[Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: Miękki Zachód. Putin lubi to
![Władimir Putin [Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: Miękki Zachód. Putin lubi to](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16128967461d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b37225ea9479add7de396d7485734a236bb3.jpg)
Wszyscy skupiają się dziś na kompromitującej wizycie Josepa Borrella w Moskwie i stanie relacji UE-Rosja. Tymczasem nie ma co ukrywać, że dla Kremla jedynym poważanym partnerem do rozmowy na ogólnie pojętym Zachodzie są Stany Zjednoczone. Relacje z Europą są w pewnym stopniu pochodną relacji z Ameryką. Warto o tym pamiętać zwłaszcza w kontekście wspomnianej burzy po wyprawie szefa unijnej dyplomacji na Wschód. Otóż warto się zastanowić, czy przypadkiem tak brutalne potraktowanie gościa z Brukseli nie wynikało z wniosków, jakie Kreml wyciągnął z postawy Waszyngtonu wobec Rosji w pierwszych dniach urzędowania nowej administracji?
W pierwszej mowie Joe Bidena dotyczącej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych Rosja została wskazana jako największy światowy wichrzyciel (ustępując jednak miejsca Chinom jako najbardziej serio traktowanemu rywalowi USA). Prezydent zapewnił, że będzie wobec niej prowadził twardszą politykę niż poprzednik. Ale powiedział też, że ma też do czynienia z innym Putinem. Bardziej autorytarnym, niż kiedykolwiek wcześniej. Liczyć należy na to, że nowa administracja amerykańska wyciągnie wnioski ze słów własnego lidera. I zmieni podejście do Kremla, jak zapowiedział Biden. Bo póki co, wcale nie jest on twardszy wobec Putina niż Donald Trump. Przeciwnie. Okazuje słabość. A słabości wobec Rosjan okazywać nie należy. Nie prowadzi to bowiem do żadnych kompromisów, a jedynie zachęca Moskwę do kolejnych agresywnych kroków. Jeszcze przed tym przemówieniem Biden i Departament Stanu co najmniej trzykrotnie żądały uwolnienia Nawalnego. Za każdym razem Putin odpowiadał coraz ostrzejszymi represjami. Zresztą wcześniej Biden rozmawiał z Putinem telefonicznie, po czym oba państwa przedłużyły układ New START - na warunkach rosyjskich.
Doświadczeni rosyjscy dyplomaci wyciągnęli wnioski. Dzień po wystąpieniu Bidena, Josep Borrell poleciał do Moskwy, szukając możliwości nawiązania dialogu z Rosją. Dodajmy, poleciał wbrew opinii wielu członków UE, w tym Polski. Miał też poruszyć w Rosji kwestię Nawalnego (choć mówił też o szczepionce Sputnik V…). Rosjanie upokorzyli go, w czasie rozmów z Ławrowem MSZ Rosji ogłosiło, że wydali troje dyplomatów z Niemiec, Polski i Szwecji za zaangażowanie w protesty na rzecz Nawalnego. Fiasko wizyty szefa unijnej dyplomacji zmusi UE do wzmocnienia polityki wobec Rosji – dyskutowane to będzie na specjalnym szczycie pod koniec marca. Kremlowi odpowiada dalsze pogorszenie stosunków z Zachodem – bo po raz kolejny polityka zagraniczna ma służyć celom politycznym na krajowym podwórku. Im ostrzejsze będą reakcje Waszyngtonu czy Brukseli i im większe oburzenie europejskich i amerykańskich polityków na bezczelne działania Moskwy, tym łatwiej będzie o zaostrzanie represji wobec przeciwników reżimu w Rosji – których będzie się wskazywało jako agentów Zachodu chcącego wywołać kolorową rewolucję. Walka z „piątą kolumną” ma umocnić reżim i zmobilizować wokół Kremla także te grupy, który w ostatnim czasie zaczęły wątpić w Putina.
Nie jest przypadkiem, że w dniu, w którym Borrell tłumaczył się na forum Parlamentu Europejskiego z kiepskich wyników wizyty w Moskwie, przyjmując taktyką „ucieczki do przodu”, a więc zapowiadając propozycję nowych sankcji UE wobec Rosji, w parlamencie rosyjskim pojawiły się pomysły uderzające w „piątą kolumnę”. Wiaczesław Wołodin poparł pomysł, by w wyborach parlamentarnych nie mogły uczestniczyć osoby mające status „zagranicznego agenta”, a nawet członkowie ich rodzin. A przypomnieć należy, że zgodnie ze zmianami w prawie, które weszły w życie na początku stycznia, „zagranicznym agentem” władza może uczynić niemal każdą prywatną osobę lub podmiot prawny mających jakikolwiek kontakt z zagranicą. Nie jest też przypadkiem, że w tym samym czasie, gdy Borrell mówił o nowych sankcjach, rosyjska Duma wróciła do pomysłu karania za same apele o sankcje wobec Rosji. Czy sprawa sankcji – oprócz wewnętrznego politycznego kontekstu – jest dla Moskwy istotna? Tak, ale jeśli mowa o konkretnej kategorii sankcji. Sposobem Zachodu na osłabienie Putina i czekistów powinny być precyzyjnie wymierzone restrykcje uderzające w interesy oligarchów putinowskich poza granicami Rosji. Różnych Rotenbergów, Kowalczuków czy właścicieli globalnych koncernów metalowych. Tylko potraktowanie ich niczym kiedyś kolumbijskich baronów narkotykowych może wywołać dezercje z elity rządzącej dziś Rosją.
PS. Zachowanie Niemiec i Francji (nie wspominając o pomniejszych graczach w rodzaju Austrii) w sprawie kontynuacji Nord Stream 2 utwierdza Kreml w przekonaniu, że można „ewropejskim koliegom” jeszcze nie raz i nie dwa „dać po pysku”, a i tak nie przyjmą twardszej postawy wobec Rosji.