Kamil Grover: "The Day After"

A zatem jesteśmy The Day After. Czyli ‘dzień po’ - NIEBYWAŁYM , globalnym wydarzeniu. Było nim wygłoszenie przez Królową Elżbietę orędzia do poddanych!!!. No i cały świat poczynając od Brytoli zamarł z wrażenia. W światowej prasie mnoży się od pochwał i słów uznania. Nie za bardzo rozumiem „Why”??? Bo niby co było w tym orędziu szczególnego? Większość sformułowań znamy na pamięć z bieżących wypowiedzi przywódców krajów dotkniętych epidemią. No i nikt wcześniej nie wpadał z tego powodu w zachwyt. I słusznie.
Co do mnie, to przyznaję, że dałem się trochę nabrać. Pierwotnie zakładałem bowiem pewien ‘optymistyczny wariant’. A mianowicie, że Elżbieta wykorzysta narodową do traumę do wzbudzenia wśród jej poddanych jakichś religijnych refleksji. A jest to im nad wyraz potrzebne w obliczu gwałtownie obumierającego chrześcijaństwa w tym kraju. Dziwicie się?
Otóż miałem pewne podstawy aby tak przypuszczać. Wszak (o czym zapominamy) Elżbieta będąca Monarchinią jest także i Głową Kościoła Anglikańskiego (czyli Prymasem). Zatem łączy obie te funkcje.
Niestety wyszedłem na naiwniaka. Nic z tych rzeczy. No może za wyjątkiem jednozdaniowej frazy – cytuję - "wielu ludzi różnych wyznań oraz niewierzący uznało, że jest to dla nich okazja aby zatrzymać się i zastanowić” (That’s all). Oczywiście nie było żadnego bezpośredniego nawiązania do Boga. Nie było także - na zakończenie - apelu o Boże Błogosławieństwo - dla Zjednoczonego Królestwa. Jakże by tak...Przecież nie wypada (bo, ‘co ludzie pomyślą’?). Niech się wygłupia nieobyty w szerokim świecie Trump i jego pobratymcy zza oceanu. Ale tu? W epicentrum najb.postępowego kontynentu? To byłoby to ABSOLUTNE - faux pas!!!
Zatem dałem się zaskoczyć. A nie powinienem. Mogłem przecież sięgnąć pamięcią do ubiegłorocznych uroczystości D-Day (rocznicy lądowania aliantów w Normandii).Otóż JEDYNYM przywódcą - który wspominając ofiarę tysięcy poległych żołnierzy (głównie brytyjskich i amerykańskich) - odwołał się do Boga - był OCZYWIŚCIE Donald Trump. Zacytował słowa pięknej modlitwy D.Roosevelta. Oto jej fragment - „Wszechmogący Boże, nasi synowie, duma naszego narodu, tego dnia, podjęli ogromny wysiłek walki o zachowanie naszej republiki, naszej religii, naszej cywilizacji i uwolnienie cierpiącej ludzkości ”. Trump powiedział to na oczach lewoskrętnych liderów UE dla których Bóg, duma, honor i ojczyzna zle się łączą i kojarzą. Dlatego całkowicie wypierają je ze swojego słownictwa.
A Królowa Elżbieta? No cóż...chyba 'też tak ma'. Wszak Zwierzchnik Kościoła Anglikańskiego nie zająknęła się w swoim wystąpieniu na tej uroczystości o Bogu - ani słowem. Czyli podobnie jak we wczorajszym orędziu
Nadrobili to zaniechanie jej poddani, bo wielu z nich po wysłuchaniu orędzia zamieściło w mediach tradycyjne - God Save The Quin
P.s. Nie obarczam rzecz jasna Królowej całą odpowiedzialnością za atrofię i obumieranie anglikanizmu w GB. Uważam jednak, że jest ona elementem tego przygnębiającego obrazu. Ważnym elementem. A przecież będąc Zwierzchnikiem tegoż kościoła powinna stanowić jeden z jego filarów.
Czy może zatem dziwić, że przy takim Zwierzchniku sam Kościół Anglikański w GB ledwo przędzie? Że praktykuje zaledwie 6% wiernych, że 2 % anglikańskich duchownych w ogóle nie wierzy w Boga, natomiast 16 % jest agnostykami! ( wynika to cyklicznych z badań przeprowadzanych na potrzeby dorocznych Westminsterskich Debat o Religii (Westminster Faith Debates).
Smutne to...Trochę jak krajobraz po bitwie (cywilizacyjnej).