Waldemar Żyszkiewicz: Pandemia? Raczej wirus globalnie implementowany

Patogen mocno zaraźliwy, ale niespecjalnie zabójczy. Ludzie przestają już wierzyć w zadekretowaną pandemię.
 Waldemar Żyszkiewicz: Pandemia? Raczej wirus globalnie implementowany
/ Pixabay.com
Od pół roku mieszkańcy naszego globu żyją w stanie podwyższonej niepewności. Pierwotny, mocny lęk przed nieznanym zagrożeniem ustępuje coraz częstszej konfuzji, spowodowanej nie tyle ogłoszoną pandemią, ile brakiem rzetelnej oceny stanu, w jakim po ataku wirusa SARS-CoV-2 znalazł się naprawdę gatunek homo sapiens.

Pierwsze uderzenie zarazy, zwłaszcza w sugestywnych przekazach mejnstrimowych mediów, czyli głównie wymowne obrazy z Chin kontynentalnych, mocno przeraziło setki milionów ludzi i wywołało zadziwiająco analogiczne działania władz państwowych. Prawie wszędzie, bo jednak znalazło się w Europie kilka wyjątków: Wielka Brytania, Szwecja, Białoruś.

Białoruś, mimo tyleż odruchowej co nierozumnej postawy świata zachodniego wobec Aleksandra Łukaszenki, wytrwała przy swym odmiennym paradygmacie reakcji wobec epidemicznego zagrożenia. Sposób traktowania zarazy na Wyspach zmienił się wkrótce po tym, jak jednym z poszkodowanych został premier Boris Johnson.

Z najmniejszym stopniem zrozumienia spotkała się jednak postawa władz Szwecji i naczelnego epidemiologa tego kraju Andersa Tegnella. Dziś trudno jeszcze ocenić realne skutki rezygnacji z lockdownu, bo relatywnie wyższa w pewnym okresie śmiertelność szwedzkich ofiar nowego odzwierzęcego wirusa może się wiązać a) z istnieniem mocno odmiennych kulturowo i cywilizacyjnie enklaw ludności nieeuropejskiej w tym kraju; b) z błędami w leczeniu przypadków CoViD-19 i to z błędami graniczącymi wręcz z bierną eutanazją. Można jednak próbować zrozumieć, dlaczego państwo szwedzkie, mimo sporej presji z zewnątrz, wytrwało przy własnym sposobie reagowania na zadeklarowaną pandemię.
 
Szwecja po świńskich przejściach
W sposób skrajnie odmienny odniósł się Sztokholm do zaleceń WHO w przypadku tzw. świńskiej grypy. Podobnie jak prawie cała reszta wypłacalnego świata, szwedzkie władze zakupiły partie szczepionki, wystarczające do zaszczepienia wszystkich obywateli kraju. Co też z właściwą Szwedom metodycznością wykonano. Ze względu na dużą agresywność tych szczepionek, ich aplikowanie rozłożono na dwie serie. Ale już po pierwszej turze, część zaszczepionych poważnie się przechorowała na grypę, toteż w wielu przypadkach z podania drugiej części feralnej szczepionki po prostu zrezygnowano.

Wśród osób, które zapłaciły za to cenę, był między innymi mój przyjaciel, od dekad mieszkający w kraju Borga i Bergmana. On się wprawdzie z tego ostatecznie wylizał, ale grupa kilkuset osób, które poniosły trwały uszczerbek na zdrowiu, do dziś otrzymuje od państwa specjalne renty odszkodowawcze. W tej sytuacji metodologiczna ostrożność Andersa Tegnella oraz sceptycyzm wobec światłych rad WHO jawi się w nieco innej perspektywie.
 
Pierwotne przerażenie wywołane atakiem nowego wirusa, skutecznie podkręcane dość schematyczną propagandą medialną, zaczęło jednak z wolna ustępować. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze, przytomni obserwatorzy życia społecznego, zdolni do krytycznego skonfrontowania doniesień mediów z rzeczywistością, zdołali dostrzec, że pomiędzy śmiertelnością oficjalnie deklarowaną, a realną umieralnością pojawił się, na szczęście, nieprzezwyciężalny rozziew. Po drugie, jeśli nawet patogen jest faktycznie bardzo zaraźliwy, czyli łatwo się przenosi z człowieka na człowieka, to przecież skuteczne wdrożenie zasady społecznego dystansowania się natychmiast mocno wyhamowało jego przerażający pochód.

Odkrycie, że trumny niby z Bergamo AD 2020 to w istocie trumny ofiar z Lampedusy z roku 2013 uruchomiło system ostrzegawczy. Porównanie śmiertelności w analogicznych okresach przed pandemią lub w czasie sezonowej grypy, odniesienie wskaźnika śmiertelności do populacji całkowitej, wreszcie coraz częstsze przecieki ze świata o zaliczaniu wszystkich ofiar śmiertelnych na konto koronowirusa SARS-CoV-2 poskutkowało modyfikacją diagnozy.

Dość szybko skonstatowano, że nowy wirus wprawdzie dość łatwo się rozprzestrzenia, ale nie jest aż taki zabójczy. Do zmiany paradygmatu w postrzeganiu zagrożenia, z jakim przyszło się światu mierzyć od początków tego roku, przyczyniły się coraz liczniejsze zwłaszcza w mediach pozamejnstrimowych i społecznościowych opinie części ekspertów od epidemiologii, immunologii, wirusologii czy biologii molekularnej. Ale także wnioski lekarzy-praktyków, którzy leczą chorych na COViD-19, albo dokładniej – chorych, u których najrozmaitsze, niekiedy nawet oficjalnie niezatwierdzone testy na obecność nowego koronowirusa dały wynik pozytywny.
 
Prof. dr nauk med. Sucharit Bhakdi i dr Wolfgang Wodarg z Niemiec, dr Judy Mikovits z USA czy dr nauk med. Zbigniew Martyka, to tylko kilka przykładów głosów odrębnych, które wyłamują się z oficjalnego chóru przestrzegającego przed kolejną falą pandemii, wskazującego na konieczność utrzymania znacznych obostrzeń oraz zakładającego obligatoryjność szczepień szczepionką, której nie ma i jeszcze przez długi czas – jeśli ma być bezpieczna! – być nie może. O ile w ogóle taki bezpieczny i skuteczny środek powstanie, bo wirusy mają to do siebie, że mutują. Szczepionka skuteczna na wirusa z roku 2019, na którą trzeba co najmniej ze dwa lata poczekać, wcale nie musi działać na przeobrażoną postać patogenu z roku 2022. A nauka i pośpiech to, jak wiadomo, mieszanka naprawdę wybuchowa!
 
Błędy terapii czy wirus rasista
Warto wziąć pod uwagę spostrzeżenia lekarzy-klinicystów, którzy dzielą się bardzo różnymi spostrzeżeniami w związku z leczeniem pacjentów chorych na CoViD-19. Ewentualnie na osoby cierpiące z powodu czegoś, co – według relacji nowojorskiego lekarza z oddziału intensywnej terapii – początkowo brano za nową formę ciężkiego zapalenia płuc, ale co było raczej skutkiem mocnego niedotlenienia organizmu. Przy takim zakłóceniu transportu tlenu z powodu utraty czerwonych krwinek (hemoliza) pomocne było jego bezpośrednie podawanie. Z kolei przy ciężkiej postaci faktycznego zapalenia płuc stosowanie mechanicznej wentylacji pogarszało zwykle stan chorego, aż do śmierci włącznie. Podawanie tlenu raz zatem pomagało, innym razem szkodziło, nic dziwnego, że pewien odsetek przypadków śmiertelnych podczas obecnej epidemii został zapewne spowodowany błędami tworzonych ad hoc procedur terapeutycznych.

Podobny rozrzut opinii można zaobserwować w sprawie skuteczności chlorochiny, hydroksychlorochiny oraz ich pochodnych przy leczeniu infekcji wywołanej wirusem SARS-CoV-2. Leki te sprawdzone przy leczeniu malarii, zasadniczo przy nowej chorobie również działają korzystnie i są dość masowo stosowane. Z jednym wyjątkiem, przed którym ostrzega dr Wodarg. Otóż, osoby pochodzące z terenów, gdzie malaria jest chorobą endemiczną, często odznaczają się genetycznie uwarunkowanym niedoborem substancji G6DP, co w połączeniu z pochodnymi chlorochiny może prowadzić do szybkiej hemolizy i duszenia się. Zdaniem niemieckiego pulmonologa oraz epidemiologa, zapewne tym właśnie należy tłumaczyć niedawną nadumieralność osób czarnoskórych podczas epidemii w Nowym Jorku.
     
Oczywiście, przy obecnej politpoprawnej retoryce takie konstatacje brzmią ryzykownie, ale chyba lepsza jest próba ustalenia związków przyczynowo-skutkowych, niż przyjęcie ze względu na wyraźne dysproporcje w liczebności ofiar narzucającej się tezy, że niesławny koronowirus został sprofilowany pod względem rasowym czy etnicznym... Cóż, mnożeniu się różnych konceptów spiskowych w tej sprawie sprzyja właściwie wszystko. Bo przecież nie wiemy, z czym dokładnie mamy do czynienia i jak to leczyć. Nie wiemy, skąd się wziął ten dziwaczny patogen, przypominający do złudzenia robótki ręczne z Chapel Hill w Północnej Karolinie i Wuhan. Nie wiemy, dlaczego łatwo przenoszącą się, ale niezbyt na szczęście śmiertelną infekcję mamy nazywać pandemią. Nie wiemy... Długo by wyliczać. Wiemy tylko jedno, że mamy Billowi G. i Warrenowi B. oraz ich cichym wspólnikom dać zarobić na przeszło 7 miliardach przyszłych szczepionek, o których zresztą też niczego bliżej nie wiemy. Najwyżej tyle, że może będą z paszportem odpornościowym, a może z chipem identyfikującym albo z wbudowanym mechanizmem genetycznej modyfikacji (gene drive)... No taka kinder-niespodzianka dla wszystkich dorosłych.    
 
Ekspansja patogenu metodą ogniskową
Niejasność sytuacji epidemicznej trwa. Nic dziwnego, że u części ludzi pojawia się reakcja paradoksalna: już w ogóle nie wierzą w istnienie tego wirusa. Ale on jest. I jednak zabija: częściej tych starszych i słabszych, z chorobami współistniejącymi. Ale również młodych i silnych, wywołując w organizmie burzę cytokin... Hybryda SARS-CoV-2 istnieje, podobnie jak – według Petera Daszaka – 1,4 miliarda innych wirusów odzwierzęcych. Tak, koronowirusy są u kotów, psów, lwów, nie tylko u nietoperzy. Ciekawe jednak, że dopóki nie prowadzono na szeroką skalę badań wirusologicznych, dopóki z koronowirusami nie eksperymentowano, nie osłabiano ich ani nie wzmacniano, to one jakoś ludzi nie atakowały.
 
Media głównego nurtu uczestniczą w kreowaniu nastroju grozy: trumny w Bergamo, kontenery w Nowym Jorku, wybuch zarazy w Hiszpanii... Ale nie zaproszą do programu ozdrowieńców z infekcji CoViD-19. Nie przeprowadzą debaty na temat sensowności i skutków lockdownu, na temat jakości czy rodzajów szczepionek. Nie zainicjują rozmowy wirusologów, biologów molekularnych, epidemiologów. Nie, nic z tego. Tylko podsycają obawy: ognisko tu, ognisko tam... Zupełnie, jakby ktoś chodził po kraju z rozpylaczem i wypuszczał pod ciśnieniem to tu, to tam nowe porcje tego kąśliwego patogenu.

Od pewnego czasu w umieralności na nową zarazę przodują Stany Zjednoczone. Ale to dlatego – tłumaczy mi informator stamtąd – że teraz w USA już nikt nie umiera ze starości, ani na raka, ani od postrzału czy w wypadku komunikacyjnym, lecz wszystkich się żegna jako zdiagnozowanych z koronowirusem. Przesadza? Chyba tylko częściowo. Oto sensacyjne doniesienia z Teksasu: 30 proc. chorych na CoViD-19 podlega tu hospitalizacji, aż pięciokrotnie przewyższając średnią krajową. Nowy wybuch zarazy, drugi rzut epidemii? Nie, tylko trzeba sięgnąć do źródeł, nie zadowalając się mocno brzmiącymi nagłówkami z mediów. Z 4 tys. 070 aktywnych przypadków choroby, 1 tys. 139 osób wymaga hospitalizacji, co stanowi owe niemal 30 proc. Trzeba jednak wiedzieć, że obie te liczby odnoszą się tylko do trzech teksańskich powiatów z Doliny Rio Grande, graniczących z Meksykiem, gdzie fala zachorowań właśnie zaczyna rosnąć...

Przyszło nam żyć naprawdę w ciekawych czasach. Warto by może się dowiedzieć, kto nam te ciekawe czasy zafundował. Zastanawiające, że nikt z możnych, poza Scottem Morrisonem, premierem Australii, nawet się na ten temat nie zająknął.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 (26 lipca 2020)
 
pierwodruk: Obywatelska. Gazeta im. Kornela Morawieckiego nr 224, 31 lipca – 13 sierpnia 2020

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Oszukaliście nas wszystkich. Burza po emisji popularnego programu Polsatu z ostatniej chwili
"Oszukaliście nas wszystkich". Burza po emisji popularnego programu Polsatu

Po ostatnim odcinku popularnego programu Polsatu w sieci zawrzało. Widzowie nie kryją rozczarowania.

Szefowa KE: Chcę budować z Tuskiem koalicję na rzecz silnej Europy z ostatniej chwili
Szefowa KE: Chcę budować z Tuskiem koalicję na rzecz silnej Europy

Chcę budować z Donaldem Tuskiem koalicję na rzecz silnej Europy - powiedziała PAP szefowa KE Ursula von der Leyen, która we wtorek będzie gościem Europejskiego Kongresu Gospodarczego. W rozmowie z PAP polityk odniosła się m.in. do zakończenia postępowania z art. 7 TUE oraz wypłaty Polsce pierwszych unijnych funduszy.

Sensacyjne informacje z Barcelony: Xavi jednak na wylocie? z ostatniej chwili
Sensacyjne informacje z Barcelony: Xavi jednak na wylocie?

Zdaniem hiszpańskich mediów sprawa pozostania Xaviego na stanowisku trenera Barcelony nie jest jeszcze przesądzona. Zdaniem „AS” wszystko zależy od tego, czy Blaugranie uda się odzyskać drugie miejsce w tabeli.

Paweł Jędrzejewski: Nie amerykańska ambasada w Polsce, ale polska w USA powinna potępiać antysemityzm Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Nie amerykańska ambasada w Polsce, ale polska w USA powinna potępiać antysemityzm

Zaatakowanie synagogi Nożyków w Warszawie przez szesnastolatka koniecznie trzeba postrzegać w szerszym kontekście. Poprzedziły je dwa wydarzenia, dość mocno nagłośnione przez media. Rok temu 14-latek i 15-latek namalowali swastykę na ścianie synagogi w Gdańsku-Wrzeszczu. W roku 2018, także w Gdańsku-Wrzeszczu, chory psychicznie rzucił kamieniem w szybę tej samej synagogi. Były także sporadyczne przypadki umieszczania antyżydowskich napisów na synagogach (np. we Wrocławiu). Czyli w ciągu prawie sześciu lat w Polsce miało miejsce kilka przypadków wandalizmu i dwa ataki - jeden popełniony przez małoletniego, jeden przez chorego psychicznie. Mało? Tak - na całe szczęście, bardzo mało.

Co Luna zrobiła z polską flagą? Oburzenie w sieci z ostatniej chwili
Co Luna zrobiła z polską flagą? Oburzenie w sieci

Luna reprezentująca Polskę podczas tegorocznej Eurowizji postanowiła pojawić się podczas konkursu nie tylko z biało-czerwoną, ale także tęczową flagą.

Nie żyje znany polski muzyk z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski muzyk

W poniedziałek zmarł Jacek Zieliński wieloletni członek krakowskiej grupy Skaldowie - podała w mediach społecznościowych Piwnica pod Baranami. Miał 77 lat.

Kaczyński i Szydło: Wybieramy się na demonstrację Solidarności przeciwko Zielonemu Ładowi z ostatniej chwili
Kaczyński i Szydło: Wybieramy się na demonstrację Solidarności przeciwko Zielonemu Ładowi

– Decyzje, które zapadają na forum europejskim, przekładają się na życie mieszkańców jako ograniczenia, podatki, drożyzna. Dlatego wybieram się na marsz 10 maja – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z Tysol.pl.

Ukraina: Nie żyje dwukrotny mistrz Europy. Zginał na wojnie z ostatniej chwili
Ukraina: Nie żyje dwukrotny mistrz Europy. Zginał na wojnie

Pełeszenko zajął czwarte miejsce w kategorii 85 kg podczas igrzysk olimpijskich w 2016 roku. W tym samym roku został mistrzem Europy, ponownie zdobywając złoto rok później. W 2018 roku został zawieszony po tym, jak nie przeszedł testu antydopingowego. "Z wielkim smutkiem informujemy, że serce zasłużonego mistrza sportu Ukrainy Ołeksandra Pełeszenki przestało dziś bić. Składamy najszczersze kondolencje rodzinie i wszystkim, którzy go znali" – można przeczytać w komunikacie UWF na Facebooku. Hołd sztangiście złożył także Ukraiński Komitet Olimpijski, dodając, że wstąpił do sił zbrojnych już w pierwszych dniach inwazji Rosji na Ukrainę. "Wojna zabiera tych najlepszych... Bohaterowie nie umierają" – powiedział trener sztangistów i członek zarządu UWF Wiktor Słobodianiuk.

Komisja Europejska kończy procedurę z art. 7 wobec Polski. Jest reakcja PiS z ostatniej chwili
Komisja Europejska kończy procedurę z art. 7 wobec Polski. Jest reakcja PiS

– Uruchomienie procedury art. 7. za rządów PiS miało wyłączenie charakter politycznej presji; stan prawny jest dokładnie taki sam, co znaczy, że byliśmy oskarżani niesłusznie o łamanie praworządności – powiedzieli PAP politycy PiS pytani o zapowiedź zakończenia tej procedury.

Francja zabiera głos ws. doniesień o wysłaniu żołnierzy na Ukrainę z ostatniej chwili
Francja zabiera głos ws. doniesień o wysłaniu żołnierzy na Ukrainę

Francja nie wysłała wojsk na Ukrainę; takie doniesienia to efekt niesłabnącej kampanii dezinformacyjnej, która ma osłabić wsparcie Paryża dla Kijowa – ogłosiło w poniedziałek MSZ Francji. Wcześniej w mediach pojawiały się informacje o wysłaniu na Ukrainę około setki żołnierzy francuskiej Legii Cudzoziemskiej.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Pandemia? Raczej wirus globalnie implementowany

Patogen mocno zaraźliwy, ale niespecjalnie zabójczy. Ludzie przestają już wierzyć w zadekretowaną pandemię.
 Waldemar Żyszkiewicz: Pandemia? Raczej wirus globalnie implementowany
/ Pixabay.com
Od pół roku mieszkańcy naszego globu żyją w stanie podwyższonej niepewności. Pierwotny, mocny lęk przed nieznanym zagrożeniem ustępuje coraz częstszej konfuzji, spowodowanej nie tyle ogłoszoną pandemią, ile brakiem rzetelnej oceny stanu, w jakim po ataku wirusa SARS-CoV-2 znalazł się naprawdę gatunek homo sapiens.

Pierwsze uderzenie zarazy, zwłaszcza w sugestywnych przekazach mejnstrimowych mediów, czyli głównie wymowne obrazy z Chin kontynentalnych, mocno przeraziło setki milionów ludzi i wywołało zadziwiająco analogiczne działania władz państwowych. Prawie wszędzie, bo jednak znalazło się w Europie kilka wyjątków: Wielka Brytania, Szwecja, Białoruś.

Białoruś, mimo tyleż odruchowej co nierozumnej postawy świata zachodniego wobec Aleksandra Łukaszenki, wytrwała przy swym odmiennym paradygmacie reakcji wobec epidemicznego zagrożenia. Sposób traktowania zarazy na Wyspach zmienił się wkrótce po tym, jak jednym z poszkodowanych został premier Boris Johnson.

Z najmniejszym stopniem zrozumienia spotkała się jednak postawa władz Szwecji i naczelnego epidemiologa tego kraju Andersa Tegnella. Dziś trudno jeszcze ocenić realne skutki rezygnacji z lockdownu, bo relatywnie wyższa w pewnym okresie śmiertelność szwedzkich ofiar nowego odzwierzęcego wirusa może się wiązać a) z istnieniem mocno odmiennych kulturowo i cywilizacyjnie enklaw ludności nieeuropejskiej w tym kraju; b) z błędami w leczeniu przypadków CoViD-19 i to z błędami graniczącymi wręcz z bierną eutanazją. Można jednak próbować zrozumieć, dlaczego państwo szwedzkie, mimo sporej presji z zewnątrz, wytrwało przy własnym sposobie reagowania na zadeklarowaną pandemię.
 
Szwecja po świńskich przejściach
W sposób skrajnie odmienny odniósł się Sztokholm do zaleceń WHO w przypadku tzw. świńskiej grypy. Podobnie jak prawie cała reszta wypłacalnego świata, szwedzkie władze zakupiły partie szczepionki, wystarczające do zaszczepienia wszystkich obywateli kraju. Co też z właściwą Szwedom metodycznością wykonano. Ze względu na dużą agresywność tych szczepionek, ich aplikowanie rozłożono na dwie serie. Ale już po pierwszej turze, część zaszczepionych poważnie się przechorowała na grypę, toteż w wielu przypadkach z podania drugiej części feralnej szczepionki po prostu zrezygnowano.

Wśród osób, które zapłaciły za to cenę, był między innymi mój przyjaciel, od dekad mieszkający w kraju Borga i Bergmana. On się wprawdzie z tego ostatecznie wylizał, ale grupa kilkuset osób, które poniosły trwały uszczerbek na zdrowiu, do dziś otrzymuje od państwa specjalne renty odszkodowawcze. W tej sytuacji metodologiczna ostrożność Andersa Tegnella oraz sceptycyzm wobec światłych rad WHO jawi się w nieco innej perspektywie.
 
Pierwotne przerażenie wywołane atakiem nowego wirusa, skutecznie podkręcane dość schematyczną propagandą medialną, zaczęło jednak z wolna ustępować. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze, przytomni obserwatorzy życia społecznego, zdolni do krytycznego skonfrontowania doniesień mediów z rzeczywistością, zdołali dostrzec, że pomiędzy śmiertelnością oficjalnie deklarowaną, a realną umieralnością pojawił się, na szczęście, nieprzezwyciężalny rozziew. Po drugie, jeśli nawet patogen jest faktycznie bardzo zaraźliwy, czyli łatwo się przenosi z człowieka na człowieka, to przecież skuteczne wdrożenie zasady społecznego dystansowania się natychmiast mocno wyhamowało jego przerażający pochód.

Odkrycie, że trumny niby z Bergamo AD 2020 to w istocie trumny ofiar z Lampedusy z roku 2013 uruchomiło system ostrzegawczy. Porównanie śmiertelności w analogicznych okresach przed pandemią lub w czasie sezonowej grypy, odniesienie wskaźnika śmiertelności do populacji całkowitej, wreszcie coraz częstsze przecieki ze świata o zaliczaniu wszystkich ofiar śmiertelnych na konto koronowirusa SARS-CoV-2 poskutkowało modyfikacją diagnozy.

Dość szybko skonstatowano, że nowy wirus wprawdzie dość łatwo się rozprzestrzenia, ale nie jest aż taki zabójczy. Do zmiany paradygmatu w postrzeganiu zagrożenia, z jakim przyszło się światu mierzyć od początków tego roku, przyczyniły się coraz liczniejsze zwłaszcza w mediach pozamejnstrimowych i społecznościowych opinie części ekspertów od epidemiologii, immunologii, wirusologii czy biologii molekularnej. Ale także wnioski lekarzy-praktyków, którzy leczą chorych na COViD-19, albo dokładniej – chorych, u których najrozmaitsze, niekiedy nawet oficjalnie niezatwierdzone testy na obecność nowego koronowirusa dały wynik pozytywny.
 
Prof. dr nauk med. Sucharit Bhakdi i dr Wolfgang Wodarg z Niemiec, dr Judy Mikovits z USA czy dr nauk med. Zbigniew Martyka, to tylko kilka przykładów głosów odrębnych, które wyłamują się z oficjalnego chóru przestrzegającego przed kolejną falą pandemii, wskazującego na konieczność utrzymania znacznych obostrzeń oraz zakładającego obligatoryjność szczepień szczepionką, której nie ma i jeszcze przez długi czas – jeśli ma być bezpieczna! – być nie może. O ile w ogóle taki bezpieczny i skuteczny środek powstanie, bo wirusy mają to do siebie, że mutują. Szczepionka skuteczna na wirusa z roku 2019, na którą trzeba co najmniej ze dwa lata poczekać, wcale nie musi działać na przeobrażoną postać patogenu z roku 2022. A nauka i pośpiech to, jak wiadomo, mieszanka naprawdę wybuchowa!
 
Błędy terapii czy wirus rasista
Warto wziąć pod uwagę spostrzeżenia lekarzy-klinicystów, którzy dzielą się bardzo różnymi spostrzeżeniami w związku z leczeniem pacjentów chorych na CoViD-19. Ewentualnie na osoby cierpiące z powodu czegoś, co – według relacji nowojorskiego lekarza z oddziału intensywnej terapii – początkowo brano za nową formę ciężkiego zapalenia płuc, ale co było raczej skutkiem mocnego niedotlenienia organizmu. Przy takim zakłóceniu transportu tlenu z powodu utraty czerwonych krwinek (hemoliza) pomocne było jego bezpośrednie podawanie. Z kolei przy ciężkiej postaci faktycznego zapalenia płuc stosowanie mechanicznej wentylacji pogarszało zwykle stan chorego, aż do śmierci włącznie. Podawanie tlenu raz zatem pomagało, innym razem szkodziło, nic dziwnego, że pewien odsetek przypadków śmiertelnych podczas obecnej epidemii został zapewne spowodowany błędami tworzonych ad hoc procedur terapeutycznych.

Podobny rozrzut opinii można zaobserwować w sprawie skuteczności chlorochiny, hydroksychlorochiny oraz ich pochodnych przy leczeniu infekcji wywołanej wirusem SARS-CoV-2. Leki te sprawdzone przy leczeniu malarii, zasadniczo przy nowej chorobie również działają korzystnie i są dość masowo stosowane. Z jednym wyjątkiem, przed którym ostrzega dr Wodarg. Otóż, osoby pochodzące z terenów, gdzie malaria jest chorobą endemiczną, często odznaczają się genetycznie uwarunkowanym niedoborem substancji G6DP, co w połączeniu z pochodnymi chlorochiny może prowadzić do szybkiej hemolizy i duszenia się. Zdaniem niemieckiego pulmonologa oraz epidemiologa, zapewne tym właśnie należy tłumaczyć niedawną nadumieralność osób czarnoskórych podczas epidemii w Nowym Jorku.
     
Oczywiście, przy obecnej politpoprawnej retoryce takie konstatacje brzmią ryzykownie, ale chyba lepsza jest próba ustalenia związków przyczynowo-skutkowych, niż przyjęcie ze względu na wyraźne dysproporcje w liczebności ofiar narzucającej się tezy, że niesławny koronowirus został sprofilowany pod względem rasowym czy etnicznym... Cóż, mnożeniu się różnych konceptów spiskowych w tej sprawie sprzyja właściwie wszystko. Bo przecież nie wiemy, z czym dokładnie mamy do czynienia i jak to leczyć. Nie wiemy, skąd się wziął ten dziwaczny patogen, przypominający do złudzenia robótki ręczne z Chapel Hill w Północnej Karolinie i Wuhan. Nie wiemy, dlaczego łatwo przenoszącą się, ale niezbyt na szczęście śmiertelną infekcję mamy nazywać pandemią. Nie wiemy... Długo by wyliczać. Wiemy tylko jedno, że mamy Billowi G. i Warrenowi B. oraz ich cichym wspólnikom dać zarobić na przeszło 7 miliardach przyszłych szczepionek, o których zresztą też niczego bliżej nie wiemy. Najwyżej tyle, że może będą z paszportem odpornościowym, a może z chipem identyfikującym albo z wbudowanym mechanizmem genetycznej modyfikacji (gene drive)... No taka kinder-niespodzianka dla wszystkich dorosłych.    
 
Ekspansja patogenu metodą ogniskową
Niejasność sytuacji epidemicznej trwa. Nic dziwnego, że u części ludzi pojawia się reakcja paradoksalna: już w ogóle nie wierzą w istnienie tego wirusa. Ale on jest. I jednak zabija: częściej tych starszych i słabszych, z chorobami współistniejącymi. Ale również młodych i silnych, wywołując w organizmie burzę cytokin... Hybryda SARS-CoV-2 istnieje, podobnie jak – według Petera Daszaka – 1,4 miliarda innych wirusów odzwierzęcych. Tak, koronowirusy są u kotów, psów, lwów, nie tylko u nietoperzy. Ciekawe jednak, że dopóki nie prowadzono na szeroką skalę badań wirusologicznych, dopóki z koronowirusami nie eksperymentowano, nie osłabiano ich ani nie wzmacniano, to one jakoś ludzi nie atakowały.
 
Media głównego nurtu uczestniczą w kreowaniu nastroju grozy: trumny w Bergamo, kontenery w Nowym Jorku, wybuch zarazy w Hiszpanii... Ale nie zaproszą do programu ozdrowieńców z infekcji CoViD-19. Nie przeprowadzą debaty na temat sensowności i skutków lockdownu, na temat jakości czy rodzajów szczepionek. Nie zainicjują rozmowy wirusologów, biologów molekularnych, epidemiologów. Nie, nic z tego. Tylko podsycają obawy: ognisko tu, ognisko tam... Zupełnie, jakby ktoś chodził po kraju z rozpylaczem i wypuszczał pod ciśnieniem to tu, to tam nowe porcje tego kąśliwego patogenu.

Od pewnego czasu w umieralności na nową zarazę przodują Stany Zjednoczone. Ale to dlatego – tłumaczy mi informator stamtąd – że teraz w USA już nikt nie umiera ze starości, ani na raka, ani od postrzału czy w wypadku komunikacyjnym, lecz wszystkich się żegna jako zdiagnozowanych z koronowirusem. Przesadza? Chyba tylko częściowo. Oto sensacyjne doniesienia z Teksasu: 30 proc. chorych na CoViD-19 podlega tu hospitalizacji, aż pięciokrotnie przewyższając średnią krajową. Nowy wybuch zarazy, drugi rzut epidemii? Nie, tylko trzeba sięgnąć do źródeł, nie zadowalając się mocno brzmiącymi nagłówkami z mediów. Z 4 tys. 070 aktywnych przypadków choroby, 1 tys. 139 osób wymaga hospitalizacji, co stanowi owe niemal 30 proc. Trzeba jednak wiedzieć, że obie te liczby odnoszą się tylko do trzech teksańskich powiatów z Doliny Rio Grande, graniczących z Meksykiem, gdzie fala zachorowań właśnie zaczyna rosnąć...

Przyszło nam żyć naprawdę w ciekawych czasach. Warto by może się dowiedzieć, kto nam te ciekawe czasy zafundował. Zastanawiające, że nikt z możnych, poza Scottem Morrisonem, premierem Australii, nawet się na ten temat nie zająknął.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 (26 lipca 2020)
 
pierwodruk: Obywatelska. Gazeta im. Kornela Morawieckiego nr 224, 31 lipca – 13 sierpnia 2020


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe