Jacek Matysiak: Najdłuższy okupacyjny studencki strajk w Europie. (Wspomnienie uczestnika)...

Dziś 40 lat później, po strajkach studenckich ze stycznia i lutego 1981 r. w PRL-u, w Ameryce obserwuję śladowe znamiona buntu społeczeństwa w obronie podstawowych moralnych i narodowych wartości wypływających z historycznie ukształtowanej tożsamości i ludzkiego pragnienia wolności. Tak jak my wtedy w cieniu zrywu Solidarności, tak i dzisiaj Amerykanie stoją w obliczu narastającej ofensywy sił elit silnego państwa miażdżącego próby podatników i ich pragnień do bycia suwerenem i obywatelem swojego państwa... Zbliża się 40 rocznica najdłuższego i największego strajku w Polsce, a nawet w Europie, mam na myśli okupacyjny strajk studencki w Łodzi (i dalej w Polsce) ze stycznia i lutego 1981 r. Spójrzmy na sytuację w jakiej znalazło się środowisko studenckie tuż przed strajkiem. Kiedy latem 1980 roku wybuchły strajki w zakładach pracy, aby następnie rozlać się po całej Polsce, środowisko studenckie w swojej masie smacznie spało. W PRL-u funkcjonowało wtedy 91 wyższych uczelni zapełnionych rzeszą ok. 450,000 studentów.
 Jacek Matysiak: Najdłuższy okupacyjny studencki strajk w Europie.  (Wspomnienie uczestnika)...
/ NSZZ Solidarność Wszechnica

Zbliża się 40 rocznica najdłuższego i największego strajku w Polsce, a nawet w Europie, mam na myśli okupacyjny strajk studencki w Łodzi (i dalej w Polsce) ze stycznia i lutego 1981 r. Spójrzmy na sytuację w jakiej znalazło się środowisko studenckie tuż przed strajkiem. Kiedy latem 1980 roku wybuchły strajki w zakładach pracy, aby następnie rozlać się po całej Polsce, środowisko studenckie w swojej masie smacznie spało. W PRL-u funkcjonowało wtedy 91 wyższych uczelni zapełnionych rzeszą ok. 450,000 studentów.

  

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn%3AANd9GcSvv0IXsRGhnuy6UsfAT6ESCYzkcFQOq5nsrapIJooMsPdpJhaq 

Autonomia uczelni jaką cieszyło się środowisko studenckie po odwilży w 1956 r. została zdławiona w wyniku wypadków marcowych 1968 r. Na uczelni królował rektor, który wdrażał zarządzenia ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki, studenci wpadali w tę maszynkę produkującą magistrów i przy dobrych wiatrach wypadali z niej po 4-ch latach. Tym ministrem od 1978 r. był były rektor Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Janusz Górski, oczywiście człowiek PZPR, ale nie twardogłowy.

Na wyższych uczelniach od 1973 r. pod przewodnią opieką PZPR działał Socjalistyczny Związek Studentów Polskich (SZSP) skupiający w Łodzi ok. 70% wszystkich studentów, mocno zbiurokratyzowany będący pasem transmisyjnym dla przyszłych społecznych  “elit”. Do samej PZPR należało ok. 4,5% łódzkich studentów. Łódź była szóstym co do wielkości ośrodkiem studenckim w Polsce  skupiającym w siedmiu uczelniach ok. 31,000 studentów.

Z boku tego nurtu kwitło życie w duszpasterstwach akademickich, klubach studenckich oraz w wąskim wymiarze w organizacjach opozycyjnych takich jak Ruch Młodej Polski, KOR, KPN, ROPCIO, Ruch Wolnych Demokratów, czy Studenckie Komitety Solidarności. Okazjonalnie wpadały nam w ręce egzemplarze “Opinii” (ROPCIO, u nas miał dostęp Karol Kozłowski , od swojego brata Łukasza), “Pulsu” (KOR, Józef Śreniowski, Tomasz Filipczak, Witold Sułkowski), czy “Bratniaka” (RMP, Jacek Bartyzel i studenci z Wybrzeża), czy “Aspektu” (RWD, mec. Karol Głogowski)...

Oczywiście wybuch strajków w roku 1980 i umacnianie się NSZZ “Solidarności” zmieniło sytuację w środowisku studenckim, powstające (i korzystające z poparcia Solidarności) Niezależne Zrzeszenie Studentów jeszcze przed naszym strajkiem skupiało ok. 10- 20% studentów, natomiast szeregi SZSP gwałtownie stopniały do ok. 20-30% studentów. Trzeba przyznać, że samo powstanie NZS i spełnianie konkurencyjnej roli wobec SZSP pomogło tej ostatniej  zradykalizować się i lepiej reprezentować oczekiwania i potrzeby lewicowej części studenckiego środowiska. Wyrazem tego było plenum ZG SZSP w Uniejowie w październiku 1980 r., które postawiło m.in. sprawę dostępu studentów do paszportów, wyższych stypendiów i reformy służby wojskowej dla studentów.

NZS podobnie jak pracownicza Solidarność, przyjął na siebie obowiązek walki z systemem komunistycznym w celu wprowadzenia demokratycznych zasad, tak na uczelni jak i w szerzej widzianym porządku społecznym. Już 28 IX 1980 r. w mieszkaniu rzecznika RMP Jacka Bartyzela powołano Międzyuczelniany Komitet Założycielski NZS Łodzi. W grudniu w szkole filmowej miał miejsce strajk  (“solidarne czekanie”, wybory nowego rektora), powoli temperatura nastrojów zaczęła się podnosić...

SZSP szybko traciła wpływy wśród łódzkich studentów, prawie zanikła w szkole plastycznej i filmowej, wyjątkiem była Akademia Medyczna, gdzie obydwie organizacje NZS i SZSP  pracowały wspólnie i razem powołały studencki samorząd .

Siedziba uczelnianego NZS UŁ mieściła się na wydziale Prawa i Administracji, gdzie organizacja była najsilniejsza, 23 XII 1980 r. NZS wsparty przez uczelnianą Solidarność (dr Jerzy Kropiwnicki) wystąpiła do rektora UŁ o zniesienie egzaminu z PNP (Podstawy Nauk Politycznych), jednak prorektor d/s studenckich T. Krzemiński zbył ten wniosek milczeniem.

6 stycznia 1981 na Prawie i Administracji odbył się wiec, na którym zdecydowano o “Solidarnym Czekaniu”. Tak więc od godz. 17.00, po zajęciach rozpoczynała się akcja strajku okupacyjnego budynku, którą kierował 20 osobowy Studencki Komitet Jedności  -SKJ (NZS, SZSP i niezrzeszeni). Strajkujących wsparli pracownicy naukowi pomagając w redagowaniu postulatów. Domagano się zniesienia egzaminu z Podstaw Nauk Politycznych, zniesienia cenzury, zniesienia szkolenia wojskowego dla studentek i ograniczenia do 3 m-cy dla studentów, przedłużenia studiów do 5 lat, udziału studentów w senacie uczelni (⅓ składu), zniesienia praktyk robotniczych dla studentów 1-go roku, dostępu do paszportów, dostępu do niedostępnych prohibitów, zamknięcia dostępu SB do uczelni, swobodnego wyboru tematów prac magisterskich itp…

7-go stycznia rektor prof. Romuald Skowroński i prorektor doc. Tadeusz Krzemiński przybyli na negocjacje, w których dominowali pracownicy naukowi jako doradcy studentów. Negocjacje przyniosły rozczarowanie i wykazały brak przygotowania studentów. Ogłoszono przeniesienie rozmów na sobotę 10 stycznia, do budynku Filologii, ul. T. Kościuszki 65, tym razem już bez pośredników.

Strajkujący nie chcąc korzystać z doradców zależnych od rektora zaczęli szukać ich na zewnątrz, zostali nimi dwaj prawnicy powiązani z opozycją: mec. Karol Głogowski (z którym później nasza grupa utrzymywała bliski kontakt) i Tadeusz Grabowski, pomagał również mgr Rafał Kasprzyk (późniejszy kolega z ZK Łowicz). Rada Uczelniana SZSP, która potępiła decyzję o Solidarnym Czekaniu na Prawie i Administracji spotkała się z krytyką swoich strajkujących członków (!).

Kolejne wydziały pracowały nad listami swoich postulatów, które przesyłano na Filologię gdzie pracowała Międzywydziałowa Komisja Studencka, w której NZS miał ok ⅔ składu.  MKS liczyła ok. 30 osób, z dużych wydziałów po 5 osób, z mniejszych po 3. Z ramienia NZS rej wodził Wojtek Walczak (psychologia, mój późniejszy kolega z celi w ZK Kwidzyn), z SZSP Kazimierz Olejnik (z prawa, od 1980 r. czł. PZPR, późniejszy z-ca Prokuratora Generalnego w latach 2003-06). Wyłoniono 8 osobową grupę negocjującą.

Na UŁ, studenci okupowali aż 9 budynków koordynowanych przez SKJ UŁ (31 osób: 20 NZS, 7 SZSP, 4 niezrzeszone). Na UŁ w 9 komitetach strajkowych, w trzech dominował NZS, w dwóch SZSP, w reszcie po równo. MKP  liczyła 11 członków: 6 z NZS, 3 niezrzeszone i 2 SZSP.  Łączność i codzienne konsultacje odbywały się za pośrednictwem komisarzy strajkowych mających dostęp do wszystkich strajkujących gmachów. Mieli oni prawo zwoływania wieców, a nawet odwoływania wydziałowych przedstawicieli w MKP, która współpracowała z Uczelnianym Komitetem Strajkowym UŁ (8 osób: 7 NZS i 1 niezrzeszona).

Jak ta studencka gorączka rozwijała się w moim macierzystym Instytucie Historii UŁ? Z ocalałych materiałów, które posiadam mogę przywołać dokument zatytułowany “Komunikat”, który podaje:

“Na zebraniu  w IH w dniu 10.01.1981 r. o godz. 14.00 przybyli studenci tego kierunku wyłonili spośród siebie KOMITET SOLIDARNEGO CZEKANIA w składzie: 1. Andrzej Martula, 2. Karol Kozłowski, 3. Andrzej Plesiak, 4. Władysław Dymitruk, 5. Jacek Matysiak, 6. Piotr Siczek, 7. Zbyszek Natkański. Oraz jako przedstawiciele innych kierunków Wydziału Filozoficzno - Historycznego: Dariusz Rządziński-pedagogika, Andrzej Oborzyński - filozofia. Sekretarz - Krzysztof Tarczyński”.

Dalej jest informacja o wyłonieniu sekcji z podaniem ich składów, były to sekcje: porządkowa (10 osób, sami mężczyźni), sekcja propagandy (6 osób, 5 studentów, jedna studentka), sekcja aprowizacji (8 osób, skład żeński), oraz finanse: Małgorzata Kajdos.

Z powyższego wynika, że na Wydziale H-F byliśmy organizacyjnie przygotowani na strajk okupacyjny już 10 stycznia. Szefem strajkujących wybraliśmy naszego kolegę z roku Karola Kozłowskiego (do niedawna dyrektor szkoły chyba w Zelowie, k/Bełchatowa). Naszym reprezentantem do rozmów z władzami na Filologii został inny kolega z roku Darek Matysiak, ponieważ wygrał w losowaniu. Darka, który potrafił robić dobre wrażenie, dobrze poznałem wcześniej, kiedy z powodu “ładnego” nazwiska powierzyłem mu opiekę nad naszym kabaretem w studenckim klubie “Zaścianek” w VII DS-ie, którym kierowałem. Przypomina mi się, również strajkujący z naszego roku mocno lewicujący Sławek Broniarz, dzisiejszy boss ZNP...

Następny “KOMUNIKAT KSC IH UŁ” informuje, że:

“w dniu 11.01.1981 r. o godz. 12.00 została rozpoczęta w IH UŁ akcja solidarnego czekania, dla poparcia akcji innych wydziałów i w związku z mającymi się odbyć rozmowami z władzami uczelni”. Dalej w komunikacie zawarta jest informacja o przerwaniu protestu 12 stycznia “w następstwie podpisania częściowego porozumienia i określenia trybu przyjęcia pozostałych postulatów/przyjazdu komisji z Warszawy w dn. 20.01.1981 r.” I dalej: “W następstwie nie podpisania części postulatów KSC IH UŁ będzie funkcjonował do czasu przyjęcia wszystkich postulatów studentów UŁ i IH. Za KSC IH UŁ: A. Martula, K. Kozłowski, J. Matysiak i Z. Natkański. Łódź, dn.13.01.1981 r.”

Powróćmy jednak do szerszej perspektywy, w sobotę 10 stycznia o godz. 12.00 na Filologii rozpoczęły się rozmowy między władzami UŁ, a reprezentacją studentów. Rozmowy miały dotyczyć aż 56 postulatów, jednak skupiono się głównie na postulatach dotyczących autonomii uczelni jako, że rektor nie miał uprawnień do prowadzenia negocjacji postulatów ogólnospołecznych. Na zakończenie rozmów rankiem 11 stycznia Wojtek Walczak zapowiedział, że studenci będą czekać do 20 stycznia na bardziej kompetentną delegację z ministerstwa. Strony podpisały komunikat dotyczący negocjowanych postulatów. Na wydziałach, na których jeszcze nie strajkowano powstawały Komitety “Gotowości Protestacyjnej”.

12 stycznia na rozmowy z ministrem J. Górskim pojechała studencka delegacja: W. Walczak, D. Matysiak, Z. Żołnierczyk i M. Malisiewicz. Komisje problemowe formułowały nasze postulaty, które 15 stycznia dostarczyli ministrowi w Warszawie R. Krauze, M. Sobieszczański i M. Perliński.

Wreszcie 21 stycznia do Łodzi przyjechała delegacja z wiceministrem prof. Stanisławem Czajką. Na negocjacyjny stół wróciły wcześniejsze postulaty, w Prezydium SKJ: W. Walczak, M. Perliński, P. Gniazdowski. Sprawami informacji kierowało Centralne Biuro Prasowe, Grzegorz Grabowski i Marzena Rybicka, które wydawało komunikaty z prowadzonych negocjacji, roznoszone przez kurierów, łączników (również nagrania audio i video) na strajkujące wydziały. Na strajk przybył też OKZ NZS z Jackiem Czaputowiczem, Piotrem Bikontem i Małgorzatą Drewiczewską. Rozmowy rozbiły się jednak o brak zgody Czajki na możliwość wyboru obcego języka, czyli chodziło o pozycję języka rosyjskiego, prawo do strajku i warunki rejestracji NZS. Wojtek Walczak i Wiesiek Urbański (vice szef KU NZS UŁ) ogłosili okupacyjny strajk.

Na osiedlu studenckim pracujące radio KIKS (w którym działali m.in. Mirek Kuliś, Marek Palczewski, Robert Luft) podawało informacje o załamaniu się rozmów jak również o strajku okupacyjnym. Trzeba przyznać, że krytyka postawy ministerstwa była powszechna, krytykę przypuściła Solidarność, UK SD UŁ, a nawet KU PZPR!  O uzgodnionym czasie zameldowaliśmy się ze śpiworami, książkami, przyborami do osobistej higieny i posiadanymi zapasami żywności w Instytucie Historii, który (żeby było śmieszniej) mieścił się przy ul. Mariana Buczka 27A (dziś Harcmistrza Aleksandra Kamińskiego).

Oczywiście atmosfera na strajku była niezwykła, coś jakby skrzyżowanie towarzyskiego pikniku, festiwalu z uczestnictwem w pielgrzymce kościelnej. Pełną parą zaczęły funkcjonować służby porządkowe, straż strajkowa, służby żywieniowe, informacyjne, a nawet medyczne, które składały się z studentów Akademii Medycznej i lekarzy  z “S”.

Będę szczery i przyznam, że jeśli ktoś obudziłby mnie w środku nocy i zapytał co tak naprawdę nieprzyjemnego najbardziej wryło mi się w pamięć i podświadomość z tego strajku, to musiałby powiedzieć: paniczna reakcja delikatnych obszarów ciała na akt mycia się w lodowatej styczniowej wodzie, bo był czas, kiedy  ciepłą nam odcięli. Tego nigdy nie zapomnę… 

Strajkującym najbardziej we znaki dawała się straż strajkowa, nasza rodzima SB, tzw. bramkarze, czy “powstańcy”, gwardia. Romantycznie mówiąc na strajku byli panami życia i śmierci, u nas  na ich czele stał M. Bonusiak. To w ich posiadaniu były listy strajkujących i tych co mieli prawo do wychodzenia i wychodzenia. To oni regulowali przypływy i odpływy strajkujących udających się na przepustki kontrolując wszelaki ruch z zewnątrz, w tym wizyty łączników, dziennikarzy, kurierów, gości, w tym np. rodziców i bliskich strajkujących studentów, czy pracowników naukowych. Niestety gasili nawet nam światła!   

Generalnie przepustki wydawane były przez komitety strajkowe i uczelniane KS, w obrębie budynku takie przepustki mogli również wydawać szefowie gwardii. W czasie kryzysów i przesileń przepustek nie wydawano. Na Historii były przepustki rotacyjne, jedna dla 3-5 osób, ludzie potrzebowali je aby się uczciwie wykąpać, odespać, odwiedzić rodzinę. Zwyczajowo na przepustki wypuszczano nie więcej niż 20% stanu strajkujących.

Straże stały nie tylko przy drzwiach budynku, ale jak pamiętam już w bramie ogrodzenia. Gwardia bywała okrutna, nieugięta i nieprzekupna. Obowiązywał całkowity zakaz spożywania i posiadania alkoholu. Kolega, który wrócił z przepustki ze swoich urodzin, czy imienin, chciał wnieść “odrobinę” wódki dla kolegów. Niestety został przez gwardię zrewidowany i z żalem patrzył jak jego koledzy z roku wylewają  drogocenną ciecz z “piersiówki” na zwały śniegu…

Straże spełniały również funkcje informacyjne. Kierowały odwiedzających, czy też darczyńców przynoszących nam żywność, papier toaletowy, a nawet gotówkę!  Niezbędne do strajkowego życia dobra dostarczały osoby prywatne, "Solidarność" z zakładów pracy, czasem przybywali  okoliczni patriotycznie nastawieni rolnicy, a nawet zakonnice z gorącą zupą!  Niektórzy ludzie przychodzili pogadać. Pamiętam w późniejszym okresie strajku do naszej redakcji dostarczył bardzo patriotycznie wzniosły list jeszcze przedwojenny nauczyciel historii, mam go gdzieś w archiwum. Również za napisanie "patriotycznego"  artykułu chyba o zbrodni katyńskiej w dowód wdzięczności jakiś łódzki odlewnik wręczył mi odlane przez siebie popiersie marsz. Józefa Piłsudskiego, które mam ciągle jeszcze w swojej bibliotece w Kalifornii.

Jak wyglądał strajk od wewnątrz? Brać studencka była ożywiona przekonaniem, że uczestniczy w czymś specjalnym, czymś co jest ważne tu i teraz i będzie ważne w przyszłości. Co więcej, uważaliśmy, że to jest nasz wkład w szerszy pejzaż budowanej przez "Solidarność"  nowej  Rzeczypospolitej. Nasza działka, satysfakcja i nadzieja. Sytuacja zmieniła się o tyle, że dotąd mieliśmy sporadyczne spotkania na zajęciach i w poszczególnych grupach na ćwiczeniach, teraz obcowaliśmy ze sobą całodziennie w zupełnie innej sytuacji. Więc bladły stare gwiazdy, rodziły się nowe.  Oczywiście był bałagan, improwizacja, ciągłe dyskusje, pokorne wsłuchiwanie się w nagrania z rozmów, roztrząsanie wypowiedzi i akcentów, spory, życie w grupach towarzyskich i wspólne oglądanie dotąd nieosiągalnych filmów...

Strajk był również swoistym festiwalem z łakociami, muzycznie utalentowani śpiewali do dźwięków gitary popularne piosenki, inni próbowali szczęścia w oswajaniu co wdzięczniejszych i piękniejszych studentek, jeszcze inni w zaciszu wkuwali podręczniki do zbliżającej się sesji egzaminacyjnej. Co kilka godzin wpadał kolejny łącznik z kolejnym komunikatem, wszyscy porzucaliśmy dotychczasowe zajęcia i zamieniliśmy się w słuch. Dziewczyny przyrządzały przepyszne kanapki, oczywiście obdarowanie powłóczystym, pełnym uwielbienia uśmiechem z dodaniem kilku słodkich komentarzy zapewniało dodatkowe pyszności…

Ale wróćmy do sytuacji ogólnej, w ciągu 3 dni liczba strajkujących łódzkich studentów sięgnęła 3,150!  23 stycznia Ogólnopolski Komitet Założycielski (OKZ) NZS wezwał swoich członków w kraju do informacyjnego wspomagania i przystąpienia do strajku. Studencki Komitet Jedności i Międzyuczelniana Komisja Porozumiewawcza ostro ruszyły do pracy, przygotowano 40 postulatów, z czego 15 ogólnospołecznych. Postulaty dotyczyły jak już wyżej wspomniałem autonomii uczelni oraz ograniczenia cenzury, zaprzestania represji z powodów politycznych i przywrócenie wyrzuconych z pracy nauczycieli, rejestracja NZS etc…

25 stycznia wystąpił kryzys, do Łodzi przybył OKZ NZS (Bikont (później kolega z więzienia), Cieśla, Osiński, Bogaczyk, Kozłowska) i poddał ostrej krytyce dotychczasowy układ sił kierownictwa strajku przypuszczając totalną krytykę na SZSP. Padły określenia “koń trojański”, “Front Jedności Narodu” itp. Doszło do tego, że OKZ zagroził czarną propagandą i odebraniem poparcia dla strajkujących. Celem tych ataków było również wysunięcie na pierwszy plan postulatów ogólnospołecznych. Niewątpliwie OKZ miał również wielki apetyt na przejęcie kierownictwa całym strajkiem.

Na poszczególnych wydziałach SKJ zarządziła wiece na których strajkujący studenci potwierdzili, że na pierwszym miejscu stoi autonomia uczelni, strajkujący jednocześnie uznali wagę postulatów ogólnospołecznych. W ferworze sporów ZU NZS UŁ (W. Walczak, W. Urbański, J. Kozieł, T. Mysłek, J. Michaluk- późniejszy mój kolega z ZK Łowicz i ZK Kwidzyn) ostro potępił destrukcyjne działania spadochroniarzy z OKZ. W nocy doszło do prewencyjnego aresztowania niedoszłych “zamachowców” z OKZ przez szefa służb porządkowych strajku Wojtka Dyniaka (później kolega z ZK Łowicz i Kwidzyń), który odciął ich od kontaktów ze światem zewnętrznym. “Stan wyjątkowy” zakończył się następnego dnia, okazało się, że jeden z “internowanych” (Leszek Pieniężny), zdołał uciec przez okno, po dachu na wolność i dotarł do  siedziby  Zarządu Regionalnego "Solidarności" w Łodzi. Sytuację załagodził cieszący się autorytetem Benedykt Czuma (ROPCIO).

Powstały bałagan i kryzys zaufania postanowiła wykorzystać SZSP, przystępując do ataku na OKZ NZS. W konsekwencji kiedy kurz opadł, z SKJ usunięto K. Olejnika, którego następnie z ramienia SZSP zastąpił Rysiek Podladowski (znany mi z II DS-u, członek KPN-u), zaś na jego miejsce w MKP wysunięto W. Potocznego z NZS. W skład SKJ wchodziło 31 osób: 21 z NZS, 6 z SZSP i 4 niezrzeszonych. W dodatku siejąc popłoch rektor R. Skowroński ogłosił rozpoczęcie zimowej sesji egzaminacyjnej już 26 stycznia!  Po prośbach i groźbach rozszerzenia strajku, rektor odroczył termin do zakończenia strajku. Ogólnie biorąc podobnie jak i na innych strajkujących wydziałach mieliśmy dobre, a nawet serdeczne stosunki z nasza kadra naukową, co podobno nie podobało się ministerstwu...

Na naszym wydziale Filozoficzno-Historycznym  również były gorące chwile, wieczorem 27 stycznia  na wiecu  (ktoś porównał atmosferę do sejmików szlacheckich) poparliśmy postulaty ogólnospołeczne i uchwaliliśmy wotum nieufności dla Marka Malisiewicza, tym samym odwołując go z SKJ. Związany z PAX-em Malisiewicz, który był jednym z założycieli NZS i w SKJ reprezentował skrzydło umiarkowane, zbytnio zbliżył się do stanowiska SZSP, dlatego utracił nasz mandat zaufania.

28 stycznia Komitet Wykonawczy Rady Naczelnej SZSP otwarcie wystąpił z poparciem strajku (nawet przedtem spornych postulatów ogólnospołecznych), w sumie popierał nas cały kraj! W samej akademickiej Łodzi w 5-ciu uczelniach strajkowało już ok. 10 000 studentów!

Wreszcie 29 stycznia do strajkujących studentów z wielkim szumem i pompą przybyła z Warszawy delegacja na czele której stał były łódzki profesor i rektor UŁ, minister NSWiT prof. Janusz Górski. Negocjacje w barwnym stylu trwały do 31 I minister, który operował bardzo kwiecistym, bez mała “gazdowym”  językiem stał się tematem setek dowcipów, komentarzy, plakatów, satyr, wierszy i piosenek. W rozmowach nastąpił impas głównie z powodu statusu języka imperialnego, czyli rosyjskiego i służby wojskowej. Górski poprosił o zawieszenie strajku, na co nie uzyskał zgody. Ogłoszono, że II tura rozmów rozpocznie się 3 lutego…

Przypominam sobie pewien epizod z życia strajkowego. Otóż nasza silna grupa (Karol Kozłowski, Marek Goździkowski (“Kojak”), Zbyszek Natkański (“Prezydent”), Andrzej Martula i ja) po krótkiej nocy schodziła na dół po schodach, pewnie jeszcze “niedomyci”, potargani i hałaśliwi raptem stanęliśmy jak wryci, porażeni niecodziennym widokiem nie z tej ziemi. Na dole klatki schodowej otworzyły się drzwi i stanął w nich uśmiechnięty  facet w średnim wieku nienagannie ubrany w czarny garnitur, śnieżnobiałą koszulę ze sporego rozmiaru muszką w grochy, w lśniących czarnych lakierkach. Przez kilka sekund zamarliśmy w absolutnej ciszy, z niedowierzaniem, mrużąc oczy czy nie śnimy, mężczyzna uśmiechnął się i z zadowoleniem ruszył ku nam w górę. Za chwilę jednak porażony histeryczną salwą trudnego do opanowania śmiechu, biedny padł potknąwszy się na pierwszym schodku. A my wprost rycząc pokładaliśmy się, nie mogąc poradzić sobie z współistnieniem ze sobą tych dwu tak diametralnie różnych światów. Naszego i tegoż eleganckiego gościa, który podniósł się, otrzepał  i zrezygnowany cicho zamknął drzwi zostawiając nas w naszym rewolucyjnym świecie studenckiego strajku. To było nasze pierwsze spotkanie z Januszem Korwin-Mikke...

Oczywiście, że tak długi strajk groził nudą. Byłem przez koleżanki i kolegów trochę rozpieszczany, na ścianach instytutu na obszernych arkuszach papieru dziewczyny wypisywały i wieszały aforyzmy mędrców, jak i moje fraszki i aforyzmy, które z nudów pisywałem. Chyba 28 stycznia nasz kolega z roku, szalony zgrywus o niepospolitym poczuciu humoru, Andrzej Martula (niestety już ś. p), przyniósł jakąś gazetkę strajkową z jednego ze strajkujących wydziałów. Naturalnie rozpoczął próbę agitowania w celu stworzenia podobnej, ale lepszej gazetki na naszym wydziale. Widząc, że nie ma z nami wielkich szans (chcieliśmy czytać, mieć spokój), sam wyprodukował satyryczne prowokacyjne pisemko w kilku egzemplarzach, chyba pod nazwą “Mały Kolaborant”. Był śmiech, krytyczne uwagi i sugestie i tak powoli daliśmy się namówić na stworzenie strajkowej gazetki, którą ochrzciliśmy (po konkursie) imieniem “NOWSZE DROGI”. Nazwa nawiązywała do organu wewnętrznego biuletynu KC PZPR “Nowe Drogi” i tytuł rozpościerał się na leżącym poziomo znaku dolara przeciętego dwiema drogami w lepszą przyszłość. Pamiętam jeden z pierwszych podtytułów: "Zabrania się zabraniać" (zapachniało francuską rewoltą studencką z 1968 r)...

29 stycznia wypuściliśmy pierwszy 10 stronicowy numer, a w nim komentarze, materiały strajkowe i moje fraszki z grafiką Bolka Samiec-Domińskiego. Blisko 40% numeru zajmował “Prowokator” zupełnie niezależny dodatek Martuli. Czego tam w nim nie było!  Od totalnej krytyki strajku (z pozycji komunistycznych!) przez ideologicznie zatroskanych i oburzonych obywateli Łodzi, przez złośliwe informacje i ogłoszenia, niektóre antysowieckie: “Agencja TASS otrzymała światowy znak jakości “Q”. Należy pamiętać, aby nazwę tego znaku stawiać zawsze przed nazwą agencji…”. Jako redaktor naczelny pozwalałem mu na wszystko, ceniłem jego głęboki sarkazm, trącający wizjonerstwem, jednocześnie skomponowany w absurdalnym stylu. 

Głównym motywem “Prowokatora” w każdym z dziesięciu strajkowych numerów "Nowszych Dróg" była relacja z burzliwej działalności rzekomo powołanego przez Martulę KPIR-u, czyli Komitetu Poparcia Islamskiej Rewolucji w Polsce, na którego czele stanął sam inicjator przyjąwszy imię imama  El - Martulau. Nie miejsce tu na cytownie rewelacyjnego programu wysłannika Teheranu, który miał zaprowadzić pokój społeczny w Lechistanie i przekształcić go w wolną od wieprzowiny i alkoholu, jednak doceniającą rozrodczość republikę islamską. Kiedy ktoś dzisiaj czyta te barwne kreacje będąc świadom zagrożeń w Europie ze strony islamu, to może zobaczyć drugie dno. Oto kilka ogłoszeń:

“W związku z planowaną przebudową Instytutu Historii na meczet poszukuje się wykonawców dokumentacji technicznej oraz przedsiębiorstwa budowlanego wyspecjalizowanego w budownictwie sakralnym. KPIR”. 

Oto inne:

“Poszukuję dużego, reprezentacyjnego budynku nadającego się na harem.  KPIR”.

To tylko próbka z pierwszego numeru Nowszych Dróg, wszystkie numery (22) i inne druki ulotne zdeponowałem w BUŁ-le (biblioteka  UŁ, nasza świątynia zagłady ignorancji)...

Niespodziewanie, dziwnym zrządzeniem losu przyjąłem odpowiedzialność za coś co niesamowicie pochłaniało czas i energię, co stało się już później patriotycznym obowiązkiem, aż do stanu wojennego. Redagowanie, organizowanie materiału i ludzi, zdobywanie informacji, matryc najpierw białkowych, później “blach”, zdobywanie papieru, wypad na miasto do zakładowych "Solidarności" w poszukiwaniu drukarni, drukowanie, następnie składanie, kolportowanie po odległych strajkujących budynkach Uniwersytetu, Politechniki i innych uczelni, nawiązywanie znajomości, wymiana strajkowej prasy. Zajmowaliśmy się na poważnie strajkiem, ale przecież wiedzieliśmy o stresie i zmęczeniu strajkujących i z obowiązku chcieliśmy też dostarczyć rozrywki, tak aby tekst przynosił też czasem uśmiech. 

W redakcji współdziałało wiele osób: Andrzej Martula, Gosia Ziarek (Oracz), Bolek Samiec-Domiński, Ewa Żurek, Zbyszek Natkański, Marek Goździkowski, Elżbieta Pawłowska, Mirek Wasiewicz, Andrzej Budziłło, Wojtek Barczak, Krzysztof Tarczyński, Jola  Babińska, Z. Wdowiak, Kasia Kurowicz, Bogusław Maryniak, Janusz Frenkiel, Andrzej Staroń i inni. Drukowaliśmy zwykle późnym wieczorem obydwaj z Martulą w Marchlewskim (dzisiejsza Manufaktura!), dzięki życzliwości ś.p. Jurka Dłużniewskiego, szefa  zakładowej Solidarności. Matryce, czy papier, a nawet pieniądze zdobywaliśmy u braci Hemplów, w Fonice, ZPB im. “Harnama”, ZPB “Feniks”, ZAE “Ema-Elester”, ZPB “Lido” i innych zakładach pracy…

Kiedyś podejmę się przejrzenia “Nowszych Dróg” i ich omówienia.  Po zakończeniu strajku wróciłem do ludzi z którymi współpracowałem w innych przedsięwzięciach, którym ufałem i wtedy stworzyliśmy dobrze pracującą rzeczywiście niezależną redakcję, a byli to głównie studenci Prawa, m.in: Andrzej Goździkowski (dziś polski i nie tylko, magnat kurczakowy+), Darek Sowiński, Jan Widuliński i inni...

Wracając na strajk, 30  stycznia na plenum Komitetu Łódzkiego PZPR wystąpił czołowy przedstawiciel komunistycznego betonu z najwyższej półki Stefan Olszowski z BP KC PZPR. W czasie obrad elity komunistycznej padło słynne: “głodem wziąć skurwysynów”. Zawsze nas uczono, że konflikt klasowy zaostrza się w miarę postępu socjalizmu...

W budynku Historii (2 lutego) 29 pracowników wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ wystosowało apel do rządowej Komisji Międzyresortowej i studenckiej MKP o rzeczowe rozmowy i szybką konkluzję. Zaprosiliśmy do współpracy i pomocy w negocjacjach jako konsultantów prof. Zofię Libiszowską (cudowna kobieta, szlachcianka z Opoczna), doc. Krystynę Śreniowską (piękna patriotka, lwowianka, zawsze przeciw komunie) i prof. Jerzego Wróblewskiego. Na naszym wydziale była silna grupa niezależnych do której wchodzili głównie studenci Filozofii: M. Godycki-Ćwirko, K. Gowin, M. Jerzmanowski, P. Pieniążek,K. Koriat, B. Martyniak, M. Kwaśny i A. Oborzyński). Grupa ta była bardzo aktywna przy układaniu postulatów kładąc nacisk na postulaty o autonomii uczelni, mniej na ogólnospołeczne. Można powiedzieć, że grupa ta była trzecią siłą obok NZS i SZSP, jej lider Godycki-Ćwirko podczas kryzysu 15 lutego wziął udział w rozmowach z wicepremierem M. Rakowskim.

Od 3-7 lutego obradom po stronie studenckiej przewodniczył Marek Perliński (student psychologii i filozofii, formalnie z SZSP, ale z dobrej strony mocy, dziś chyba Szwecja)), stronie rządowej przedstawiono szereg postulatów dotyczących tak autonomii uczelni jak i ogólnospołecznych.  Od postulatu uwolnienia braci Kowalczyków (skazanych po "ułaskawieniach" na 25 lat za wysadzenie auli WSP w Opolu w 1971 r., przed uroczystościami dla SB), po cenzurę i ukarania sprawców kolejnych narodowych tragedii. Minister Górski: "ja i trawę kosiłem", wykonywał pokazowe piruety słowne, posługując się często przysłowiami ludowymi, aby tylko rozbić podnoszone zagadnienia. 6 lutego mec. K. Głogowski, doradca studenckiej grupy negocjującej przeniósł się do szpitala (chore nerki), na jeden dzień przerwano rozmowy, zastąpił go Adam Wojciechowski z ROPCIA.

Doszły nas informacje, że UAM w Poznaniu rozpoczął solidarnościowy strajk okupacyjny, w stolicy Akademia Medyczna i wiele ośrodków akademickich ogłosiło pogotowie strajkowe.  Do poszczególnych ośrodków akademickich docierali wysłannicy ze strajkującej Łodzi. I tak do Poznania (UAM) i Warszawy (AM) udał się jeden z liderów strajku Wiesiek Urbański.  Nadchodziło poparcie z regionów Solidarności, a nawet od Wałęsy, najmocniej popierali nas Andrzej Gwiazda i Andrzej Słowik, oraz oczywiście Kościół i Prymas Wyszyński. Obradujące 7 lutego Biuro Polityczne KC PZPR wyraziło obawę, że łódzki strajk może ogarnąć cały akademicki kraj, wobec tego min. Górski otrzymał nowe dyrektywy i pozwolenie na zmianę dotychczasowego sztywnego stanowiska.

Następna dwudniowa runda rozmów rozpoczęła się 9 lutego ponownie przeciąganiem liny argumentów i unikami Górskiego, ale już z lepszymi rezultatami. Minister obiecał zarejestrowanie NZS 14 lutego. 


 

POLECANE
Trump, kłopoty w Chinach, wojna na Ukrainie… z ostatniej chwili
Trump, kłopoty w Chinach, wojna na Ukrainie…

Trump po globalistycznej administracji Bidena odziedziczył otwarte granice z ok. 20 mln nieudokumentowanych migrantów wśród których szacuje się ilość przestępców, członków gangów na 0,5 mln. Z rocznym deficytem budżetowym w wysokości $2 bln (USD trylionów), z zadłużeniem dochodzącym do $37 bln (całe zadłużenie $103 bln!) i rocznym deficytem w wymianie handlowej $1,2 bln Ameryka była na linii pochyłej do bankrucji, dlatego takiej sytuacji nie mógł tolerować biznesmen Trump.

Tadeusz Płużański: Tak „wyzwalali” nas Rosjanie i Niemcy z ostatniej chwili
Tadeusz Płużański: Tak „wyzwalali” nas Rosjanie i Niemcy

„Najpierw na rowerach przyjechało dwóch czerwonoarmistów, a po nich gazikiem starszy stopniem oficer i oświadczył: «Jesteście wolni, możecie iść do domu». Już w Elblągu przywitały nas hasła: «Śmierć bandytom z AK», «Zaplute karły reakcji»” – tak „wyzwolenie” niemieckiego obozu Stutthof – 9 maja 1945 r. – opisał mój Ojciec Tadeusz Ludwik Płużański we wspomnieniach „Z otchłani”.

W niedzielę referendum nad odwołaniem prezydent Zabrza z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej gorące
W niedzielę referendum nad odwołaniem prezydent Zabrza z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej

Ostatnia prosta przed zarządzonym przez śląskiego komisarza wyborczego lokalnego referendum w Zabrzu. Głosowanie nad odwołaniem przed końcem kadencji budzącej kontrowersje prezydent Zabrza Agnieszki Rupniewskiej (wystawionej do wyborów przez Koalicję Obywatelską) oraz całej Rady Miasta zdominowanej przez jej zwolenników odbędzie w całym mieście i wszystkich dzielnicach już w najbliższą niedzielę – 11 maja (w godz. 7-21)

75. rocznica podpisania Deklaracji Schumana w cieniu europejskiego totalitaryzmu z ostatniej chwili
75. rocznica podpisania Deklaracji Schumana w cieniu europejskiego totalitaryzmu

9 maja 1950 roku francuski minister spraw zagranicznych Robert Schuman przedstawił plan budowania wspólnoty państw zachodniej części Europy w celu zagwarantowania pokoju, rozwoju gospodarczego oraz – w dalszej kolejności – odpowiedzi na zagrożenie ze strony bloku komunistycznego. Chodziło przede wszystkim o to, aby przedstawić Niemcom taką ofertę, żeby nie opłacało im się już wszczynać kolejnej wojny. Kilkadziesiąt lat później odchodzą one jednak od idei Schumana i dokonują agresji, tyle że gospodarczej, politycznej i ideologicznej.

Węgry wprowadzają embargo na mięso z Polski z ostatniej chwili
Węgry wprowadzają embargo na mięso z Polski

Węgry wprowadzają embargo na polskie bydło i mięso do końca sierpnia w odwecie za zakaz importu węgierskich produktów z powodu epidemii pryszczycy.

Tȟašúŋke Witkó: Bolesna lekcja jaką odbierają Amerykanie, może Polsce wyjść na dobre z ostatniej chwili
Tȟašúŋke Witkó: Bolesna lekcja jaką odbierają Amerykanie, może Polsce wyjść na dobre

„Na zbója naślij zbója”, mawiała moja babcia Gienia – świeć Panie nad Jej duszą – prosta kobieta z mazowieckiej wsi, która miała ukończone cztery klasy przedwojennej szkoły powszechnej i uniwersytet życia, ale za to ten ostatni z oceną celującą.

Trump rozmawiał z Zełenskim. Biały Dom zabrał głos z ostatniej chwili
Trump rozmawiał z Zełenskim. Biały Dom zabrał głos

– Czwartkowa rozmowa prezydenta Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim była bardzo dobra i produktywna – oświadczyła w piątek rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. Jak dodała, dotyczyła ratyfikowanego porozumienia w sprawie inwestycji w ukraińskie surowce, jak i propozycji 30-dniowego zawieszenia broni.

Trwa debata prezydencka TV Republika. Rafał Trzaskowski nieobecny z ostatniej chwili
Trwa debata prezydencka TV Republika. Rafał Trzaskowski nieobecny

W piątek o godz. 20 wystartowała debata prezydencka w TV Republika. Nie ma w niej jednak wszystkich kandydatów – m.in. Rafała Trzaskowskiego.

Imigranci odesłani do Polski. Niemieckie służby wydały komunikat z ostatniej chwili
Imigranci odesłani do Polski. Niemieckie służby wydały komunikat

W czwartek w powiecie Barnim w Niemczech policja zatrzymała auto z pięcioma cudzoziemcami bez dokumentów. Czterech z nich zostało odesłanych do Polski.

Nie żyje ceniony polski sędzia piłkarski Wiadomości
Nie żyje ceniony polski sędzia piłkarski

Media obiegła informacja o śmierci polskiego sędziego piłkarskiego.

REKLAMA

Jacek Matysiak: Najdłuższy okupacyjny studencki strajk w Europie. (Wspomnienie uczestnika)...

Dziś 40 lat później, po strajkach studenckich ze stycznia i lutego 1981 r. w PRL-u, w Ameryce obserwuję śladowe znamiona buntu społeczeństwa w obronie podstawowych moralnych i narodowych wartości wypływających z historycznie ukształtowanej tożsamości i ludzkiego pragnienia wolności. Tak jak my wtedy w cieniu zrywu Solidarności, tak i dzisiaj Amerykanie stoją w obliczu narastającej ofensywy sił elit silnego państwa miażdżącego próby podatników i ich pragnień do bycia suwerenem i obywatelem swojego państwa... Zbliża się 40 rocznica najdłuższego i największego strajku w Polsce, a nawet w Europie, mam na myśli okupacyjny strajk studencki w Łodzi (i dalej w Polsce) ze stycznia i lutego 1981 r. Spójrzmy na sytuację w jakiej znalazło się środowisko studenckie tuż przed strajkiem. Kiedy latem 1980 roku wybuchły strajki w zakładach pracy, aby następnie rozlać się po całej Polsce, środowisko studenckie w swojej masie smacznie spało. W PRL-u funkcjonowało wtedy 91 wyższych uczelni zapełnionych rzeszą ok. 450,000 studentów.
 Jacek Matysiak: Najdłuższy okupacyjny studencki strajk w Europie.  (Wspomnienie uczestnika)...
/ NSZZ Solidarność Wszechnica

Zbliża się 40 rocznica najdłuższego i największego strajku w Polsce, a nawet w Europie, mam na myśli okupacyjny strajk studencki w Łodzi (i dalej w Polsce) ze stycznia i lutego 1981 r. Spójrzmy na sytuację w jakiej znalazło się środowisko studenckie tuż przed strajkiem. Kiedy latem 1980 roku wybuchły strajki w zakładach pracy, aby następnie rozlać się po całej Polsce, środowisko studenckie w swojej masie smacznie spało. W PRL-u funkcjonowało wtedy 91 wyższych uczelni zapełnionych rzeszą ok. 450,000 studentów.

  

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn%3AANd9GcSvv0IXsRGhnuy6UsfAT6ESCYzkcFQOq5nsrapIJooMsPdpJhaq 

Autonomia uczelni jaką cieszyło się środowisko studenckie po odwilży w 1956 r. została zdławiona w wyniku wypadków marcowych 1968 r. Na uczelni królował rektor, który wdrażał zarządzenia ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki, studenci wpadali w tę maszynkę produkującą magistrów i przy dobrych wiatrach wypadali z niej po 4-ch latach. Tym ministrem od 1978 r. był były rektor Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Janusz Górski, oczywiście człowiek PZPR, ale nie twardogłowy.

Na wyższych uczelniach od 1973 r. pod przewodnią opieką PZPR działał Socjalistyczny Związek Studentów Polskich (SZSP) skupiający w Łodzi ok. 70% wszystkich studentów, mocno zbiurokratyzowany będący pasem transmisyjnym dla przyszłych społecznych  “elit”. Do samej PZPR należało ok. 4,5% łódzkich studentów. Łódź była szóstym co do wielkości ośrodkiem studenckim w Polsce  skupiającym w siedmiu uczelniach ok. 31,000 studentów.

Z boku tego nurtu kwitło życie w duszpasterstwach akademickich, klubach studenckich oraz w wąskim wymiarze w organizacjach opozycyjnych takich jak Ruch Młodej Polski, KOR, KPN, ROPCIO, Ruch Wolnych Demokratów, czy Studenckie Komitety Solidarności. Okazjonalnie wpadały nam w ręce egzemplarze “Opinii” (ROPCIO, u nas miał dostęp Karol Kozłowski , od swojego brata Łukasza), “Pulsu” (KOR, Józef Śreniowski, Tomasz Filipczak, Witold Sułkowski), czy “Bratniaka” (RMP, Jacek Bartyzel i studenci z Wybrzeża), czy “Aspektu” (RWD, mec. Karol Głogowski)...

Oczywiście wybuch strajków w roku 1980 i umacnianie się NSZZ “Solidarności” zmieniło sytuację w środowisku studenckim, powstające (i korzystające z poparcia Solidarności) Niezależne Zrzeszenie Studentów jeszcze przed naszym strajkiem skupiało ok. 10- 20% studentów, natomiast szeregi SZSP gwałtownie stopniały do ok. 20-30% studentów. Trzeba przyznać, że samo powstanie NZS i spełnianie konkurencyjnej roli wobec SZSP pomogło tej ostatniej  zradykalizować się i lepiej reprezentować oczekiwania i potrzeby lewicowej części studenckiego środowiska. Wyrazem tego było plenum ZG SZSP w Uniejowie w październiku 1980 r., które postawiło m.in. sprawę dostępu studentów do paszportów, wyższych stypendiów i reformy służby wojskowej dla studentów.

NZS podobnie jak pracownicza Solidarność, przyjął na siebie obowiązek walki z systemem komunistycznym w celu wprowadzenia demokratycznych zasad, tak na uczelni jak i w szerzej widzianym porządku społecznym. Już 28 IX 1980 r. w mieszkaniu rzecznika RMP Jacka Bartyzela powołano Międzyuczelniany Komitet Założycielski NZS Łodzi. W grudniu w szkole filmowej miał miejsce strajk  (“solidarne czekanie”, wybory nowego rektora), powoli temperatura nastrojów zaczęła się podnosić...

SZSP szybko traciła wpływy wśród łódzkich studentów, prawie zanikła w szkole plastycznej i filmowej, wyjątkiem była Akademia Medyczna, gdzie obydwie organizacje NZS i SZSP  pracowały wspólnie i razem powołały studencki samorząd .

Siedziba uczelnianego NZS UŁ mieściła się na wydziale Prawa i Administracji, gdzie organizacja była najsilniejsza, 23 XII 1980 r. NZS wsparty przez uczelnianą Solidarność (dr Jerzy Kropiwnicki) wystąpiła do rektora UŁ o zniesienie egzaminu z PNP (Podstawy Nauk Politycznych), jednak prorektor d/s studenckich T. Krzemiński zbył ten wniosek milczeniem.

6 stycznia 1981 na Prawie i Administracji odbył się wiec, na którym zdecydowano o “Solidarnym Czekaniu”. Tak więc od godz. 17.00, po zajęciach rozpoczynała się akcja strajku okupacyjnego budynku, którą kierował 20 osobowy Studencki Komitet Jedności  -SKJ (NZS, SZSP i niezrzeszeni). Strajkujących wsparli pracownicy naukowi pomagając w redagowaniu postulatów. Domagano się zniesienia egzaminu z Podstaw Nauk Politycznych, zniesienia cenzury, zniesienia szkolenia wojskowego dla studentek i ograniczenia do 3 m-cy dla studentów, przedłużenia studiów do 5 lat, udziału studentów w senacie uczelni (⅓ składu), zniesienia praktyk robotniczych dla studentów 1-go roku, dostępu do paszportów, dostępu do niedostępnych prohibitów, zamknięcia dostępu SB do uczelni, swobodnego wyboru tematów prac magisterskich itp…

7-go stycznia rektor prof. Romuald Skowroński i prorektor doc. Tadeusz Krzemiński przybyli na negocjacje, w których dominowali pracownicy naukowi jako doradcy studentów. Negocjacje przyniosły rozczarowanie i wykazały brak przygotowania studentów. Ogłoszono przeniesienie rozmów na sobotę 10 stycznia, do budynku Filologii, ul. T. Kościuszki 65, tym razem już bez pośredników.

Strajkujący nie chcąc korzystać z doradców zależnych od rektora zaczęli szukać ich na zewnątrz, zostali nimi dwaj prawnicy powiązani z opozycją: mec. Karol Głogowski (z którym później nasza grupa utrzymywała bliski kontakt) i Tadeusz Grabowski, pomagał również mgr Rafał Kasprzyk (późniejszy kolega z ZK Łowicz). Rada Uczelniana SZSP, która potępiła decyzję o Solidarnym Czekaniu na Prawie i Administracji spotkała się z krytyką swoich strajkujących członków (!).

Kolejne wydziały pracowały nad listami swoich postulatów, które przesyłano na Filologię gdzie pracowała Międzywydziałowa Komisja Studencka, w której NZS miał ok ⅔ składu.  MKS liczyła ok. 30 osób, z dużych wydziałów po 5 osób, z mniejszych po 3. Z ramienia NZS rej wodził Wojtek Walczak (psychologia, mój późniejszy kolega z celi w ZK Kwidzyn), z SZSP Kazimierz Olejnik (z prawa, od 1980 r. czł. PZPR, późniejszy z-ca Prokuratora Generalnego w latach 2003-06). Wyłoniono 8 osobową grupę negocjującą.

Na UŁ, studenci okupowali aż 9 budynków koordynowanych przez SKJ UŁ (31 osób: 20 NZS, 7 SZSP, 4 niezrzeszone). Na UŁ w 9 komitetach strajkowych, w trzech dominował NZS, w dwóch SZSP, w reszcie po równo. MKP  liczyła 11 członków: 6 z NZS, 3 niezrzeszone i 2 SZSP.  Łączność i codzienne konsultacje odbywały się za pośrednictwem komisarzy strajkowych mających dostęp do wszystkich strajkujących gmachów. Mieli oni prawo zwoływania wieców, a nawet odwoływania wydziałowych przedstawicieli w MKP, która współpracowała z Uczelnianym Komitetem Strajkowym UŁ (8 osób: 7 NZS i 1 niezrzeszona).

Jak ta studencka gorączka rozwijała się w moim macierzystym Instytucie Historii UŁ? Z ocalałych materiałów, które posiadam mogę przywołać dokument zatytułowany “Komunikat”, który podaje:

“Na zebraniu  w IH w dniu 10.01.1981 r. o godz. 14.00 przybyli studenci tego kierunku wyłonili spośród siebie KOMITET SOLIDARNEGO CZEKANIA w składzie: 1. Andrzej Martula, 2. Karol Kozłowski, 3. Andrzej Plesiak, 4. Władysław Dymitruk, 5. Jacek Matysiak, 6. Piotr Siczek, 7. Zbyszek Natkański. Oraz jako przedstawiciele innych kierunków Wydziału Filozoficzno - Historycznego: Dariusz Rządziński-pedagogika, Andrzej Oborzyński - filozofia. Sekretarz - Krzysztof Tarczyński”.

Dalej jest informacja o wyłonieniu sekcji z podaniem ich składów, były to sekcje: porządkowa (10 osób, sami mężczyźni), sekcja propagandy (6 osób, 5 studentów, jedna studentka), sekcja aprowizacji (8 osób, skład żeński), oraz finanse: Małgorzata Kajdos.

Z powyższego wynika, że na Wydziale H-F byliśmy organizacyjnie przygotowani na strajk okupacyjny już 10 stycznia. Szefem strajkujących wybraliśmy naszego kolegę z roku Karola Kozłowskiego (do niedawna dyrektor szkoły chyba w Zelowie, k/Bełchatowa). Naszym reprezentantem do rozmów z władzami na Filologii został inny kolega z roku Darek Matysiak, ponieważ wygrał w losowaniu. Darka, który potrafił robić dobre wrażenie, dobrze poznałem wcześniej, kiedy z powodu “ładnego” nazwiska powierzyłem mu opiekę nad naszym kabaretem w studenckim klubie “Zaścianek” w VII DS-ie, którym kierowałem. Przypomina mi się, również strajkujący z naszego roku mocno lewicujący Sławek Broniarz, dzisiejszy boss ZNP...

Następny “KOMUNIKAT KSC IH UŁ” informuje, że:

“w dniu 11.01.1981 r. o godz. 12.00 została rozpoczęta w IH UŁ akcja solidarnego czekania, dla poparcia akcji innych wydziałów i w związku z mającymi się odbyć rozmowami z władzami uczelni”. Dalej w komunikacie zawarta jest informacja o przerwaniu protestu 12 stycznia “w następstwie podpisania częściowego porozumienia i określenia trybu przyjęcia pozostałych postulatów/przyjazdu komisji z Warszawy w dn. 20.01.1981 r.” I dalej: “W następstwie nie podpisania części postulatów KSC IH UŁ będzie funkcjonował do czasu przyjęcia wszystkich postulatów studentów UŁ i IH. Za KSC IH UŁ: A. Martula, K. Kozłowski, J. Matysiak i Z. Natkański. Łódź, dn.13.01.1981 r.”

Powróćmy jednak do szerszej perspektywy, w sobotę 10 stycznia o godz. 12.00 na Filologii rozpoczęły się rozmowy między władzami UŁ, a reprezentacją studentów. Rozmowy miały dotyczyć aż 56 postulatów, jednak skupiono się głównie na postulatach dotyczących autonomii uczelni jako, że rektor nie miał uprawnień do prowadzenia negocjacji postulatów ogólnospołecznych. Na zakończenie rozmów rankiem 11 stycznia Wojtek Walczak zapowiedział, że studenci będą czekać do 20 stycznia na bardziej kompetentną delegację z ministerstwa. Strony podpisały komunikat dotyczący negocjowanych postulatów. Na wydziałach, na których jeszcze nie strajkowano powstawały Komitety “Gotowości Protestacyjnej”.

12 stycznia na rozmowy z ministrem J. Górskim pojechała studencka delegacja: W. Walczak, D. Matysiak, Z. Żołnierczyk i M. Malisiewicz. Komisje problemowe formułowały nasze postulaty, które 15 stycznia dostarczyli ministrowi w Warszawie R. Krauze, M. Sobieszczański i M. Perliński.

Wreszcie 21 stycznia do Łodzi przyjechała delegacja z wiceministrem prof. Stanisławem Czajką. Na negocjacyjny stół wróciły wcześniejsze postulaty, w Prezydium SKJ: W. Walczak, M. Perliński, P. Gniazdowski. Sprawami informacji kierowało Centralne Biuro Prasowe, Grzegorz Grabowski i Marzena Rybicka, które wydawało komunikaty z prowadzonych negocjacji, roznoszone przez kurierów, łączników (również nagrania audio i video) na strajkujące wydziały. Na strajk przybył też OKZ NZS z Jackiem Czaputowiczem, Piotrem Bikontem i Małgorzatą Drewiczewską. Rozmowy rozbiły się jednak o brak zgody Czajki na możliwość wyboru obcego języka, czyli chodziło o pozycję języka rosyjskiego, prawo do strajku i warunki rejestracji NZS. Wojtek Walczak i Wiesiek Urbański (vice szef KU NZS UŁ) ogłosili okupacyjny strajk.

Na osiedlu studenckim pracujące radio KIKS (w którym działali m.in. Mirek Kuliś, Marek Palczewski, Robert Luft) podawało informacje o załamaniu się rozmów jak również o strajku okupacyjnym. Trzeba przyznać, że krytyka postawy ministerstwa była powszechna, krytykę przypuściła Solidarność, UK SD UŁ, a nawet KU PZPR!  O uzgodnionym czasie zameldowaliśmy się ze śpiworami, książkami, przyborami do osobistej higieny i posiadanymi zapasami żywności w Instytucie Historii, który (żeby było śmieszniej) mieścił się przy ul. Mariana Buczka 27A (dziś Harcmistrza Aleksandra Kamińskiego).

Oczywiście atmosfera na strajku była niezwykła, coś jakby skrzyżowanie towarzyskiego pikniku, festiwalu z uczestnictwem w pielgrzymce kościelnej. Pełną parą zaczęły funkcjonować służby porządkowe, straż strajkowa, służby żywieniowe, informacyjne, a nawet medyczne, które składały się z studentów Akademii Medycznej i lekarzy  z “S”.

Będę szczery i przyznam, że jeśli ktoś obudziłby mnie w środku nocy i zapytał co tak naprawdę nieprzyjemnego najbardziej wryło mi się w pamięć i podświadomość z tego strajku, to musiałby powiedzieć: paniczna reakcja delikatnych obszarów ciała na akt mycia się w lodowatej styczniowej wodzie, bo był czas, kiedy  ciepłą nam odcięli. Tego nigdy nie zapomnę… 

Strajkującym najbardziej we znaki dawała się straż strajkowa, nasza rodzima SB, tzw. bramkarze, czy “powstańcy”, gwardia. Romantycznie mówiąc na strajku byli panami życia i śmierci, u nas  na ich czele stał M. Bonusiak. To w ich posiadaniu były listy strajkujących i tych co mieli prawo do wychodzenia i wychodzenia. To oni regulowali przypływy i odpływy strajkujących udających się na przepustki kontrolując wszelaki ruch z zewnątrz, w tym wizyty łączników, dziennikarzy, kurierów, gości, w tym np. rodziców i bliskich strajkujących studentów, czy pracowników naukowych. Niestety gasili nawet nam światła!   

Generalnie przepustki wydawane były przez komitety strajkowe i uczelniane KS, w obrębie budynku takie przepustki mogli również wydawać szefowie gwardii. W czasie kryzysów i przesileń przepustek nie wydawano. Na Historii były przepustki rotacyjne, jedna dla 3-5 osób, ludzie potrzebowali je aby się uczciwie wykąpać, odespać, odwiedzić rodzinę. Zwyczajowo na przepustki wypuszczano nie więcej niż 20% stanu strajkujących.

Straże stały nie tylko przy drzwiach budynku, ale jak pamiętam już w bramie ogrodzenia. Gwardia bywała okrutna, nieugięta i nieprzekupna. Obowiązywał całkowity zakaz spożywania i posiadania alkoholu. Kolega, który wrócił z przepustki ze swoich urodzin, czy imienin, chciał wnieść “odrobinę” wódki dla kolegów. Niestety został przez gwardię zrewidowany i z żalem patrzył jak jego koledzy z roku wylewają  drogocenną ciecz z “piersiówki” na zwały śniegu…

Straże spełniały również funkcje informacyjne. Kierowały odwiedzających, czy też darczyńców przynoszących nam żywność, papier toaletowy, a nawet gotówkę!  Niezbędne do strajkowego życia dobra dostarczały osoby prywatne, "Solidarność" z zakładów pracy, czasem przybywali  okoliczni patriotycznie nastawieni rolnicy, a nawet zakonnice z gorącą zupą!  Niektórzy ludzie przychodzili pogadać. Pamiętam w późniejszym okresie strajku do naszej redakcji dostarczył bardzo patriotycznie wzniosły list jeszcze przedwojenny nauczyciel historii, mam go gdzieś w archiwum. Również za napisanie "patriotycznego"  artykułu chyba o zbrodni katyńskiej w dowód wdzięczności jakiś łódzki odlewnik wręczył mi odlane przez siebie popiersie marsz. Józefa Piłsudskiego, które mam ciągle jeszcze w swojej bibliotece w Kalifornii.

Jak wyglądał strajk od wewnątrz? Brać studencka była ożywiona przekonaniem, że uczestniczy w czymś specjalnym, czymś co jest ważne tu i teraz i będzie ważne w przyszłości. Co więcej, uważaliśmy, że to jest nasz wkład w szerszy pejzaż budowanej przez "Solidarność"  nowej  Rzeczypospolitej. Nasza działka, satysfakcja i nadzieja. Sytuacja zmieniła się o tyle, że dotąd mieliśmy sporadyczne spotkania na zajęciach i w poszczególnych grupach na ćwiczeniach, teraz obcowaliśmy ze sobą całodziennie w zupełnie innej sytuacji. Więc bladły stare gwiazdy, rodziły się nowe.  Oczywiście był bałagan, improwizacja, ciągłe dyskusje, pokorne wsłuchiwanie się w nagrania z rozmów, roztrząsanie wypowiedzi i akcentów, spory, życie w grupach towarzyskich i wspólne oglądanie dotąd nieosiągalnych filmów...

Strajk był również swoistym festiwalem z łakociami, muzycznie utalentowani śpiewali do dźwięków gitary popularne piosenki, inni próbowali szczęścia w oswajaniu co wdzięczniejszych i piękniejszych studentek, jeszcze inni w zaciszu wkuwali podręczniki do zbliżającej się sesji egzaminacyjnej. Co kilka godzin wpadał kolejny łącznik z kolejnym komunikatem, wszyscy porzucaliśmy dotychczasowe zajęcia i zamieniliśmy się w słuch. Dziewczyny przyrządzały przepyszne kanapki, oczywiście obdarowanie powłóczystym, pełnym uwielbienia uśmiechem z dodaniem kilku słodkich komentarzy zapewniało dodatkowe pyszności…

Ale wróćmy do sytuacji ogólnej, w ciągu 3 dni liczba strajkujących łódzkich studentów sięgnęła 3,150!  23 stycznia Ogólnopolski Komitet Założycielski (OKZ) NZS wezwał swoich członków w kraju do informacyjnego wspomagania i przystąpienia do strajku. Studencki Komitet Jedności i Międzyuczelniana Komisja Porozumiewawcza ostro ruszyły do pracy, przygotowano 40 postulatów, z czego 15 ogólnospołecznych. Postulaty dotyczyły jak już wyżej wspomniałem autonomii uczelni oraz ograniczenia cenzury, zaprzestania represji z powodów politycznych i przywrócenie wyrzuconych z pracy nauczycieli, rejestracja NZS etc…

25 stycznia wystąpił kryzys, do Łodzi przybył OKZ NZS (Bikont (później kolega z więzienia), Cieśla, Osiński, Bogaczyk, Kozłowska) i poddał ostrej krytyce dotychczasowy układ sił kierownictwa strajku przypuszczając totalną krytykę na SZSP. Padły określenia “koń trojański”, “Front Jedności Narodu” itp. Doszło do tego, że OKZ zagroził czarną propagandą i odebraniem poparcia dla strajkujących. Celem tych ataków było również wysunięcie na pierwszy plan postulatów ogólnospołecznych. Niewątpliwie OKZ miał również wielki apetyt na przejęcie kierownictwa całym strajkiem.

Na poszczególnych wydziałach SKJ zarządziła wiece na których strajkujący studenci potwierdzili, że na pierwszym miejscu stoi autonomia uczelni, strajkujący jednocześnie uznali wagę postulatów ogólnospołecznych. W ferworze sporów ZU NZS UŁ (W. Walczak, W. Urbański, J. Kozieł, T. Mysłek, J. Michaluk- późniejszy mój kolega z ZK Łowicz i ZK Kwidzyn) ostro potępił destrukcyjne działania spadochroniarzy z OKZ. W nocy doszło do prewencyjnego aresztowania niedoszłych “zamachowców” z OKZ przez szefa służb porządkowych strajku Wojtka Dyniaka (później kolega z ZK Łowicz i Kwidzyń), który odciął ich od kontaktów ze światem zewnętrznym. “Stan wyjątkowy” zakończył się następnego dnia, okazało się, że jeden z “internowanych” (Leszek Pieniężny), zdołał uciec przez okno, po dachu na wolność i dotarł do  siedziby  Zarządu Regionalnego "Solidarności" w Łodzi. Sytuację załagodził cieszący się autorytetem Benedykt Czuma (ROPCIO).

Powstały bałagan i kryzys zaufania postanowiła wykorzystać SZSP, przystępując do ataku na OKZ NZS. W konsekwencji kiedy kurz opadł, z SKJ usunięto K. Olejnika, którego następnie z ramienia SZSP zastąpił Rysiek Podladowski (znany mi z II DS-u, członek KPN-u), zaś na jego miejsce w MKP wysunięto W. Potocznego z NZS. W skład SKJ wchodziło 31 osób: 21 z NZS, 6 z SZSP i 4 niezrzeszonych. W dodatku siejąc popłoch rektor R. Skowroński ogłosił rozpoczęcie zimowej sesji egzaminacyjnej już 26 stycznia!  Po prośbach i groźbach rozszerzenia strajku, rektor odroczył termin do zakończenia strajku. Ogólnie biorąc podobnie jak i na innych strajkujących wydziałach mieliśmy dobre, a nawet serdeczne stosunki z nasza kadra naukową, co podobno nie podobało się ministerstwu...

Na naszym wydziale Filozoficzno-Historycznym  również były gorące chwile, wieczorem 27 stycznia  na wiecu  (ktoś porównał atmosferę do sejmików szlacheckich) poparliśmy postulaty ogólnospołeczne i uchwaliliśmy wotum nieufności dla Marka Malisiewicza, tym samym odwołując go z SKJ. Związany z PAX-em Malisiewicz, który był jednym z założycieli NZS i w SKJ reprezentował skrzydło umiarkowane, zbytnio zbliżył się do stanowiska SZSP, dlatego utracił nasz mandat zaufania.

28 stycznia Komitet Wykonawczy Rady Naczelnej SZSP otwarcie wystąpił z poparciem strajku (nawet przedtem spornych postulatów ogólnospołecznych), w sumie popierał nas cały kraj! W samej akademickiej Łodzi w 5-ciu uczelniach strajkowało już ok. 10 000 studentów!

Wreszcie 29 stycznia do strajkujących studentów z wielkim szumem i pompą przybyła z Warszawy delegacja na czele której stał były łódzki profesor i rektor UŁ, minister NSWiT prof. Janusz Górski. Negocjacje w barwnym stylu trwały do 31 I minister, który operował bardzo kwiecistym, bez mała “gazdowym”  językiem stał się tematem setek dowcipów, komentarzy, plakatów, satyr, wierszy i piosenek. W rozmowach nastąpił impas głównie z powodu statusu języka imperialnego, czyli rosyjskiego i służby wojskowej. Górski poprosił o zawieszenie strajku, na co nie uzyskał zgody. Ogłoszono, że II tura rozmów rozpocznie się 3 lutego…

Przypominam sobie pewien epizod z życia strajkowego. Otóż nasza silna grupa (Karol Kozłowski, Marek Goździkowski (“Kojak”), Zbyszek Natkański (“Prezydent”), Andrzej Martula i ja) po krótkiej nocy schodziła na dół po schodach, pewnie jeszcze “niedomyci”, potargani i hałaśliwi raptem stanęliśmy jak wryci, porażeni niecodziennym widokiem nie z tej ziemi. Na dole klatki schodowej otworzyły się drzwi i stanął w nich uśmiechnięty  facet w średnim wieku nienagannie ubrany w czarny garnitur, śnieżnobiałą koszulę ze sporego rozmiaru muszką w grochy, w lśniących czarnych lakierkach. Przez kilka sekund zamarliśmy w absolutnej ciszy, z niedowierzaniem, mrużąc oczy czy nie śnimy, mężczyzna uśmiechnął się i z zadowoleniem ruszył ku nam w górę. Za chwilę jednak porażony histeryczną salwą trudnego do opanowania śmiechu, biedny padł potknąwszy się na pierwszym schodku. A my wprost rycząc pokładaliśmy się, nie mogąc poradzić sobie z współistnieniem ze sobą tych dwu tak diametralnie różnych światów. Naszego i tegoż eleganckiego gościa, który podniósł się, otrzepał  i zrezygnowany cicho zamknął drzwi zostawiając nas w naszym rewolucyjnym świecie studenckiego strajku. To było nasze pierwsze spotkanie z Januszem Korwin-Mikke...

Oczywiście, że tak długi strajk groził nudą. Byłem przez koleżanki i kolegów trochę rozpieszczany, na ścianach instytutu na obszernych arkuszach papieru dziewczyny wypisywały i wieszały aforyzmy mędrców, jak i moje fraszki i aforyzmy, które z nudów pisywałem. Chyba 28 stycznia nasz kolega z roku, szalony zgrywus o niepospolitym poczuciu humoru, Andrzej Martula (niestety już ś. p), przyniósł jakąś gazetkę strajkową z jednego ze strajkujących wydziałów. Naturalnie rozpoczął próbę agitowania w celu stworzenia podobnej, ale lepszej gazetki na naszym wydziale. Widząc, że nie ma z nami wielkich szans (chcieliśmy czytać, mieć spokój), sam wyprodukował satyryczne prowokacyjne pisemko w kilku egzemplarzach, chyba pod nazwą “Mały Kolaborant”. Był śmiech, krytyczne uwagi i sugestie i tak powoli daliśmy się namówić na stworzenie strajkowej gazetki, którą ochrzciliśmy (po konkursie) imieniem “NOWSZE DROGI”. Nazwa nawiązywała do organu wewnętrznego biuletynu KC PZPR “Nowe Drogi” i tytuł rozpościerał się na leżącym poziomo znaku dolara przeciętego dwiema drogami w lepszą przyszłość. Pamiętam jeden z pierwszych podtytułów: "Zabrania się zabraniać" (zapachniało francuską rewoltą studencką z 1968 r)...

29 stycznia wypuściliśmy pierwszy 10 stronicowy numer, a w nim komentarze, materiały strajkowe i moje fraszki z grafiką Bolka Samiec-Domińskiego. Blisko 40% numeru zajmował “Prowokator” zupełnie niezależny dodatek Martuli. Czego tam w nim nie było!  Od totalnej krytyki strajku (z pozycji komunistycznych!) przez ideologicznie zatroskanych i oburzonych obywateli Łodzi, przez złośliwe informacje i ogłoszenia, niektóre antysowieckie: “Agencja TASS otrzymała światowy znak jakości “Q”. Należy pamiętać, aby nazwę tego znaku stawiać zawsze przed nazwą agencji…”. Jako redaktor naczelny pozwalałem mu na wszystko, ceniłem jego głęboki sarkazm, trącający wizjonerstwem, jednocześnie skomponowany w absurdalnym stylu. 

Głównym motywem “Prowokatora” w każdym z dziesięciu strajkowych numerów "Nowszych Dróg" była relacja z burzliwej działalności rzekomo powołanego przez Martulę KPIR-u, czyli Komitetu Poparcia Islamskiej Rewolucji w Polsce, na którego czele stanął sam inicjator przyjąwszy imię imama  El - Martulau. Nie miejsce tu na cytownie rewelacyjnego programu wysłannika Teheranu, który miał zaprowadzić pokój społeczny w Lechistanie i przekształcić go w wolną od wieprzowiny i alkoholu, jednak doceniającą rozrodczość republikę islamską. Kiedy ktoś dzisiaj czyta te barwne kreacje będąc świadom zagrożeń w Europie ze strony islamu, to może zobaczyć drugie dno. Oto kilka ogłoszeń:

“W związku z planowaną przebudową Instytutu Historii na meczet poszukuje się wykonawców dokumentacji technicznej oraz przedsiębiorstwa budowlanego wyspecjalizowanego w budownictwie sakralnym. KPIR”. 

Oto inne:

“Poszukuję dużego, reprezentacyjnego budynku nadającego się na harem.  KPIR”.

To tylko próbka z pierwszego numeru Nowszych Dróg, wszystkie numery (22) i inne druki ulotne zdeponowałem w BUŁ-le (biblioteka  UŁ, nasza świątynia zagłady ignorancji)...

Niespodziewanie, dziwnym zrządzeniem losu przyjąłem odpowiedzialność za coś co niesamowicie pochłaniało czas i energię, co stało się już później patriotycznym obowiązkiem, aż do stanu wojennego. Redagowanie, organizowanie materiału i ludzi, zdobywanie informacji, matryc najpierw białkowych, później “blach”, zdobywanie papieru, wypad na miasto do zakładowych "Solidarności" w poszukiwaniu drukarni, drukowanie, następnie składanie, kolportowanie po odległych strajkujących budynkach Uniwersytetu, Politechniki i innych uczelni, nawiązywanie znajomości, wymiana strajkowej prasy. Zajmowaliśmy się na poważnie strajkiem, ale przecież wiedzieliśmy o stresie i zmęczeniu strajkujących i z obowiązku chcieliśmy też dostarczyć rozrywki, tak aby tekst przynosił też czasem uśmiech. 

W redakcji współdziałało wiele osób: Andrzej Martula, Gosia Ziarek (Oracz), Bolek Samiec-Domiński, Ewa Żurek, Zbyszek Natkański, Marek Goździkowski, Elżbieta Pawłowska, Mirek Wasiewicz, Andrzej Budziłło, Wojtek Barczak, Krzysztof Tarczyński, Jola  Babińska, Z. Wdowiak, Kasia Kurowicz, Bogusław Maryniak, Janusz Frenkiel, Andrzej Staroń i inni. Drukowaliśmy zwykle późnym wieczorem obydwaj z Martulą w Marchlewskim (dzisiejsza Manufaktura!), dzięki życzliwości ś.p. Jurka Dłużniewskiego, szefa  zakładowej Solidarności. Matryce, czy papier, a nawet pieniądze zdobywaliśmy u braci Hemplów, w Fonice, ZPB im. “Harnama”, ZPB “Feniks”, ZAE “Ema-Elester”, ZPB “Lido” i innych zakładach pracy…

Kiedyś podejmę się przejrzenia “Nowszych Dróg” i ich omówienia.  Po zakończeniu strajku wróciłem do ludzi z którymi współpracowałem w innych przedsięwzięciach, którym ufałem i wtedy stworzyliśmy dobrze pracującą rzeczywiście niezależną redakcję, a byli to głównie studenci Prawa, m.in: Andrzej Goździkowski (dziś polski i nie tylko, magnat kurczakowy+), Darek Sowiński, Jan Widuliński i inni...

Wracając na strajk, 30  stycznia na plenum Komitetu Łódzkiego PZPR wystąpił czołowy przedstawiciel komunistycznego betonu z najwyższej półki Stefan Olszowski z BP KC PZPR. W czasie obrad elity komunistycznej padło słynne: “głodem wziąć skurwysynów”. Zawsze nas uczono, że konflikt klasowy zaostrza się w miarę postępu socjalizmu...

W budynku Historii (2 lutego) 29 pracowników wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ wystosowało apel do rządowej Komisji Międzyresortowej i studenckiej MKP o rzeczowe rozmowy i szybką konkluzję. Zaprosiliśmy do współpracy i pomocy w negocjacjach jako konsultantów prof. Zofię Libiszowską (cudowna kobieta, szlachcianka z Opoczna), doc. Krystynę Śreniowską (piękna patriotka, lwowianka, zawsze przeciw komunie) i prof. Jerzego Wróblewskiego. Na naszym wydziale była silna grupa niezależnych do której wchodzili głównie studenci Filozofii: M. Godycki-Ćwirko, K. Gowin, M. Jerzmanowski, P. Pieniążek,K. Koriat, B. Martyniak, M. Kwaśny i A. Oborzyński). Grupa ta była bardzo aktywna przy układaniu postulatów kładąc nacisk na postulaty o autonomii uczelni, mniej na ogólnospołeczne. Można powiedzieć, że grupa ta była trzecią siłą obok NZS i SZSP, jej lider Godycki-Ćwirko podczas kryzysu 15 lutego wziął udział w rozmowach z wicepremierem M. Rakowskim.

Od 3-7 lutego obradom po stronie studenckiej przewodniczył Marek Perliński (student psychologii i filozofii, formalnie z SZSP, ale z dobrej strony mocy, dziś chyba Szwecja)), stronie rządowej przedstawiono szereg postulatów dotyczących tak autonomii uczelni jak i ogólnospołecznych.  Od postulatu uwolnienia braci Kowalczyków (skazanych po "ułaskawieniach" na 25 lat za wysadzenie auli WSP w Opolu w 1971 r., przed uroczystościami dla SB), po cenzurę i ukarania sprawców kolejnych narodowych tragedii. Minister Górski: "ja i trawę kosiłem", wykonywał pokazowe piruety słowne, posługując się często przysłowiami ludowymi, aby tylko rozbić podnoszone zagadnienia. 6 lutego mec. K. Głogowski, doradca studenckiej grupy negocjującej przeniósł się do szpitala (chore nerki), na jeden dzień przerwano rozmowy, zastąpił go Adam Wojciechowski z ROPCIA.

Doszły nas informacje, że UAM w Poznaniu rozpoczął solidarnościowy strajk okupacyjny, w stolicy Akademia Medyczna i wiele ośrodków akademickich ogłosiło pogotowie strajkowe.  Do poszczególnych ośrodków akademickich docierali wysłannicy ze strajkującej Łodzi. I tak do Poznania (UAM) i Warszawy (AM) udał się jeden z liderów strajku Wiesiek Urbański.  Nadchodziło poparcie z regionów Solidarności, a nawet od Wałęsy, najmocniej popierali nas Andrzej Gwiazda i Andrzej Słowik, oraz oczywiście Kościół i Prymas Wyszyński. Obradujące 7 lutego Biuro Polityczne KC PZPR wyraziło obawę, że łódzki strajk może ogarnąć cały akademicki kraj, wobec tego min. Górski otrzymał nowe dyrektywy i pozwolenie na zmianę dotychczasowego sztywnego stanowiska.

Następna dwudniowa runda rozmów rozpoczęła się 9 lutego ponownie przeciąganiem liny argumentów i unikami Górskiego, ale już z lepszymi rezultatami. Minister obiecał zarejestrowanie NZS 14 lutego. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe