Monika Małkowska: Usidleni przez firmę świadczącą wysokopłatne usługi medyczne

Są różne sposoby uzależniania oraz rozmaite formy ograniczania swobody wyboru jednostkom z pozoru wolnym. Ale trzeba być mistrzem, żeby zniewalać na masową skalę, i to bynajmniej nie polityką.
Lekarz - zdjęcie poglądowe
Lekarz - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Tymczasem w ciągu kilkunastu ostatnich lat około trzech milionów Polaków zostało usidlonych przez firmę świadczącą wysokopłatne usługi medyczne.

Nie wierzycie? Ja też długo nie zdawałam sobie sprawy z procesu, który zachodził w naszej przytomności, krok po kroku, by ostatecznie wyprowadzić nas na manowce czegoś. Nas, czyli ludzi potrzebujących opieki medycznej. Czyli absolutną większość obywateli RP. Bo współczesny „dobrobyt” jakoś dziwnie nie przekłada się na poprawę naszego stanu zdrowia.

Podprogowy komunikat w nazwie

Jakiś geniusz PR-u wymyślił tę nazwę: LUX MED.

Łatwo rozczytać zakamuflowane znaczenie skrótu – wykwint i fachowość w jednym. Luksusowa medycyna. Dla zasobnego, postępowego społeczeństwa, jakim mieliśmy stać się w efekcie transformacji. LUX MED, czyli przeciwieństwo brudnej i zacofanej służby zdrowia rodem z PRL. Z niej niech korzysta społeczny margines, który wyobraźnią i kasą tkwi w przeszłości.

Trochę trwało, zanim kapitalistyczny system zdewastował polskie lecznictwo. Ale już na początku lat dwutysięcznych było wiadomo: dawna „służba” się nie sprawdza; jest niewydolna. Cezurą stała się nasza przynależność do UE – młodzi lekarze emigrowali tam, gdzie lepiej płacono. W publicznych medycznych placówkach pozostali nieliczni, wierni przysiędze Hipokratesa lub nieudacznicy bez znajomości języków obcych, przekonani, że w ojczyźnie też do czegoś dojdą.

Aż tu okazało się, że przed tymi, którzy zostali w kraju, też otwierają się złote wrota. Usługi zdrowotne podporządkowano korporegułom.
W 2007 roku uformowała się Grupa LUX MED, świadcząca prywatne usługi medyczne, będąca częścią międzynarodowej (o brytyjskim rodowodzie) grupy Bupa, aktywnej na całym świecie. Ten medyczny McDonald nie od razu serwował lekarską hucpę. Żeby pozyskać indywidualnych klientów, firma najpierw weszła w układy z instytucjami.

Krew na koszt firmy

LUX MED oferował tanie badania i poradnictwo medyczne, o ile płacono za nie hurtowo. Medycyna pracy wymagała systematycznych konsultacji; firmy ustalały z LUX MED-em dni i godziny, w czasie których pracownicy mieli stawić się na zdrowotny egzamin. W tym samym miejscu, w razie choroby, mogli skorzystać z lekarskich porad – wciąż na koszt pracodawcy. Kto by nie chciał? Darmowe usługi, recepty, w razie czego zwolnienia. Dawna służba zdrowia rzęziła z niedofinansowania, ludzie chorowali jak zwykle. Kogo nie było stać na indywidualne konsultacje, ustawiał się w kolejce do NFZ. Tymczasem korpolud miał lepiej: koszty leczenia ponosiły zatrudniające ich przedsiębiorstwa. Punkty lecznicze usytuowane były w dogodnych, łatwo dostępnych komunikacyjnie lokalizacjach, kolejek nie było, a w dodatku medyczny kombinat zatrudniał naprawdę dobrych specjalistów. O elegancji wnętrz jeszcze nikt nie dywagował, ważniejsze było to, co istotne: zdrowie. Pacjenci przyzwyczajali się więc do „swoich” lekarzy specjalistów, których traktowali jak niegdysiejszych lekarzy rodzinnych.

W ten sposób, podstępnie, Grupa LUX MED przejęła prowadzenie na polskiej niwie leczniczej.

Z czasem firmy przestawały troszczyć się o cielesny dobrostan zatrudnionych. Wycofywały się ze zbiorowych umów, przerzucając zdrowotne zmartwienia na prywatne barki pracowników. Powszechną praktyką stały się, w miejsce etatów, śmieciówki, czyli niczego niegwarantujące umowy okresowe. Ochrona zdrowia tak zatrudnianych? A sam sobie je chroń, człowieku. I ciesz się, że masz za co.

Za zasłoną portalu

Nie tak szybko skumaliśmy, że zastawiono na nas sidła. Coroczny abonament stał się osobistym zmartwieniem obywateli. LUX MED podwyższał rokrocznie kwotę, niejako wyprzedzając inflację. Przecież wszystko drożeje, to i zdrowie musi więcej kosztować. W dodatku objęty pakietem zakres usług kurczył się; coraz więcej badań i konsultacji u specjalistów wymagało dodatkowej opłaty. Ale specjaliści, do których pacjenci przywykli, wciąż byli dostępni. Terminy umawiali recepcjoniści, pacjenci nie musieli niczego kombinować. W miarę wzrostu popularności medycznego kombinatu czas oczekiwania na wizytę mocno się wydłużył, jednak jeszcze wciąż można było umówić się z ulubioną panią/panem doktorem, który znał historię dolegliwości i wiedział, co zaordynować.

Komplikacje pojawiły się wraz z „usieciowieniem” usług. Rzekomo dla wygody pacjentów powstał Portal Pacjenta, wymagający obycia w posługiwaniu się myszą i ekranem. Starsi odpadali. Covidowy lockdown przypieczętował sprawę.

Wtedy też zainicjowano teleporady – pozornie dla obopólnego bezpieczeństwa. Zaraza minęła wraz z wybuchem wojny na Ukrainie, a ta pseudousługa trwa, ku finansowej chwale „luksusowej” firmy. Lekarze odrabiają przydziałowe wizyty zdalnie, jednak w rozliczeniu mają je odfajkowane. Pacjenci mają na wypunktowanie bolączek maksimum kwadrans. Pomijając nieumiejętność większości chorych do opisania dolegliwości – jaki lekarz jest w stanie wydać zaocznie wyrok? W dodatku pod telefoniczne poradnictwo podciągnięto wszystkie dziedziny: okulistę, ortopedę, gastrologa… Najlepiej, żeby pacjent sam się zdiagnozował, a LUX MED pobrał za to kasę.

To oszustwo, szarlataneria, której daleko do prawdziwej medycyny. Trudno się dziwić, że większość pacjentów opłacających abonament usiłuje jednak spotkać się z doktorem face to face. Można wyszukiwać termin wizyty przez internet. Łatwiej? Skądże! Do najbardziej potrzebnych specjalistów zero dostępnych dat. Prosimy próbować do skutku, najlepiej w nocy z niedzieli na poniedziałek.

Nawet ci, którym sieć nie jest obca, wymiękają po wielu próbach dogadania się z algorytmem i udają się do placówki ubezpieczyciela, by analogowo wynegocjować wizytę, z pomocą żywego recepcjonisty.

Maszynka do zarabiania

Podobno najwięcej jest na świecie lekarzy – taką diagnozę postawił Molier. Każdy wie, co drugiemu doradzić na za rzadki stolec, bóle w krzyżach, uporczywą czkawkę. Jednak kiedy jego samego dopadnie zdrowotny niefart, biegnie do prawdziwego speca. I to nie są „tanie rzeczy”. Chcesz, człowieku, pomocy tu i teraz? Można nawet załatwić to z marszu, ale za stosowną cenę.

Najgorsze, że nie ma alternatywy. Publiczna służba zdrowia rypnęła się już dawno, a masowa emigracja z Ukrainy, której usłużna Polska zaoferowała – wśród innych prezentów – gratisową pomoc medyczną, mocno pogorszyła i tak fatalny stan rzeczy.

Kto na tym korzysta?

Tak, zgadli Państwo – LUX MED i podobne medbiznesy. Według opisu firma „zapewnia pełną opiekę: ambulatoryjną, diagnostyczną, rehabilitacyjną, szpitalną i długoterminową dla ponad 2 500 000 pacjentów. Do ich dyspozycji jest 290 ogólnodostępnych i przyzakładowych centrów medycznych, w tym placówki ambulatoryjne, diagnostyczne i szpitale, a także ośrodek opiekuńczo-rehabilitacyjny oraz ponad 3000 poradni partnerskich”.

We wspomnianych przybytkach jest czysto, jasno, kolorowo. Oczy cieszy pastelowa gama barwna umeblowania, ucho pieści cicha muzyka sącząca się z niewidocznych głośników.

