Solidarność jest jedna!

Wokół Solidarności kumuluje się w ostatnich latach dużo emocji i wydarzeń, których Związek nie notował od ponad 30 lat. Wiele środowisk, wielu polityków, wiele organizacji nagle zaczęło odwoływać się do tradycji i logo Solidarności, uznając to za swoje niezbywalne prawo.
 Solidarność jest jedna!
/ Logo 40-lecia "Solidarności". Autor: Wojciech Korkuć

Dopóki robią to ludzie, którzy rzeczywiście mają w swoim życiorysie kartę związkową, to można to jeszcze jakoś zrozumieć. Nawet gdy ich działalność publiczna jest sprzeczna z ideałami i postulatami Związku. Jeżeli robią to ludzie, którym bliskie są ideały Związku czy to w zakresie praw pracowniczych, społecznej nauki Kościoła katolickiego, czy wartości chrześcijańskich, to tylko dowodzi siły idei, jakich nośnikiem jest Solidarność. Ale jeśli robią to takie środowiska, jak np. Komitet Obrony Demokracji, czy te związane z LGBT, feministkami, a nawet anarchistami, nie tylko nie jest to zrozumiałe, ale wręcz sprzeczne z tym, czym jest Solidarność i jakie wartości legły u podstaw jej powstania. W tym przypadku można powiedzieć już nie tylko o próbie zawłaszczania, ale nawet kradzieży symboliki Związku i podstępnej podmiany idei, które mają symbolizować.


Chrześcijański związek
Solidarność z inspiracji św. Jana Pawła II rodziła się na kolanach. W strajkujących zakładach pracy organizowane były Msze polowe, na bramach wisiały wizerunki Papieża i Matki Bożej. Pracownicy masowo i publicznie się spowiadali, kapłani udzielali absolucji generalnej (tak jak na wojnie), w kościołach organizowano zbiórki, pomoc i nieustanną modlitwę. Związek, który tak powstał, od samego początku był chrześcijańskim związkiem zawodowym, odwołującym się w swoich dokumentach do społecznej nauki Kościoła. Tę społeczną naukę wiele lat później wpisano nawet formalnie do statutu, a kilka lat temu decyzją Papieża Franciszka na patrona Związku obrany został bł. ks. Jerzy Popiełuszko.

Co mają zatem wspólnego z Solidarnością feministki z czarnego marszu walczącego o prawo do aborcji? Co ma wspólnego z ideami Solidarności Europejskie Centrum Solidarności organizujące konferencje ideologów LGBT w rocznicę śmierci Papieża Polaka? Co wspólnego z Solidarnością może mieć KOD, na którego manifestacjach pojawiali się nie tylko oskarżani o współpracę z komunistycznymi służbami, ale i tacy, którzy deklarowali się jako pracownicy tych służb? Co wreszcie wspólnego mają liberałowie z Platformy Obywatelskiej forsujący liberalne, antypracownicze prawo biegunowo sprzeczne z sierpniowymi postulatami? Nic, a wręcz są jej zaprzeczeniem.

