[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Busy week i Katyń

Zeszły tydzień mieliśmy piekielnie zajęty na uczelni. Oprócz zwykłych wykładów i seminariów oraz gościnnych występów rozmaitych naukowców nastąpiło wiele zdarzeń dotyczących polskiego interesu. Najpierw prywatna wizyta mojego ulubionego profesora teatrologii Kazimierza Brauna, potem odczyt profesora Tadeusza Wolszy o losach polskich świadków katyńskich, a w końcu 12. konferencja Katedry im. Tadeusza Kościuszki.  
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Busy week i Katyń
/ Masowy grób oficerów – ekshumacja 1943, Wikipedia - domena publiczna
Arcyciekawe wystąpienie miał nasz profesor Jack Dziak na temat sowieckiej dezinformacji na podstawie książki Natalie Grant Wragi, którą przygotowujemy do druku. Potem Nick Siekierski miał świetny wykład o prezydencie Herbercie Hooverze i jego pomocy charytatywnej: „Cudowny człowiek nad Wisłą”. Hooverowi należą się pomniki w całej Europie oraz w każdym polskim mieście. Tak samo jego ekipie, która ocaliła miliony od śmierci głodowej, w tym niezliczone polskie dzieci. Profesor Jakub Isański, socjolog z Uniwersytetu Poznańskiego, opowiedział nam o zapomnianych zbiorach relacji polskich świadków II wojny światowej i powojnia. Przerażające. Nie tylko opowieści, czego się można było spodziewać, ale potraktowanie tych źródeł, które od niemal 70 lat nie zostały opracowane w odpowiedni sposób. Aż do teraz.

Dalej nasza dyrektor operacji Maria Juczewska przypomniała nam niezwykłą osobę rtm. Witolda Pileckiego, a zgłoszony w ostatniej chwili gość znad Wisły opowiedział wybuchowe historie na temat postsowieckich operacji dezinformacyjnych w dzisiejszej Polsce: „Déjà vu nad Cyber Wisłą: Rosyjskie przedsięwzięcia aktywne skierowane przeciw współpracy wojskowej polsko-amerykańskiej”. 

To wszystko było rewelacją dla większości amerykańskiej publiczności. Podkreślmy, że działalność Katedry im. Kościuszki oraz Centrum do spraw Intermarium, którymi kieruję, skupia się na informowaniu Amerykanów.

Notabene na konferencji kościuszkowskiej opowiadałem o Pińsku – aby nie poszło z dymem, mimo lamentów księdza profesora Waleriana Meysztowicza nad rzezią niemal absolutną sprawioną naszym Kresom przez Hitlera i Stalina. Jednak tymi sprawami dzieliłem się już z Państwem w „Tygodniku Solidarność”. Opowiem w związku z tym o swoim komentarzu do wystąpienia profesora Wolszy o Katyniu. Zatytułowałem go: „Trwająca stosowność Katynia”. Chodzi naturalnie o pamięć i praktyki z niej wynikające.

Dlaczego niby mamy kontynuować rozmowę o „masakrze katyńskiej” wiosną 1940 r., gdy ponad 25 000 polskich oficerów i innych wymordowano na rozkaz Stalina? Po co w ogóle gadać o historii? Wybierzmy przyszłość, co nie? Oczywiście, że nie, ponieważ od jaskiń nic się nie zmieniło: możemy tylko nauczyć się z przeszłości, aby nie popełniać błędów w przyszłości. Historia magistra vitae est. To odnosi się naturalnie do zastosowania zbrodni katyńskiej do zrozumienia post-Sowiecji i jej metod tumanienia.

