[Tylko u nas] Marcin Bąk: Listopad, dla Polski niebezpieczna pora…
![jesień [Tylko u nas] Marcin Bąk: Listopad, dla Polski niebezpieczna pora…](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16065900041d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b37234081db6c69667a036e4da07809d6805.jpg)
Koniec jesieni i początek zimy nie należy do najłatwiejszych okresów pod względem psychicznym. Mniej światła, mniej witaminy D, dużo wilgoci i chłodu. Do tego dochodzą dostrzegalne zmiany w otaczającym nas świecie – znika zieleń, znikają kolorowe barwy „złotej” jesieni a dominować zaczynają kolory szaro-bure. Lekarze psychiatrzy są raczej zgodni, że właśnie teraz uaktywniają się różne problemy związane z duszą. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że depresja, zwana chorobą rozwiniętych społeczeństw XXI wieku, daje o sobie znać szczególnie mocno właśnie wtedy. Nawet osoby uważane za pogodne i dobrze nastawione do świata czują się w te dni niepewnie, miewają chwile zwątpienia. Jak twierdzą specjaliści, męska depresja przybiera niekiedy formy nie apatii, jak się powszechnie uważa, lecz agresji. Do czego ta agresja może doprowadzić – trudno zgadnąć.
W takich to warunkach klimatycznych rozgrywają się od lat różne jesienne dramaty naszego narodu. Noc Listopadowa, która zapoczątkowała Powstanie przeciwko carskiej Rosji w 1831 roku, stała się osią dramatu Wyspiańskiego. Genialny poeta młodopolski umieścił akcję swojej sztuki właśnie w tej dziwnej, niespokojnej atmosferze końca jesieni.
„Tak teraz jest listopad - więc baczne mam słuchy.
Jest to pora, gdy idą między żywych duchy -
i razem się bratają.”
I faktycznie, listopad rozpoczyna się od święta a w zasadzie cyklu świąt, których korzenie tkwią głęboko w przedchrześcijańskiej duchowości. Dzień Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny, to czas przeżywany wyjątkowo intensywnie w naszej kulturze. Nawet osoby niewierzące, zdeklarowani ateiści, odwiedzają cmentarze i wchodzą w jakąś dziwną relację ze wspomnieniami (duchami?) tych co odeszli przed nami. Skala, w jakiej Polacy odwiedzają groby i uczestniczą w celebrowaniu pamięci o przodkach jest światowym fenomenem. Od tego fenomenu rozpoczyna się co roku ten dziwny dla nas miesiąc.
Czy rzeczywiście jest to stan, w którym musimy bardziej uważać na to, co się wokół nas dzieje? Czy wybrani ludzie, obdarzeni wyjątkowym zmysłem, niczym w opowiadaniach zapomnianego mistrza polskiej literatury niesamowitej Stefana Grabińskiego, potrafią dostrzec cienie minionych czasów i ludzi, którzy już dawno odeszli?
Powstanie Listopadowe było punktem wyjścia do rozważań nad kwestią polską w XIX wieku, jest rozważane i dzisiaj. Polska istniała nominalnie, jako Królestwo, złączone tylko unią personalną z Imperium Rosyjskim. Miała własną armię, skarb, rząd szkolnictwo. To wszystko ograniczone do małego skrawka ziem dawnej Rzeczpospolitej i pozostające pod czujnym carskim okiem ale było namiastką polskiej państwowości. Powstanie rozpętało wojnę, która skończyła się klęską. W rezultacie nie uzyskaliśmy nic a i ta namiastka polskości została utracona. Do legendy narodowej przeszły tylko wojenne przewagi nad Moskalami, zwłaszcza z pierwszego okresu Powstania. Stoczek, Olszynka Grochowska, Iganie, Dębę Wielkie…Tylko co z tego, kiedy finałem była kapitulacja i emigracja? Pozostało żywe pytanie, powracające przez następne dziesięciolecia – bić się, czy nie bić?
Inny listopad, 1918 roku okazał się dla odmiany bardzo dla Polski fortunny. Wielka Wojna, która objęła całą Europę, zdewastowała w większym lub mniejszym stopniu kontynent i doprowadziła do upadku naszych zaborców. Ziemie polskie i polskie społeczeństwo zostały dotknięte I Wojną Światową w nie mniejszym stopniu co inne kraje ale wyjątkowo my mogliśmy mówić o wygranej. To był ten moment w dziejach, gdy na chwilę Fortuna uśmiechnęła się do Polaków a przywódcy narodu „weszli w tempo” i bezbłędnie to wykorzystali. Czy Polska musiała powstać w listopadzie 1918 roku? Nie było to wcale takie oczywiste, gdyby nie determinacja przedstawicieli różnych orientacji politycznych, losy naszego kraju mogły potoczyć się zupełnie inaczej. W Moskwie czekali już polscy komuniści, z towarzyszami Dzierżyńskim i Marchlewskim na czele, gotowi przejąć kierownictwo kolejnej republiki w ogólnoświatowej Ojczyźnie Proletariatu. Był więc i tamten listopad 1918 roku dla Polski potencjalnie niebezpieczną porą.
Teraz kończy się listopad 2020 roku. Roku Zarazy jak to niektórzy mówią. Wiele się w tym roku wydarzyło, co się jeszcze wydarzy, kto to wie? Zamieszanie związane z epidemią covid pomieszało plany polityczne i gospodarcze, tak w Polsce jak w innych rejonach świata. No, może poza Chinami. Donald Trump przegrał wybory i stracił władzę w Stanach Zjednoczonych o to zapowiedź poważnych zmian nie tylko w USA ale i na całym świecie. Przez ten świat przetaczają się zresztą większe i mniejsze niepokoje, materializujące się na razie w formie protestów ulicznych. W Zachodniej Europie znów zaktywizowali się muzułmańscy terroryści, głoszący potrzebę walki z niewiernymi i ustanowienia wszędzie prawa islamu. W liczbach bezwzględnych społeczność muzułmańska jest na razie kilkuprocentową mniejszością ale już zaczyna rozszerzać swoje roszczenia. Czas gra na ich korzyść. W tym samym czasie kontrkulturowa rewolucja neomarksistowska nabiera rozpędu. W USA jej kolejna fala objawiła się w zamieszkach związanych z BLM, w krajach latynoskich trwa walka z łacińska kulturą – w Chile podpalane są kościoły, w Hiszpanii rządzący socjaliści wprowadzają coraz bardziej progresywne prawa. Rewolucja dotarła też nad Wisłę, przybierając u nas postać protestów organizowanych przez Strajk Kobiet. Upłynął nam więc listopad pod znakiem protestów antycovidowych, Strajku Kobiet, ataków na kościoły, epidemii, zmiany władzy w USA. Czy był to po raz kolejny dla Polaków niebezpieczny czas? Oceńcie Państwo sami.
Zaczyna się Adwent, czas skupienia i oczekiwania. Dla chrześcijan czas dobry, bo przypominający, że ostatecznie Zwycięstwo należy do Pana Czasu.