[Felieton "TS"] Paweł Janowski: Przesłanie premiera Olszewskiego
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Nie opuszczała go siostra Pokora.
Zdobył dobro, którego nie zdobył.
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem.
Gdy watahy sowieckie polowały na Żołnierzy Niezłomnych, Jan Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy „czerwone harcerstwo” łamało sumienia studentów, Jan Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy kariery zaćmiewały rówieśnikom serca i rozumy, mecenas Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach,
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Nie opuszczała go siostra Pokora.
Zdobył dobro, którego nie zdobył.
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem.
Gdy rabowano prostych robotników z pracy i godności, mecenas Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy agenci sowieccy próbowali niszczyć rodzącą się Solidarność mecenas Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy komuniści kłamstwem przykrywali mord na świętym Księdzu Jerzym, mecenas Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach,
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Nie opuszczała go siostra Pokora.
Zdobył dobro, którego nie zdobył.
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem.
Gdy zdrajcy w czerwcową Noc Długich Kłamstw niszczyli nadzieję na odbudowę Polski, premier Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy oszuści liczyli głosy, premier Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy złodzieje śmiali się w ławach sejmowych, premier Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach,
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Nie opuszczała go siostra Pokora.
Zdobył dobro, którego nie zdobył.
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem.
Gdy były prezydent oskarżał i knuł, premier Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy watahy agentów kłamstwem zalewały Polskę, premier Olszewski patrzył prosto w oczy. Gdy Fabryka Pogardy zamilczeniem spychała go w niebyt, premier Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach,
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Nie opuszczała go siostra Pokora.
Zdobył dobro, którego nie zdobył.
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem.
Przez całe życie szedł wyprostowany, patrzył prosto w oczy. I umierając, patrzył prosto w oczy. Był wierny, szedł, patrząc prosto w oczy.
Paweł Janowski
(sparafrazowano fragmenty wiersza Zbigniewa Herberta „Przesłanie Pana Cogito”)
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (08/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.