Być może nic lepiej nie demonstruje narracyjnej kontynuacji moskalskiej niż miękka negacja Katynia przez Władimira Putina. Z cichym przyzwoleniem Kremla niektórzy rosyjscy oficjalni dziejopisarze zamydlają sprawę tego mordu. Niektórzy nawet otwarcie zaprzeczają prawdzie. Zgodnie ze starym paradygmatem komunistycznej propagandy winią Niemców. Wielu jednak publicznie relatywizuje to okrucieństwo. Wytykają rzekomą winę Polaków za śmierć 100 000 bolszewickich jeńców wziętych do niewoli w czasie wojny polsko-sowieckiej w 1920 r. Ale jeńcy ci, w dużo mniejszej liczbie, padli ofiarą – wraz ze swoimi polskimi strażnikami – strasznych ówczesnych warunków bytowych, a szczególnie epidemii grypy hiszpańskiej, która szalała wtedy w Europie i świecie, zabijając miliony. Niezrażeni tym pewni kremlowscy propagandyści nadmieniają, że przecież polskie ofiary Katynia to zupełna kropla w oceanie cierpienia i śmierci w Sowdepii pod komunizmem, a więc dlaczego niby zajmować się nimi tak bardzo? 

Po pierwsze, we wrażliwości chrześcijańskiej nawet pojedyncza śmierć, szczególnie niewinnego człowieka, jest warta pamięci. Po drugie, Katyń jest szczególnie perfidnym mikrostudium kremlowskiego tumanienia, cynizmu oraz zakłamania.

Jakow Dżugaszwili, syn Stalina, gdy siedział w niemieckim Oflagu, usłyszawszy o Katyniu, spytał, ile ofiar znaleziono. „Około 5000” – powiedziano mu. Stalin jr wzruszył ramionami i zaszydził: „Tylko? To nic takiego”. Jeśli chodzi o liczbę pomordowanych, to rzeczywiście miał rację – przynajmniej według sowieckich standardów. 

Nawet gdy pamiętamy, że polskie ofiary masakr wiosną 1940 r. to około 25 000 osób, trzeba też wiedzieć, że Stalin zamordował przynajmniej 25 milionów ludzi, zanim Hitler rozpoczął swoją wojenną rzeź. Dlaczego więc pamiętać Katyń?

Są powody zarówno publiczne, jak i prywatne. Powody publiczne dotyczą imperatywu, aby dążyć do prawdy jako niezbędnej dla podejmowania jakiejkolwiek decyzji politycznej. Z punktu widzenia amerykańskiego interesu narodowego Katyń pozostaje użytecznym punktem odniesienia, gdy mamy do czynienia z tyranami. Uczy nas zastosowania i nadużywania pamięci oraz relatywizowania faktów w służbie reżimów sprzeciwiających się wolności. Jednak fakty nie są relatywne. Niezmiennie dyktują one, że masakra w Katyniu rzeczywiście nastąpiła.

Ponadto Katyń jest symbolem sowieckiego terroru, tumanienia i zakłamania. Niestety, jest on również symbolem tchórzowskiego ugłaskiwania (appeasement) Moskwy przez zachód. Prezydent Franklin D. Roosevelt był naiwniakiem, ale premier Winston Churchill rozumiał dokładnie, co się stało z polskimi sojusznikami w dołach katyńskich: „Nie mówmy o tym głośno” – brytyjski przywódca wyszeptał do swego asystenta. Sprawę pogrzebano na masywną skalę. Z tego wywodziły się cyniczne obelgi i kłamstwa naszych aliantów. Jeszcze w latach siedemdziesiątych Londyn starał się zapobiec, aby polska emigracja i jej angielscy przyjaciele upamiętniali Katyń. Większość zachodnich rządów zupełnie się z tym zgadzała i naśladowała Wielką Brytanię. Tylko w USA sprawa katyńska wracała od czasu do czasu, szczególnie gdy konserwatyści byli u władzy, a antykomuniści zdominowali dyskurs publiczny – w latach pięćdziesiątych i osiemdziesiątych. Jednak gdzie indziej w Wolnym Świecie politycy i urzędnicy państwowi albo kłamali, odwracali wzrok, albo pomagali ukrywać prawdę. Katyń był niewygodnym faktem. 