Jest jednak poważny mankament: coraz trudniej dotrzeć do placówek LUX MED-u. Większość rozrzucono po peryferiach miast – bo tam można najtaniej wynająć lokale. Dla firmy korzystniej; dla cierpiących – kolejne utrudnienie.

Za siódmą górą, za siódmą rzeką…

Niedawno przedsięwzięłam wyprawę po szczepionkę przeciwko grypie, którą – słusznie czy nie – co roku sobie aplikuję. Stosowny abonament uprawnia mnie do korzystania z tej usługi bez dodatkowych opłat. Luksus! Tylko jeszcze trzeba było znaleźć placówkę, gdzie owa usługa jest dostępna. Udało się za pośrednictwem Portalu Pacjenta i Google Maps.

Tak oto wyrzuciło mnie na zadupie Mordoru. Okolica okazała się zupełnie nieadekwatna do reklamowanego luksusu firmy: gdzieś pod wiaduktem, w pobliżu dworca PKP Służewiec, za zajezdnią tramwajową, obok rozpadających się baraków do rozbiórki. Piekło dla pieszych, koszmar dla zmotoryzowanych. Trzeba mieć zdrowie, żeby dotrzeć.

Gdy już udało się namierzyć przeszklony monolit z pretensjami do nowoczesności, czekało mnie kolejne wyzwanie: odnalezienie właściwego gabinetu w labiryncie korytarzy. Potem już tylko doczekanie swojej kolejki i na koniec przyjęcie do organizmu preparatu z wirusami.

W nagrodę, po zastrzyku, mogłam rozeprzeć się w wygodnych fotelach korytarzowej „poczekalni” i kontemplować estetyczny wystrój pomieszczeń.

I chyba tylko ta strona wizualna stanowi zauważalną różnicę między placówkami omawianej organizacji a przychodnią rejonową czy SOR-em. Tyle że za tę urodę płacą klienci.

Cóż, nie chcę straszyć: będzie dalej i drożej. Kopromedycyna nie ma konkurencji. Dlatego udało jej się ubezwłasnowolnić dużą część narodu. Nawet jeśli ktoś zaczyna kumać, jak działa ten leczniczy kombinat, jeśli jest już w tym systemie – nie wymknie się. Aż do zejścia.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia z ostatniej chwili
Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia

Bruce Willis od kilku lat walczy z poważnymi problemami zdrowotnymi. W 2022 roku zdiagnozowano u niego afazję, a rok później demencję czołowo-skroniową. Choroba postępuje, dlatego aktor przebywa obecnie w specjalistycznym ośrodku pod stałą opieką.

Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys Wiadomości
Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys

W sobotę 13 grudnia 2025 r. reżim Alaksandra Łukaszenki uwolnił 123 więźniów politycznych. Decyzja jest efektem negocjacji z administracją prezydenta USA Donalda Trumpa - w zamian Stany Zjednoczone zniosły sankcje na kluczowy dla Białorusi koncern nawozowy Bielaruskali.

Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego

W nowym rozkładzie jazdy, który zacznie obowiązywać 14 grudnia, będzie więcej regionalnych połączeń kolejowych, m.in. z Olsztyna do Działdowa i Elbląga - przekazał w sobotę Urząd Marszałkowski w Olsztynie. Na finansowanie transportu kolejowego samorząd województwa przeznacza ponad 100 mln zł rocznie.

Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19 Wiadomości
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19

Amerykańska FDA planuje dodać ostrzeżenie w czarnej ramce (black box warning) do szczepionek przeciwko COVID-19. To najpoważniejsze ostrzeżenie agencji, stosowane przy ryzyku śmierci, poważnych reakcji czy niepełnosprawności.

„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska Wiadomości
„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska

W sobotę, 13 grudnia 2025 roku, mijają dokładnie dwa lata od zaprzysiężenia koalicyjnego rządu Donalda Tuska - złożonego z KO, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Z tej okazji Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, opublikował na X ostrą krytykę premiera i jego ekipy. „Ten rząd jest dokładnie taki, jakiego można było się spodziewać po Tusku - leniwy i pozbawiony ambicji” - napisał.

Działaczka białoruskiej opozycji: Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia z ostatniej chwili
Działaczka białoruskiej opozycji: Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia

Mieszkająca we Włoszech białoruska działaczka opozycyjna Julia Juchno poinformowała w sobotę PAP, że dziennikarz przebywający w białoruskim więzieniu Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia i dlatego nie znalazł się na liście osób uwolnionych przez reżim Łukaszenki.

IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, północna Europa oraz Wyspy Brytyjskie pozostaną pod wpływem głębokiego niżu islandzkiego. Również północno-zachodnia Rosja będzie w obszarze niżu. Natomiast południowa, centralna części kontynentu oraz większość zachodniej Europy będą pod wpływem rozległego wyżu z centrami nad Alpami oraz Bałkanami. Polska pozostanie w obszarze przejściowym pomiędzy wyżej wspomnianym wyżem a niżem islandzkim. Będziemy w dość ciepłym powietrzu polarnym morskim.

Bundeswehra na wschodniej granicy Polski. Niemieckie media ujawniają plany z ostatniej chwili
Bundeswehra na wschodniej granicy Polski. Niemieckie media ujawniają plany

Niemieckie media informują o planowanym zaangażowaniu Bundeswehry we wzmocnienie wschodniej granicy Polski. Żołnierze mają uczestniczyć w działaniach inżynieryjnych w ramach polskiej operacji ochronnej, której celem jest zabezpieczenie granicy z Białorusią i Rosją. Misja ma rozpocząć się w kwietniu 2026 roku i potrwać kilkanaście miesięcy.

Szczęsny poza kadrą na mecz z Osasuną. Klub zdradził przyczynę Wiadomości
Szczęsny poza kadrą na mecz z Osasuną. Klub zdradził przyczynę

FC Barcelona opublikowała kadrę na sobotnie ligowe starcie z Osasuną, a w gronie powołanych nie znalazł się Wojciech Szczęsny. Absencja polskiego bramkarza od razu wzbudziła emocje wśród kibiców, ale klub szybko wyjaśnił sytuację.

Zignorował zimowe warunki w Tatrach. Skończyło się groźnym upadkiem Wiadomości
Zignorował zimowe warunki w Tatrach. Skończyło się groźnym upadkiem

Turysta, który wybrał się w Tatry bez zimowego wyposażenia, przeżył wyjątkowo groźny wypadek. Na zboczach Małego Giewontu spadł ze szlaku na odcinku „Żleb z Progiem”, pokonując w dół ponad 100 metrów. Jak poinformowało Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, mężczyzna doznał obrażeń, ale jego stan nie okazał się tragiczny.

REKLAMA

Monika Małkowska: Usidleni przez firmę świadczącą wysokopłatne usługi medyczne

Są różne sposoby uzależniania oraz rozmaite formy ograniczania swobody wyboru jednostkom z pozoru wolnym. Ale trzeba być mistrzem, żeby zniewalać na masową skalę, i to bynajmniej nie polityką.
Lekarz - zdjęcie poglądowe
Lekarz - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Tymczasem w ciągu kilkunastu ostatnich lat około trzech milionów Polaków zostało usidlonych przez firmę świadczącą wysokopłatne usługi medyczne.

Nie wierzycie? Ja też długo nie zdawałam sobie sprawy z procesu, który zachodził w naszej przytomności, krok po kroku, by ostatecznie wyprowadzić nas na manowce czegoś. Nas, czyli ludzi potrzebujących opieki medycznej. Czyli absolutną większość obywateli RP. Bo współczesny „dobrobyt” jakoś dziwnie nie przekłada się na poprawę naszego stanu zdrowia.

Podprogowy komunikat w nazwie

Jakiś geniusz PR-u wymyślił tę nazwę: LUX MED.

Łatwo rozczytać zakamuflowane znaczenie skrótu – wykwint i fachowość w jednym. Luksusowa medycyna. Dla zasobnego, postępowego społeczeństwa, jakim mieliśmy stać się w efekcie transformacji. LUX MED, czyli przeciwieństwo brudnej i zacofanej służby zdrowia rodem z PRL. Z niej niech korzysta społeczny margines, który wyobraźnią i kasą tkwi w przeszłości.

Trochę trwało, zanim kapitalistyczny system zdewastował polskie lecznictwo. Ale już na początku lat dwutysięcznych było wiadomo: dawna „służba” się nie sprawdza; jest niewydolna. Cezurą stała się nasza przynależność do UE – młodzi lekarze emigrowali tam, gdzie lepiej płacono. W publicznych medycznych placówkach pozostali nieliczni, wierni przysiędze Hipokratesa lub nieudacznicy bez znajomości języków obcych, przekonani, że w ojczyźnie też do czegoś dojdą.

Aż tu okazało się, że przed tymi, którzy zostali w kraju, też otwierają się złote wrota. Usługi zdrowotne podporządkowano korporegułom.
W 2007 roku uformowała się Grupa LUX MED, świadcząca prywatne usługi medyczne, będąca częścią międzynarodowej (o brytyjskim rodowodzie) grupy Bupa, aktywnej na całym świecie. Ten medyczny McDonald nie od razu serwował lekarską hucpę. Żeby pozyskać indywidualnych klientów, firma najpierw weszła w układy z instytucjami.

Krew na koszt firmy

LUX MED oferował tanie badania i poradnictwo medyczne, o ile płacono za nie hurtowo. Medycyna pracy wymagała systematycznych konsultacji; firmy ustalały z LUX MED-em dni i godziny, w czasie których pracownicy mieli stawić się na zdrowotny egzamin. W tym samym miejscu, w razie choroby, mogli skorzystać z lekarskich porad – wciąż na koszt pracodawcy. Kto by nie chciał? Darmowe usługi, recepty, w razie czego zwolnienia. Dawna służba zdrowia rzęziła z niedofinansowania, ludzie chorowali jak zwykle. Kogo nie było stać na indywidualne konsultacje, ustawiał się w kolejce do NFZ. Tymczasem korpolud miał lepiej: koszty leczenia ponosiły zatrudniające ich przedsiębiorstwa. Punkty lecznicze usytuowane były w dogodnych, łatwo dostępnych komunikacyjnie lokalizacjach, kolejek nie było, a w dodatku medyczny kombinat zatrudniał naprawdę dobrych specjalistów. O elegancji wnętrz jeszcze nikt nie dywagował, ważniejsze było to, co istotne: zdrowie. Pacjenci przyzwyczajali się więc do „swoich” lekarzy specjalistów, których traktowali jak niegdysiejszych lekarzy rodzinnych.

W ten sposób, podstępnie, Grupa LUX MED przejęła prowadzenie na polskiej niwie leczniczej.

Z czasem firmy przestawały troszczyć się o cielesny dobrostan zatrudnionych. Wycofywały się ze zbiorowych umów, przerzucając zdrowotne zmartwienia na prywatne barki pracowników. Powszechną praktyką stały się, w miejsce etatów, śmieciówki, czyli niczego niegwarantujące umowy okresowe. Ochrona zdrowia tak zatrudnianych? A sam sobie je chroń, człowieku. I ciesz się, że masz za co.

Za zasłoną portalu

Nie tak szybko skumaliśmy, że zastawiono na nas sidła. Coroczny abonament stał się osobistym zmartwieniem obywateli. LUX MED podwyższał rokrocznie kwotę, niejako wyprzedzając inflację. Przecież wszystko drożeje, to i zdrowie musi więcej kosztować. W dodatku objęty pakietem zakres usług kurczył się; coraz więcej badań i konsultacji u specjalistów wymagało dodatkowej opłaty. Ale specjaliści, do których pacjenci przywykli, wciąż byli dostępni. Terminy umawiali recepcjoniści, pacjenci nie musieli niczego kombinować. W miarę wzrostu popularności medycznego kombinatu czas oczekiwania na wizytę mocno się wydłużył, jednak jeszcze wciąż można było umówić się z ulubioną panią/panem doktorem, który znał historię dolegliwości i wiedział, co zaordynować.

Komplikacje pojawiły się wraz z „usieciowieniem” usług. Rzekomo dla wygody pacjentów powstał Portal Pacjenta, wymagający obycia w posługiwaniu się myszą i ekranem. Starsi odpadali. Covidowy lockdown przypieczętował sprawę.

Wtedy też zainicjowano teleporady – pozornie dla obopólnego bezpieczeństwa. Zaraza minęła wraz z wybuchem wojny na Ukrainie, a ta pseudousługa trwa, ku finansowej chwale „luksusowej” firmy. Lekarze odrabiają przydziałowe wizyty zdalnie, jednak w rozliczeniu mają je odfajkowane. Pacjenci mają na wypunktowanie bolączek maksimum kwadrans. Pomijając nieumiejętność większości chorych do opisania dolegliwości – jaki lekarz jest w stanie wydać zaocznie wyrok? W dodatku pod telefoniczne poradnictwo podciągnięto wszystkie dziedziny: okulistę, ortopedę, gastrologa… Najlepiej, żeby pacjent sam się zdiagnozował, a LUX MED pobrał za to kasę.

To oszustwo, szarlataneria, której daleko do prawdziwej medycyny. Trudno się dziwić, że większość pacjentów opłacających abonament usiłuje jednak spotkać się z doktorem face to face. Można wyszukiwać termin wizyty przez internet. Łatwiej? Skądże! Do najbardziej potrzebnych specjalistów zero dostępnych dat. Prosimy próbować do skutku, najlepiej w nocy z niedzieli na poniedziałek.

Nawet ci, którym sieć nie jest obca, wymiękają po wielu próbach dogadania się z algorytmem i udają się do placówki ubezpieczyciela, by analogowo wynegocjować wizytę, z pomocą żywego recepcjonisty.

Maszynka do zarabiania

Podobno najwięcej jest na świecie lekarzy – taką diagnozę postawił Molier. Każdy wie, co drugiemu doradzić na za rzadki stolec, bóle w krzyżach, uporczywą czkawkę. Jednak kiedy jego samego dopadnie zdrowotny niefart, biegnie do prawdziwego speca. I to nie są „tanie rzeczy”. Chcesz, człowieku, pomocy tu i teraz? Można nawet załatwić to z marszu, ale za stosowną cenę.

Najgorsze, że nie ma alternatywy. Publiczna służba zdrowia rypnęła się już dawno, a masowa emigracja z Ukrainy, której usłużna Polska zaoferowała – wśród innych prezentów – gratisową pomoc medyczną, mocno pogorszyła i tak fatalny stan rzeczy.

Kto na tym korzysta?

Tak, zgadli Państwo – LUX MED i podobne medbiznesy. Według opisu firma „zapewnia pełną opiekę: ambulatoryjną, diagnostyczną, rehabilitacyjną, szpitalną i długoterminową dla ponad 2 500 000 pacjentów. Do ich dyspozycji jest 290 ogólnodostępnych i przyzakładowych centrów medycznych, w tym placówki ambulatoryjne, diagnostyczne i szpitale, a także ośrodek opiekuńczo-rehabilitacyjny oraz ponad 3000 poradni partnerskich”.

We wspomnianych przybytkach jest czysto, jasno, kolorowo. Oczy cieszy pastelowa gama barwna umeblowania, ucho pieści cicha muzyka sącząca się z niewidocznych głośników.

Jest jednak poważny mankament: coraz trudniej dotrzeć do placówek LUX MED-u. Większość rozrzucono po peryferiach miast – bo tam można najtaniej wynająć lokale. Dla firmy korzystniej; dla cierpiących – kolejne utrudnienie.

Za siódmą górą, za siódmą rzeką…

Niedawno przedsięwzięłam wyprawę po szczepionkę przeciwko grypie, którą – słusznie czy nie – co roku sobie aplikuję. Stosowny abonament uprawnia mnie do korzystania z tej usługi bez dodatkowych opłat. Luksus! Tylko jeszcze trzeba było znaleźć placówkę, gdzie owa usługa jest dostępna. Udało się za pośrednictwem Portalu Pacjenta i Google Maps.

Tak oto wyrzuciło mnie na zadupie Mordoru. Okolica okazała się zupełnie nieadekwatna do reklamowanego luksusu firmy: gdzieś pod wiaduktem, w pobliżu dworca PKP Służewiec, za zajezdnią tramwajową, obok rozpadających się baraków do rozbiórki. Piekło dla pieszych, koszmar dla zmotoryzowanych. Trzeba mieć zdrowie, żeby dotrzeć.

Gdy już udało się namierzyć przeszklony monolit z pretensjami do nowoczesności, czekało mnie kolejne wyzwanie: odnalezienie właściwego gabinetu w labiryncie korytarzy. Potem już tylko doczekanie swojej kolejki i na koniec przyjęcie do organizmu preparatu z wirusami.

W nagrodę, po zastrzyku, mogłam rozeprzeć się w wygodnych fotelach korytarzowej „poczekalni” i kontemplować estetyczny wystrój pomieszczeń.

I chyba tylko ta strona wizualna stanowi zauważalną różnicę między placówkami omawianej organizacji a przychodnią rejonową czy SOR-em. Tyle że za tę urodę płacą klienci.

Cóż, nie chcę straszyć: będzie dalej i drożej. Kopromedycyna nie ma konkurencji. Dlatego udało jej się ubezwłasnowolnić dużą część narodu. Nawet jeśli ktoś zaczyna kumać, jak działa ten leczniczy kombinat, jeśli jest już w tym systemie – nie wymknie się. Aż do zejścia.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane