[Tylko u nas] Prof. David Engels: Nowy ikonoklazm. Obalane posągi Gandhiego. Stawiane posągi Lenina

Ikonoklazm spod znaku „Black Lives Matter” dotarł już także do Belgii, gdzie oprócz wielu innych posągów, również pomnik Leopolda II, ba, nawet Juliusza Cezara, zostały oszpecone. Te dwa, tak różne przypadki konfrontują historyka kultury z bardzo interesującymi pytaniami - i z bardzo przygnębiającymi odpowiedziami.
 [Tylko u nas] Prof. David Engels: Nowy ikonoklazm. Obalane posągi Gandhiego. Stawiane posągi Lenina
/ screen YouTube Channel 4 News zniszczony pomnik Kolumba w Housyon
Nie po raz pierwszy posągi Leopolda II - zwłaszcza te, które w roku 1926 z wielką pompą ustawione zostały przed bocznym wejściem do pałacu królewskiego na „Place du trône” - stały się ofiarami wandalizmu; jak żadna inna postać w historii Belgii, król ten jest bowiem symbolem kolonialnych okropieństw, z czasów, gdy cały region Konga stanowił najpierw „prywatną własność” króla, a następnie własność państwa belgijskiego. I nawet jeśli belgijska obecność w tym regionie Afryki przyniosła tam niezaprzeczalne, do dziś widoczne cywilizacyjne korzyści - koleje, drogi, urbanistykę, szkoły i szpitale - to psychologicznie rzecz biorąc jest raczej zrozumiałe, że posągi tego władcy, którego panowanie przyniosło Belgii ekonomiczny „złoty wiek”, były i są systematycznie oblewane czerwoną farbą.

Czy jednak uzasadnione jest żądanie zburzenia jego pomników? Można na ten temat długo dyskutować. Bo o ile faktycznie istnieją dobre powody, aby tej tak kontrowersyjnej postaci belgijskiej historii nie fundować już imponujących konnych posągów, o tyle tego rodzaju „pośmiertna korekta historii” wydaje się tyleż sztuczna, co i wielce problematyczna - przynajmniej w oczach historyka. A debata to bynajmniej nie nowa: w anglosaskich mediach od wielu już lat toczy się spór wokół żądania usunięcia pomników radykalnego imperialisty Cecila Rhodesa; wszelako już Hegel zauważył, iż „dzieje świata są sądem nad światem”. Niemniej jednak całą sprawę należałoby trochę staranniej różnicować w zależności od kontekstu. O ile bowiem spontaniczne akcje ludu, który po obaleniu znienawidzonej dyktatury domaga się usunięcia i zniszczenia wszechobecnych śladów minionej epoki, wydają się psychologicznie ze wszech miar zrozumiałe (nawet jeśli historyczna ocena tychże reżimów czasami ulega odwróceniu w ciągu zaledwie kilku lat; lub jeśli późniejsi historycy cieszą się odkopując historyczne świadectwa w postaci posągów Kaliguli, Nerona tudzież Commodusa, i prowadzą gruntowne badania i edukację), o tyle to tak typowe dla dzisiejszych czasów, bardzo aroganckie, a najczęściej i ignoranckie besserwisserstwo historyczne - w szczególności „eliminowanie” tych liczących już wiele stuleci pomników na wpół już zapomnianych postaci, tylko po to, aby pogodzić rzeczywistość muzealną z obowiązującymi światopoglądowymi modami narzuconymi przez współczesnych ideologów - wydaje się wysoce problematyczne i nie bez powodu przypomina totalitarne dystopie George'a Orwella. Uważam, że takim przypadkiem jest również niszczenie ponad stuletnich posągów Leopolda II, tym bardziej, że w większość z nich została już opatrzona tablicami informującymi o ciemnych stronach panowania tego władcy, czyli, że posągi te nie są już traktowane jako pomniki naiwnie czczonego króla, lecz raczej jako część dobrze przepracowanego dziedzictwa historycznego Belgii.

Śmiem jednak wątpić, że owi demonstranci w ogóle czytają te tablice. Tu przechodzimy do innego aspektu sprawy. Bowiem ten dzisiejszy gniew mas skierowany jest nie tylko przeciwko tym świadectwom przeszłości, które faktycznie dostarczają materiału do dyskusji na temat świadomego promowania nierówności społecznych lub rasowych, ale także, a nawet szczególnie, przeciwko tym, którzy z tamtym złem nie mają absolutnie nic wspólnego. W Polsce ludzie słusznie się oburzyli, gdy zobaczyli jak amerykański motłoch w Waszyngtonie oblał czerwoną farbą pomnik polskiego bohatera narodowego, bojownika o wolność, Tadeusza Kościuszki, choć był on jednym z ojców założycieli amerykańskiej niepodległości, pionierem walki przeciwko tyranii i uciskowi. Podobnie w Belgi musiało spotkać się z niezrozumieniem to, że oprócz posągów Leopolda II, zbezczeszczone zostały także pomniki króla Baudouina, który przywrócił Kongu wolność. Rzecz doprawdy absurdalna: bo czyż pojedyncze, „afro-krytyczne” wypowiedzi Mahatmy Gandhiego, który sporo czasu spędził w Południowej Afryce, mają być „ważniejsze” niż jego osiągnięcia dla niepodległości Indii? Albo czy z kolei krytyczne wobec Indii wypowiedzi Winstona Churchilla mają przesłonić jego walkę z nazistowską hegemonią w Europie? Czy uzasadnia to i usprawiedliwia usuwanie i niszczenie ich pomników? Czy historia oraz polityka historyczna mają być już jedynie konkursem o to, kto ma prawo czuć się „najbardziej obrażanym”, nie zaś pokazywaniem i honorowaniem wielkich osiągnięć służących ogółowi społeczeństwa? Oczywiście takie sterylne debaty na temat tego, kto jest największą ofiarą historii - co we Francji znalazło już ujście w postaci całkiem realnych konfliktów pomiędzy urazami ludności muzułmańskiej a urazami przybyszów z Afryki - są tylko częścią całego problemu, stanowią jedynie fasadę, za którą lewicowo-liberalni intelektualiści i politycy próbują przekierować bardziej lub mniej ślepą nienawiść tłumu w pożądanym ideologicznie kierunku, tudzież nadać temu minimum legitymacji.

Jeśli bowiem słusznie możemy powątpiewać w to, że owi demonstranci zanim przystępują do oszpecania historycznych posągów cokolwiek wiedzą o trwającej już od dziesięcioleci pracy na rzecz pamięci, tak powinniśmy prawdopodobnie pójść o krok dalej i zapytać, czy ci ludzie są choćby w najmniejszym stopniu zainteresowani dowiedzeniem się, komu te okaleczane przez nich, umazane farbą lub wręcz obalane posągi w ramach tej ich bezprecedensowej pod względem głupoty i perwersji kampanii niszczenia, są w ogóle poświęcone, jeśli widzimy, że w Belgii postmortalną ofiarą spóźnionej o 2000 lat „damnatio memoriae” stał się nawet Juliusz Cezar, choć jego znaczenie dla współczesnych ruchów na rzecz praw człowieka jest raczej drugorzędne. Otóż wydaje mi się, że prawdziwą przyczyną tej tak wielkiej skali obecnych wydarzeń nie jest inspirowane skądś tam „oburzenie” z powodu rzekomo „społecznie akceptowalnego” rasizmu wciąż obecnego w tym i tak już bardzo wielokulturowym i otwartym zachodnim społeczeństwie, lecz raczej niezrozumiała nienawiść do własnej kulturowej tożsamości, która co prawda jest już poważnie uszkodzona, ale nadal trwa zakonserwowana w postaci owych kamiennych czy spiżowych świadectw przeszłości. Wydaje się zatem, że cała ta furia nie jest skierowana przeciwko konkretnym postaciom historycznym, nawet jeśli tu i ówdzie i raczej przypadkowo uderza w tych, których historyczna „wielkość” nie jest pozbawiona kontrowersji; wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że jest ona skierowana przeciwko historii Zachodu jako takiej, jest bezpośrednim wyrazem szeroko już dyskutowanej nienawiści do siebie samych, do własnej tożsamości, czego potwierdzenie znaleźć można nie tylko w pojawianiu się coraz liczniejszych społeczeństw równoległych, które w coraz większym stopniu opanowują nasze miasta, lecz także - a może nawet przede wszystkim - w zachowaniu tych, którzy od dzieciństwa - czy to przez rodziców, przez szkołę, uniwersytety, media, a wreszcie przez samą politykę - ukształtowani zostali w duchu wszechobecnej poprawności politycznej i powszechnego besserwisserstwa, i którzy tym spiętrzonym resentymentom wobec własnej kulturowej tożsamości konsekwentnie dają teraz upust nie tylko w teoretycznych sporach na sali seminaryjnej lub w mediach społecznościowych, ale także w ikonoklastycznym zapale skierowanym przeciwko posągom, popiersiom, kościołom, książkom, filmom, obrazom et cetera. A fakt, że instytucje państwowe oraz media, których gotowość do obrony jest tutaj konsekwentnie testowana, w znaczącym stopniu te dewastacje wspierają lub przynajmniej zgodnie z antyautorytarną edukacją odnoszą się do tego „ze zrozumieniem”, stanowi nie tylko świadectwo niebywałego ubóstwa, ale prędzej czy później będzie miało takie same konsekwencje jak każda inna forma appeasementu...

Owszem, historia Europy poznała już wiele ruchów ikonoklastycznych, a mam tu na myśli choćby protestanckich obrazoburców czy też wandalizm z czasów rewolucji francuskiej, jednak o ile tamte wciąż jeszcze, przynajmniej w zamierzeniu, posiadały pewien ładunek pozytywnego ideału, na przykład przywrócenia „czystego” wczesnego chrześcijaństwa lub ożywienia starożytnego republikanizmu, o tyle ci współcześni wandale europejskiego pochodzenia, popierający jakoby antyrasistowską rewolucję kulturalną, zainspirowani są jedynie chęcią wymazania własnego dziedzictwa, zniesmaczeni samym faktem, że ich tożsamość jest tylko w niewielkim stopniu częścią ich własnych zasług, a w znacznie większej mierze zależy od tego, co stworzyły i pozostawiły po sobie - w sensie fizycznym i umysłowym, na dobre i na złe - poprzednie pokolenia. Tyle, że to naiwne, będące od kilku już lat czymś rodzaju wyznania wiary polit-poprawne przekonanie, że należy jedynie realizować siebie samego i nie akceptować jakichkolwiek „granic” (politycznych, płciowych, seksualnych, religijnych, społecznych itp.) nie jest żadnym wyrazem wolności, lecz przejawem podprogowego samozniszczenia; gdyż podobnie jak drzewo, którego odcięto od korzeni w celu umożliwienia mu „nieograniczonego samorozwoju”, musi uschnąć i się przewrócić, tak i osoba odcinająca się od swej przeszłości, od własnej kulturowej tradycji, prędzej czy później musi zginąć. To właśnie ten szaleńczy napęd, ów zgubny instynkt daje o sobie obecnie znać w sposób tak bardzo konkretny i namacalny, a widząc już wyraźnie, w jakim kierunku kolebie się ta nasza cywilizacja, gdzie niszczone są posągi Mahatmy Gandhiego, a jednocześnie - tak jak w Gelsenkirchen - stawiane są nowe posągi Lenina, powinno każdego obserwatora przyprawić o dreszcze...

 

POLECANE
Prezydent RP w Berlinie. W niemieckich media o reparacjach: „Wzajemne wyliczanie sobie cierpień nikomu nie służy. Sprawa zamknięta z ostatniej chwili
Prezydent RP w Berlinie. W niemieckich media o reparacjach: „Wzajemne wyliczanie sobie cierpień nikomu nie służy. Sprawa zamknięta"

W trakcie wizyty prezydenta Nawrockiego w Berlinie, portal dw.com przytoczył wypowiedzi niemieckiego polityka Paula Ziemiaka, który przewodniczy przewodniczy polsko-niemieckiej grupie parlamentarnej. W wywiadzie dla podcastu „Berlin Playbook”, magazynu informacyjnego „Politico”, stwierdził on, że „kwestia reparacji została już dla nas wyjaśniona pod względem prawnym", ale, jak dodał "jesteśmy świadomi naszej odpowiedzialności”. 

Merz przed rozmową z Nawrockim: Będę dążył do jak najszybszego sfinalizowania umowy z Mercosurem z ostatniej chwili
Merz przed rozmową z Nawrockim: Będę dążył do jak najszybszego sfinalizowania umowy z Mercosurem

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz oświadczył we wtorek, że będzie dążył do jak najszybszego sfinalizowania umowy między Komisją Europejską a blokiem krajów Ameryki Południowej, Mercosurem. Deklaracja ta padła tuż przed spotkaniem z prezydentem RP Karolem Nawrockim, który jest stanowczo przeciwny umowie.

Łukaszenka: Nie mamy złudzeń w sprawie dialogu z Polską z ostatniej chwili
Łukaszenka: Nie mamy złudzeń w sprawie dialogu z Polską

– Białoruś nie ma złudzeń w kwestii szybkiego wznowienia dialogu z Polską – powiedział prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie dla rosyjskiego magazynu w odpowiedzi na pytanie o możliwe zmiany w dwustronnych relacjach w związku z objęciem urzędu prezydenta przez Karola Nawrockiego.

Belgijska policja ws. ostrzelania auta polskiego europosła. „Pojazdu nie ma już w kraju” z ostatniej chwili
Belgijska policja ws. ostrzelania auta polskiego europosła. „Pojazdu nie ma już w kraju”

Policja w Brukseli potwierdziła we wtorek, że prowadzi dochodzenie w sprawie uszkodzenia samochodu europosła Waldemara Budy (PiS). Polski polityk poinformował dzień wcześniej, że jego auto zostało ostrzelane w stolicy Belgii z broni pneumatycznej.

Pilny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Na pl. Społecznym we Wrocławiu doszło dziś rano do niebezpiecznej sytuacji. Z estakady oderwały się fragmenty betonu, które spadły na jezdnię. 

Wiadomości
Zmarszczki i utrata jędrności skóry – dlaczego się pojawiają i jak wpływają na wygląd?

Gładka, napięta skóra twarzy od zawsze kojarzy się z młodością, świeżością i witalnością. Z biegiem lat jednak pojawiają się pierwsze zmarszczki, policzki stopniowo tracą objętość, a skóra staje się mniej sprężysta. To naturalne procesy, które nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, ale potrafią zmienić rysy twarzy i dodać jej surowości. Często sprawiają też, że wyglądamy na zmęczonych czy smutnych, nawet jeśli w rzeczywistości czujemy się zupełnie inaczej.

„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla „Bilda” o reparacjach z ostatniej chwili
„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla „Bilda” o reparacjach

Prezydent RP Karol Nawrocki w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Bild” powiedział, że niedawny atak dronów na Polskę inspirowany był przez Rosję. Opowiedział się za rezygnacją przez wszystkie kraje NATO z importu rosyjskiej ropy. Zdaniem polskiego prezydenta kwestia niemieckich reparacji wojennych dla Polski nie jest prawnie zamknięta.

Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo z ostatniej chwili
Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo

Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostro skrytykował rząd koalicji 13 grudnia po decyzji Waldemara Żurka o odwołaniu prezesów sądów. Zdaniem ekspertów decyzja ministra jest bezprawna i nie wywołuje żadnych skutków prawnych.

Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu

Prezydent RP Karol Nawrocki przybył w poniedziałek po południu do Berlina, gdzie we wtorek przed południem spotka się z prezydentem Republiki Federalnej Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, a następnie z Kanclerzem Friedrichem Merzem. Później tego dnia Karol Nawrocki będzie rozmawiał z prezydentem Republiki Francuskiej Emmanuelem Macronem.

Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników z ostatniej chwili
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników

Nowym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych została Joanna Raczkowska – przekazało PAP w poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości. Raczkowska jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa; pracuje w Wydziale Karnym.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. David Engels: Nowy ikonoklazm. Obalane posągi Gandhiego. Stawiane posągi Lenina

Ikonoklazm spod znaku „Black Lives Matter” dotarł już także do Belgii, gdzie oprócz wielu innych posągów, również pomnik Leopolda II, ba, nawet Juliusza Cezara, zostały oszpecone. Te dwa, tak różne przypadki konfrontują historyka kultury z bardzo interesującymi pytaniami - i z bardzo przygnębiającymi odpowiedziami.
 [Tylko u nas] Prof. David Engels: Nowy ikonoklazm. Obalane posągi Gandhiego. Stawiane posągi Lenina
/ screen YouTube Channel 4 News zniszczony pomnik Kolumba w Housyon
Nie po raz pierwszy posągi Leopolda II - zwłaszcza te, które w roku 1926 z wielką pompą ustawione zostały przed bocznym wejściem do pałacu królewskiego na „Place du trône” - stały się ofiarami wandalizmu; jak żadna inna postać w historii Belgii, król ten jest bowiem symbolem kolonialnych okropieństw, z czasów, gdy cały region Konga stanowił najpierw „prywatną własność” króla, a następnie własność państwa belgijskiego. I nawet jeśli belgijska obecność w tym regionie Afryki przyniosła tam niezaprzeczalne, do dziś widoczne cywilizacyjne korzyści - koleje, drogi, urbanistykę, szkoły i szpitale - to psychologicznie rzecz biorąc jest raczej zrozumiałe, że posągi tego władcy, którego panowanie przyniosło Belgii ekonomiczny „złoty wiek”, były i są systematycznie oblewane czerwoną farbą.

Czy jednak uzasadnione jest żądanie zburzenia jego pomników? Można na ten temat długo dyskutować. Bo o ile faktycznie istnieją dobre powody, aby tej tak kontrowersyjnej postaci belgijskiej historii nie fundować już imponujących konnych posągów, o tyle tego rodzaju „pośmiertna korekta historii” wydaje się tyleż sztuczna, co i wielce problematyczna - przynajmniej w oczach historyka. A debata to bynajmniej nie nowa: w anglosaskich mediach od wielu już lat toczy się spór wokół żądania usunięcia pomników radykalnego imperialisty Cecila Rhodesa; wszelako już Hegel zauważył, iż „dzieje świata są sądem nad światem”. Niemniej jednak całą sprawę należałoby trochę staranniej różnicować w zależności od kontekstu. O ile bowiem spontaniczne akcje ludu, który po obaleniu znienawidzonej dyktatury domaga się usunięcia i zniszczenia wszechobecnych śladów minionej epoki, wydają się psychologicznie ze wszech miar zrozumiałe (nawet jeśli historyczna ocena tychże reżimów czasami ulega odwróceniu w ciągu zaledwie kilku lat; lub jeśli późniejsi historycy cieszą się odkopując historyczne świadectwa w postaci posągów Kaliguli, Nerona tudzież Commodusa, i prowadzą gruntowne badania i edukację), o tyle to tak typowe dla dzisiejszych czasów, bardzo aroganckie, a najczęściej i ignoranckie besserwisserstwo historyczne - w szczególności „eliminowanie” tych liczących już wiele stuleci pomników na wpół już zapomnianych postaci, tylko po to, aby pogodzić rzeczywistość muzealną z obowiązującymi światopoglądowymi modami narzuconymi przez współczesnych ideologów - wydaje się wysoce problematyczne i nie bez powodu przypomina totalitarne dystopie George'a Orwella. Uważam, że takim przypadkiem jest również niszczenie ponad stuletnich posągów Leopolda II, tym bardziej, że w większość z nich została już opatrzona tablicami informującymi o ciemnych stronach panowania tego władcy, czyli, że posągi te nie są już traktowane jako pomniki naiwnie czczonego króla, lecz raczej jako część dobrze przepracowanego dziedzictwa historycznego Belgii.

Śmiem jednak wątpić, że owi demonstranci w ogóle czytają te tablice. Tu przechodzimy do innego aspektu sprawy. Bowiem ten dzisiejszy gniew mas skierowany jest nie tylko przeciwko tym świadectwom przeszłości, które faktycznie dostarczają materiału do dyskusji na temat świadomego promowania nierówności społecznych lub rasowych, ale także, a nawet szczególnie, przeciwko tym, którzy z tamtym złem nie mają absolutnie nic wspólnego. W Polsce ludzie słusznie się oburzyli, gdy zobaczyli jak amerykański motłoch w Waszyngtonie oblał czerwoną farbą pomnik polskiego bohatera narodowego, bojownika o wolność, Tadeusza Kościuszki, choć był on jednym z ojców założycieli amerykańskiej niepodległości, pionierem walki przeciwko tyranii i uciskowi. Podobnie w Belgi musiało spotkać się z niezrozumieniem to, że oprócz posągów Leopolda II, zbezczeszczone zostały także pomniki króla Baudouina, który przywrócił Kongu wolność. Rzecz doprawdy absurdalna: bo czyż pojedyncze, „afro-krytyczne” wypowiedzi Mahatmy Gandhiego, który sporo czasu spędził w Południowej Afryce, mają być „ważniejsze” niż jego osiągnięcia dla niepodległości Indii? Albo czy z kolei krytyczne wobec Indii wypowiedzi Winstona Churchilla mają przesłonić jego walkę z nazistowską hegemonią w Europie? Czy uzasadnia to i usprawiedliwia usuwanie i niszczenie ich pomników? Czy historia oraz polityka historyczna mają być już jedynie konkursem o to, kto ma prawo czuć się „najbardziej obrażanym”, nie zaś pokazywaniem i honorowaniem wielkich osiągnięć służących ogółowi społeczeństwa? Oczywiście takie sterylne debaty na temat tego, kto jest największą ofiarą historii - co we Francji znalazło już ujście w postaci całkiem realnych konfliktów pomiędzy urazami ludności muzułmańskiej a urazami przybyszów z Afryki - są tylko częścią całego problemu, stanowią jedynie fasadę, za którą lewicowo-liberalni intelektualiści i politycy próbują przekierować bardziej lub mniej ślepą nienawiść tłumu w pożądanym ideologicznie kierunku, tudzież nadać temu minimum legitymacji.

Jeśli bowiem słusznie możemy powątpiewać w to, że owi demonstranci zanim przystępują do oszpecania historycznych posągów cokolwiek wiedzą o trwającej już od dziesięcioleci pracy na rzecz pamięci, tak powinniśmy prawdopodobnie pójść o krok dalej i zapytać, czy ci ludzie są choćby w najmniejszym stopniu zainteresowani dowiedzeniem się, komu te okaleczane przez nich, umazane farbą lub wręcz obalane posągi w ramach tej ich bezprecedensowej pod względem głupoty i perwersji kampanii niszczenia, są w ogóle poświęcone, jeśli widzimy, że w Belgii postmortalną ofiarą spóźnionej o 2000 lat „damnatio memoriae” stał się nawet Juliusz Cezar, choć jego znaczenie dla współczesnych ruchów na rzecz praw człowieka jest raczej drugorzędne. Otóż wydaje mi się, że prawdziwą przyczyną tej tak wielkiej skali obecnych wydarzeń nie jest inspirowane skądś tam „oburzenie” z powodu rzekomo „społecznie akceptowalnego” rasizmu wciąż obecnego w tym i tak już bardzo wielokulturowym i otwartym zachodnim społeczeństwie, lecz raczej niezrozumiała nienawiść do własnej kulturowej tożsamości, która co prawda jest już poważnie uszkodzona, ale nadal trwa zakonserwowana w postaci owych kamiennych czy spiżowych świadectw przeszłości. Wydaje się zatem, że cała ta furia nie jest skierowana przeciwko konkretnym postaciom historycznym, nawet jeśli tu i ówdzie i raczej przypadkowo uderza w tych, których historyczna „wielkość” nie jest pozbawiona kontrowersji; wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że jest ona skierowana przeciwko historii Zachodu jako takiej, jest bezpośrednim wyrazem szeroko już dyskutowanej nienawiści do siebie samych, do własnej tożsamości, czego potwierdzenie znaleźć można nie tylko w pojawianiu się coraz liczniejszych społeczeństw równoległych, które w coraz większym stopniu opanowują nasze miasta, lecz także - a może nawet przede wszystkim - w zachowaniu tych, którzy od dzieciństwa - czy to przez rodziców, przez szkołę, uniwersytety, media, a wreszcie przez samą politykę - ukształtowani zostali w duchu wszechobecnej poprawności politycznej i powszechnego besserwisserstwa, i którzy tym spiętrzonym resentymentom wobec własnej kulturowej tożsamości konsekwentnie dają teraz upust nie tylko w teoretycznych sporach na sali seminaryjnej lub w mediach społecznościowych, ale także w ikonoklastycznym zapale skierowanym przeciwko posągom, popiersiom, kościołom, książkom, filmom, obrazom et cetera. A fakt, że instytucje państwowe oraz media, których gotowość do obrony jest tutaj konsekwentnie testowana, w znaczącym stopniu te dewastacje wspierają lub przynajmniej zgodnie z antyautorytarną edukacją odnoszą się do tego „ze zrozumieniem”, stanowi nie tylko świadectwo niebywałego ubóstwa, ale prędzej czy później będzie miało takie same konsekwencje jak każda inna forma appeasementu...

Owszem, historia Europy poznała już wiele ruchów ikonoklastycznych, a mam tu na myśli choćby protestanckich obrazoburców czy też wandalizm z czasów rewolucji francuskiej, jednak o ile tamte wciąż jeszcze, przynajmniej w zamierzeniu, posiadały pewien ładunek pozytywnego ideału, na przykład przywrócenia „czystego” wczesnego chrześcijaństwa lub ożywienia starożytnego republikanizmu, o tyle ci współcześni wandale europejskiego pochodzenia, popierający jakoby antyrasistowską rewolucję kulturalną, zainspirowani są jedynie chęcią wymazania własnego dziedzictwa, zniesmaczeni samym faktem, że ich tożsamość jest tylko w niewielkim stopniu częścią ich własnych zasług, a w znacznie większej mierze zależy od tego, co stworzyły i pozostawiły po sobie - w sensie fizycznym i umysłowym, na dobre i na złe - poprzednie pokolenia. Tyle, że to naiwne, będące od kilku już lat czymś rodzaju wyznania wiary polit-poprawne przekonanie, że należy jedynie realizować siebie samego i nie akceptować jakichkolwiek „granic” (politycznych, płciowych, seksualnych, religijnych, społecznych itp.) nie jest żadnym wyrazem wolności, lecz przejawem podprogowego samozniszczenia; gdyż podobnie jak drzewo, którego odcięto od korzeni w celu umożliwienia mu „nieograniczonego samorozwoju”, musi uschnąć i się przewrócić, tak i osoba odcinająca się od swej przeszłości, od własnej kulturowej tradycji, prędzej czy później musi zginąć. To właśnie ten szaleńczy napęd, ów zgubny instynkt daje o sobie obecnie znać w sposób tak bardzo konkretny i namacalny, a widząc już wyraźnie, w jakim kierunku kolebie się ta nasza cywilizacja, gdzie niszczone są posągi Mahatmy Gandhiego, a jednocześnie - tak jak w Gelsenkirchen - stawiane są nowe posągi Lenina, powinno każdego obserwatora przyprawić o dreszcze...


 

Polecane
Emerytury
Stażowe