Było to tchórzowska zdrada zachodnich ideałów. W ten sposób przywódcy zachodni pozostawali w zmowie z Sowietami, aby uwiecznić negacjonizm katyński. Taka kolaboracja ze sprawcami mordu przekładała się na narzucony sobie samym paraliż, który wielce ograniczył zachodnie ruchy wobec Związku Sowieckiego. Uwolniliśmy się z tego zakłamania dopiero, jak komunistyczny przywódca Michaił Gorbaczow ujawnił prawdę co do sowieckiej winy w sprawie Katynia.

Dlatego też powinniśmy pamiętać o Katyniu nie tylko w imię sprawiedliwości i pamięci o ofiarach, ale również w imię zdrowych praktyk uprawiania władzy i rządzenia państwem. Gdy mamy do czynienia z Kremlem, zawsze powinniśmy pamiętać o Katyniu.

Ponadto jest użyteczne, by pamiętać tę sprawę, żeby potrafić odnieść się do aparatu bezpieczeństwa postsowieckiej Rosji. Sprawa katyńska pomaga nam zrozumieć jego oszukaństwa, tumanienie i kłamstwa, które są kluczowym składnikiem sowieckiego państwa kontrwywiadowczego.
Dalej, postkagiebowska narracja, przyjęta za dobrą monetę przez niektórych amerykańskich ekspertów wywiadowczych oraz właściwie powszechnie przez media głównego nurtu, śpiewa nam, że sowieccy oficerowie wywiadu to zupełnie to samo co amerykańscy szpiedzy. Nic nie stoi dalej od prawdy. Jednak to pospolite nieporozumienie prowadziło do wielu fałszywych ruchów na polu polityki zagranicznej. Na przykład po 1989 r., gdy padł mur berliński, Stany Zjednoczone zdecydowały się bronić, ocalić i kooperować z komunistycznymi tajnymi policjantami, którzy przetransformowali się w postkomunistycznych bezpieczniaków.

Profesor Ken deGraffenreid z IWP, oraz wiceszef kontrwywiadu cywilnego USA, ostrzegał: „można kupić KGB, ale KGB-ści nie pozostają kupieni”. Oznacza to, że nie można liczyć na ich lojalność. Dlatego był zwolennikiem opcji zerowej: całkowicie zlikwidować tajną policję komunistyczną i zastąpić ją nowymi, wolnymi, demokratycznymi służbami. Gdyby go się posłuchano, to nie byłoby Putina, a wiele innych post-KGB-owskich patologii byłoby do uniknięcia. Profesor deGraffenried nauczył się lekcji Katynia. Jego nie otumanili.

Stoi to w kontraście do niektórych jego kolegów w amerykańskiej społeczności wywiadowczej. Niektórzy z nich byli albo cynikami, albo padli ofiarą legendy o rzekomej uniwersalnej wspólnocie szpiegów. Czy amerykańscy wywiadowcy, tacy jak Sowieci czy post-Sowieci? Zupełnie nie. Weźmy za przykład Wasyla Zarubina. Był szefem kontrwywiadu w operacji przeciwko polskim jeńcom wojennym. Przesłuchiwał ich, przygotowując nie tylko masowy mord, ale również terror wobec ich rodzin. A potem zwinnie przesunął się na front amerykański, gdzie prowadził siatkę szpiegów, którzy m.in. ukradli broń atomową dla Stalina. Czy takie rzeczy na zmianę czyni CIA? Morduje masowo jeńców, a potem szpieguje? Nie porównujmy jabłek i pomarańczy.

Warto wspomnieć też osobiste powody, dlaczego pamiętamy Katyń. Po pierwsze, zginął tam kuzyn mojego dziadka, por. Kazimierz Symeon Chodakiewicz z kompanii łączności, a w cywilu prawnik, absolwent Uniwersytetu Poznańskiego. Po drugie, ofiarą komuny w Katyniu padł rtm. Jan Fuhrman, który był ojcem chrzestnym naszego bliskiego powinowatego, śp. profesora Stasia Wellisza. Rtm. Fuhrman był adiutantem gen. Władysława Sikorskiego w wojnie polsko-bolszewickiej. To właśnie o niego generał jako premier RP spytał się Stalina i dostał od Mołotowa niesławną odpowiedź, że „oficerowie polscy uciekli do Mandżurii”.

Last but not least – funkcjonuje akademickie łącze między Katyniem a naszą uczelnią. Na przykład: jeden z naszych profesorów Jack Tierney był studentem profesora Janusza K. Zawodnego, autora pierwszej wyczerpującej monografii o Katyniu po angielsku. A ponadto sprawa tej masakry wyskakuje raz po raz w naszych konferencjach. Na przykład wiodąca ekspertka polsko-amerykańska Krystyna Piórkowska u nas po raz pierwszy prezentowała „zaginiony” raport ppłk. Johna H. Van Vliet Jr. o Katyniu. 

I w ten sposób Katyń pozostaje z nami tak długo, jak żyjemy. Tak jak w hymnie narodowym.

Marek Jan Chodakiewicz 
Waszyngton, DC, 28 listopada 2019 r.
Intel z DC 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Sensacyjne informacje z Barcelony: Xavi jednak na wylocie? z ostatniej chwili
Sensacyjne informacje z Barcelony: Xavi jednak na wylocie?

Zdaniem hiszpańskich mediów sprawa pozostania Xaviego na stanowisku trenera Barcelony nie jest jeszcze przesądzona. Zdaniem "AS" wszystko zależy od tego, czy Blaugranie uda się odzyskać drugie miejsce w tabeli.

Paweł Jędrzejewski: Nie amerykańska ambasada w Polsce, ale polska w USA powinna potępiać antysemityzm Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Nie amerykańska ambasada w Polsce, ale polska w USA powinna potępiać antysemityzm

Zaatakowanie synagogi Nożyków w Warszawie przez szesnastolatka koniecznie trzeba postrzegać w szerszym kontekście. Poprzedziły je dwa wydarzenia, dość mocno nagłośnione przez media. Rok temu 14-latek i 15-latek namalowali swastykę na ścianie synagogi w Gdańsku-Wrzeszczu. W roku 2018, także w Gdańsku-Wrzeszczu, chory psychicznie rzucił kamieniem w szybę tej samej synagogi. Były także sporadyczne przypadki umieszczania antyżydowskich napisów na synagogach (np. we Wrocławiu). Czyli w ciągu prawie sześciu lat w Polsce miało miejsce kilka przypadków wandalizmu i dwa ataki - jeden popełniony przez małoletniego, jeden przez chorego psychicznie. Mało? Tak - na całe szczęście, bardzo mało.

Co Luna zrobiła z polską flagą? Oburzenie w sieci z ostatniej chwili
Co Luna zrobiła z polską flagą? Oburzenie w sieci

Luna reprezentująca Polskę podczas tegorocznej Eurowizji postanowiła pojawić się podczas konkursu nie tylko z biało-czerwoną, ale także tęczową flagą.

Nie żyje znany polski muzyk z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski muzyk

W poniedziałek zmarł Jacek Zieliński wieloletni członek krakowskiej grupy Skaldowie - podała w mediach społecznościowych Piwnica pod Baranami. Miał 77 lat.

Kaczyński i Szydło: Wybieramy się na demonstrację Solidarności przeciwko Zielonemu Ładowi z ostatniej chwili
Kaczyński i Szydło: Wybieramy się na demonstrację Solidarności przeciwko Zielonemu Ładowi

– Decyzje, które zapadają na forum europejskim, przekładają się na życie mieszkańców jako ograniczenia, podatki, drożyzna. Dlatego wybieram się na marsz 10 maja – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z Tysol.pl.

Ukraina: Nie żyje dwukrotny mistrz Europy. Zginał na wojnie z ostatniej chwili
Ukraina: Nie żyje dwukrotny mistrz Europy. Zginał na wojnie

Pełeszenko zajął czwarte miejsce w kategorii 85 kg podczas igrzysk olimpijskich w 2016 roku. W tym samym roku został mistrzem Europy, ponownie zdobywając złoto rok później. W 2018 roku został zawieszony po tym, jak nie przeszedł testu antydopingowego. "Z wielkim smutkiem informujemy, że serce zasłużonego mistrza sportu Ukrainy Ołeksandra Pełeszenki przestało dziś bić. Składamy najszczersze kondolencje rodzinie i wszystkim, którzy go znali" – można przeczytać w komunikacie UWF na Facebooku. Hołd sztangiście złożył także Ukraiński Komitet Olimpijski, dodając, że wstąpił do sił zbrojnych już w pierwszych dniach inwazji Rosji na Ukrainę. "Wojna zabiera tych najlepszych... Bohaterowie nie umierają" – powiedział trener sztangistów i członek zarządu UWF Wiktor Słobodianiuk.

Komisja Europejska kończy procedurę z art. 7 wobec Polski. Jest reakcja PiS z ostatniej chwili
Komisja Europejska kończy procedurę z art. 7 wobec Polski. Jest reakcja PiS

– Uruchomienie procedury art. 7. za rządów PiS miało wyłączenie charakter politycznej presji; stan prawny jest dokładnie taki sam, co znaczy, że byliśmy oskarżani niesłusznie o łamanie praworządności – powiedzieli PAP politycy PiS pytani o zapowiedź zakończenia tej procedury.

Francja zabiera głos ws. doniesień o wysłaniu żołnierzy na Ukrainę z ostatniej chwili
Francja zabiera głos ws. doniesień o wysłaniu żołnierzy na Ukrainę

Francja nie wysłała wojsk na Ukrainę; takie doniesienia to efekt niesłabnącej kampanii dezinformacyjnej, która ma osłabić wsparcie Paryża dla Kijowa – ogłosiło w poniedziałek MSZ Francji. Wcześniej w mediach pojawiały się informacje o wysłaniu na Ukrainę około setki żołnierzy francuskiej Legii Cudzoziemskiej.

Niemcy: Koniec z dopłatami bezpośrednimi dla rolników? z ostatniej chwili
Niemcy: Koniec z dopłatami bezpośrednimi dla rolników?

Frakcja niemieckich Zielonych uważa, że wielomiliardowe dotacje rolne z Unii Europejskiej powinny być w przyszłości inaczej dystrybuowane.

„Człowiek z bliskiego kręgu poseł Gasiuk-Pihowicz”. Nowe informacje nt. sędziego Tomasza Szmydta z ostatniej chwili
„Człowiek z bliskiego kręgu poseł Gasiuk-Pihowicz”. Nowe informacje nt. sędziego Tomasza Szmydta

Przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa Dagmara Pawełczyk-Woicka przekazała w rozmowie z dziennikiem „Rzeczpospolita”, że sędzia Tomasz Szmydt, który w poniedziałek poprosił o azyl na Białorusi, współpracował z poseł KO Kamilą Gasiuk-Pihowicz.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Busy week i Katyń

Zeszły tydzień mieliśmy piekielnie zajęty na uczelni. Oprócz zwykłych wykładów i seminariów oraz gościnnych występów rozmaitych naukowców nastąpiło wiele zdarzeń dotyczących polskiego interesu. Najpierw prywatna wizyta mojego ulubionego profesora teatrologii Kazimierza Brauna, potem odczyt profesora Tadeusza Wolszy o losach polskich świadków katyńskich, a w końcu 12. konferencja Katedry im. Tadeusza Kościuszki.  
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Busy week i Katyń
/ Masowy grób oficerów – ekshumacja 1943, Wikipedia - domena publiczna
Arcyciekawe wystąpienie miał nasz profesor Jack Dziak na temat sowieckiej dezinformacji na podstawie książki Natalie Grant Wragi, którą przygotowujemy do druku. Potem Nick Siekierski miał świetny wykład o prezydencie Herbercie Hooverze i jego pomocy charytatywnej: „Cudowny człowiek nad Wisłą”. Hooverowi należą się pomniki w całej Europie oraz w każdym polskim mieście. Tak samo jego ekipie, która ocaliła miliony od śmierci głodowej, w tym niezliczone polskie dzieci. Profesor Jakub Isański, socjolog z Uniwersytetu Poznańskiego, opowiedział nam o zapomnianych zbiorach relacji polskich świadków II wojny światowej i powojnia. Przerażające. Nie tylko opowieści, czego się można było spodziewać, ale potraktowanie tych źródeł, które od niemal 70 lat nie zostały opracowane w odpowiedni sposób. Aż do teraz.

Dalej nasza dyrektor operacji Maria Juczewska przypomniała nam niezwykłą osobę rtm. Witolda Pileckiego, a zgłoszony w ostatniej chwili gość znad Wisły opowiedział wybuchowe historie na temat postsowieckich operacji dezinformacyjnych w dzisiejszej Polsce: „Déjà vu nad Cyber Wisłą: Rosyjskie przedsięwzięcia aktywne skierowane przeciw współpracy wojskowej polsko-amerykańskiej”. 

To wszystko było rewelacją dla większości amerykańskiej publiczności. Podkreślmy, że działalność Katedry im. Kościuszki oraz Centrum do spraw Intermarium, którymi kieruję, skupia się na informowaniu Amerykanów.

Notabene na konferencji kościuszkowskiej opowiadałem o Pińsku – aby nie poszło z dymem, mimo lamentów księdza profesora Waleriana Meysztowicza nad rzezią niemal absolutną sprawioną naszym Kresom przez Hitlera i Stalina. Jednak tymi sprawami dzieliłem się już z Państwem w „Tygodniku Solidarność”. Opowiem w związku z tym o swoim komentarzu do wystąpienia profesora Wolszy o Katyniu. Zatytułowałem go: „Trwająca stosowność Katynia”. Chodzi naturalnie o pamięć i praktyki z niej wynikające.

Dlaczego niby mamy kontynuować rozmowę o „masakrze katyńskiej” wiosną 1940 r., gdy ponad 25 000 polskich oficerów i innych wymordowano na rozkaz Stalina? Po co w ogóle gadać o historii? Wybierzmy przyszłość, co nie? Oczywiście, że nie, ponieważ od jaskiń nic się nie zmieniło: możemy tylko nauczyć się z przeszłości, aby nie popełniać błędów w przyszłości. Historia magistra vitae est. To odnosi się naturalnie do zastosowania zbrodni katyńskiej do zrozumienia post-Sowiecji i jej metod tumanienia.

Być może nic lepiej nie demonstruje narracyjnej kontynuacji moskalskiej niż miękka negacja Katynia przez Władimira Putina. Z cichym przyzwoleniem Kremla niektórzy rosyjscy oficjalni dziejopisarze zamydlają sprawę tego mordu. Niektórzy nawet otwarcie zaprzeczają prawdzie. Zgodnie ze starym paradygmatem komunistycznej propagandy winią Niemców. Wielu jednak publicznie relatywizuje to okrucieństwo. Wytykają rzekomą winę Polaków za śmierć 100 000 bolszewickich jeńców wziętych do niewoli w czasie wojny polsko-sowieckiej w 1920 r. Ale jeńcy ci, w dużo mniejszej liczbie, padli ofiarą – wraz ze swoimi polskimi strażnikami – strasznych ówczesnych warunków bytowych, a szczególnie epidemii grypy hiszpańskiej, która szalała wtedy w Europie i świecie, zabijając miliony. Niezrażeni tym pewni kremlowscy propagandyści nadmieniają, że przecież polskie ofiary Katynia to zupełna kropla w oceanie cierpienia i śmierci w Sowdepii pod komunizmem, a więc dlaczego niby zajmować się nimi tak bardzo? 

Po pierwsze, we wrażliwości chrześcijańskiej nawet pojedyncza śmierć, szczególnie niewinnego człowieka, jest warta pamięci. Po drugie, Katyń jest szczególnie perfidnym mikrostudium kremlowskiego tumanienia, cynizmu oraz zakłamania.

Jakow Dżugaszwili, syn Stalina, gdy siedział w niemieckim Oflagu, usłyszawszy o Katyniu, spytał, ile ofiar znaleziono. „Około 5000” – powiedziano mu. Stalin jr wzruszył ramionami i zaszydził: „Tylko? To nic takiego”. Jeśli chodzi o liczbę pomordowanych, to rzeczywiście miał rację – przynajmniej według sowieckich standardów. 

Nawet gdy pamiętamy, że polskie ofiary masakr wiosną 1940 r. to około 25 000 osób, trzeba też wiedzieć, że Stalin zamordował przynajmniej 25 milionów ludzi, zanim Hitler rozpoczął swoją wojenną rzeź. Dlaczego więc pamiętać Katyń?

Są powody zarówno publiczne, jak i prywatne. Powody publiczne dotyczą imperatywu, aby dążyć do prawdy jako niezbędnej dla podejmowania jakiejkolwiek decyzji politycznej. Z punktu widzenia amerykańskiego interesu narodowego Katyń pozostaje użytecznym punktem odniesienia, gdy mamy do czynienia z tyranami. Uczy nas zastosowania i nadużywania pamięci oraz relatywizowania faktów w służbie reżimów sprzeciwiających się wolności. Jednak fakty nie są relatywne. Niezmiennie dyktują one, że masakra w Katyniu rzeczywiście nastąpiła.

Ponadto Katyń jest symbolem sowieckiego terroru, tumanienia i zakłamania. Niestety, jest on również symbolem tchórzowskiego ugłaskiwania (appeasement) Moskwy przez zachód. Prezydent Franklin D. Roosevelt był naiwniakiem, ale premier Winston Churchill rozumiał dokładnie, co się stało z polskimi sojusznikami w dołach katyńskich: „Nie mówmy o tym głośno” – brytyjski przywódca wyszeptał do swego asystenta. Sprawę pogrzebano na masywną skalę. Z tego wywodziły się cyniczne obelgi i kłamstwa naszych aliantów. Jeszcze w latach siedemdziesiątych Londyn starał się zapobiec, aby polska emigracja i jej angielscy przyjaciele upamiętniali Katyń. Większość zachodnich rządów zupełnie się z tym zgadzała i naśladowała Wielką Brytanię. Tylko w USA sprawa katyńska wracała od czasu do czasu, szczególnie gdy konserwatyści byli u władzy, a antykomuniści zdominowali dyskurs publiczny – w latach pięćdziesiątych i osiemdziesiątych. Jednak gdzie indziej w Wolnym Świecie politycy i urzędnicy państwowi albo kłamali, odwracali wzrok, albo pomagali ukrywać prawdę. Katyń był niewygodnym faktem. 

Było to tchórzowska zdrada zachodnich ideałów. W ten sposób przywódcy zachodni pozostawali w zmowie z Sowietami, aby uwiecznić negacjonizm katyński. Taka kolaboracja ze sprawcami mordu przekładała się na narzucony sobie samym paraliż, który wielce ograniczył zachodnie ruchy wobec Związku Sowieckiego. Uwolniliśmy się z tego zakłamania dopiero, jak komunistyczny przywódca Michaił Gorbaczow ujawnił prawdę co do sowieckiej winy w sprawie Katynia.

Dlatego też powinniśmy pamiętać o Katyniu nie tylko w imię sprawiedliwości i pamięci o ofiarach, ale również w imię zdrowych praktyk uprawiania władzy i rządzenia państwem. Gdy mamy do czynienia z Kremlem, zawsze powinniśmy pamiętać o Katyniu.

