[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Od słodkich kotków do cenzury. Facebook skasował mojego bloga
![[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Od słodkich kotków do cenzury. Facebook skasował mojego bloga](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16085819781d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372ec1737e5dbd9ba132daf086466e7c728.jpg)
Mimo tego, że zapasowy rowerek jeszcze pędzi, to boli utrata pierwszego, tego na większych kołach. Prawie 13 000 czytelników, około 2920 postów, setki zdjęć, memów i filmików. Liczby cudzych komentarzy nawet nie umiem oszacować, bo wychodzi w setkach tysięcy.
Wszystko to zniknęło, bo ktoś – wielu ktosiów – się ze mną nie zgadzał i uznał, że wolno mu przez to moją pracę zniszczyć.
Zastanawiam się więc w tym momencie, do jakiego absurdu doszliśmy jako społeczeństwo: możemy dzielić się z każdym i zawsze każdą myślą, ale tylko pod warunkiem, że jest to jedna z dokładnie wyselekcjonowanych przez mainstream kilku myśli. Wszystko, co może poruszyć, obrazić, naprawdę zastanowić i pobudzić do rozmowy jest cenzurowane. Jak na ironię losu, cierpią na tym najbardziej ci, których soc-media wzięły pod swoje skrzydła, czyli mniejszości.
Niby jak? - zapyta ktoś – Niby jak mniejszości są stratne przez to, że ochrania się je przed nieprzyjemnościami?
To proste! – odpowiem wymyślonemu komuś – Jeżeli nie ma prawdziwej, czasem bolesnej rozmowy, to nie ma też szans na poprawę sytuacji. Spójrzmy na kilka przykładów:
Prawdą jest, że mniejszości etniczne - np. murzyni w USA – mają więcej problemów, niż biali czy Azjaci. Bieda, wysoka przestępczość, lata spędzone w więzieniu. Możliwe, że część z tych problemów to wynik rasizmu, spuścizna niewolnictwa i prześladowania. Jednak inna część – możliwe nawet, że większa! - jest wynikiem zdegenerowanej subkultury afroamerykańskiego getta, w którym dorasta wielu czarnoskórych. Dysfunkcyjne rodziny (jedna trzecia młodych murzynów dorasta bez ojca!), brak etosu pracy i nauki, oraz gloryfikacja przemocy i narkomanii – oto wszystko cechy środowiska, w którym dorastał George Floyd. Wszystko to zjawiska, które da się zmienić, o których jednak w soc-mediach nawet nie wolno mówić pod dziecinną groźbą oskarżeń o rasizm! Jak jednak bez tej rozmowy wielu młodych Afroamerykanów może zrozumieć, że ich problemy to coś więcej, niż rasistowskie wyzwiska ze strony białych suprematów?
Albo spójrzmy na mniejszości seksualne: mainstreamowa narracja wciska tym, którzy nie są hetero, że ich największym problemem są homofobia i brak formalnych związków! I podczas gdy jakaś tam homofobia istnieje i może jakieś tam związki partnerskie by ją częściowo zniwelowały, to geje i lesbijki mają o wiele większe problemy! Wśród homoseksualnych mężczyzn są to niestabilne związki, seksoholizm, uzależnienie od narkotyków i choroby weneryczne. Badania jasno to pokazują. Wśród lesbijek zaś problemem jest agresja i ponadprzeciętnie częsta przemoc w związkach. O tym jednak nie wolno nawet wspomnieć, bo trafia się wtedy do szuflady z nienawistnikami i homofobami.
Albo – żeby odskoczyć od mniejszości realnych do tych, które za mniejszości uważane są niesłusznie – pomyślmy o kobietach! Promowane przez każdą większą platformę feministki twierdzą, że największymi problemami kobiet są gwałt i męskie końcówki nazw zawodów. Ktokolwiek wspomni, że o wiele większym niebezpieczeństwem dla współczesnych, samotnych, bezdzietnych kobiet jest chroniczna depresja, ten dostaje łatkę szowinisty. I na tym kończy się rozmowa, bo z szowinistami się nie gada.
Tak samo, jak nie gada się z nacjonalistami – miłość do ojczyzny równa jest przecież faszyzmowi. Nie można też prowadzić rozmowy z eurosceptykami, bo ci to przecież mentalne średniowiecze. Nie wypada nawet zamienić słowa z przeciwnikami aborcji, bo aborcja to przecież prawo człowieka. A już absolutnie pod żadnym pozorem nie wolno jest komunikować się z katolikami, bo to w nich kumuluje się i średniowiecze, i faszyzm, i wszystkie fobie, i izmy.
I tak lista zabronionych tematów i społecznych wyrzutków rośnie, a my możemy powiedzieć coraz więcej, ale pod warunkiem, że nie powiemy nic.
Kto by pomyślał, że narzędzia stworzone do dzielenia się zdjęciami kotków zamienią się w idealne narzędzie cenzury, o którym nie śniło się dwudziestowiecznym reżimom!