[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Bezbronni dorośli
![depresja [Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Bezbronni dorośli](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16164012461d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b3722976ec016530d77c0752dacd771e117b.jpg)
Od kilku dni media, ale i sami dominikanie informują o sprawie z Wrocławia. Jej bohater (w zależności od tego, kto się wypowiada określany Pawłem lub Markiem) przez lata wykorzystywał seksualnie najpierw powierzone swojej opiece studentki, a później innej osoby. Za jedną sprawę, dawno temu częściowo go ukarano, ale później - na skutek wieloletnich zaniedbań, a także - co trzeba uczciwie przyznać za sprawą niezwykłej sprawności w manipulacji owego zakonnika pozostał on nie tylko w zakonie, ale i tak ustawił swoją (ograniczoną przez decyzje administracyjne) pozycję, która umożliwiała mu dalsze molestowanie i wykorzystywanie. I wreszcie na skutek wytrwałości ofiar sprawa wybuchła. Dominikanie przyznali się do zaniedbań, poprosili ofiary o to, by się zgłaszały i opowiedzieli o sprawie mediom, a konkretniej „Gazecie Wyborczej”.
Wywiad, jakiego udzielili prowincjał dominikanów o. Paweł Kozacki i o. Marcin Mogielski jest wstrząsający. Zakonnicy opowiadają o człowieku, który wykorzystywał kierownictwo duchowe, modlitwę do gwałtów, przemocy psychicznej i duchowej, do zniewalania kobiet i dziewcząt. To, wbrew temu co się niektórym wydaje, nie były romanse duchownego z dorosłymi kobietami, ale pełny zestaw psychomanipulacji, sekciarskich zagrywek, przemoc owego uzależnienia (to z perspektywy świeckiej) i demonicznych rozgrywek (to z perspektywy duchowej). Oszczędzę czytelnikom szczegółów (a znam je nie tylko z lektury „Gazety Wyborczej” i zapewniam, że nawet ona potraktowała sprawę dość ostrożnie). A potem jest historia odbijanie się od ściany ofiar. Nieżyjący już, i w wielu kwestiach założony, ojciec Maciej Zięba traktował sprawcę jak swojego pupila, nie dowierzał w jego winę, a ofiary traktował, najdelikatniej rzecz ujmując z buta. „Kilka osób pojechało do niego (Macieja Zięby) do Warszawy. Prowincjał wyszedł do furty i po trzech minutach odesłał z powrotem. Ofiary usłyszały: „Jesteście dorosłe, wiedziałyście, co robicie. A gdyby przyszedł wam do głowy pomysł, żeby udać się z tym do prawników lub gazet, to jestem przygotowany. Do widzenia” - opisują spotkanie z ofiarami sami dominikanie. I niestety trzeba mieć świadomość, że tak samo traktowano inne ofiary w diecezjach, zakonach, a niekiedy także w sądach. Ofiary zarówno nieletnie, jak i pełnoletnie, a zmanipulowane, oszukane i duchowo zwiedzione. Ich interes, ich dobro, ich prawa, sprawiedliwość wobec nich, a nawet obrona kolejnych ofiar nie miały znaczenia. Liczył się interes instytucji, a niekiedy sprawcy.
Zapewne nie do końca rozumiano też mechanizm zwiedzenia duchowego, wykorzystania retoryki religijnej i charyzmatycznej do ordynarnej przemocy, nie zdawano sobie sprawy, że pod płaszczykiem charyzmatycznych kaznodziejów, niesamowitych kierowników duchowych, przywódców kryli się seksualni predatorzy. A gdy pojawiały się zarzuty uważano, że to atak na świętego, charyzmatycznego kapłana lub winę zrzucano na ofiary. Tak było i we Francji z historiami Thomasa Philippe’a czy Marie-Dominique Philippe’a (ciekawe, że wspomniany zakonnik pisał doktora właśnie z niego) czy Jeana Vaniera, i w wielu innych miejscach.
Takich historii, jak ta z Wrocławia (a później z innych miejsc) jest w Polsce więcej. I więcej jest ofiar. Wiele z nich wstydzi się, inne boją się mówić, jeszcze inne winią siebie. Ich dramat, tragedia nie są wciąż zrozumiane. Nie mamy - jako Kościół i jako społeczeństwa - świadomości, jak intymną władzę ma kierownik duchowy, jak łatwo gorąca wiara i charyzmatyczne zdolności, gdy lider jest niedojrzały mogą przemienić się w mechanizm tworzenia sekty, jak wreszcie delikatną sprawą jest relacja duchowa, i jak łatwa do zmanipulowania. Nie mamy świadomości, że o dobrowolności w takich relacjach nie ma mowy, że do zaspokajania popędów, a niekiedy psychopatycznych pragnień wykorzystywana jest religijność i wiara. Uświadomienie sobie tego dopiero przed nami.
Trzeba jednak pamiętać, że Kościół - także ustami papieża Franciszka - tego rodzaju sprawy traktuje z równą powagą, jak te dotyczące nieletnich. Wykorzystanie bezbronnych dorosłych jest przestępstwem, jest niekiedy zbrodnią, jest wreszcie niezwykłą raną zadaną zarówno ofiarom, jak i Kościołowi. W tej sprawie, tak jak w przypadku wykorzystania nieletnich, nie może być lekceważenia, ignorowania, pomijania milczeniem. O tym trzeba mówić, nie tylko po to, by ukarać sprawców, ale także by wyeliminować schematy, problemy i zwyczaje, które ułatwiają predatorom działanie.
/k