Ponadto jest użyteczne, by pamiętać tę sprawę, żeby potrafić odnieść się do aparatu bezpieczeństwa postsowieckiej Rosji. Sprawa katyńska pomaga nam zrozumieć jego oszukaństwa, tumanienie i kłamstwa, które są kluczowym składnikiem sowieckiego państwa kontrwywiadowczego.
Dalej, postkagiebowska narracja, przyjęta za dobrą monetę przez niektórych amerykańskich ekspertów wywiadowczych oraz właściwie powszechnie przez media głównego nurtu, śpiewa nam, że sowieccy oficerowie wywiadu to zupełnie to samo co amerykańscy szpiedzy. Nic nie stoi dalej od prawdy. Jednak to pospolite nieporozumienie prowadziło do wielu fałszywych ruchów na polu polityki zagranicznej. Na przykład po 1989 r., gdy padł mur berliński, Stany Zjednoczone zdecydowały się bronić, ocalić i kooperować z komunistycznymi tajnymi policjantami, którzy przetransformowali się w postkomunistycznych bezpieczniaków.

Profesor Ken deGraffenreid z IWP, oraz wiceszef kontrwywiadu cywilnego USA, ostrzegał: „można kupić KGB, ale KGB-ści nie pozostają kupieni”. Oznacza to, że nie można liczyć na ich lojalność. Dlatego był zwolennikiem opcji zerowej: całkowicie zlikwidować tajną policję komunistyczną i zastąpić ją nowymi, wolnymi, demokratycznymi służbami. Gdyby go się posłuchano, to nie byłoby Putina, a wiele innych post-KGB-owskich patologii byłoby do uniknięcia. Profesor deGraffenried nauczył się lekcji Katynia. Jego nie otumanili.

Stoi to w kontraście do niektórych jego kolegów w amerykańskiej społeczności wywiadowczej. Niektórzy z nich byli albo cynikami, albo padli ofiarą legendy o rzekomej uniwersalnej wspólnocie szpiegów. Czy amerykańscy wywiadowcy, tacy jak Sowieci czy post-Sowieci? Zupełnie nie. Weźmy za przykład Wasyla Zarubina. Był szefem kontrwywiadu w operacji przeciwko polskim jeńcom wojennym. Przesłuchiwał ich, przygotowując nie tylko masowy mord, ale również terror wobec ich rodzin. A potem zwinnie przesunął się na front amerykański, gdzie prowadził siatkę szpiegów, którzy m.in. ukradli broń atomową dla Stalina. Czy takie rzeczy na zmianę czyni CIA? Morduje masowo jeńców, a potem szpieguje? Nie porównujmy jabłek i pomarańczy.

Warto wspomnieć też osobiste powody, dlaczego pamiętamy Katyń. Po pierwsze, zginął tam kuzyn mojego dziadka, por. Kazimierz Symeon Chodakiewicz z kompanii łączności, a w cywilu prawnik, absolwent Uniwersytetu Poznańskiego. Po drugie, ofiarą komuny w Katyniu padł rtm. Jan Fuhrman, który był ojcem chrzestnym naszego bliskiego powinowatego, śp. profesora Stasia Wellisza. Rtm. Fuhrman był adiutantem gen. Władysława Sikorskiego w wojnie polsko-bolszewickiej. To właśnie o niego generał jako premier RP spytał się Stalina i dostał od Mołotowa niesławną odpowiedź, że „oficerowie polscy uciekli do Mandżurii”.

Last but not least – funkcjonuje akademickie łącze między Katyniem a naszą uczelnią. Na przykład: jeden z naszych profesorów Jack Tierney był studentem profesora Janusza K. Zawodnego, autora pierwszej wyczerpującej monografii o Katyniu po angielsku. A ponadto sprawa tej masakry wyskakuje raz po raz w naszych konferencjach. Na przykład wiodąca ekspertka polsko-amerykańska Krystyna Piórkowska u nas po raz pierwszy prezentowała „zaginiony” raport ppłk. Johna H. Van Vliet Jr. o Katyniu. 

I w ten sposób Katyń pozostaje z nami tak długo, jak żyjemy. Tak jak w hymnie narodowym.

Marek Jan Chodakiewicz 
Waszyngton, DC, 28 listopada 2019 r.
Intel z DC 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe