W porównaniu do wiosny w Warszawie liczba interwencji pogotowia wzrosła o 30 proc. „To pierwszy front walki z pandemią"

Liczba interwencji stołecznego pogotowia ratunkowego wzrosła o ok. 30 proc. w porównaniu do wiosennej fali pandemii – powiedział PAP Piotr Owczarski z "Meditransu" w Warszawie. "Dochodzi do sytuacji, że ambulanse są +uziemione+ nawet na sześć-osiem godzin" - dodał.
ilustracja
ilustracja / commons.wikimedia.org/Dawid Skalec

Obsługująca rejon stołeczny Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SP ZOZ w Warszawie dysponuje obecnie 74 zespołami ratownictwa medycznego, w tym 12 specjalistycznymi ZRM i 62 zespołami podstawowymi.

"W porównaniu do wiosennej fali pandemii COVID-19 liczba interwencji warszawskiego pogotowia ratunkowego wzrosła o około 30 procent"

– poinformował PAP Piotr Owczarski z "Meditransu".

"Karetki coraz częściej czekają w kolejkach przed SOR-ami, bo są trudności ze znalezieniem miejsc w szpitalu dla przywiezionych pacjentów"

- wskazał. Przyznał przy tym, że niestety ten problem narasta. "Dochodzi do sytuacji, że ambulanse są +uziemione+ nawet na sześć-osiem godzin" - powiedział.

Podkreślił, że pogotowie ratunkowe pracuje obecnie w stanie najwyższej gotowości. "Działa pod bardzo dużą presją. To pierwszy front walki z pandemią" - zaznaczył. Wskazał przy tym, że w kontekście pandemii niezmiennie ważne są teraz m.in. takie kwestie, jak uczciwość pacjentów. "Od ich prawdomówności zależy los wielu naszych pracowników" – stwierdził. "Apelujemy zatem, by informować ratowników o wszystkich objawach. Chodzi o to, by okazji do transmisji wirusa było jak najmniej" – podkreślił Owczarski.

Wyjaśnił, że w związku z pandemią karetki "Meditrans" zostały podzielone na dwie grupy: tzw. covidowe oraz nie-covidowe.

"Karetki covidowe służą do transportu chorych z podejrzeniem koronawirusa i są odpowiedzialne za odbiór pacjenta z podejrzeniem zakażenia lub ze stwierdzonym zakażeniem ze szpitala lub z domu pacjenta i przewiezienie go do lecznicy specjalistycznej, która zajmie się jego leczeniem"

- wyjaśnił. "Aby zminimalizować zagrożenie obsługuje je kierowca – ratownik" - dodał.

Normalnie pracują w Warszawie standardowe ekipy pogotowia ratunkowego. Jednak, jak zaznaczył Owczarski, w obecnej sytuacji epidemicznej załoga ratownictwa medycznego nigdy nie wie, czy wchodząc do jakiegoś mieszkania, by udzielić pomocy np. pacjentowi z zawałem, nie będzie jednocześnie udzielać pomocy osobie zakażonej.

Odnosząc się do czasu oczekiwania na przyjazd karetki, przypomniał, że zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 19 sierpnia 2019 r. ws. procedur, obowiązują tzw. "zasady pierwszeństwa". "Decyduje bezpośrednio stan chorego" - zastrzegł.

"Na podstawie odpowiednich algorytmów dyspozytor medyczny przeprowadza wywiad i kwalifikuje dane zgłoszenie nadając mu odpowiedni kod pilności"

- wyjaśnił.

Podkreślił przy tym, że w sytuacji bezpośredniego narażenia pacjenta na utratę zdrowia lub życia nie ma znaczenia, czy zgłoszenie dotyczy osoby z pozytywnym rozpoznaniem COVID-19, czy też nie. "Jeżeli mamy osobę z podejrzeniem koronawirusa, to wieziemy do szpitala bez względu na specjalizację" - zapewnił.

Przyznał jednak, że obecnie jednym z największych problemów jest przekazywanie pacjentów z karetek do szpitali.

"Zasada jest prosta: w stanie zagrożenia życia wieziemy pacjenta do najbliższej jednostki leczniczej, która może udzielić pomocy. Tam, gdzie jest Szpitalny Oddział Ratunkowy i izba przyjęć"

- powiedział.

Zaznaczył przy tym, że na SOR-ach wykonywana jest "tytaniczna praca" i ocenił, że mimo trudnej sytuacji, współpraca zespołów ratownictwa medycznego z SOR-ami jest bardzo dobra. "Jednak w związku z wdrożonymi procedurami bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o osoby zakażone, wydłuża się czas niezbędny do udzielenia pomocy" - zauważył.

W tym kontekście wskazał, że w ostatnim czasie pojawiło się także kolejne utrudnienie.

"Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co zrobić z tymi pacjentami, których zabezpieczono już na poziomie SOR-u, ale wymagają dalszego leczenia"

– zauważył.

"Nie ma łóżek szpitalnych, gdzie można byłoby tych pacjentów przekazać. I w związku z tym mamy takie sytuacje, że karetki czekają przed SOR-ami po kilka godzin" - powiedział. "Nigdy wcześniej nie dochodziło do takich sytuacji" - dodał.

.(PAP)

dka/ jann/

 


 

POLECANE
Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem Wiadomości
Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem

W sobotę wieczorem w Radomiu doszło do niebezpiecznej interwencji, podczas której policjanci próbowali obezwładnić kobietę chodzącą po mieście z nożem. Zgłoszenie wpłynęło około godz. 21.00. Po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze zlokalizowali 26-letnią kobietę w okolicy ul. Słowackiego.

Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie z ostatniej chwili
Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie

Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina jest gotowa odstąpić od aspiracji członkostwa w NATO, jeśli otrzyma realne i prawnie wiążące gwarancje bezpieczeństwa od Zachodu. To element kompromisu mającego doprowadzić do zakończenia wojny z Rosją.

Świąteczne ceny w górach szokują Wiadomości
Świąteczne ceny w górach szokują

Z porównania przygotowanego przez Telewizję wPolsce24 wynika, że ceny ceny noclegów w polskich kurortach górskich poszły gwałtownie w górę. Procentowo koszt pobytu w okresie świąteczno-noworocznym w Zakopanem i Szczyrku zdrożał bardziej niż w Livigno.

Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci Wiadomości
Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci

W sieci znów zawrzało po opublikowaniu nagrania z Tatr. Na profilu „tatry_official” na Instagramie pokazano turystów spacerujących po zamarzniętym Morskim Oku. Największe poruszenie wywołał fakt, że na lodzie znajdowały się także małe dzieci.

Zrobiliśmy to co do nas należało. O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu z ostatniej chwili
"Zrobiliśmy to co do nas należało". O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu

„Od protestu do wolności – Toruń w historii Solidarności” – wernisaż wystawy o bohaterach opozycji antykomunistycznej na Pomorzu i Kujawach odbył się w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia w Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Fundację Promocji Solidarności podczas wydarzenia reprezentował dr Adam Chmielecki.

 Zdemolował sklep, upił się i zasnął w łazience. Szop recydywista stał się celebrytą z ostatniej chwili
Zdemolował sklep, upił się i zasnął w łazience. Szop recydywista stał się celebrytą

Historia z niewielkiego miasteczka w Wirginii w USA szybko stała się globalną sensacją. Szop pracz, który upił się alkoholem w sklepie monopolowym, dziś podejrzewany jest o serię włamań.

Udane kwalifikacje Polaków w Klingenthal. Komplet w niedzielnych zawodach z ostatniej chwili
Udane kwalifikacje Polaków w Klingenthal. Komplet w niedzielnych zawodach

Sześciu Polaków awansowało do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w niemieckim Klingenthal. Kwalifikacje wygrał Norweg Marius Lindvik. Piotr Żyła był 12., Maciej Kot - 26., Kamil Stoch - 33., Dawid Kubacki - 39., Paweł Wąsek - 43., a Kacper Tomasiak - 47.

Czarzasty podczas kongresu Lewicy: Będę walczył z Nawrockim. Wet za wet z ostatniej chwili
Czarzasty podczas kongresu Lewicy: Będę walczył z Nawrockim. Wet za wet

Podczas Kongresu Krajowego Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty nie tylko umocnił swoją pozycję w partii, ale także zapowiedział otwarty konflikt z prezydentem Karolem Nawrockim

Odkryto części obiektu przypominające drona. Pilny komunikat służb z ostatniej chwili
Odkryto "części obiektu przypominające drona". Pilny komunikat służb

W miejscowości Żelizna w powiecie radzyńskim (woj. lubelskie) odkryto fragmenty obiektu przypominającego drona – poinformowała lubelska policja.

Brytyjskie media alarmują. Coraz mniej Polaków na Wyspach Wiadomości
Brytyjskie media alarmują. Coraz mniej Polaków na Wyspach

Według najnowszych danych liczba Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii systematycznie maleje. Zjawisko to zauważyły brytyjskie media, a szczególnie dziennik „Daily Mail”, który poświęcił temu tematowi obszerny artykuł.

REKLAMA

W porównaniu do wiosny w Warszawie liczba interwencji pogotowia wzrosła o 30 proc. „To pierwszy front walki z pandemią"

Liczba interwencji stołecznego pogotowia ratunkowego wzrosła o ok. 30 proc. w porównaniu do wiosennej fali pandemii – powiedział PAP Piotr Owczarski z "Meditransu" w Warszawie. "Dochodzi do sytuacji, że ambulanse są +uziemione+ nawet na sześć-osiem godzin" - dodał.
ilustracja
ilustracja / commons.wikimedia.org/Dawid Skalec

Obsługująca rejon stołeczny Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SP ZOZ w Warszawie dysponuje obecnie 74 zespołami ratownictwa medycznego, w tym 12 specjalistycznymi ZRM i 62 zespołami podstawowymi.

"W porównaniu do wiosennej fali pandemii COVID-19 liczba interwencji warszawskiego pogotowia ratunkowego wzrosła o około 30 procent"

– poinformował PAP Piotr Owczarski z "Meditransu".

"Karetki coraz częściej czekają w kolejkach przed SOR-ami, bo są trudności ze znalezieniem miejsc w szpitalu dla przywiezionych pacjentów"

- wskazał. Przyznał przy tym, że niestety ten problem narasta. "Dochodzi do sytuacji, że ambulanse są +uziemione+ nawet na sześć-osiem godzin" - powiedział.

Podkreślił, że pogotowie ratunkowe pracuje obecnie w stanie najwyższej gotowości. "Działa pod bardzo dużą presją. To pierwszy front walki z pandemią" - zaznaczył. Wskazał przy tym, że w kontekście pandemii niezmiennie ważne są teraz m.in. takie kwestie, jak uczciwość pacjentów. "Od ich prawdomówności zależy los wielu naszych pracowników" – stwierdził. "Apelujemy zatem, by informować ratowników o wszystkich objawach. Chodzi o to, by okazji do transmisji wirusa było jak najmniej" – podkreślił Owczarski.

Wyjaśnił, że w związku z pandemią karetki "Meditrans" zostały podzielone na dwie grupy: tzw. covidowe oraz nie-covidowe.

"Karetki covidowe służą do transportu chorych z podejrzeniem koronawirusa i są odpowiedzialne za odbiór pacjenta z podejrzeniem zakażenia lub ze stwierdzonym zakażeniem ze szpitala lub z domu pacjenta i przewiezienie go do lecznicy specjalistycznej, która zajmie się jego leczeniem"

- wyjaśnił. "Aby zminimalizować zagrożenie obsługuje je kierowca – ratownik" - dodał.

Normalnie pracują w Warszawie standardowe ekipy pogotowia ratunkowego. Jednak, jak zaznaczył Owczarski, w obecnej sytuacji epidemicznej załoga ratownictwa medycznego nigdy nie wie, czy wchodząc do jakiegoś mieszkania, by udzielić pomocy np. pacjentowi z zawałem, nie będzie jednocześnie udzielać pomocy osobie zakażonej.

Odnosząc się do czasu oczekiwania na przyjazd karetki, przypomniał, że zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 19 sierpnia 2019 r. ws. procedur, obowiązują tzw. "zasady pierwszeństwa". "Decyduje bezpośrednio stan chorego" - zastrzegł.

"Na podstawie odpowiednich algorytmów dyspozytor medyczny przeprowadza wywiad i kwalifikuje dane zgłoszenie nadając mu odpowiedni kod pilności"

- wyjaśnił.

Podkreślił przy tym, że w sytuacji bezpośredniego narażenia pacjenta na utratę zdrowia lub życia nie ma znaczenia, czy zgłoszenie dotyczy osoby z pozytywnym rozpoznaniem COVID-19, czy też nie. "Jeżeli mamy osobę z podejrzeniem koronawirusa, to wieziemy do szpitala bez względu na specjalizację" - zapewnił.

Przyznał jednak, że obecnie jednym z największych problemów jest przekazywanie pacjentów z karetek do szpitali.

"Zasada jest prosta: w stanie zagrożenia życia wieziemy pacjenta do najbliższej jednostki leczniczej, która może udzielić pomocy. Tam, gdzie jest Szpitalny Oddział Ratunkowy i izba przyjęć"

- powiedział.

Zaznaczył przy tym, że na SOR-ach wykonywana jest "tytaniczna praca" i ocenił, że mimo trudnej sytuacji, współpraca zespołów ratownictwa medycznego z SOR-ami jest bardzo dobra. "Jednak w związku z wdrożonymi procedurami bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o osoby zakażone, wydłuża się czas niezbędny do udzielenia pomocy" - zauważył.

W tym kontekście wskazał, że w ostatnim czasie pojawiło się także kolejne utrudnienie.

"Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co zrobić z tymi pacjentami, których zabezpieczono już na poziomie SOR-u, ale wymagają dalszego leczenia"

– zauważył.

"Nie ma łóżek szpitalnych, gdzie można byłoby tych pacjentów przekazać. I w związku z tym mamy takie sytuacje, że karetki czekają przed SOR-ami po kilka godzin" - powiedział. "Nigdy wcześniej nie dochodziło do takich sytuacji" - dodał.

.(PAP)

dka/ jann/

 



 

Polecane