Solidarność jest jedna!

Wokół Solidarności kumuluje się w ostatnich latach dużo emocji i wydarzeń, których Związek nie notował od ponad 30 lat. Wiele środowisk, wielu polityków, wiele organizacji nagle zaczęło odwoływać się do tradycji i logo Solidarności, uznając to za swoje niezbywalne prawo.
 Solidarność jest jedna!
/ Logo 40-lecia "Solidarności". Autor: Wojciech Korkuć

Dopóki robią to ludzie, którzy rzeczywiście mają w swoim życiorysie kartę związkową, to można to jeszcze jakoś zrozumieć. Nawet gdy ich działalność publiczna jest sprzeczna z ideałami i postulatami Związku. Jeżeli robią to ludzie, którym bliskie są ideały Związku czy to w zakresie praw pracowniczych, społecznej nauki Kościoła katolickiego, czy wartości chrześcijańskich, to tylko dowodzi siły idei, jakich nośnikiem jest Solidarność. Ale jeśli robią to takie środowiska, jak np. Komitet Obrony Demokracji, czy te związane z LGBT, feministkami, a nawet anarchistami, nie tylko nie jest to zrozumiałe, ale wręcz sprzeczne z tym, czym jest Solidarność i jakie wartości legły u podstaw jej powstania. W tym przypadku można powiedzieć już nie tylko o próbie zawłaszczania, ale nawet kradzieży symboliki Związku i podstępnej podmiany idei, które mają symbolizować.


Chrześcijański związek
Solidarność z inspiracji św. Jana Pawła II rodziła się na kolanach. W strajkujących zakładach pracy organizowane były Msze polowe, na bramach wisiały wizerunki Papieża i Matki Bożej. Pracownicy masowo i publicznie się spowiadali, kapłani udzielali absolucji generalnej (tak jak na wojnie), w kościołach organizowano zbiórki, pomoc i nieustanną modlitwę. Związek, który tak powstał, od samego początku był chrześcijańskim związkiem zawodowym, odwołującym się w swoich dokumentach do społecznej nauki Kościoła. Tę społeczną naukę wiele lat później wpisano nawet formalnie do statutu, a kilka lat temu decyzją Papieża Franciszka na patrona Związku obrany został bł. ks. Jerzy Popiełuszko.

Co mają zatem wspólnego z Solidarnością feministki z czarnego marszu walczącego o prawo do aborcji? Co ma wspólnego z ideami Solidarności Europejskie Centrum Solidarności organizujące konferencje ideologów LGBT w rocznicę śmierci Papieża Polaka? Co wspólnego z Solidarnością może mieć KOD, na którego manifestacjach pojawiali się nie tylko oskarżani o współpracę z komunistycznymi służbami, ale i tacy, którzy deklarowali się jako pracownicy tych służb? Co wreszcie wspólnego mają liberałowie z Platformy Obywatelskiej forsujący liberalne, antypracownicze prawo biegunowo sprzeczne z sierpniowymi postulatami? Nic, a wręcz są jej zaprzeczeniem.

Rozliczają nas renegaci
Nie da się tego zrozumieć, jeśli nie cofniemy się o 30 lat, do początków wynegocjowanej przy Okrągłym Stole (a tak naprawdę w Magdalence) transformacji ustrojowej. Przejście z komunizmu do kapitalizmu, budowa gospodarki rynkowej, masowa likwidacja zakładów pracy, a w ślad za tym odpływ nie tylko członków, ale i liderów, z których wielu – w tym sam Lech Wałęsa – zwyczajnie wykorzystali Związek do budowania swoich własnych karier, spowodowały drastyczny spadek zaufania do Solidarności. Związek zapłacił i nadal płaci za to ogromną cenę. Krytykami zaś są głównie ci, którzy wywodząc się z Solidarności, mieli być gwarancją, że transformacja gospodarczo-ustrojowa będzie sprawiedliwa. Dzisiaj większość z nich jest albo w samej Platformie Obywatelskiej, jak np. Bogdan Borusewicz, albo w licznym gronie jej zwolenników, jak np. Lech Wałęsa. Mówią jednym głosem z byłymi sekretarzami PZPR, którzy robią dziś za „autorytety w dziedzinie obrony demokracji i praworządności”, tak jak były sekretarz PZPR na SGPiS, członek rady nadzorczej FOZZ i kontakt operacyjny I Departamentu MSW PRL, Dariusz Rosati. Wprowadzają do Parlamentu Europejskiego reprezentację w postaci Leszka Millera, pierwszego sekretarza komitetu wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach, czy Włodzimierz Cimoszewicz, sekretarz komitetu uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Warszawskim i kontakt operacyjny SB. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na idee „S”?
NSZZ „Solidarność” zbyt długo ponosił konsekwencje transformacji ustrojowej i pozwolił się rozliczać renegatom z Solidarności, którzy ciągle uzurpują sobie prawo do dysponowania jego symboliką. Stąd właśnie pojawiła się formuła pierwszej – w domyśle tej prawdziwej – Solidarności i drugiej – w domyśle nic nieznaczącego związku zawodowego, który nie ma prawa do logo i nazwy. A jak jest naprawdę? NSZZ „Solidarność” powstał 40 lat temu i nieprzerwanie działa do dzisiaj. Ponad 2/3 obecnych członków Komisji Krajowej – najwyższej władzy wykonawczej Związku – ma datę wstąpienia do „S” 17 września 1980 r. Na czele z obecnym przewodniczącym. Podobnie jest w całej strukturze. Ogromna większość jest w „S” od samego początku. Nigdy nie zapisywali się do żadnego innego. Wielu ma nawet te same legitymacje związkowe.

Powiem wam, czym jest Solidarność
W tym całym medialnym kotle wokół „S” i po kolejnych zapowiedziach budowania nowej Solidarności – bo przecież już Komitet Obrony Demokracji (przed „skutkami” demokratycznych wyborów?) ogłosił się kiedyś nową Solidarnością – zapomina się, czym tak naprawdę jest ów Związek. Bez tego nikt nie zrozumie, dlaczego takie projekty na samym starcie skazane są na porażkę.

Solidarność reprezentuje interesy bardzo poważnej grupy społecznej w Polsce – blisko siedmiusettysięcznej rzeszy pracowników przemysłu, administracji, służby zdrowia, oświaty i kilku tysięcy prywatnych firm z wszystkich możliwych branż. Za interesem tych konkretnych ludzi stoją konkretne problemy do rozwiązania, konkretne oczekiwania i bardzo konkretne żądania.

Rzadko kto ma świadomość, że tam, gdzie funkcjonuje Solidarność, lepiej się zarabia, lepsze są warunki pracy, a skala łamania praw pracowniczych jest wielokrotnie niższa. Ludzie nie zorganizowali się, bo ogłosił to Kijowski lub Trzaskowski.

Ludzie zorganizowali się, bo to narzędzie działa i pomaga w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Tych blisko 700 tys. członków (wliczając związkowych emerytów) to największa, najsilniejsza i najlepiej zorganizowana grupa społeczna w Polsce. Bardzo poważna siła w demokracji. Wraz ze swoimi rodzinami i sporym gronem sympatyków przekłada się co najmniej na 2-2,5 mln głosów wyborczych. Ktoś, kto funkcjonuje w polskiej polityce i nie bierze tego faktu pod uwagę, jak i nie uwzględnia w swoich politycznych programach postulatów tej grupy społecznej – jest politycznym idiotą. Żeby sięgnąć po te głosy, trzeba jednak znać ich żądania i oczekiwania. Trzeba znać np. uchwałę programową Krajowego Zjazdu Delegatów. Trzeba umieć odwołać się do ideałów, które łączą członków Solidarności, szanować symbole, które są im drogie, rozmawiać z nimi nie językiem „urojenia wyższościowego”, ale szacunku dla ich prawa do bycia takimi, jakimi chcą być, są i będą.

NSZZ „Solidarność” jest jedyną tak dużą organizacją w Polsce, która od lat ma spójny i niezmienny program działania. Stosowano różne narzędzia do jego realizacji, ale kolejne uchwały programowe stanowiły praktycznie ten sam zestaw postulatów, które wypełniają ducha swojego fundamentu: 21 postulatów sierpniowych. Bardzo długo partie polityczne były na ten program ślepe. Dziś Solidarności po drodze z tymi, którzy go dostrzegają, ale potrafi też ostro upomnieć tych, którzy działają mu wbrew.

Polityczna głupota
Bardzo trudno wygrywać wybory w Polsce, jeśli nie ma się Solidarności po swojej stronie. A jeszcze trudniej, gdy Solidarność ma się za przeciwnika. Boleśnie przekonał się o tym Donald Tusk, przeciwko polityce którego Związek prowadził wieloletnie kampanie społeczne (umowy śmieciowe, płaca minimalna, sprawdzam polityka, wiek emerytalny itd.), wielkie akcje protestacyjne.

Tymczasem na polskiej scenie politycznej tylko Prawo i Sprawiedliwość komunikuje się z Solidarnością i stara się uwzględniać w swoich programach postulaty Związku. Tylko! Pozostałym wydaje się, że można bez konsekwencji to ignorować.
Jednak to nie wszystko. Solidarność to również wyższa o 1200 złotych płaca minimalna, siedemnastozłotowa stawka godzinowa, sprawiedliwy wiek emerytalny, lepsza ochrona kobiet w ciąży. Solidarność to wyższy fundusz socjalny, lepsze warunki w sądach pracy i lepsza ochrona przed bezprawnym zwolnieniem. Solidarność wreszcie to wolne od handlu niedziele, klauzule społeczne w zamówieniach publicznych, ograniczenie umów śmieciowych, podwyżki w sferze finansów publicznych, wsparcie dla rodzin, seniorów, lepsza egzekucja praw pracowniczych. O to w tym wszystkim chodzi!

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” powołali pracownicy 40 lat temu. Protestowali Polacy. To ich masowy protest przesądził o sukcesie, nie wymądrzanie się tych, którzy później uznali się za ich „reprezentantów”. Protestowali, bo nawet pod sowieckim knutem czuli się wolnymi ludźmi. Walczyli o godność swojej pracy, łączył ich wspólny cel. I to się nie zmieniło. Jesteśmy w Solidarności, bo mamy swój cel. Jeśli ktoś tego nie rozumie – niczego nie rozumie.
Związek zrzesza różnych ludzi, z różnych środowisk i często o różnych poglądach. Choć sam rodził się „na kolanach” i jest związkiem chrześcijańskim. W deklaracji członkowskiej nie ma rubryki o przekonaniach, politycznych sympatiach, wyznaniu, preferencjach seksualnych. Ale jest jasne wymaganie szacunku do wartości, które 40 lat temu zbudowały tę wspaniałą organizację ludzi wolnych. Popieranie aborcji, niszczenie rodziny, atak na wiarę, podstawowe wartości ludzkie, uderzające w godność pracownika śmieciowe zatrudnienie, czy wyzysk – są sprzeczne z ideałami Solidarności. Ideałami, które nie straciły na swojej atrakcyjności. Ba, ci, którzy próbują je zawłaszczyć, doskonale widzą, że są również atrakcyjną propozycją na przyszłość i z ich punktu widzenia zagrożeniem dla implementowanej przemocą społeczeństwom „rewolucji”. Stąd próba ich zawłaszczania.
 


 

POLECANE
Kto wysadził Nord Stream? Tajemnicze słowa Trumpa z ostatniej chwili
Kto wysadził Nord Stream? Tajemnicze słowa Trumpa

– Wielu ludzi wie, kto wysadził gazociągi Nord Stream – powiedział w poniedziałek prezydent Donald Trump, twierdząc, że on jako pierwszy "wysadził" bałtyckie sieci przesyłowe, nakładając na nie sankcje.

Kłopoty sztabu Trzaskowskiego? Jest zawiadomienie z ostatniej chwili
Kłopoty sztabu Trzaskowskiego? Jest zawiadomienie

Czy sztab Trzaskowskiego złamał prawo? Lubelski radny wskazuje na agitację przy ratuszu i składa zawiadomienie.

Niepokojące informacje z granicy Polski z Niemcami. Komunikat niemieckich służb z ostatniej chwili
Niepokojące informacje z granicy Polski z Niemcami. Komunikat niemieckich służb

W sobotę oraz w niedzielę doszło w Niemczech do serii zatrzymań afgańskich migrantów. Służby przekazały, ze zostali odesłani do Polski.

Wyciekł arkusz maturalny. CKE zabrała głos z ostatniej chwili
Wyciekł arkusz maturalny. CKE zabrała głos

Zdjęcia arkusza maturalnego z polskiego wyciekły do mediów społecznościowych. CKE podejrzewa, że zdjęcia wykonał zdający.

Premier Rumunii rezygnuje po ogłoszeniu wyników wyborów z ostatniej chwili
Premier Rumunii rezygnuje po ogłoszeniu wyników wyborów

Premier Rumunii Marcel Ciolacu zapowiedział rezygnację po wynikach wyborów prezydenckich – informują rumuńskie media.

Gazeta Wyborcza zaatakowała Karola Nawrockiego. Mec. Lewandowski: To manipulacja z ostatniej chwili
Gazeta Wyborcza zaatakowała Karola Nawrockiego. Mec. Lewandowski: To manipulacja

Znany prawnik Bartosz Lewandowski odniósł się do publikacji "Gazety Wyborczej" dotyczącej kandydata na prezydenta, Karola Nawrockiego. "Panie Redaktorze, przeczytałem ten tekst w całości i to co Pan napisał to manipulacja" - stwierdził mec. dr Lewandowski.

Pieniądze dla PiS. Jest decyzja PKW z ostatniej chwili
Pieniądze dla PiS. Jest decyzja PKW

PKW przyznała PiS roczną subwencję pomniejszoną do ponad 15 mln zł – informuje RMF FM.

ORP Burza. Wystartowała budowa fregaty dla Marynarki Wojennej z ostatniej chwili
ORP "Burza". Wystartowała budowa fregaty dla Marynarki Wojennej

W poniedziałek w PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni odbyło się "palenia blach" - czyli symboliczny początek budowy - nowej fregaty wielozadaniowej dla Marynarki Wojennej, przyszłej ORP "Burza". To druga z planowanych trzech fregat Miecznik, które staną się podstawową siłą bojową polskiej marynarki.

16-letnia Maja z Mławy zamordowana. 17-latek odmówił ekstradycji z ostatniej chwili
16-letnia Maja z Mławy zamordowana. 17-latek odmówił ekstradycji

17-letni Bartłomiej G. odmówił ekstradycji do Polski po brutalnym zabójstwie 16-letniej Mai z Mławy – informują greckie media.

Centrum deportacyjne przy granicy z Polską. Niemcy niezadowoleni z ostatniej chwili
Centrum deportacyjne przy granicy z Polską. Niemcy niezadowoleni

Miało być sprawne centrum deportacyjne, a deportowano z niego zaledwie dwie osoby – pisze niemieckie zeit.de. Chodzi o ośrodek w Eisenhüttenstadt, przy granicy z Polską.

REKLAMA

Solidarność jest jedna!

Wokół Solidarności kumuluje się w ostatnich latach dużo emocji i wydarzeń, których Związek nie notował od ponad 30 lat. Wiele środowisk, wielu polityków, wiele organizacji nagle zaczęło odwoływać się do tradycji i logo Solidarności, uznając to za swoje niezbywalne prawo.
 Solidarność jest jedna!
/ Logo 40-lecia "Solidarności". Autor: Wojciech Korkuć

Dopóki robią to ludzie, którzy rzeczywiście mają w swoim życiorysie kartę związkową, to można to jeszcze jakoś zrozumieć. Nawet gdy ich działalność publiczna jest sprzeczna z ideałami i postulatami Związku. Jeżeli robią to ludzie, którym bliskie są ideały Związku czy to w zakresie praw pracowniczych, społecznej nauki Kościoła katolickiego, czy wartości chrześcijańskich, to tylko dowodzi siły idei, jakich nośnikiem jest Solidarność. Ale jeśli robią to takie środowiska, jak np. Komitet Obrony Demokracji, czy te związane z LGBT, feministkami, a nawet anarchistami, nie tylko nie jest to zrozumiałe, ale wręcz sprzeczne z tym, czym jest Solidarność i jakie wartości legły u podstaw jej powstania. W tym przypadku można powiedzieć już nie tylko o próbie zawłaszczania, ale nawet kradzieży symboliki Związku i podstępnej podmiany idei, które mają symbolizować.


Chrześcijański związek
Solidarność z inspiracji św. Jana Pawła II rodziła się na kolanach. W strajkujących zakładach pracy organizowane były Msze polowe, na bramach wisiały wizerunki Papieża i Matki Bożej. Pracownicy masowo i publicznie się spowiadali, kapłani udzielali absolucji generalnej (tak jak na wojnie), w kościołach organizowano zbiórki, pomoc i nieustanną modlitwę. Związek, który tak powstał, od samego początku był chrześcijańskim związkiem zawodowym, odwołującym się w swoich dokumentach do społecznej nauki Kościoła. Tę społeczną naukę wiele lat później wpisano nawet formalnie do statutu, a kilka lat temu decyzją Papieża Franciszka na patrona Związku obrany został bł. ks. Jerzy Popiełuszko.

Co mają zatem wspólnego z Solidarnością feministki z czarnego marszu walczącego o prawo do aborcji? Co ma wspólnego z ideami Solidarności Europejskie Centrum Solidarności organizujące konferencje ideologów LGBT w rocznicę śmierci Papieża Polaka? Co wspólnego z Solidarnością może mieć KOD, na którego manifestacjach pojawiali się nie tylko oskarżani o współpracę z komunistycznymi służbami, ale i tacy, którzy deklarowali się jako pracownicy tych służb? Co wreszcie wspólnego mają liberałowie z Platformy Obywatelskiej forsujący liberalne, antypracownicze prawo biegunowo sprzeczne z sierpniowymi postulatami? Nic, a wręcz są jej zaprzeczeniem.

Rozliczają nas renegaci
Nie da się tego zrozumieć, jeśli nie cofniemy się o 30 lat, do początków wynegocjowanej przy Okrągłym Stole (a tak naprawdę w Magdalence) transformacji ustrojowej. Przejście z komunizmu do kapitalizmu, budowa gospodarki rynkowej, masowa likwidacja zakładów pracy, a w ślad za tym odpływ nie tylko członków, ale i liderów, z których wielu – w tym sam Lech Wałęsa – zwyczajnie wykorzystali Związek do budowania swoich własnych karier, spowodowały drastyczny spadek zaufania do Solidarności. Związek zapłacił i nadal płaci za to ogromną cenę. Krytykami zaś są głównie ci, którzy wywodząc się z Solidarności, mieli być gwarancją, że transformacja gospodarczo-ustrojowa będzie sprawiedliwa. Dzisiaj większość z nich jest albo w samej Platformie Obywatelskiej, jak np. Bogdan Borusewicz, albo w licznym gronie jej zwolenników, jak np. Lech Wałęsa. Mówią jednym głosem z byłymi sekretarzami PZPR, którzy robią dziś za „autorytety w dziedzinie obrony demokracji i praworządności”, tak jak były sekretarz PZPR na SGPiS, członek rady nadzorczej FOZZ i kontakt operacyjny I Departamentu MSW PRL, Dariusz Rosati. Wprowadzają do Parlamentu Europejskiego reprezentację w postaci Leszka Millera, pierwszego sekretarza komitetu wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach, czy Włodzimierz Cimoszewicz, sekretarz komitetu uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Warszawskim i kontakt operacyjny SB. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na idee „S”?
NSZZ „Solidarność” zbyt długo ponosił konsekwencje transformacji ustrojowej i pozwolił się rozliczać renegatom z Solidarności, którzy ciągle uzurpują sobie prawo do dysponowania jego symboliką. Stąd właśnie pojawiła się formuła pierwszej – w domyśle tej prawdziwej – Solidarności i drugiej – w domyśle nic nieznaczącego związku zawodowego, który nie ma prawa do logo i nazwy. A jak jest naprawdę? NSZZ „Solidarność” powstał 40 lat temu i nieprzerwanie działa do dzisiaj. Ponad 2/3 obecnych członków Komisji Krajowej – najwyższej władzy wykonawczej Związku – ma datę wstąpienia do „S” 17 września 1980 r. Na czele z obecnym przewodniczącym. Podobnie jest w całej strukturze. Ogromna większość jest w „S” od samego początku. Nigdy nie zapisywali się do żadnego innego. Wielu ma nawet te same legitymacje związkowe.

Powiem wam, czym jest Solidarność
W tym całym medialnym kotle wokół „S” i po kolejnych zapowiedziach budowania nowej Solidarności – bo przecież już Komitet Obrony Demokracji (przed „skutkami” demokratycznych wyborów?) ogłosił się kiedyś nową Solidarnością – zapomina się, czym tak naprawdę jest ów Związek. Bez tego nikt nie zrozumie, dlaczego takie projekty na samym starcie skazane są na porażkę.

Solidarność reprezentuje interesy bardzo poważnej grupy społecznej w Polsce – blisko siedmiusettysięcznej rzeszy pracowników przemysłu, administracji, służby zdrowia, oświaty i kilku tysięcy prywatnych firm z wszystkich możliwych branż. Za interesem tych konkretnych ludzi stoją konkretne problemy do rozwiązania, konkretne oczekiwania i bardzo konkretne żądania.

Rzadko kto ma świadomość, że tam, gdzie funkcjonuje Solidarność, lepiej się zarabia, lepsze są warunki pracy, a skala łamania praw pracowniczych jest wielokrotnie niższa. Ludzie nie zorganizowali się, bo ogłosił to Kijowski lub Trzaskowski.

Ludzie zorganizowali się, bo to narzędzie działa i pomaga w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Tych blisko 700 tys. członków (wliczając związkowych emerytów) to największa, najsilniejsza i najlepiej zorganizowana grupa społeczna w Polsce. Bardzo poważna siła w demokracji. Wraz ze swoimi rodzinami i sporym gronem sympatyków przekłada się co najmniej na 2-2,5 mln głosów wyborczych. Ktoś, kto funkcjonuje w polskiej polityce i nie bierze tego faktu pod uwagę, jak i nie uwzględnia w swoich politycznych programach postulatów tej grupy społecznej – jest politycznym idiotą. Żeby sięgnąć po te głosy, trzeba jednak znać ich żądania i oczekiwania. Trzeba znać np. uchwałę programową Krajowego Zjazdu Delegatów. Trzeba umieć odwołać się do ideałów, które łączą członków Solidarności, szanować symbole, które są im drogie, rozmawiać z nimi nie językiem „urojenia wyższościowego”, ale szacunku dla ich prawa do bycia takimi, jakimi chcą być, są i będą.

NSZZ „Solidarność” jest jedyną tak dużą organizacją w Polsce, która od lat ma spójny i niezmienny program działania. Stosowano różne narzędzia do jego realizacji, ale kolejne uchwały programowe stanowiły praktycznie ten sam zestaw postulatów, które wypełniają ducha swojego fundamentu: 21 postulatów sierpniowych. Bardzo długo partie polityczne były na ten program ślepe. Dziś Solidarności po drodze z tymi, którzy go dostrzegają, ale potrafi też ostro upomnieć tych, którzy działają mu wbrew.

Polityczna głupota
Bardzo trudno wygrywać wybory w Polsce, jeśli nie ma się Solidarności po swojej stronie. A jeszcze trudniej, gdy Solidarność ma się za przeciwnika. Boleśnie przekonał się o tym Donald Tusk, przeciwko polityce którego Związek prowadził wieloletnie kampanie społeczne (umowy śmieciowe, płaca minimalna, sprawdzam polityka, wiek emerytalny itd.), wielkie akcje protestacyjne.

Tymczasem na polskiej scenie politycznej tylko Prawo i Sprawiedliwość komunikuje się z Solidarnością i stara się uwzględniać w swoich programach postulaty Związku. Tylko! Pozostałym wydaje się, że można bez konsekwencji to ignorować.
Jednak to nie wszystko. Solidarność to również wyższa o 1200 złotych płaca minimalna, siedemnastozłotowa stawka godzinowa, sprawiedliwy wiek emerytalny, lepsza ochrona kobiet w ciąży. Solidarność to wyższy fundusz socjalny, lepsze warunki w sądach pracy i lepsza ochrona przed bezprawnym zwolnieniem. Solidarność wreszcie to wolne od handlu niedziele, klauzule społeczne w zamówieniach publicznych, ograniczenie umów śmieciowych, podwyżki w sferze finansów publicznych, wsparcie dla rodzin, seniorów, lepsza egzekucja praw pracowniczych. O to w tym wszystkim chodzi!

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” powołali pracownicy 40 lat temu. Protestowali Polacy. To ich masowy protest przesądził o sukcesie, nie wymądrzanie się tych, którzy później uznali się za ich „reprezentantów”. Protestowali, bo nawet pod sowieckim knutem czuli się wolnymi ludźmi. Walczyli o godność swojej pracy, łączył ich wspólny cel. I to się nie zmieniło. Jesteśmy w Solidarności, bo mamy swój cel. Jeśli ktoś tego nie rozumie – niczego nie rozumie.
Związek zrzesza różnych ludzi, z różnych środowisk i często o różnych poglądach. Choć sam rodził się „na kolanach” i jest związkiem chrześcijańskim. W deklaracji członkowskiej nie ma rubryki o przekonaniach, politycznych sympatiach, wyznaniu, preferencjach seksualnych. Ale jest jasne wymaganie szacunku do wartości, które 40 lat temu zbudowały tę wspaniałą organizację ludzi wolnych. Popieranie aborcji, niszczenie rodziny, atak na wiarę, podstawowe wartości ludzkie, uderzające w godność pracownika śmieciowe zatrudnienie, czy wyzysk – są sprzeczne z ideałami Solidarności. Ideałami, które nie straciły na swojej atrakcyjności. Ba, ci, którzy próbują je zawłaszczyć, doskonale widzą, że są również atrakcyjną propozycją na przyszłość i z ich punktu widzenia zagrożeniem dla implementowanej przemocą społeczeństwom „rewolucji”. Stąd próba ich zawłaszczania.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe