"Oni chcieli wojny, chcieli się bić". Zaskakujące słowa Rafała Trzaskowskiego o wyborcach PO

Kluczowym momentem ostatniej kampanii prezydenckiej było dla mnie wystąpienie w Poznaniu. Pamiętam strach większości swoich sztabowców, dla których pójście pod prąd prostej polaryzacji, którą PO stosowało jako metodę od wielu lat, było katastrofą. „To koniec” – mówili. A dla mnie to był początek. Początek nowej polityki. Polityki realizowanej dla zmiany, dla ludzi – a nie odwrotnie. Pamiętam pierwsze reakcje zebranych na Placu Wolności wyborców PO. Lekki dystans, żeby nie powiedzieć chłód i zdziwienie. Nie tego oczekiwali. Nie na to czekali. Oni chcieli wojny, chcieli się bić
- zaznacza.
Prezydent Warszawy pisze o swojej niezależności - nawet od własnego sztabu wyborczego.
Nie przejmowałem się jednak tym, jak reagują moi sztabowcy. Nie zastanawiałem się nad tym, czy wyborcom PO spodobają się trudne słowa, które usłyszą. Wiedziałem, po co kandyduję, wiedziałem, jaką wizję Polski chcę przedstawić w tej kampanii i wiedziałem, że nowa polityka nie polega na tym, żeby coraz węższemu gronu wyborców mówić to, co chcą usłyszeć. Nowa polityka nie polega na tym, żeby płynąć z wiatrem, tylko płynąć tam, gdzie chce się dopłynąć. Czasem nawet wtedy, gdy wiatr wieje nam w twarz
- podkreśla.
W swoim wpisie wspomina również swoją działalność podziemną z okresu komuny.
Udział w happeningach „pomarańczowej alternatywy” i polewanie za komuny pomnika Dzierżyńskiego walerianą – żeby sikały na niego wszystkie okoliczne koty – uważam za najfajniejsze draki żywota mego
- pisze.
Prowokacje środowisk LGBT wymierzone w katolików nazywa "happeningiem", a stawiany prowokacjom opór określa mianem skandalu.
Mimo że uważam, że tęcza nikogo nie obraża, to mam także prawo twierdzić, że z symbolami religijnymi trzeba postępować jak najbardziej ostrożnie. Domagamy się szanowania wrażliwości mniejszości – okażmy szacunek dla wrażliwości innych, nawet jeśli uważamy tę wrażliwość za przesadzoną. Inna kwestia, że oczywiście uważam za skandaliczne prześladowanie kogoś za happening
- twierdzi Trzaskowski.
Odnosząc się do uniemożliwienia przeprowadzenia w stolicy Marszu Zwycięstwa w setną rocznicę Bitwy Warszawskiej pisze:
W trosce o zdrowie i bezpieczeństwo warszawianek i warszawiaków, zakazałem marszów ONR w Warszawie 15 sierpnia, w środku epidemii. Małych zgromadzeń stacjonarnych zgłoszonych na 15 i 16.08 nie da się zakazać a priori. Dlatego też apeluję o spokój i rozsądek na ulicach naszego miasta 15 i 16.08. Jasno deklaruję także, iż będziemy się tym zgromadzeniom bacznie przyglądać
Prezydent Warszawy postanowił także odnieść się do kwestii urlopu, który zaplanował akurat na setną rocznicę jednego z największych zwycięstw militarnych i cywilizacyjnych w historii Polski i Europy.
Słyszałem też, że wiele osób drażni, że postanowiłem udać się teraz na urlop. Czy to najlepszy moment na urlop? Nie ma dobrego momentu. Nie da się zaplanować wyjazdu z rodziną w taki sposób, żeby w tym czasie nic się nie działo. Wielu z moich wyborców mówiło w trakcie kampanii: głosuję na niego, bo jest prawdziwy, taki jak my. Ktoś taki ma prawo spędzić dwa tygodnie z dziećmi. Czasem trzeba też wybrać miejsce z dala od domu, gdzie nie każdy nas rozpoznaje
- informuje prezydent stolicy, zapowiadając, że zabierze się do pracy już za kilka dni.
cwp/Faceook
