[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Busy week i Katyń

Zeszły tydzień mieliśmy piekielnie zajęty na uczelni. Oprócz zwykłych wykładów i seminariów oraz gościnnych występów rozmaitych naukowców nastąpiło wiele zdarzeń dotyczących polskiego interesu. Najpierw prywatna wizyta mojego ulubionego profesora teatrologii Kazimierza Brauna, potem odczyt profesora Tadeusza Wolszy o losach polskich świadków katyńskich, a w końcu 12. konferencja Katedry im. Tadeusza Kościuszki.  
/ Masowy grób oficerów – ekshumacja 1943, Wikipedia - domena publiczna
Arcyciekawe wystąpienie miał nasz profesor Jack Dziak na temat sowieckiej dezinformacji na podstawie książki Natalie Grant Wragi, którą przygotowujemy do druku. Potem Nick Siekierski miał świetny wykład o prezydencie Herbercie Hooverze i jego pomocy charytatywnej: „Cudowny człowiek nad Wisłą”. Hooverowi należą się pomniki w całej Europie oraz w każdym polskim mieście. Tak samo jego ekipie, która ocaliła miliony od śmierci głodowej, w tym niezliczone polskie dzieci. Profesor Jakub Isański, socjolog z Uniwersytetu Poznańskiego, opowiedział nam o zapomnianych zbiorach relacji polskich świadków II wojny światowej i powojnia. Przerażające. Nie tylko opowieści, czego się można było spodziewać, ale potraktowanie tych źródeł, które od niemal 70 lat nie zostały opracowane w odpowiedni sposób. Aż do teraz.

Dalej nasza dyrektor operacji Maria Juczewska przypomniała nam niezwykłą osobę rtm. Witolda Pileckiego, a zgłoszony w ostatniej chwili gość znad Wisły opowiedział wybuchowe historie na temat postsowieckich operacji dezinformacyjnych w dzisiejszej Polsce: „Déjà vu nad Cyber Wisłą: Rosyjskie przedsięwzięcia aktywne skierowane przeciw współpracy wojskowej polsko-amerykańskiej”. 

To wszystko było rewelacją dla większości amerykańskiej publiczności. Podkreślmy, że działalność Katedry im. Kościuszki oraz Centrum do spraw Intermarium, którymi kieruję, skupia się na informowaniu Amerykanów.

Notabene na konferencji kościuszkowskiej opowiadałem o Pińsku – aby nie poszło z dymem, mimo lamentów księdza profesora Waleriana Meysztowicza nad rzezią niemal absolutną sprawioną naszym Kresom przez Hitlera i Stalina. Jednak tymi sprawami dzieliłem się już z Państwem w „Tygodniku Solidarność”. Opowiem w związku z tym o swoim komentarzu do wystąpienia profesora Wolszy o Katyniu. Zatytułowałem go: „Trwająca stosowność Katynia”. Chodzi naturalnie o pamięć i praktyki z niej wynikające.

Dlaczego niby mamy kontynuować rozmowę o „masakrze katyńskiej” wiosną 1940 r., gdy ponad 25 000 polskich oficerów i innych wymordowano na rozkaz Stalina? Po co w ogóle gadać o historii? Wybierzmy przyszłość, co nie? Oczywiście, że nie, ponieważ od jaskiń nic się nie zmieniło: możemy tylko nauczyć się z przeszłości, aby nie popełniać błędów w przyszłości. Historia magistra vitae est. To odnosi się naturalnie do zastosowania zbrodni katyńskiej do zrozumienia post-Sowiecji i jej metod tumanienia.

Być może nic lepiej nie demonstruje narracyjnej kontynuacji moskalskiej niż miękka negacja Katynia przez Władimira Putina. Z cichym przyzwoleniem Kremla niektórzy rosyjscy oficjalni dziejopisarze zamydlają sprawę tego mordu. Niektórzy nawet otwarcie zaprzeczają prawdzie. Zgodnie ze starym paradygmatem komunistycznej propagandy winią Niemców. Wielu jednak publicznie relatywizuje to okrucieństwo. Wytykają rzekomą winę Polaków za śmierć 100 000 bolszewickich jeńców wziętych do niewoli w czasie wojny polsko-sowieckiej w 1920 r. Ale jeńcy ci, w dużo mniejszej liczbie, padli ofiarą – wraz ze swoimi polskimi strażnikami – strasznych ówczesnych warunków bytowych, a szczególnie epidemii grypy hiszpańskiej, która szalała wtedy w Europie i świecie, zabijając miliony. Niezrażeni tym pewni kremlowscy propagandyści nadmieniają, że przecież polskie ofiary Katynia to zupełna kropla w oceanie cierpienia i śmierci w Sowdepii pod komunizmem, a więc dlaczego niby zajmować się nimi tak bardzo? 

Po pierwsze, we wrażliwości chrześcijańskiej nawet pojedyncza śmierć, szczególnie niewinnego człowieka, jest warta pamięci. Po drugie, Katyń jest szczególnie perfidnym mikrostudium kremlowskiego tumanienia, cynizmu oraz zakłamania.

Jakow Dżugaszwili, syn Stalina, gdy siedział w niemieckim Oflagu, usłyszawszy o Katyniu, spytał, ile ofiar znaleziono. „Około 5000” – powiedziano mu. Stalin jr wzruszył ramionami i zaszydził: „Tylko? To nic takiego”. Jeśli chodzi o liczbę pomordowanych, to rzeczywiście miał rację – przynajmniej według sowieckich standardów. 

Nawet gdy pamiętamy, że polskie ofiary masakr wiosną 1940 r. to około 25 000 osób, trzeba też wiedzieć, że Stalin zamordował przynajmniej 25 milionów ludzi, zanim Hitler rozpoczął swoją wojenną rzeź. Dlaczego więc pamiętać Katyń?

Są powody zarówno publiczne, jak i prywatne. Powody publiczne dotyczą imperatywu, aby dążyć do prawdy jako niezbędnej dla podejmowania jakiejkolwiek decyzji politycznej. Z punktu widzenia amerykańskiego interesu narodowego Katyń pozostaje użytecznym punktem odniesienia, gdy mamy do czynienia z tyranami. Uczy nas zastosowania i nadużywania pamięci oraz relatywizowania faktów w służbie reżimów sprzeciwiających się wolności. Jednak fakty nie są relatywne. Niezmiennie dyktują one, że masakra w Katyniu rzeczywiście nastąpiła.

Ponadto Katyń jest symbolem sowieckiego terroru, tumanienia i zakłamania. Niestety, jest on również symbolem tchórzowskiego ugłaskiwania (appeasement) Moskwy przez zachód. Prezydent Franklin D. Roosevelt był naiwniakiem, ale premier Winston Churchill rozumiał dokładnie, co się stało z polskimi sojusznikami w dołach katyńskich: „Nie mówmy o tym głośno” – brytyjski przywódca wyszeptał do swego asystenta. Sprawę pogrzebano na masywną skalę. Z tego wywodziły się cyniczne obelgi i kłamstwa naszych aliantów. Jeszcze w latach siedemdziesiątych Londyn starał się zapobiec, aby polska emigracja i jej angielscy przyjaciele upamiętniali Katyń. Większość zachodnich rządów zupełnie się z tym zgadzała i naśladowała Wielką Brytanię. Tylko w USA sprawa katyńska wracała od czasu do czasu, szczególnie gdy konserwatyści byli u władzy, a antykomuniści zdominowali dyskurs publiczny – w latach pięćdziesiątych i osiemdziesiątych. Jednak gdzie indziej w Wolnym Świecie politycy i urzędnicy państwowi albo kłamali, odwracali wzrok, albo pomagali ukrywać prawdę. Katyń był niewygodnym faktem. 

Było to tchórzowska zdrada zachodnich ideałów. W ten sposób przywódcy zachodni pozostawali w zmowie z Sowietami, aby uwiecznić negacjonizm katyński. Taka kolaboracja ze sprawcami mordu przekładała się na narzucony sobie samym paraliż, który wielce ograniczył zachodnie ruchy wobec Związku Sowieckiego. Uwolniliśmy się z tego zakłamania dopiero, jak komunistyczny przywódca Michaił Gorbaczow ujawnił prawdę co do sowieckiej winy w sprawie Katynia.

Dlatego też powinniśmy pamiętać o Katyniu nie tylko w imię sprawiedliwości i pamięci o ofiarach, ale również w imię zdrowych praktyk uprawiania władzy i rządzenia państwem. Gdy mamy do czynienia z Kremlem, zawsze powinniśmy pamiętać o Katyniu.

Ponadto jest użyteczne, by pamiętać tę sprawę, żeby potrafić odnieść się do aparatu bezpieczeństwa postsowieckiej Rosji. Sprawa katyńska pomaga nam zrozumieć jego oszukaństwa, tumanienie i kłamstwa, które są kluczowym składnikiem sowieckiego państwa kontrwywiadowczego.
Dalej, postkagiebowska narracja, przyjęta za dobrą monetę przez niektórych amerykańskich ekspertów wywiadowczych oraz właściwie powszechnie przez media głównego nurtu, śpiewa nam, że sowieccy oficerowie wywiadu to zupełnie to samo co amerykańscy szpiedzy. Nic nie stoi dalej od prawdy. Jednak to pospolite nieporozumienie prowadziło do wielu fałszywych ruchów na polu polityki zagranicznej. Na przykład po 1989 r., gdy padł mur berliński, Stany Zjednoczone zdecydowały się bronić, ocalić i kooperować z komunistycznymi tajnymi policjantami, którzy przetransformowali się w postkomunistycznych bezpieczniaków.

Profesor Ken deGraffenreid z IWP, oraz wiceszef kontrwywiadu cywilnego USA, ostrzegał: „można kupić KGB, ale KGB-ści nie pozostają kupieni”. Oznacza to, że nie można liczyć na ich lojalność. Dlatego był zwolennikiem opcji zerowej: całkowicie zlikwidować tajną policję komunistyczną i zastąpić ją nowymi, wolnymi, demokratycznymi służbami. Gdyby go się posłuchano, to nie byłoby Putina, a wiele innych post-KGB-owskich patologii byłoby do uniknięcia. Profesor deGraffenried nauczył się lekcji Katynia. Jego nie otumanili.

Stoi to w kontraście do niektórych jego kolegów w amerykańskiej społeczności wywiadowczej. Niektórzy z nich byli albo cynikami, albo padli ofiarą legendy o rzekomej uniwersalnej wspólnocie szpiegów. Czy amerykańscy wywiadowcy, tacy jak Sowieci czy post-Sowieci? Zupełnie nie. Weźmy za przykład Wasyla Zarubina. Był szefem kontrwywiadu w operacji przeciwko polskim jeńcom wojennym. Przesłuchiwał ich, przygotowując nie tylko masowy mord, ale również terror wobec ich rodzin. A potem zwinnie przesunął się na front amerykański, gdzie prowadził siatkę szpiegów, którzy m.in. ukradli broń atomową dla Stalina. Czy takie rzeczy na zmianę czyni CIA? Morduje masowo jeńców, a potem szpieguje? Nie porównujmy jabłek i pomarańczy.

Warto wspomnieć też osobiste powody, dlaczego pamiętamy Katyń. Po pierwsze, zginął tam kuzyn mojego dziadka, por. Kazimierz Symeon Chodakiewicz z kompanii łączności, a w cywilu prawnik, absolwent Uniwersytetu Poznańskiego. Po drugie, ofiarą komuny w Katyniu padł rtm. Jan Fuhrman, który był ojcem chrzestnym naszego bliskiego powinowatego, śp. profesora Stasia Wellisza. Rtm. Fuhrman był adiutantem gen. Władysława Sikorskiego w wojnie polsko-bolszewickiej. To właśnie o niego generał jako premier RP spytał się Stalina i dostał od Mołotowa niesławną odpowiedź, że „oficerowie polscy uciekli do Mandżurii”.

Last but not least – funkcjonuje akademickie łącze między Katyniem a naszą uczelnią. Na przykład: jeden z naszych profesorów Jack Tierney był studentem profesora Janusza K. Zawodnego, autora pierwszej wyczerpującej monografii o Katyniu po angielsku. A ponadto sprawa tej masakry wyskakuje raz po raz w naszych konferencjach. Na przykład wiodąca ekspertka polsko-amerykańska Krystyna Piórkowska u nas po raz pierwszy prezentowała „zaginiony” raport ppłk. Johna H. Van Vliet Jr. o Katyniu. 

I w ten sposób Katyń pozostaje z nami tak długo, jak żyjemy. Tak jak w hymnie narodowym.

Marek Jan Chodakiewicz 
Waszyngton, DC, 28 listopada 2019 r.
Intel z DC 


 

POLECANE
„To nieprawda”. Szefowa wywiadu USA obala narrację o planach Putina wobec Europy polityka
„To nieprawda”. Szefowa wywiadu USA obala narrację o planach Putina wobec Europy

Według ocen amerykańskiego wywiadu Rosja nie ma zdolności do podbicia i długotrwałej okupacji Ukrainy, a tym bardziej do przeprowadzenia agresji wobec państw europejskich. Takie stanowisko przedstawiła dyrektor Wywiadu Narodowego USA Tulsi Gabbard, otwarcie kwestionując narrację obecną w mediach oraz instytucjach międzynarodowych.

Były wiceprezes Pfizera: Szczepionki przeciwko COVID-19 zostały zaprojektowane tak, aby szkodzić gorące
Były wiceprezes Pfizera: Szczepionki przeciwko COVID-19 zostały zaprojektowane tak, aby szkodzić

Dr Michael Yeadon wyjaśnił, w jaki sposób zastrzyki z nanocząsteczkami lipidowymi oddziałują na jajniki i w jaki sposób opiaty, respiratory i Remdesivir doprowadzały do śmierci pacjentów.

Tusk się wścieknie. „Ballada o Boguckim” hitem Internetu wideo
Tusk się wścieknie. „Ballada o Boguckim” hitem Internetu

Szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki doczekał się piosenki na swój temat. „Ballada o Boguckim” stała się hitem internetu. Promuje ją sam doradca prezydenta ds. europejskich Jacek Saryusz-Wolski.

Kreta nowym gorącym punktem migracyjnym z ostatniej chwili
Kreta nowym gorącym punktem migracyjnym

Jak informuje European Conservative, Kreta znajduje się pod rosnącą presją migracyjną, ponieważ przemytnicy w coraz większym stopniu przekierowują nielegalne przejścia w kierunku południowych wysp Grecji, odsłaniając granice kontroli granicznej UE i zmieniając trasy przez Morze Śródziemne.

Nie żyje legenda polskiego jazzu Wiadomości
Nie żyje legenda polskiego jazzu

W wieku 82 lat zmarł Michał Urbaniak - jazzman, kompozytor i aranżer. Zasłynął w świecie nagrywając płytę „Tutu” z legendą jazzu Milesem Davisem. Znany był jako współtwórca i kreator muzyki Fusion. Nagrał kilkadziesiąt autorskich płyt, był twórcą muzyki do filmów.

Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko Wiadomości
Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami”. W mediach wrze przez jedno nazwisko

Wiosną 2026 roku na antenie Polsatu wróci osiemnasta edycja „Dancing With The Stars. Taniec z Gwiazdami”. Choć lista uczestników nie jest jeszcze oficjalna, nazwiska potencjalnych gwiazd już krążą w mediach.

Komunikat dla mieszkańców Kielc Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Kielc

W dwuetapowym konkursie zostanie wyłoniona koncepcja rozbudowy siedziby urzędu marszałkowskiego w Kielcach. Planowany obiekt ma liczyć około siedmiu kondygnacji i 10 tys. m kw. powierzchni użytkowej, z częścią biurową, konferencyjną oraz salą obrad sejmiku.

Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż Wiadomości
Niemcy mają dość migrantów? Jest sondaż

Większość Niemców zgadza się z ministrem spraw wewnętrznych Alexandrem Dobrindtem (CSU), który chce mocno ograniczyć napływ osób ubiegających się o azyl. Z badania instytutu YouGov dla agencji dpa (12–15 grudnia, ponad 2100 osób) wynika, że 53% badanych w pełni popiera ten cel, a 23% raczej go popiera. Tylko 15% jest przeciwko, a 9% nie ma zdania.

Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy? Wiadomości
Domen Prevc wygrywa po raz piąty z rzędu. Jak wypadli Polacy?

Kacper Tomasiak zajął 13. miejsce w sobotnim konkursie Pucharu Świata w szwajcarskim Engelbergu. Zwyciężył Słoweniec Domen Prevc. To jego piąty z rzędu triumf w konkursie Pucharu Świata.

Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie Wiadomości
Gratka dla miłośników astronomii. Zobacz, co pojawi się na niebie

W niedzielę 21 grudnia rozpocznie się astronomiczna zima. O godzinie 16.03 Słońce osiągnie punkt przesilenia zimowego, co oznacza najkrótszy dzień i najdłuższą noc w roku. Od tego momentu dni będą się stopniowo wydłużać, choć wieczory jeszcze długo pozostaną bardzo ciemne.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Busy week i Katyń

Zeszły tydzień mieliśmy piekielnie zajęty na uczelni. Oprócz zwykłych wykładów i seminariów oraz gościnnych występów rozmaitych naukowców nastąpiło wiele zdarzeń dotyczących polskiego interesu. Najpierw prywatna wizyta mojego ulubionego profesora teatrologii Kazimierza Brauna, potem odczyt profesora Tadeusza Wolszy o losach polskich świadków katyńskich, a w końcu 12. konferencja Katedry im. Tadeusza Kościuszki.  
/ Masowy grób oficerów – ekshumacja 1943, Wikipedia - domena publiczna
Arcyciekawe wystąpienie miał nasz profesor Jack Dziak na temat sowieckiej dezinformacji na podstawie książki Natalie Grant Wragi, którą przygotowujemy do druku. Potem Nick Siekierski miał świetny wykład o prezydencie Herbercie Hooverze i jego pomocy charytatywnej: „Cudowny człowiek nad Wisłą”. Hooverowi należą się pomniki w całej Europie oraz w każdym polskim mieście. Tak samo jego ekipie, która ocaliła miliony od śmierci głodowej, w tym niezliczone polskie dzieci. Profesor Jakub Isański, socjolog z Uniwersytetu Poznańskiego, opowiedział nam o zapomnianych zbiorach relacji polskich świadków II wojny światowej i powojnia. Przerażające. Nie tylko opowieści, czego się można było spodziewać, ale potraktowanie tych źródeł, które od niemal 70 lat nie zostały opracowane w odpowiedni sposób. Aż do teraz.

Dalej nasza dyrektor operacji Maria Juczewska przypomniała nam niezwykłą osobę rtm. Witolda Pileckiego, a zgłoszony w ostatniej chwili gość znad Wisły opowiedział wybuchowe historie na temat postsowieckich operacji dezinformacyjnych w dzisiejszej Polsce: „Déjà vu nad Cyber Wisłą: Rosyjskie przedsięwzięcia aktywne skierowane przeciw współpracy wojskowej polsko-amerykańskiej”. 

To wszystko było rewelacją dla większości amerykańskiej publiczności. Podkreślmy, że działalność Katedry im. Kościuszki oraz Centrum do spraw Intermarium, którymi kieruję, skupia się na informowaniu Amerykanów.

Notabene na konferencji kościuszkowskiej opowiadałem o Pińsku – aby nie poszło z dymem, mimo lamentów księdza profesora Waleriana Meysztowicza nad rzezią niemal absolutną sprawioną naszym Kresom przez Hitlera i Stalina. Jednak tymi sprawami dzieliłem się już z Państwem w „Tygodniku Solidarność”. Opowiem w związku z tym o swoim komentarzu do wystąpienia profesora Wolszy o Katyniu. Zatytułowałem go: „Trwająca stosowność Katynia”. Chodzi naturalnie o pamięć i praktyki z niej wynikające.

Dlaczego niby mamy kontynuować rozmowę o „masakrze katyńskiej” wiosną 1940 r., gdy ponad 25 000 polskich oficerów i innych wymordowano na rozkaz Stalina? Po co w ogóle gadać o historii? Wybierzmy przyszłość, co nie? Oczywiście, że nie, ponieważ od jaskiń nic się nie zmieniło: możemy tylko nauczyć się z przeszłości, aby nie popełniać błędów w przyszłości. Historia magistra vitae est. To odnosi się naturalnie do zastosowania zbrodni katyńskiej do zrozumienia post-Sowiecji i jej metod tumanienia.

Być może nic lepiej nie demonstruje narracyjnej kontynuacji moskalskiej niż miękka negacja Katynia przez Władimira Putina. Z cichym przyzwoleniem Kremla niektórzy rosyjscy oficjalni dziejopisarze zamydlają sprawę tego mordu. Niektórzy nawet otwarcie zaprzeczają prawdzie. Zgodnie ze starym paradygmatem komunistycznej propagandy winią Niemców. Wielu jednak publicznie relatywizuje to okrucieństwo. Wytykają rzekomą winę Polaków za śmierć 100 000 bolszewickich jeńców wziętych do niewoli w czasie wojny polsko-sowieckiej w 1920 r. Ale jeńcy ci, w dużo mniejszej liczbie, padli ofiarą – wraz ze swoimi polskimi strażnikami – strasznych ówczesnych warunków bytowych, a szczególnie epidemii grypy hiszpańskiej, która szalała wtedy w Europie i świecie, zabijając miliony. Niezrażeni tym pewni kremlowscy propagandyści nadmieniają, że przecież polskie ofiary Katynia to zupełna kropla w oceanie cierpienia i śmierci w Sowdepii pod komunizmem, a więc dlaczego niby zajmować się nimi tak bardzo? 

Po pierwsze, we wrażliwości chrześcijańskiej nawet pojedyncza śmierć, szczególnie niewinnego człowieka, jest warta pamięci. Po drugie, Katyń jest szczególnie perfidnym mikrostudium kremlowskiego tumanienia, cynizmu oraz zakłamania.

Jakow Dżugaszwili, syn Stalina, gdy siedział w niemieckim Oflagu, usłyszawszy o Katyniu, spytał, ile ofiar znaleziono. „Około 5000” – powiedziano mu. Stalin jr wzruszył ramionami i zaszydził: „Tylko? To nic takiego”. Jeśli chodzi o liczbę pomordowanych, to rzeczywiście miał rację – przynajmniej według sowieckich standardów. 

Nawet gdy pamiętamy, że polskie ofiary masakr wiosną 1940 r. to około 25 000 osób, trzeba też wiedzieć, że Stalin zamordował przynajmniej 25 milionów ludzi, zanim Hitler rozpoczął swoją wojenną rzeź. Dlaczego więc pamiętać Katyń?

Są powody zarówno publiczne, jak i prywatne. Powody publiczne dotyczą imperatywu, aby dążyć do prawdy jako niezbędnej dla podejmowania jakiejkolwiek decyzji politycznej. Z punktu widzenia amerykańskiego interesu narodowego Katyń pozostaje użytecznym punktem odniesienia, gdy mamy do czynienia z tyranami. Uczy nas zastosowania i nadużywania pamięci oraz relatywizowania faktów w służbie reżimów sprzeciwiających się wolności. Jednak fakty nie są relatywne. Niezmiennie dyktują one, że masakra w Katyniu rzeczywiście nastąpiła.

Ponadto Katyń jest symbolem sowieckiego terroru, tumanienia i zakłamania. Niestety, jest on również symbolem tchórzowskiego ugłaskiwania (appeasement) Moskwy przez zachód. Prezydent Franklin D. Roosevelt był naiwniakiem, ale premier Winston Churchill rozumiał dokładnie, co się stało z polskimi sojusznikami w dołach katyńskich: „Nie mówmy o tym głośno” – brytyjski przywódca wyszeptał do swego asystenta. Sprawę pogrzebano na masywną skalę. Z tego wywodziły się cyniczne obelgi i kłamstwa naszych aliantów. Jeszcze w latach siedemdziesiątych Londyn starał się zapobiec, aby polska emigracja i jej angielscy przyjaciele upamiętniali Katyń. Większość zachodnich rządów zupełnie się z tym zgadzała i naśladowała Wielką Brytanię. Tylko w USA sprawa katyńska wracała od czasu do czasu, szczególnie gdy konserwatyści byli u władzy, a antykomuniści zdominowali dyskurs publiczny – w latach pięćdziesiątych i osiemdziesiątych. Jednak gdzie indziej w Wolnym Świecie politycy i urzędnicy państwowi albo kłamali, odwracali wzrok, albo pomagali ukrywać prawdę. Katyń był niewygodnym faktem. 

Było to tchórzowska zdrada zachodnich ideałów. W ten sposób przywódcy zachodni pozostawali w zmowie z Sowietami, aby uwiecznić negacjonizm katyński. Taka kolaboracja ze sprawcami mordu przekładała się na narzucony sobie samym paraliż, który wielce ograniczył zachodnie ruchy wobec Związku Sowieckiego. Uwolniliśmy się z tego zakłamania dopiero, jak komunistyczny przywódca Michaił Gorbaczow ujawnił prawdę co do sowieckiej winy w sprawie Katynia.

Dlatego też powinniśmy pamiętać o Katyniu nie tylko w imię sprawiedliwości i pamięci o ofiarach, ale również w imię zdrowych praktyk uprawiania władzy i rządzenia państwem. Gdy mamy do czynienia z Kremlem, zawsze powinniśmy pamiętać o Katyniu.

Ponadto jest użyteczne, by pamiętać tę sprawę, żeby potrafić odnieść się do aparatu bezpieczeństwa postsowieckiej Rosji. Sprawa katyńska pomaga nam zrozumieć jego oszukaństwa, tumanienie i kłamstwa, które są kluczowym składnikiem sowieckiego państwa kontrwywiadowczego.
Dalej, postkagiebowska narracja, przyjęta za dobrą monetę przez niektórych amerykańskich ekspertów wywiadowczych oraz właściwie powszechnie przez media głównego nurtu, śpiewa nam, że sowieccy oficerowie wywiadu to zupełnie to samo co amerykańscy szpiedzy. Nic nie stoi dalej od prawdy. Jednak to pospolite nieporozumienie prowadziło do wielu fałszywych ruchów na polu polityki zagranicznej. Na przykład po 1989 r., gdy padł mur berliński, Stany Zjednoczone zdecydowały się bronić, ocalić i kooperować z komunistycznymi tajnymi policjantami, którzy przetransformowali się w postkomunistycznych bezpieczniaków.

Profesor Ken deGraffenreid z IWP, oraz wiceszef kontrwywiadu cywilnego USA, ostrzegał: „można kupić KGB, ale KGB-ści nie pozostają kupieni”. Oznacza to, że nie można liczyć na ich lojalność. Dlatego był zwolennikiem opcji zerowej: całkowicie zlikwidować tajną policję komunistyczną i zastąpić ją nowymi, wolnymi, demokratycznymi służbami. Gdyby go się posłuchano, to nie byłoby Putina, a wiele innych post-KGB-owskich patologii byłoby do uniknięcia. Profesor deGraffenried nauczył się lekcji Katynia. Jego nie otumanili.

Stoi to w kontraście do niektórych jego kolegów w amerykańskiej społeczności wywiadowczej. Niektórzy z nich byli albo cynikami, albo padli ofiarą legendy o rzekomej uniwersalnej wspólnocie szpiegów. Czy amerykańscy wywiadowcy, tacy jak Sowieci czy post-Sowieci? Zupełnie nie. Weźmy za przykład Wasyla Zarubina. Był szefem kontrwywiadu w operacji przeciwko polskim jeńcom wojennym. Przesłuchiwał ich, przygotowując nie tylko masowy mord, ale również terror wobec ich rodzin. A potem zwinnie przesunął się na front amerykański, gdzie prowadził siatkę szpiegów, którzy m.in. ukradli broń atomową dla Stalina. Czy takie rzeczy na zmianę czyni CIA? Morduje masowo jeńców, a potem szpieguje? Nie porównujmy jabłek i pomarańczy.

Warto wspomnieć też osobiste powody, dlaczego pamiętamy Katyń. Po pierwsze, zginął tam kuzyn mojego dziadka, por. Kazimierz Symeon Chodakiewicz z kompanii łączności, a w cywilu prawnik, absolwent Uniwersytetu Poznańskiego. Po drugie, ofiarą komuny w Katyniu padł rtm. Jan Fuhrman, który był ojcem chrzestnym naszego bliskiego powinowatego, śp. profesora Stasia Wellisza. Rtm. Fuhrman był adiutantem gen. Władysława Sikorskiego w wojnie polsko-bolszewickiej. To właśnie o niego generał jako premier RP spytał się Stalina i dostał od Mołotowa niesławną odpowiedź, że „oficerowie polscy uciekli do Mandżurii”.

Last but not least – funkcjonuje akademickie łącze między Katyniem a naszą uczelnią. Na przykład: jeden z naszych profesorów Jack Tierney był studentem profesora Janusza K. Zawodnego, autora pierwszej wyczerpującej monografii o Katyniu po angielsku. A ponadto sprawa tej masakry wyskakuje raz po raz w naszych konferencjach. Na przykład wiodąca ekspertka polsko-amerykańska Krystyna Piórkowska u nas po raz pierwszy prezentowała „zaginiony” raport ppłk. Johna H. Van Vliet Jr. o Katyniu. 

I w ten sposób Katyń pozostaje z nami tak długo, jak żyjemy. Tak jak w hymnie narodowym.

Marek Jan Chodakiewicz 
Waszyngton, DC, 28 listopada 2019 r.
Intel z DC 



 

Polecane