygotowanym w dziedzinie wysokiej kultury i duchowości, w przeciwnym razie będzie czegoś brakować. Ukazuje to niestety zubożenie kulturowe Zachodu. Wielcy myśliciele zachodni czy tradycji monastycznej byli zawsze osobami kompletnymi z kulturowego punktu widzenia. Orientowali się w naukach przyrodniczych, filozofii, teologii, historii. Później zaczęto się specjalizować w jednej dyscyplinie. Battiato, o którym pan wspomniał, wyróżniał się w piosence autorskiej. Miał bardzo dobre przygotowanie humanistyczne, filozoficzne, teologiczne. Dobrze się orientował w kwestiach duchowości. Zresztą tak było jeszcze w innych dziedzinach. To pozostaje bez dyskusji.

- Ksiądz towarzyszył mu przez ostatnich 7 lat jego życia.

- Battiato szukał kontaktu ze mną. Przeczytał, którąś z moich książek i chciał się skonfrontować w sprawie życia i śmierci. Pierwsze nasze spotkanie to były dwa dni rozmów. Przyznam, że nigdy wcześnie coś takiego mi się nie przydarzyło. Chyba wtedy też zaczęła się nasza przyjaźń. Wspólnie nakręciliśmy później film dokumentalny pt. „Attraversando il bardo. Sguardi sulla spiritualità”. Film opowiada o życiu i śmierci na Wschodzie i Zachodzie. Często rozmawialiśmy przez telefon. Jego choroba osłabiła nasz kontakt, a pandemia ograniczyła już zupełnie możliwość osobistych spotkań. Nie chcieliśmy go dodatkowo narażać.

- Czy wasza przyjaźń stała się okazją do jakiegoś otwarcia na kwestie wiary?

- To nie ulega żadnej wątpliwości. Pewne sprawy pozostaną tylko w moim i w jego sercu, pozostaną przed Panem. Stanowią one część intymności doświadczenia. Mogę powiedzieć, że Battiato odkrył ponownie chrześcijaństwo, mistykę chrześcijańską, choć nigdy nie był wrogiem chrześcijaństwa. To odkrycie znalazło swoje odbicie w jednym z jego utworów w słowach: chciałbym ponownie się modlić z intensywnością ojców pustyni. Te słowa zrodziły się właśnie w oparciu o to doświadczenie.

Tu zresztą nie chodzi tylko o relację ze mną. Bardzo związał się z niektórymi moimi współsiostrami. Franco otworzył się na działanie łaski Bożej. Naprawdę nie musimy nikogo nawracać. Mamy nawrócić samych samych. A to już bardzo duża i trudna praca. Jeśli ktoś zauważy, że zaczynamy zajmować się własnym nawróceniem, to prawdopodobnie weźmie przykład. To jedyny sposób, jaki jeszcze dzisiaj funkcjonuje. Nie ma co myśleć o jakichś masowych nawróceniach kulturowych. Czegoś takiego, co się przytrafiło św. Franciszkowi Ksaweremu na Dalekim Wschodzie, też już teraz nie ma.

Dzisiaj musimy dawać świadectwo o nieustannym nawracaniu się w nadziei, że to otworzy jakąś szczelinę dialogu u osoby, która siedzi naprzeciwko. Proszę pamiętać, że w tej szczelinie działa Duch Święty! Ja tam mam nie wchodzić. W przeciwnym razie narobimy szkody. Moim zadaniem jest sprawić, żeby osoby były bardziej otwarte, żeby mogły przyjąć tchnienie Ducha Świętego. On zrobi resztę.

- Franco Battiato był osobą bardzo otwartą na sprawy duchowości w najszerszym rozumieniu tego słowa. Tematyka ta często pojawiała się w jego utworach.

- Bardzo dużo pracuję, towarzysząc ludziom w przygotowaniu do śmierci. Starałem się przekonać osoby w instytucjach medycznych, które opiekują się chorymi, że ludzie ci potrzebują duchowości, że potrzeba ta jest wręcz fundamentalna dla nich. Z Franco dużo dyskutowaliśmy na ten temat. W wielu punktach mieliśmy podobne a w innych odmienne zdanie. Duchowość istnieje nie tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z jakimś niepewnym wnętrzem osoby, ale jest ona potrójną relacją: kiedy umiem wstąpić w intymną więź z sobą samym, z drugą osoba i z Najwyższym. Jeśli brakuje któregoś z tych członów, nie ma duchowości. Dzisiaj jest ona postrzegana tylko przez aspekty psychologiczne, przez świat emocji.

- Czyli współczesna duchowość jest bardzo podatna na uszkodzenia, jeśli władają nią przede wszystkim emocje.

- Niestety tak. Ktoś, kto szuka duchowości tylko dla siebie samego, nie ma życia duchowego. To tylko egoizm. Tymczasem takie szukanie duchowości wyłącznie dla siebie, jest dziś bardzo modne. Medytuję dla mojego dobrego samopoczucia. Często to słyszę. Osobiście bardzo lubię medytację. Żyję nią od 40 lat. Niestety dzisiaj jest ona przedstawiana jako kolejny produkt handlowy, egoistyczny, żeby cieszyć się dobrym samopoczuciem.

- Skąd się wzięła chęć oderwania się od świata?

- Współczesny człowiek nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na istotne zagadki swojego życia.

- Czy Battiato mówił coś na ten temat?

- Zupełnie się zgadzał w tej sprawie. Był zdumiony cywilizacją, która nie jest w stanie dostrzec tajemnicy, Ducha jako tego, Który jest ponad zauważalną materią. Następnym aspektem jest element religijny. Przekonanie religijne bez życia duchowego to pusty pojemnik. To taki pobielony grób, o którym wspomina Pismo Święte. Ale duchowość pozareligijna też coś robi. Jestem co do tego przekonany, ponieważ otwiera osobę. Ważne, żeby to była duchowość. Potrzebna jest dbałość o drugą osobę i otwarcie na niewidzialną tajemnicę. Bez tego nie ma żadnej duchowości. Psychologizmami się nie zajmuję. Battiato nie chciał być zamknięty w jakiejś instytucji. Był antyklerykałem w pojęciu ludowym.

- Battiato był typem bardzo upartym. W czasie pierwszej wojny w Iraku zabrał tam ze sobą instrumentalistów z Orkiestry „I Virtuosi Italiani” i razem z miejscową Orkiestrą Symfoniczną 4 grudnia 1992 w Teatrze Narodowym w Bagdadzie zagrał koncert. Trzeba pamiętać, że Irak był wtedy obłożony embargiem. Nie było co jeść. Brakowało instrumentów muzycznych. Pojechał tam, żeby dać znak pokoju. Czy mieliście okazję rozmawiać o tym?

- Był bardzo dumny, że udało mu się wykonać koncert w Bagdadzie. Często o tym wspominał. Nie był on zaangażowany w żadnej organizacji. Żył bardzo skromnie w bardzo prostym domu. Nic ponadto, jak żyją zwykli ludzi. Znam wielu artystów. Często przyjeżdżają do naszego domu zakonnego. On był taki, jak każdy zwykły człowiek.

- Czy Franco powiedział Księdzu, dlaczego pojechał wtedy do Bagdadu? To było bardzo trudne, na granicy wykonalności.

- Był przekonany, że muzyka może sprawić dobro, że słowa muzyki są o wiele wydajniejsze od słów dyplomatów. Wystarczy spojrzeć na wyraz „pokój”, kiedy wypowiadają je możni tego świata, rozmawiając przy stołach, mając arsenały pełne broni jądrowej. Oni tylko denerwują ludzi. Jeśli św. Franciszek mówił o pokoju, żołnierze rzucali broń. To są fakty historyczne.

Słowo może nabrać specjalnej siły w dwóch przypadkach. Najpierw dzięki sztuce, ponieważ stanowi ona inspirację. Sztuka jest w stanie przemawiać do ludzi ponad dwuznacznością języka. Drugą opcją jest modlitwa. Jeśli odwołujemy się do Pana, jeśli odmawiamy akt strzelisty, jeśli ktoś powtarza ciągle jakiś werset z Pisma Świętego jak mantrę, to twoje słowo zmienia swoją jakość, ponieważ oddychasz Słowem Bożym.

Są osoby, po rozmowie z którymi człowiek czuje się lepiej. Abbà (Ojcze), powiedz mi jedno słowo – mówili ojcowie pustyni. Nie mówili: powiedz mi kazanie. Ich słowo było naznaczone Słowem Bożym. Jeśli mówili: idź w pokoju, to człowiek naprawdę szedł w pokoju. Coś takiego może zrobić sztuka albo mistyka. Sztuka nie wymaga bycia mistykiem. Wystarczy, że jest się natchnionym, że jest się przepuszczalnym dla Ducha. Ktoś może nie być wręcz świadom takiego działania. Ale artysta zainspirowany tak. Mistyk będzie zainspirowany w sposób świadomy. Artysta może nie. Ale ich słowo tworzy. Słowa innych niestety często burzą.

- Czy jakiś tekst z piosenek albo poezji Battiato pozostał Księdzu w pamięci?

- Tak, jest to piosenka „La cura” (Lekarstwo). Jesteśmy cywilizacją, która potrzebuje lekarstwa. I żeby wydostać się, ze ślepej uliczki, w której się znaleźliśmy, potrzebny jest lek. Potrzebujemy wzajemnej pielęgnacji. Musimy zadbać o bliźnich, o siebie, o naszą planetę. Musimy podjąć leczenie. Nie zapominajmy, że w pobliżu stale jest Lekarz. Bez wątpienia słowa tej piosenki są aktualne.

Drugim utworem, który często przychodzi mi na myśl to „L’ombra della luce” (Cień światła). Ta i inne jeszcze piosenki powstały w czasie szczególnej inspiracji, jak mi powiedział Franco. Ten tekst to modlitwa. Nie zostawiaj mnie – mówi piosenka. Młodzież dzisiaj powiedziałaby, że to brzmi jak mantra. Jakby ktoś powtarzał nieustannie: „Panie, nie opuszczaj mnie!” – jest to piękny akt strzelisty, piękna mantra.

- Ksiądz towarzyszy albo może odprowadza osoby do śmierci. Pomaga w rozważaniu śmierci. Także z Franco Battiato przebyliście taką drogę. W powszechnym rozumieniu medytowanie nad śmiercią jest bardzo smutne. Ludzie nie bardzo chcą uczestniczyć w swego rodzaju cykliczności rytmu naszego istnienia.

- A to jest bardzo ważne. Właśnie moje teksty o śmierci sprawiły, że Battiato zaczął szukać kontaktu ze mną.

- Ale to może wystraszyć ludzi…

- Odkryłem, że jednak tak się nie dzieje. Kiedyś były sprawy, o których nie można było rozmawiać, choćby np. o seksie. A te tematy przyciągały ludzi. Dzisiaj usunęliśmy śmierć kulturowo. To prawie tabu, nawet nazwy lepiej nie wymawiać. A jednak kiedy ktoś odważy się o śmierci mówić, to na takie rozmowy przychodzi naprawdę dużo ludzi. Ponad dwadzieścia lat temu zacząłem prowadzić cykl wykładów na temat „Nauczyć się umierać”. Dzisiaj prawie nikt o tym nie mówi. Trzeba nauczyć się rozmawiać o śmierci we właściwy sposób, mówić o niej jako czymś pięknym.

- Czy rozmawialiście o tym z Battiato? Jak on odbierał te rozmowy o śmierci?

- Ciekawił go obraz śmierci, jaki ukazywałem. Śmierć nie jest przeciwstawieniem życia, ale jest jego częścią. Życie jest ciągłością, my w nim jesteśmy, wchodzimy w nie z chwilą narodzin. Ale życie było zawsze, bo Bóg jest życiem. A zatem śmierć nie może się przeciwstawiać życiu, ona tkwi w nim. Przeciwieństwem życia jest nienawiść i brak miłości. Umieramy, żeby wejść jeszcze bardziej w życie. Śmierć jest przekroczeniem samego życia. Kiedy kończę podstawówkę, to umieram i rodzę się jako uczeń liceum, po paru latach znów rodzę się jako student uniwersytetu, potem jako pracownik jakiejś firmy… Ten proces trwa ciągle. Ojcowie Kościoła mówili, że uczy nas tego natura. Słońce zachodzi, ale później wzejdzie znowu.

Kiedy Franco zachorował, zapytałem go: czy jesteś spokojny? Tak, jestem – odpowiedział. Zapytałem go jeszcze, „czy jakaś perspektywa przed tobą budzi twój niepokój?”. I znów usłyszałem: „Nie. Przeżyłem życie. Miałem też wystarczająco rozrywki. Zrobiłem to, co miałem zrobić”. Franco był ciekaw zanurzenia się w misterium.

- Twórczość Franco Battiato nie zawsze była zrozumiana. Czy on w jakiś sposób wyprzedzał swój czas?

- Battiato patrzył dość pesymistycznie na nasze czasy. Cały czas marzył o lepszym świecie. O tym starał się opowiadać. Ludziom to trudno zrozumieć, jeśli pochłania ich materializm.

- W jaki sposób Battiato zaznaczył nasz czas?

- Swoimi utworami, które przemieniają. Z punktu widzenia kultury Battiato zrobił coś bardzo szczególnego. Spopularyzował niektóre tematy z mistyki. Sprawił, że wpadały w ucho. Wielu śpiewało i śpiewa jego piosenki. Chodząc tylko na dyskotekę, pewnie nie mieliby okazji tego zrobić.

 

P. Dziubak (KAI Rzym) / Rzym



 

Polecane
Emerytury
Stażowe