[Tylko u nas] Przemysław Jarasz: Jednym opłatkiem dzieliło się 25 osadzonych. Szef oświatowej „S” wspomina święta w obozie internowania

Nie dla wszystkich święta Bożego Narodzenia kojarzą się z czasem radosnym i beztroskim, spędzonym w domowym cieple przy choince i suto zastawionym stole. Dla 72-letniego dziś Janusza Siecha – współzałożyciela zabrzańskich struktur oświatowej Solidarności oraz jej obecnego przewodniczącego, święta te już na zawsze nieodzownie łączyć się będą ze wspomnieniem wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 roku i osadzeniem go w zabrzańskim obozie dla internowanych, mieszczącym się w dzisiejszym zakładzie karnym przy ul. Janika na Zaborzu. To właśnie tu spędził wigilię i Boże Narodzenie pamiętnego roku, jedząc głównie suchy chleb i wszechobecne łazanki, a także kolejnych kilka miesięcy. Niewiele brakowało, a nie wyszedłby stamtąd żywy – do szpitala wywiozła go karetka w stanie bardzo poważnej zapaści. Długie miesiące minęły, zanim wrócił do zdrowia i nauczania w szkole. 
 [Tylko u nas] Przemysław Jarasz: Jednym opłatkiem dzieliło się 25 osadzonych. Szef oświatowej „S” wspomina święta w obozie internowania
/ fot. R. Siech

 

To były najsmutniejsze święta w moim życiu. Osadzeni w 25-osobowej sali pozbawieni byliśmy jakichkolwiek atrybutów świętowania. Co więcej, byliśmy pełni niepewności i obaw o swoje życie. Na myśl przychodziły skojarzenia z wywózką Polaków na Sybir czy chociażby zbrodnią katyńską. Kompletnie nie wiedzieliśmy co z nami będzie i do czego władza może się posunąć, by zdławić ten rodzący się ruch wolnej Solidarności. Pozostawało nam tylko gromkie śpiewanie kolęd i pieśni patriotycznych. Namacalnym znakiem tamtych świąt był dosłownie jeden, jedyny opłatek, przyniesiony mi przez małżonkę w dniu wigilii. W tylu chłopa dzieliliśmy się więc nim symbolicznie, a także po prostu łamaliśmy się suchym chlebem. Takie oto mieliśmy świętowania 

– wspomina w rozmowie z TS Janusz Siech.

Nie jest on rodowitym zabrzaninem. Pochodzi i wychował się w Grudziądzu. Jako młody chłopak zaczął uprawiać tam lekkoatletykę, a dokładnie bieganie. Wówczas miał sposobność trenować m.in. wraz z Bronisławem Malinowskim, późniejszym mistrzem olimpijskim. I to właśnie sport przywiódł Siecha w 1969 roku do Zabrza. Po odbyciu służby wojskowej w klubie Zawisza Bydgoszcz, doszło do jego transferu do sekcji lekkoatletycznej Górnika Zabrze, z którym to zdobył tytuł drużynowego mistrza kraju. Miał tu spędzić tylko dwa lata, pozostał na całą resztę życia. Zdobył wykształcenie pedagogiczne, pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego oraz zajęć technicznych. Założył też i trenował jedną z pierwszych w kraju kobiecą drużynę piłkarek nożnych Puma Zabrze – Bielszowice. Na co dzień zaś pracował najpierw w nieistniejącym już Zespole Szkół Mechanicznych przy ul. Traugutta, a następnie w dzisiejszym Zabrzańskim Centrum Kształcenia Ogólnego i Zawodowego przy ul. Piłsudskiego. Ale to właśnie działalność w wolnych i niezależnych związkach zawodowych najmocniej zapisała się w jego życiorysie po zakończeniu kariery sportowej. 

- Po podpisaniu porozumień sierpniowych w 1980 roku, zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego, zaangażowałem się z grupą znajomych w założenie struktur oświatowej Solidarności w Zabrzu. Nauczyciele też głęboko uwierzyli w możliwość zmian w naszym kraju, wypisywali się z ZNP i przystępowali do Solidarności, której pierwszym przewodniczącym w naszym mieście został Krystian Witowski, a ja jego zastępcą do spraw szkół średnich 
– wspomina Siech.

Jak mówi, to co się wydarzyło 13 grudnia 1981 roku, było ogromnym szokiem i zaskoczeniem w środowisku wolnych związków. Prędzej oczekiwano interwencji wojsk radzieckich na wzór wydarzeń w Czechosłowacji czy na Węgrzech, niż wprowadzenia stanu wojennego i pacyfikowania rodaków przez własne wojsko. 

- A największym zaskoczeniem było to, że przeprowadzono to właśnie w takim czasie, w połowie grudnia, gdy wszyscy szykowali się już do wigilii i świąt Bożego Narodzenia 
– mówi nasz rozmówca. Jak dodaje, pierwsze zatrzymania zaczęły się w Zabrzu już 12 grudnia późnym wieczorem, jeszcze przed formalnym wprowadzeniem stanu wojennego. 

- Po mnie przyszli o godz. 23, gdy byłem już po wieczornej kąpieli w szlafroku i szykowałem się do snu. Trzech milicjantów oznajmiło, że zabierają mnie na przesłuchanie do komendy rejonowej. Do głowy mi nawet nie przyszło, że wrócę do domu po upływie pół roku. Nawet sam uspokajałem żonę, bo myślałem, iż ktoś kłamliwie doniósł na mnie, bo wtedy to się często zdarzało. Pojechałem tak, jak stałem, nawet piżamy nie zabrałem 
– opowiada Siech.

Schodząc do milicyjnej nyski przez moment zastanawiał się czy nie wykorzystać swych sprinterskich umiejętności i nie rzucić się do ucieczki, ale jak mówi, trzech bardzo rosłych milicjantów bardzo szczelnie go otaczało, jakby spodziewając się takiego ruchu z jego strony. 

- Na poważnie wystraszyłem się, gdy minęliśmy komendę i jechaliśmy dalej w nieznane. Wtedy nawet nie wiedziałem, że na Zaborzu jest więzienie. Gdy dotarłem na miejsce, byłem jednym z pierwszych. Potem co chwilę dojeżdżały radiowozy i dowoziły kolejnych zatrzymanych 
– opowiada nasz rozmówca.

Święta i Nowy Rok minęły mu w nerwowym oczekiwaniu. Najbardziej doskwierał mu brak wiedzy, co się naprawdę dzieje za murami i w całym kraju. Dopiero po miesiącu od zatrzymania osadzeni dowiedzieli się np. o śmierci górników w kopalni Wujek, byli bowiem odcięci od wszelkich źródeł informacji, zaś jedynym komunikatem jaki słyszeli, były wystąpienia generała Jaruzelskiego oraz Jerzego Urbana, nadawane przez więzienny megafon. Siech był bardzo przybity też faktem, że jego schorowani rodzice przez pół Polski jechali go odwiedzić w więzieniu z okazji świąt, po czym odbili się od bramy wejściowej. Otuchy dodawał za to osadzonym zabrzański kapłan ks. Paweł Pyrchała oraz biskup katowicki Herbert Bednorz, którzy po pewnym czasie zaczęli być wpuszczani do obozu internowania i prowadzili modlitwy dla osadzonych. 

- Kto tego nie przeżył, ten tego nie zrozumie. Nie dość, że żyliśmy w strachu o swoje życie i drżeliśmy, gdy kolejną osobę z nas wywożono w nieznane, to niemiłosiernie dłużył nam się ten czas w odosobnieniu. Gdy atmosfera się z biegiem czasu nieco rozluźniła, jedyną rozrywką był prowizorycznie zorganizowany turniej tenisa stołowego, który wygrałem 
– dodaje Siech.

W nagrodę zamiast pucharu, otrzymał wykonany przez współosadzonych pamiątkowy krucyfiks. Sam krzyż uczyniono z drewnianych ramek ściągniętych z portretu Lenina, zaś za podstawę posłużył kawałek styropianu zerwanego ze ściennej gazetki.

- Ofiarowałem ten krzyżyk mojemu dorosłemu już synowi Rafałowi, jako najważniejszą pamiątkę rodzinną tamtych czasów, by nie zapomniał, na jakich wartościach nasza rodzina wyrosła i się oparła w życiu. Bo święta powinny być czasem radości z narodzin naszego zbawiciela, a nie festiwalem komercji – podsumowuje Janusz Siech.

Przypomnijmy, że to właśnie ów jego syn Rafał, jako nauczyciel, ujawnił przed kilkoma laty głośną na całą Polskę (i opisywaną także na naszych łamach) bulwersującą sprawę w zabrzańskiej oświacie. Wówczas to grupa nauczycielek szkoły specjalnej na terenie tej publicznej placówki, otwarcie poparła tzw. czarny protest kobiet. Siech zarzucił im w mediach społecznościowych, że naruszyły apolityczność oświaty oraz opowiedziały się za prawem do aborcji dzieci z wadami wrodzonymi, a więc takich dzieci, które same w szkole specjalnej uczyły. Protestujące otrzymały publiczne wsparcie ze strony parlamentarnej opozycji i wytoczyły Rafałowi sprawę karną z oskarżenia prywatnego na podstawie sławetnego art. 212 kodeksu karnego za zniesławienie, doprowadzając do skazania go w trybie karnym. Zaś zawiadomione o postawie nauczycielek kuratorium oświaty, ku uciesze polityków opozycji i liberalnych mediów, nie znalazło podstaw do wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec nauczycielek protestujących w szkole za prawem do aborcji. 


 

POLECANE
Prezydenta przeciw ustawie wiatrakowej. Podpisał projekt zamrażający ceny energii z ostatniej chwili
Prezydenta przeciw ustawie wiatrakowej. Podpisał projekt zamrażający ceny energii

Karol Nawrocki ogłosił w czwartek, że nie podpisze ustawy wiatrakowej. - To oczywiste, że ludzie nie chcą mieć obok swoich domów wiatraków. Jestem głosem Polaków i tak na to patrzę, że tam gdzie możemy Polskę wzmocnić, będziemy to robić - napisał prezydent 

Ministerstwo zarządziło audyt finansowy TVP i rozgłośni radiowych z ostatniej chwili
Ministerstwo zarządziło audyt finansowy TVP i rozgłośni radiowych

Minister kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska zapowiedziała w czwartek audyt państwowych spółek medialnych. – Wynik działań kontrolnych przedstawimy maksymalnie za dwa miesiące – powiedziała.

Eksplozja w Osinach. Nowe informacje Wiadomości
Eksplozja w Osinach. Nowe informacje

Po godz. 9 w czwartek prokuratorzy wznowili działania w Osinach (Lubelskie), gdzie poprzedniej nocy na pole kukurydzy spadł dron. W akcję zaangażowanych jest około 150 osób, w tym m.in. wojsko. Według wstępnych ustaleń śledczych dron nadleciał prawdopodobnie z terenu Białorusi.

IMGW wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
IMGW wydał pilny komunikat

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wydał ostrzeżenia I i II stopnia przed silnym deszczem i burzami, obowiązujące w dniach czwartek i piątek (21–22 sierpnia 2025 r.).

Ursulę von der Leyen wyproszono podczas rozmów Trumpa z europejskimi liderami Wiadomości
Ursulę von der Leyen wyproszono podczas rozmów Trumpa z europejskimi liderami

Wiceprzewodniczący Bundestagu Omid Nouripour powiedział we wtorek w programie „Frühstart” stacji n-tv, że podczas spotkania w Waszyngtonie między Donaldem Trumpem a europejskimi przywódcami Ursula von der Leyen została poproszona o opuszczenie sali. Amerykanie chcieli rozmawiać wyłącznie z wybranymi głowami państw, nie uznając przewodniczącej Komisji Europejskiej za równorzędnego partnera.

Niepokojące dane policji. Tysiące pijanych kierowców na drogach z ostatniej chwili
Niepokojące dane policji. Tysiące pijanych kierowców na drogach

W tym roku, do 19 sierpnia, zatrzymaliśmy 61 tys. 920 nietrzeźwych kierowców - przekazał podinsp. Robert Opas z KGP. Wskazał, że dane są niepokojące, bo liczba osób wsiadających za kierownicę pod wpływem alkoholu jest duża, a miesiące wakacyjne są tymi, kiedy spożywa się go najwięcej.

Znany polski aktor rezygnuje z Tańca z gwiazdami Wiadomości
Znany polski aktor rezygnuje z "Tańca z gwiazdami"

Produkcja Polsatu oficjalnie potwierdziła, że Michał Czernecki nie pojawi się w najnowszej edycji ''Tańca z gwiazdami''. Powodem rezygnacji aktora są problemy zdrowotne, które uniemożliwiają mu udział w wymagających treningach.

Nie żyje abp Józef Kowalczyk. Były prymas miał 86 lat z ostatniej chwili
Nie żyje abp Józef Kowalczyk. Były prymas miał 86 lat

W wieku 86 lat zmarł abp Józef Kowalczyk, nuncjusz apostolski w Polsce w latach 1989–2010, arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski w latach 2010–2014 – przekazała w czwartek archidiecezja gnieźnieńska.

Komunikat IMGW i RCB. Wydano ostrzeżenia dla mieszkańców Wiadomości
Komunikat IMGW i RCB. Wydano ostrzeżenia dla mieszkańców

Ostrzeżenia przed silnym deszczem z burzami I i II stopnia w czwartek i piątek wydał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Alertami objęto woj. podkarpackie oraz część woj. lubelskiego, małopolskiego i śląskiego. Do mieszkańców tych czterech województw RCB wysłało alert.

Tragiczny pożar w Lublinie. Zginęły dwie osoby z ostatniej chwili
Tragiczny pożar w Lublinie. Zginęły dwie osoby

W czwartek, 21 sierpnia, nad ranem w jednej z kamienic przy ul. Słowikowskiego w Lublinie wybuchł pożar. Ogień pojawił się około godziny 4 rano w mieszkaniu na pierwszym piętrze.

REKLAMA

[Tylko u nas] Przemysław Jarasz: Jednym opłatkiem dzieliło się 25 osadzonych. Szef oświatowej „S” wspomina święta w obozie internowania

Nie dla wszystkich święta Bożego Narodzenia kojarzą się z czasem radosnym i beztroskim, spędzonym w domowym cieple przy choince i suto zastawionym stole. Dla 72-letniego dziś Janusza Siecha – współzałożyciela zabrzańskich struktur oświatowej Solidarności oraz jej obecnego przewodniczącego, święta te już na zawsze nieodzownie łączyć się będą ze wspomnieniem wprowadzenia stanu wojennego w grudniu 1981 roku i osadzeniem go w zabrzańskim obozie dla internowanych, mieszczącym się w dzisiejszym zakładzie karnym przy ul. Janika na Zaborzu. To właśnie tu spędził wigilię i Boże Narodzenie pamiętnego roku, jedząc głównie suchy chleb i wszechobecne łazanki, a także kolejnych kilka miesięcy. Niewiele brakowało, a nie wyszedłby stamtąd żywy – do szpitala wywiozła go karetka w stanie bardzo poważnej zapaści. Długie miesiące minęły, zanim wrócił do zdrowia i nauczania w szkole. 
 [Tylko u nas] Przemysław Jarasz: Jednym opłatkiem dzieliło się 25 osadzonych. Szef oświatowej „S” wspomina święta w obozie internowania
/ fot. R. Siech

 

To były najsmutniejsze święta w moim życiu. Osadzeni w 25-osobowej sali pozbawieni byliśmy jakichkolwiek atrybutów świętowania. Co więcej, byliśmy pełni niepewności i obaw o swoje życie. Na myśl przychodziły skojarzenia z wywózką Polaków na Sybir czy chociażby zbrodnią katyńską. Kompletnie nie wiedzieliśmy co z nami będzie i do czego władza może się posunąć, by zdławić ten rodzący się ruch wolnej Solidarności. Pozostawało nam tylko gromkie śpiewanie kolęd i pieśni patriotycznych. Namacalnym znakiem tamtych świąt był dosłownie jeden, jedyny opłatek, przyniesiony mi przez małżonkę w dniu wigilii. W tylu chłopa dzieliliśmy się więc nim symbolicznie, a także po prostu łamaliśmy się suchym chlebem. Takie oto mieliśmy świętowania 

– wspomina w rozmowie z TS Janusz Siech.

Nie jest on rodowitym zabrzaninem. Pochodzi i wychował się w Grudziądzu. Jako młody chłopak zaczął uprawiać tam lekkoatletykę, a dokładnie bieganie. Wówczas miał sposobność trenować m.in. wraz z Bronisławem Malinowskim, późniejszym mistrzem olimpijskim. I to właśnie sport przywiódł Siecha w 1969 roku do Zabrza. Po odbyciu służby wojskowej w klubie Zawisza Bydgoszcz, doszło do jego transferu do sekcji lekkoatletycznej Górnika Zabrze, z którym to zdobył tytuł drużynowego mistrza kraju. Miał tu spędzić tylko dwa lata, pozostał na całą resztę życia. Zdobył wykształcenie pedagogiczne, pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego oraz zajęć technicznych. Założył też i trenował jedną z pierwszych w kraju kobiecą drużynę piłkarek nożnych Puma Zabrze – Bielszowice. Na co dzień zaś pracował najpierw w nieistniejącym już Zespole Szkół Mechanicznych przy ul. Traugutta, a następnie w dzisiejszym Zabrzańskim Centrum Kształcenia Ogólnego i Zawodowego przy ul. Piłsudskiego. Ale to właśnie działalność w wolnych i niezależnych związkach zawodowych najmocniej zapisała się w jego życiorysie po zakończeniu kariery sportowej. 

- Po podpisaniu porozumień sierpniowych w 1980 roku, zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego, zaangażowałem się z grupą znajomych w założenie struktur oświatowej Solidarności w Zabrzu. Nauczyciele też głęboko uwierzyli w możliwość zmian w naszym kraju, wypisywali się z ZNP i przystępowali do Solidarności, której pierwszym przewodniczącym w naszym mieście został Krystian Witowski, a ja jego zastępcą do spraw szkół średnich 
– wspomina Siech.

Jak mówi, to co się wydarzyło 13 grudnia 1981 roku, było ogromnym szokiem i zaskoczeniem w środowisku wolnych związków. Prędzej oczekiwano interwencji wojsk radzieckich na wzór wydarzeń w Czechosłowacji czy na Węgrzech, niż wprowadzenia stanu wojennego i pacyfikowania rodaków przez własne wojsko. 

- A największym zaskoczeniem było to, że przeprowadzono to właśnie w takim czasie, w połowie grudnia, gdy wszyscy szykowali się już do wigilii i świąt Bożego Narodzenia 
– mówi nasz rozmówca. Jak dodaje, pierwsze zatrzymania zaczęły się w Zabrzu już 12 grudnia późnym wieczorem, jeszcze przed formalnym wprowadzeniem stanu wojennego. 

- Po mnie przyszli o godz. 23, gdy byłem już po wieczornej kąpieli w szlafroku i szykowałem się do snu. Trzech milicjantów oznajmiło, że zabierają mnie na przesłuchanie do komendy rejonowej. Do głowy mi nawet nie przyszło, że wrócę do domu po upływie pół roku. Nawet sam uspokajałem żonę, bo myślałem, iż ktoś kłamliwie doniósł na mnie, bo wtedy to się często zdarzało. Pojechałem tak, jak stałem, nawet piżamy nie zabrałem 
– opowiada Siech.

Schodząc do milicyjnej nyski przez moment zastanawiał się czy nie wykorzystać swych sprinterskich umiejętności i nie rzucić się do ucieczki, ale jak mówi, trzech bardzo rosłych milicjantów bardzo szczelnie go otaczało, jakby spodziewając się takiego ruchu z jego strony. 

- Na poważnie wystraszyłem się, gdy minęliśmy komendę i jechaliśmy dalej w nieznane. Wtedy nawet nie wiedziałem, że na Zaborzu jest więzienie. Gdy dotarłem na miejsce, byłem jednym z pierwszych. Potem co chwilę dojeżdżały radiowozy i dowoziły kolejnych zatrzymanych 
– opowiada nasz rozmówca.

Święta i Nowy Rok minęły mu w nerwowym oczekiwaniu. Najbardziej doskwierał mu brak wiedzy, co się naprawdę dzieje za murami i w całym kraju. Dopiero po miesiącu od zatrzymania osadzeni dowiedzieli się np. o śmierci górników w kopalni Wujek, byli bowiem odcięci od wszelkich źródeł informacji, zaś jedynym komunikatem jaki słyszeli, były wystąpienia generała Jaruzelskiego oraz Jerzego Urbana, nadawane przez więzienny megafon. Siech był bardzo przybity też faktem, że jego schorowani rodzice przez pół Polski jechali go odwiedzić w więzieniu z okazji świąt, po czym odbili się od bramy wejściowej. Otuchy dodawał za to osadzonym zabrzański kapłan ks. Paweł Pyrchała oraz biskup katowicki Herbert Bednorz, którzy po pewnym czasie zaczęli być wpuszczani do obozu internowania i prowadzili modlitwy dla osadzonych. 

- Kto tego nie przeżył, ten tego nie zrozumie. Nie dość, że żyliśmy w strachu o swoje życie i drżeliśmy, gdy kolejną osobę z nas wywożono w nieznane, to niemiłosiernie dłużył nam się ten czas w odosobnieniu. Gdy atmosfera się z biegiem czasu nieco rozluźniła, jedyną rozrywką był prowizorycznie zorganizowany turniej tenisa stołowego, który wygrałem 
– dodaje Siech.

W nagrodę zamiast pucharu, otrzymał wykonany przez współosadzonych pamiątkowy krucyfiks. Sam krzyż uczyniono z drewnianych ramek ściągniętych z portretu Lenina, zaś za podstawę posłużył kawałek styropianu zerwanego ze ściennej gazetki.

- Ofiarowałem ten krzyżyk mojemu dorosłemu już synowi Rafałowi, jako najważniejszą pamiątkę rodzinną tamtych czasów, by nie zapomniał, na jakich wartościach nasza rodzina wyrosła i się oparła w życiu. Bo święta powinny być czasem radości z narodzin naszego zbawiciela, a nie festiwalem komercji – podsumowuje Janusz Siech.

Przypomnijmy, że to właśnie ów jego syn Rafał, jako nauczyciel, ujawnił przed kilkoma laty głośną na całą Polskę (i opisywaną także na naszych łamach) bulwersującą sprawę w zabrzańskiej oświacie. Wówczas to grupa nauczycielek szkoły specjalnej na terenie tej publicznej placówki, otwarcie poparła tzw. czarny protest kobiet. Siech zarzucił im w mediach społecznościowych, że naruszyły apolityczność oświaty oraz opowiedziały się za prawem do aborcji dzieci z wadami wrodzonymi, a więc takich dzieci, które same w szkole specjalnej uczyły. Protestujące otrzymały publiczne wsparcie ze strony parlamentarnej opozycji i wytoczyły Rafałowi sprawę karną z oskarżenia prywatnego na podstawie sławetnego art. 212 kodeksu karnego za zniesławienie, doprowadzając do skazania go w trybie karnym. Zaś zawiadomione o postawie nauczycielek kuratorium oświaty, ku uciesze polityków opozycji i liberalnych mediów, nie znalazło podstaw do wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec nauczycielek protestujących w szkole za prawem do aborcji. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe