Jerzy Bukowski: Pożądana wojskowa powściągliwość

Nie zamierzam zajmować się tymi podejrzeniami, ale skłaniają mnie one do refleksji ogólnej natury.
Każdy żołnierz, a także oficer ma prawo do posiadania poglądów politycznych (oddaje przecież głos w wyborach), ale nie powinien się z nimi specjalnie afiszować, lecz raczej wziąć sobie do serca stare powiedzenie o armii jako wielkim niemowie. Służba wojskowa nakłada na ludzi spełniających zaszczytny obowiązek obrony ojczyzny pewne ograniczenia, o których nie powinni oni nigdy zapominać. Polityczny temperament zdecydowanie nie pasuje do żołnierskiej postawy. Wstępując w szeregi armii trzeba sobie z tego zdawać sprawę.
Jest to trudne zadanie, ponieważ wyżsi oficerowie, a zwłaszcza generałowie są zależni od cywilnych zwierzchników, jeżeli chodzi o ich awanse i powoływanie na ważne stanowiska. Nie każdy potrafi zaś utrzymać niezależność i nie dać się wciągnąć w żadne gry polityczne. Szlachetne zapewnienia o neutralności i służeniu wyłącznie państwu, a nie aktualnie rządzącym nim osobom często przegrywają w codziennym życiu.
Tym bardziej powinni oni wszyscy pamiętać, że zbyt bliskie kontakty z jednym ugrupowaniem mogą skutkować niełaską innych, kiedy tamte przejmą władzę, a w demokracji taka przemienność ról jest naturalnym zjawiskiem. Dlatego lepiej, żeby żołnierze, oficerowie i szczególnie generałowie nie obnosili się publicznie ani ze swoimi poglądami, ani ze znajomościami politycznymi.