Rozliczają nas renegaci
Nie da się tego zrozumieć, jeśli nie cofniemy się o 30 lat, do początków wynegocjowanej przy Okrągłym Stole (a tak naprawdę w Magdalence) transformacji ustrojowej. Przejście z komunizmu do kapitalizmu, budowa gospodarki rynkowej, masowa likwidacja zakładów pracy, a w ślad za tym odpływ nie tylko członków, ale i liderów, z których wielu – w tym sam Lech Wałęsa – zwyczajnie wykorzystali Związek do budowania swoich własnych karier, spowodowały drastyczny spadek zaufania do Solidarności. Związek zapłacił i nadal płaci za to ogromną cenę. Krytykami zaś są głównie ci, którzy wywodząc się z Solidarności, mieli być gwarancją, że transformacja gospodarczo-ustrojowa będzie sprawiedliwa. Dzisiaj większość z nich jest albo w samej Platformie Obywatelskiej, jak np. Bogdan Borusewicz, albo w licznym gronie jej zwolenników, jak np. Lech Wałęsa. Mówią jednym głosem z byłymi sekretarzami PZPR, którzy robią dziś za „autorytety w dziedzinie obrony demokracji i praworządności”, tak jak były sekretarz PZPR na SGPiS, członek rady nadzorczej FOZZ i kontakt operacyjny I Departamentu MSW PRL, Dariusz Rosati. Wprowadzają do Parlamentu Europejskiego reprezentację w postaci Leszka Millera, pierwszego sekretarza komitetu wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach, czy Włodzimierz Cimoszewicz, sekretarz komitetu uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Warszawskim i kontakt operacyjny SB. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na idee „S”?
NSZZ „Solidarność” zbyt długo ponosił konsekwencje transformacji ustrojowej i pozwolił się rozliczać renegatom z Solidarności, którzy ciągle uzurpują sobie prawo do dysponowania jego symboliką. Stąd właśnie pojawiła się formuła pierwszej – w domyśle tej prawdziwej – Solidarności i drugiej – w domyśle nic nieznaczącego związku zawodowego, który nie ma prawa do logo i nazwy. A jak jest naprawdę? NSZZ „Solidarność” powstał 40 lat temu i nieprzerwanie działa do dzisiaj. Ponad 2/3 obecnych członków Komisji Krajowej – najwyższej władzy wykonawczej Związku – ma datę wstąpienia do „S” 17 września 1980 r. Na czele z obecnym przewodniczącym. Podobnie jest w całej strukturze. Ogromna większość jest w „S” od samego początku. Nigdy nie zapisywali się do żadnego innego. Wielu ma nawet te same legitymacje związkowe.

Powiem wam, czym jest Solidarność
W tym całym medialnym kotle wokół „S” i po kolejnych zapowiedziach budowania nowej Solidarności – bo przecież już Komitet Obrony Demokracji (przed „skutkami” demokratycznych wyborów?) ogłosił się kiedyś nową Solidarnością – zapomina się, czym tak naprawdę jest ów Związek. Bez tego nikt nie zrozumie, dlaczego takie projekty na samym starcie skazane są na porażkę.

Solidarność reprezentuje interesy bardzo poważnej grupy społecznej w Polsce – blisko siedmiusettysięcznej rzeszy pracowników przemysłu, administracji, służby zdrowia, oświaty i kilku tysięcy prywatnych firm z wszystkich możliwych branż. Za interesem tych konkretnych ludzi stoją konkretne problemy do rozwiązania, konkretne oczekiwania i bardzo konkretne żądania.

Rzadko kto ma świadomość, że tam, gdzie funkcjonuje Solidarność, lepiej się zarabia, lepsze są warunki pracy, a skala łamania praw pracowniczych jest wielokrotnie niższa. Ludzie nie zorganizowali się, bo ogłosił to Kijowski lub Trzaskowski.

Ludzie zorganizowali się, bo to narzędzie działa i pomaga w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Tych blisko 700 tys. członków (wliczając związkowych emerytów) to największa, najsilniejsza i najlepiej zorganizowana grupa społeczna w Polsce. Bardzo poważna siła w demokracji. Wraz ze swoimi rodzinami i sporym gronem sympatyków przekłada się co najmniej na 2-2,5 mln głosów wyborczych. Ktoś, kto funkcjonuje w polskiej polityce i nie bierze tego faktu pod uwagę, jak i nie uwzględnia w swoich politycznych programach postulatów tej grupy społecznej – jest politycznym idiotą. Żeby sięgnąć po te głosy, trzeba jednak znać ich żądania i oczekiwania. Trzeba znać np. uchwałę programową Krajowego Zjazdu Delegatów. Trzeba umieć odwołać się do ideałów, które łączą członków Solidarności, szanować symbole, które są im drogie, rozmawiać z nimi nie językiem „urojenia wyższościowego”, ale szacunku dla ich prawa do bycia takimi, jakimi chcą być, są i będą.

NSZZ „Solidarność” jest jedyną tak dużą organizacją w Polsce, która od lat ma spójny i niezmienny program działania. Stosowano różne narzędzia do jego realizacji, ale kolejne uchwały programowe stanowiły praktycznie ten sam zestaw postulatów, które wypełniają ducha swojego fundamentu: 21 postulatów sierpniowych. Bardzo długo partie polityczne były na ten program ślepe. Dziś Solidarności po drodze z tymi, którzy go dostrzegają, ale potrafi też ostro upomnieć tych, którzy działają mu wbrew.

Polityczna głupota
Bardzo trudno wygrywać wybory w Polsce, jeśli nie ma się Solidarności po swojej stronie. A jeszcze trudniej, gdy Solidarność ma się za przeciwnika. Boleśnie przekonał się o tym Donald Tusk, przeciwko polityce którego Związek prowadził wieloletnie kampanie społeczne (umowy śmieciowe, płaca minimalna, sprawdzam polityka, wiek emerytalny itd.), wielkie akcje protestacyjne.

Tymczasem na polskiej scenie politycznej tylko Prawo i Sprawiedliwość komunikuje się z Solidarnością i stara się uwzględniać w swoich programach postulaty Związku. Tylko! Pozostałym wydaje się, że można bez konsekwencji to ignorować.
Jednak to nie wszystko. Solidarność to również wyższa o 1200 złotych płaca minimalna, siedemnastozłotowa stawka godzinowa, sprawiedliwy wiek emerytalny, lepsza ochrona kobiet w ciąży. Solidarność to wyższy fundusz socjalny, lepsze warunki w sądach pracy i lepsza ochrona przed bezprawnym zwolnieniem. Solidarność wreszcie to wolne od handlu niedziele, klauzule społeczne w zamówieniach publicznych, ograniczenie umów śmieciowych, podwyżki w sferze finansów publicznych, wsparcie dla rodzin, seniorów, lepsza egzekucja praw pracowniczych. O to w tym wszystkim chodzi!

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” powołali pracownicy 40 lat temu. Protestowali Polacy. To ich masowy protest przesądził o sukcesie, nie wymądrzanie się tych, którzy później uznali się za ich „reprezentantów”. Protestowali, bo nawet pod sowieckim knutem czuli się wolnymi ludźmi. Walczyli o godność swojej pracy, łączył ich wspólny cel. I to się nie zmieniło. Jesteśmy w Solidarności, bo mamy swój cel. Jeśli ktoś tego nie rozumie – niczego nie rozumie.
Związek zrzesza różnych ludzi, z różnych środowisk i często o różnych poglądach. Choć sam rodził się „na kolanach” i jest związkiem chrześcijańskim. W deklaracji członkowskiej nie ma rubryki o przekonaniach, politycznych sympatiach, wyznaniu, preferencjach seksualnych. Ale jest jasne wymaganie szacunku do wartości, które 40 lat temu zbudowały tę wspaniałą organizację ludzi wolnych. Popieranie aborcji, niszczenie rodziny, atak na wiarę, podstawowe wartości ludzkie, uderzające w godność pracownika śmieciowe zatrudnienie, czy wyzysk – są sprzeczne z ideałami Solidarności. Ideałami, które nie straciły na swojej atrakcyjności. Ba, ci, którzy próbują je zawłaszczyć, doskonale widzą, że są również atrakcyjną propozycją na przyszłość i z ich punktu widzenia zagrożeniem dla implementowanej przemocą społeczeństwom „rewolucji”. Stąd próba ich zawłaszczania.
 


 

POLECANE
Niemieckie media uderzają w Ukraińców: socjal ich rozleniwia z ostatniej chwili
Niemieckie media uderzają w Ukraińców: socjal ich rozleniwia

Niemcy przyjęły ponad 1,2 mln ukraińskich uchodźców, z których większość korzysta z pomocy socjalnej. Świadczenia sięgające 563 euro miesięcznie plus pokrycie kosztów mieszkania wzbudzają krytykę chadeków (CDU/CSU). Niemieckie media pokazują, jak inne kraje, w tym w Polsce, radzi sobie z aktywnością zawodową Ukraińców.

Manewry na Białorusi. Zełenski: Rosja „szykuje coś” z ostatniej chwili
Manewry na Białorusi. Zełenski: Rosja „szykuje coś”

Ministerstwo obrony w Mińsku poinformowało we wtorek, że siły zbrojne Białorusi i Rosji przeprowadzą wspólne ćwiczenia w dniach 12-16 września. Manewry odbędą się na terytorium Białorusi.

Wstrząsające znalezisko na plaży. Dramat wciąż wisi w powietrzu Wiadomości
Wstrząsające znalezisko na plaży. Dramat wciąż wisi w powietrzu

Do niecodziennego znaleziska doszło na plaży niedaleko Lizbony. Omal nie doszło do dramatu. Do akcji wkroczyły służby.

Wiadomości
Justyna Steczkowska wystąpi na Forum Ekonomicznym w Karpaczu

We wtorek 2 września, w południe, w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu rozpocznie się XXXIV Forum Ekonomiczne – jedno z najważniejszych wydarzeń gospodarczo-politycznych Europy Środkowo-Wschodniej. Oprócz ponad 500 debat, sesji plenarnych i wydarzeń specjalnych uczestnicy Forum będą mogli wziąć udział w bogatym programie kulturalnym, którego kulminacją będzie koncert Justyny Steczkowskiej – jednej z największych gwiazd polskiej sceny muzycznej.

Machał banderowską flagą podczas koncertu Korża w Warszawie. Teraz przeprasza Wiadomości
Machał banderowską flagą podczas koncertu Korża w Warszawie. Teraz przeprasza

Wraca sprawa sobotniego koncertu białoruskiego rapera Maxa Korża. Zjechało się na niego wielu fanów, w dużej mierze Białorusinów i Ukraińców. Część z nich zachowywała się skandalicznie, wdając się w szarpaniny z ochroną i eksponując zakazane banderowskie flagi. Nagranie jednego z ukraińskich fanów obiegło media społecznościowe, wzbudzając oburzenie komentatorów. Dziś Ukrainiec postanowił  przeprosić. 

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy pilne
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Warszawscy tramwajarze poinformowali, że od piątku rozpoczynają remont torów na skrzyżowaniu Wolskiej i Skierniewickiej. W związku z tym tramwaje nie będą kursowały Wolską i Skierniewicką. Remont ma potrwać 4 tygodnie.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Prawie w całym kraju będzie cieplej niż w poniedziałek. Spokojna wyżowa pogoda ze słabym wiatrem i dużym usłonecznieniem przez większość dnia będzie sprzyjała rekreacji na świeżym powietrzu.

Afera KPO. Należące do Ringier Axel Springer Politico: Ból głowy kruchej koalicji z ostatniej chwili
Afera KPO. Należące do Ringier Axel Springer Politico: Ból głowy kruchej koalicji

Portal Politico opublikował tekst na temat afery KPO. Pisze o dziwacznych dotacjach i uważa, że dały one tylko w ręce PiS argument w walce z "kruchą koalicją premiera Donalda Tuska".  

Niepokojące doniesienia z granicy. Pilny komunikat Straży Granicznej pilne
Niepokojące doniesienia z granicy. Pilny komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy, która znajduje się pod naciskiem ataku hybrydowego zarówno ze strony Białorusi, jak i Niemiec.

Najnowszy sondaż partyjny. Tak się rozkładają sympatie Polaków pilne
Najnowszy sondaż partyjny. Tak się rozkładają sympatie Polaków

Według najnowszego sondażu partyjnego największym zaufaniem Polaków cieszy się rządząca Koalicja Obywatelska.

REKLAMA

Solidarność jest jedna!

Wokół Solidarności kumuluje się w ostatnich latach dużo emocji i wydarzeń, których Związek nie notował od ponad 30 lat. Wiele środowisk, wielu polityków, wiele organizacji nagle zaczęło odwoływać się do tradycji i logo Solidarności, uznając to za swoje niezbywalne prawo.
 Solidarność jest jedna!
/ Logo 40-lecia "Solidarności". Autor: Wojciech Korkuć

Dopóki robią to ludzie, którzy rzeczywiście mają w swoim życiorysie kartę związkową, to można to jeszcze jakoś zrozumieć. Nawet gdy ich działalność publiczna jest sprzeczna z ideałami i postulatami Związku. Jeżeli robią to ludzie, którym bliskie są ideały Związku czy to w zakresie praw pracowniczych, społecznej nauki Kościoła katolickiego, czy wartości chrześcijańskich, to tylko dowodzi siły idei, jakich nośnikiem jest Solidarność. Ale jeśli robią to takie środowiska, jak np. Komitet Obrony Demokracji, czy te związane z LGBT, feministkami, a nawet anarchistami, nie tylko nie jest to zrozumiałe, ale wręcz sprzeczne z tym, czym jest Solidarność i jakie wartości legły u podstaw jej powstania. W tym przypadku można powiedzieć już nie tylko o próbie zawłaszczania, ale nawet kradzieży symboliki Związku i podstępnej podmiany idei, które mają symbolizować.


Chrześcijański związek
Solidarność z inspiracji św. Jana Pawła II rodziła się na kolanach. W strajkujących zakładach pracy organizowane były Msze polowe, na bramach wisiały wizerunki Papieża i Matki Bożej. Pracownicy masowo i publicznie się spowiadali, kapłani udzielali absolucji generalnej (tak jak na wojnie), w kościołach organizowano zbiórki, pomoc i nieustanną modlitwę. Związek, który tak powstał, od samego początku był chrześcijańskim związkiem zawodowym, odwołującym się w swoich dokumentach do społecznej nauki Kościoła. Tę społeczną naukę wiele lat później wpisano nawet formalnie do statutu, a kilka lat temu decyzją Papieża Franciszka na patrona Związku obrany został bł. ks. Jerzy Popiełuszko.

Co mają zatem wspólnego z Solidarnością feministki z czarnego marszu walczącego o prawo do aborcji? Co ma wspólnego z ideami Solidarności Europejskie Centrum Solidarności organizujące konferencje ideologów LGBT w rocznicę śmierci Papieża Polaka? Co wspólnego z Solidarnością może mieć KOD, na którego manifestacjach pojawiali się nie tylko oskarżani o współpracę z komunistycznymi służbami, ale i tacy, którzy deklarowali się jako pracownicy tych służb? Co wreszcie wspólnego mają liberałowie z Platformy Obywatelskiej forsujący liberalne, antypracownicze prawo biegunowo sprzeczne z sierpniowymi postulatami? Nic, a wręcz są jej zaprzeczeniem.

Rozliczają nas renegaci
Nie da się tego zrozumieć, jeśli nie cofniemy się o 30 lat, do początków wynegocjowanej przy Okrągłym Stole (a tak naprawdę w Magdalence) transformacji ustrojowej. Przejście z komunizmu do kapitalizmu, budowa gospodarki rynkowej, masowa likwidacja zakładów pracy, a w ślad za tym odpływ nie tylko członków, ale i liderów, z których wielu – w tym sam Lech Wałęsa – zwyczajnie wykorzystali Związek do budowania swoich własnych karier, spowodowały drastyczny spadek zaufania do Solidarności. Związek zapłacił i nadal płaci za to ogromną cenę. Krytykami zaś są głównie ci, którzy wywodząc się z Solidarności, mieli być gwarancją, że transformacja gospodarczo-ustrojowa będzie sprawiedliwa. Dzisiaj większość z nich jest albo w samej Platformie Obywatelskiej, jak np. Bogdan Borusewicz, albo w licznym gronie jej zwolenników, jak np. Lech Wałęsa. Mówią jednym głosem z byłymi sekretarzami PZPR, którzy robią dziś za „autorytety w dziedzinie obrony demokracji i praworządności”, tak jak były sekretarz PZPR na SGPiS, członek rady nadzorczej FOZZ i kontakt operacyjny I Departamentu MSW PRL, Dariusz Rosati. Wprowadzają do Parlamentu Europejskiego reprezentację w postaci Leszka Millera, pierwszego sekretarza komitetu wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach, czy Włodzimierz Cimoszewicz, sekretarz komitetu uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Warszawskim i kontakt operacyjny SB. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na idee „S”?
NSZZ „Solidarność” zbyt długo ponosił konsekwencje transformacji ustrojowej i pozwolił się rozliczać renegatom z Solidarności, którzy ciągle uzurpują sobie prawo do dysponowania jego symboliką. Stąd właśnie pojawiła się formuła pierwszej – w domyśle tej prawdziwej – Solidarności i drugiej – w domyśle nic nieznaczącego związku zawodowego, który nie ma prawa do logo i nazwy. A jak jest naprawdę? NSZZ „Solidarność” powstał 40 lat temu i nieprzerwanie działa do dzisiaj. Ponad 2/3 obecnych członków Komisji Krajowej – najwyższej władzy wykonawczej Związku – ma datę wstąpienia do „S” 17 września 1980 r. Na czele z obecnym przewodniczącym. Podobnie jest w całej strukturze. Ogromna większość jest w „S” od samego początku. Nigdy nie zapisywali się do żadnego innego. Wielu ma nawet te same legitymacje związkowe.

Powiem wam, czym jest Solidarność
W tym całym medialnym kotle wokół „S” i po kolejnych zapowiedziach budowania nowej Solidarności – bo przecież już Komitet Obrony Demokracji (przed „skutkami” demokratycznych wyborów?) ogłosił się kiedyś nową Solidarnością – zapomina się, czym tak naprawdę jest ów Związek. Bez tego nikt nie zrozumie, dlaczego takie projekty na samym starcie skazane są na porażkę.

Solidarność reprezentuje interesy bardzo poważnej grupy społecznej w Polsce – blisko siedmiusettysięcznej rzeszy pracowników przemysłu, administracji, służby zdrowia, oświaty i kilku tysięcy prywatnych firm z wszystkich możliwych branż. Za interesem tych konkretnych ludzi stoją konkretne problemy do rozwiązania, konkretne oczekiwania i bardzo konkretne żądania.

Rzadko kto ma świadomość, że tam, gdzie funkcjonuje Solidarność, lepiej się zarabia, lepsze są warunki pracy, a skala łamania praw pracowniczych jest wielokrotnie niższa. Ludzie nie zorganizowali się, bo ogłosił to Kijowski lub Trzaskowski.

Ludzie zorganizowali się, bo to narzędzie działa i pomaga w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Tych blisko 700 tys. członków (wliczając związkowych emerytów) to największa, najsilniejsza i najlepiej zorganizowana grupa społeczna w Polsce. Bardzo poważna siła w demokracji. Wraz ze swoimi rodzinami i sporym gronem sympatyków przekłada się co najmniej na 2-2,5 mln głosów wyborczych. Ktoś, kto funkcjonuje w polskiej polityce i nie bierze tego faktu pod uwagę, jak i nie uwzględnia w swoich politycznych programach postulatów tej grupy społecznej – jest politycznym idiotą. Żeby sięgnąć po te głosy, trzeba jednak znać ich żądania i oczekiwania. Trzeba znać np. uchwałę programową Krajowego Zjazdu Delegatów. Trzeba umieć odwołać się do ideałów, które łączą członków Solidarności, szanować symbole, które są im drogie, rozmawiać z nimi nie językiem „urojenia wyższościowego”, ale szacunku dla ich prawa do bycia takimi, jakimi chcą być, są i będą.

NSZZ „Solidarność” jest jedyną tak dużą organizacją w Polsce, która od lat ma spójny i niezmienny program działania. Stosowano różne narzędzia do jego realizacji, ale kolejne uchwały programowe stanowiły praktycznie ten sam zestaw postulatów, które wypełniają ducha swojego fundamentu: 21 postulatów sierpniowych. Bardzo długo partie polityczne były na ten program ślepe. Dziś Solidarności po drodze z tymi, którzy go dostrzegają, ale potrafi też ostro upomnieć tych, którzy działają mu wbrew.

Polityczna głupota
Bardzo trudno wygrywać wybory w Polsce, jeśli nie ma się Solidarności po swojej stronie. A jeszcze trudniej, gdy Solidarność ma się za przeciwnika. Boleśnie przekonał się o tym Donald Tusk, przeciwko polityce którego Związek prowadził wieloletnie kampanie społeczne (umowy śmieciowe, płaca minimalna, sprawdzam polityka, wiek emerytalny itd.), wielkie akcje protestacyjne.

Tymczasem na polskiej scenie politycznej tylko Prawo i Sprawiedliwość komunikuje się z Solidarnością i stara się uwzględniać w swoich programach postulaty Związku. Tylko! Pozostałym wydaje się, że można bez konsekwencji to ignorować.
Jednak to nie wszystko. Solidarność to również wyższa o 1200 złotych płaca minimalna, siedemnastozłotowa stawka godzinowa, sprawiedliwy wiek emerytalny, lepsza ochrona kobiet w ciąży. Solidarność to wyższy fundusz socjalny, lepsze warunki w sądach pracy i lepsza ochrona przed bezprawnym zwolnieniem. Solidarność wreszcie to wolne od handlu niedziele, klauzule społeczne w zamówieniach publicznych, ograniczenie umów śmieciowych, podwyżki w sferze finansów publicznych, wsparcie dla rodzin, seniorów, lepsza egzekucja praw pracowniczych. O to w tym wszystkim chodzi!

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” powołali pracownicy 40 lat temu. Protestowali Polacy. To ich masowy protest przesądził o sukcesie, nie wymądrzanie się tych, którzy później uznali się za ich „reprezentantów”. Protestowali, bo nawet pod sowieckim knutem czuli się wolnymi ludźmi. Walczyli o godność swojej pracy, łączył ich wspólny cel. I to się nie zmieniło. Jesteśmy w Solidarności, bo mamy swój cel. Jeśli ktoś tego nie rozumie – niczego nie rozumie.
Związek zrzesza różnych ludzi, z różnych środowisk i często o różnych poglądach. Choć sam rodził się „na kolanach” i jest związkiem chrześcijańskim. W deklaracji członkowskiej nie ma rubryki o przekonaniach, politycznych sympatiach, wyznaniu, preferencjach seksualnych. Ale jest jasne wymaganie szacunku do wartości, które 40 lat temu zbudowały tę wspaniałą organizację ludzi wolnych. Popieranie aborcji, niszczenie rodziny, atak na wiarę, podstawowe wartości ludzkie, uderzające w godność pracownika śmieciowe zatrudnienie, czy wyzysk – są sprzeczne z ideałami Solidarności. Ideałami, które nie straciły na swojej atrakcyjności. Ba, ci, którzy próbują je zawłaszczyć, doskonale widzą, że są również atrakcyjną propozycją na przyszłość i z ich punktu widzenia zagrożeniem dla implementowanej przemocą społeczeństwom „rewolucji”. Stąd próba ich zawłaszczania.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe