[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Czego ubek Szot uczył w III RP polską młodzież?
![Stanisław Szot [Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Czego ubek Szot uczył w III RP polską młodzież?](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16017137041d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372457693e454c9c8eabdc87a63f29e64cd.jpg)
Z największą estymą Stanisław Szot był traktowany właśnie na Lubelszczyźnie. W czerwcu 2004 r. wydawany przez postkomunistyczny Związek Kombatantów RP miesięcznik „Polsce Wierni” z dumą informował, że Stanisław Szot – członek prezydium ZKRP – dostał srebrny „Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Walk i Męczeństwa”. Zasłużonemu kombatantowi przyznał go ówczesny wojewoda lubelski Andrzej Kurowski, który w przemówieniu podkreślił „wysoki wkład lubelskich AL-owców w walce z okupantem hitlerowskim, a w okresie powojennym zaangażowanie dla kraju, a także dzisiejszą aktywność społeczną”. O jakie zaangażowanie dla kraju może chodzić? Właśnie na Lubelszczyźnie, w najgorętszym powojennym okresie utrwalania komunistycznej władzy Stanisław Szot przygotowywał dla Sowietów listy proskrypcyjne AK-owców, którzy byli następnie wywożeni na Syberię.
O tym samym „wydarzeniu” rozpisywało się także pisemko dawnych „ludowych” partyzantów – „Głos Kombatanta Armii Ludowej” (czerwiec/lipiec 2004 r.), drukując „wystąpienie płk. Stanisława Szota 16 maja 2004 r. podczas uroczystej 60 rocznicy bitwy partyzanckiej pod Rąblowem”. Szot mówił o „potędze” partyzantki GL-AL i partyzantki radzieckiej na Lubelszczyźnie i ich heroicznych, „trwających dzień i noc” bojach z Niemcami. O ZWZ-AK i BCh wspomniał tylko oględnie, że takie organizacje… były. Szot podsumował: „Jeżeli walki zbrojne na Lubelszczyźnie i konspiracyjna działalność Lubelskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej w tamtych czasach nabrały tak szerokiego zasięgu, że dziś, po 60 latach dostrzegamy w nich zasięg ogólnonarodowy, to było to możliwe jedynie dlatego, że ludność wsi i miast Lubelszczyzny gorącymi sercami i ofiarnie wspierała nasza walkę. Była z nami zjednoczona”. A więc GL-AL, tak jak później PPR-PZPR – przewodnią siłą narodu, cieszące się ogromnym społecznym poparciem.
W kolejnym numerze „Polsce Wierni” (wrzesień 2004 r.) mogliśmy przeczytać: „W dniu 22 lipca br. [w 60. rocznicę walk partyzanckich] w Lasach Parczewskich spotkały się dwie liczne grupy kombatantów Armii Ludowej z Lublina i Warszawy. (…) Z zadowoleniem można powiedzieć, że była to wielka patriotyczna manifestacja kombatancka, wyrażająca najwyższe uznanie dla walczących wówczas żołnierzy polskich i radzieckich oraz dla miejscowej ludności, dzięki której baza partyzancka mogła powstać i od 1942 r. istnieć i rozwijać się. (…)”. Wygłaszający referat o walkach partyzanckich w Lasach Parczewskich, płk Stanisław Szot powiedział w zakończeniu swego wystąpienia: „Składam hołd i wyrazy najwyższego uznania tym wszystkim mieszkańcom, którzy tak jak i my dożyli chwili radości i chwały, jak również tym, których już wśród nas nie ma”. Ciekawe, czy Stanisław Szot dziękował również tym, których wysłał na białe niedźwiedzie?
Stanisław Szot, syn Mateusza, urodził się w 1917 r. w Opoce, powiat Kraśnik. Po szkole podstawowej, na której skończył swoje kształcenie, został magazynierem. W czasie okupacji niemieckiej najpierw organizował konspiracyjną Robotniczo-Chłopską Organizację Bojową, a potem PPR i GL na Lubelszczyźnie. Piotr Gontarczyk w książce „PPR. Droga do władzy 1941 – 1944” (Warszawa 2003 r.) napisał, że Lubelszczyzna była jednym z niewielu terenów w Polsce, gdzie komunistom udało się stworzyć własne siły zbrojne: „Siatka PPR-GL w rejonie Kraśnika należała do najsprawniejszych i najliczniejszych struktur komunistycznej konspiracji w kraju”. Wśród czterech czołowych działaczy wymienił Stanisława Szota „Michała”. Szot, jako oficer propagandowo-oświatowy, był odpowiedzialny m.in. za „edukację”. Tym samym zajmował się po przekształceniu GL w AL. Przypomnijmy: zmiana ta miała przede wszystkim charakter propagandowy, słowo „armia” brzmiało bardziej swojsko, sprawiało wrażenie siły – Armia Ludowa miała być poważną przeciwwagą dla Armii Krajowej. Szot zmienił pseudonim na „Kot”.
Wobec zbliżającej się „wolnej” Polski Stanisław Szot nie mógł być obojętny. Podobnie, jak wielu kolegów z „ludowej” partyzantki płynnie przeszedł do „ludowej” bezpieki. Karierę w resorcie rozpoczął od wysokiego „C”, czyli stanowiska zastępcy kierownika Wydziału Personalnego Resortu Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie. Już po miesiącu (w październiku 1944 r.) został szefem lubelskiej bezpieki. Mimo, iż funkcję tę pełnił tylko do stycznia 1945 r. zdołał solidnie dać się we znaki niepodległościowemu podziemiu.
Jeden z niezłomnych żołnierzy II konspiracji, Zdzisław Broński „Uskok” w swoim pamiętniku pisał o obławie w listopadzie 1945 r.: „UB mogłoby nam wyrządzić duże szkody. Gdyby miała o nas trochę rzeczowego wywiadu, bo była ona dla nas bądź co bądź niespodzianką. Objęła teren więcej niż dwóch gmin i brało w niej udział kilkuset ludzi (UB i KBW). Obławą dowodził kierownik wojewódzkiego UB, nazwiskiem, zdaje się, Szot”.
Podczas odprawy kierowników powiatowych urzędów bezpieczeństwa (w dniach 2-3 grudnia 1944 r.) w siedzibie Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie Stanisław Szot (już w randze podpułkownika) mówił: „Sytuację obecną można zaliczyć do bardzo poważnych. Wróg nasz odwieczny – Niemiec – jest rozbity, ale jeszcze nie dobity. Grupy reakcyjne spod znaku AK, NSZ tak samo zainteresowane są wewnętrznym naszym rozbiciem. Celem ich jest obalenie obecnego demokratycznego rządu państwa polskiego. Oni byli sprawcami niewoli chłopa i robotnika. Oni strzelali w czasie okupacji [do] patriotów polskich, walczących z nienawistnym okupantem. Reakcja stacza się na dno upadku. Dowódca AK poddaje się Niemcom, za Wisłą NSZ i AK połączone współpracą z Niemcami w mordowaniu ludzi z przeciwnych ugrupowań polit[ycznych]. [Stanisław] Mikołajczyk ustąpił miejsca, jego [miejsce zajął] ozonowiec [Jan] Kwapiński. AK stosuje terror, terror właśnie jest oznaką ich słabości. Dla takich ludzi jak panowie z Londynu miejsca w Polsce nie ma. Oni powinni być wszyscy sądzeni jako zdrajcy narodu polskiego”.
Po tej analizie sytuacji Szot pouczał swoich podwładnych: „W sprawozdaniach kierowników PUBP przeważnie zauważyłem tylko stwierdzenie terroru AK, nie widać jednak zdecydowanego działania przeciwko terrorowi. Podczas okupacji nie daliśmy tak hulać reakcji, jak dzisiaj, gdy posiadamy władzę i siłę. My nie zajmujemy swych stanowisk dla dobrych posad, my nie możemy ulęknąć się terroru, my musimy stać na straży demokracji. Milicja O[bywatelska] jest organem pomocniczym U[B]. Dlatego też musimy spec[jalną] uwagę zwrócić na kadry. Kadry nasze w przeważającej ilości są niewykwalifikowane, gdyż ludzie nasi, synowie chłopa i robotników, nie mogli w okresie rządów sanacyjnych chodzić do szkół i uniwersytetów, dlatego też powinniśmy pracować ponad siły i uczyć się, by móc należycie spełniać swoje ważne zadania – zapewnienie bezpieczeństwa w odrodzonym, demokratycznym państwie polskim”.
Stanisław Szot, jako kierownik lubelskiego WUBP 14 listopada 1944 r. (jeszcze jako major) wydał rozkaz: „Aresztowanych członków AK, NSZ i OUN za działalność przeciw PKWN i Armii Czerwonej, a którzy z różnych względów nie mogą być sądzeni, należy za okazaniem niniejszego rozkazu wydać przedstawicielom Armii Czerwonej. Ile i kogo konkretnie z aresztowanych wydać, należy uzgodnić na miejscu z przedstawicielem Armii Czerwonej”.
Po odejściu z WUBP w Lublinie Stanisław Szot został kierownikiem WUBP w Poznaniu i szefem grupy operacyjnej na woj. poznańskie (styczeń – kwiecień 1945 r.), a następnie zastępcą kierownika Wydziału do Walki z Bandytyzmem MBP (kwiecień-lipiec 1945 r.).
Jak większość ubeków Szot należał do partii. W latach 1945 – 1948 był I sekretarzem KW PPR w Lublinie. Co działo się z nim później – w latach 50., nie wiadomo. Były ubek odnalazł się w następnej dekadzie, jako attache wojskowy przy ambasadzie PRL w Rumunii, a potem w Chinach.
I jeszcze jeden przyczynek do biografii Stanisława Szota, bez którego trudno zrozumieć jego ubecko-partyjną karierę. W czerwcu 1944 r. antykomunistyczna komórka AK „Antyk” uzyskała informacje, że został aresztowany przez Gestapo jako jeden z radzieckich wywiadowców, pracujących w Warszawie. Zwolniono go po tym, gdy okazało się, że współpracuje z niemieckim agentem Bogusławem Hrynkiewiczem (Hrynkiewicz był jednocześnie współpracującym z PPR agentem sowieckim). To kolejny dowód na kolaborację NKWD i polskich komunistów z Gestapo wymierzoną przeciwko Polskiemu Państwu Podziemnemu i jej sile zbrojnej – Armii Krajowej. Kto więc – cytując jeszcze raz słowa Stanisława Szota z narady w lubelskim WUBP w grudniu 1944 r. – „strzelał w czasie okupacji do patriotów polskich”? „Polska reakcja” czy raczej komuniści?
Stanisław Szot zmarł w 2008 r.