[Tylko u nas] Jakub Pacan: Fronty Zjednoczonej Prawicy

Gdyby teraz doszło do wyborów, to opozycja mogłaby patrzeć, jak w wyborczej batalii niedawni koalicjanci, walcząc o tego samego wyborcę, prowadzą negatywną kampanię i piorą publicznie brudy. Każda z trzech partii będzie toczyć spory o świadectwo moralności i zarzucać drugiej zepsucie dobrej zmiany. Prawica może stracić władzę na lata.
/ fot. Kancelaria Sejmu / Rafał Zambrzycki

Zjednoczona Prawica stoi nad przepaścią – to nie przesada. Polska jest akurat w takim punkcie aksjologicznym na mapie Europy, podlega takim naciskom ideologów postępu, że utrata władzy i rządy PO wespół z PSL i Lewicą oznaczać będą przerwanie tamy chroniącej Polaków przed spóźnionym majem ’68 roku i agresywną dechrystianizacją.

Wewnętrzni wrogowie
Do tej pory bardzo skuteczną strategią PiS i szerzej prawicy było budowanie podstawowej w polskiej polityce dychotomii „my – oni”, „Polska solidarna” vs „Polska liberalna”, postkomunistyczne układy vs IV RP. Podział był wyrazisty i w świecie polityki miał zastosowanie uniwersalne. „My” to obóz prawicy – PiS, SP i dokooptowane Porozumienie – chcące sanacji państwa i jego głębokiej reformy ze stworzeniem nowych elit włącznie. Oni to SLD, PO, PSL i właściwie cały establishment III RP.

Teraz ten podstawowy podział głęboko zakorzeniony wśród opinii publicznej i wyborców zaczyna być deformowany i nawet kwestionowany. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, budując swoje programy na bazie negatywnego wyłączania wrogich grup politycznych, analogicznie zaczynają to robić względem siebie, zaprzeczając tym samym sobie, bo zbudowana wspólnota „my” zaczyna się dzielić oraz kwestionować prawość i dobrą wolę współautorów sukcesów dobrej zmiany. Ten sam system wartości i narracja dająca sukces wszystkim trzem koalicjantom okazuje się nagle nie być tyle warta, by dla dobra reformowania Polski zejść trochę niżej z własnymi ambicjami. W logice „my – oni” zakwestionowana została samoidentyfikacja własnego obozu, ale też wystawiona na próbę identyfikacja polityczna wyborców i sympatyków

Zjednoczona Prawica, walcząc między sobą, osłabia się wobec opozycji, a najważniejszym czynnikiem, który dawał do tej pory bezpieczną przewagę rządzącym, była miałkość opozycji. Gdy ten sam syndrom dopadnie prawicę, wtedy ta zapora staje się coraz bardziej krucha.

– Rozpad koalicji Zjednoczonej Prawicy może mieć negatywny wpływ nie tylko na politykę, ale również na możliwość oddziaływania na młode pokolenie, gdyż jednym z elementów programu realizowanego przez nasz obóz jest budowanie prawdy historycznej oraz realizowanie zadań społeczno- gospodarczych na zasadach personalizmu chrześcijańskiego. To się przekłada na projekty ustaw. Gdyby przyjąć scenariusz negatywny, czyli nasi współkoalicjanci uwierzą w swoją moc sprawczą kilku procent poparcia i pójdą samodzielnie do wyborów, to nie powrócimy tak szybko do rządów koalicyjnych na prawicy. Przed nami stoi kilka poważnych wyzwań, m.in. Fundusz Odbudowy i Krajowy Plan Odbudowy, i w kontekście tego wdrożenie nowego ładu dla Polski. To wydarzenia, które pozwolą Zjednoczonej Prawicy wrócić do wysokiego poparcia, które miała przed pandemią. Wierzę, że nasi współkoalicjanci wezmą to sobie do serca i uznają, że interes Polski jest ponadpartyjny – mówi „Tygodnikowi Solidarność” poseł PiS Jan Mosiński.

Charakter wzajemnych uszczypliwości między koalicjantami jest różny. PiS wobec Solidarnej Polski momentami stosuje nawet strategię defensywną, daje się to odczuć szczególnie wtedy, gdy Zbigniew Ziobro rozlicza partię Jarosława Kaczyńskiego z prawicowych imponderabiliów i atakuje rząd o zbyt miękką postawę i uległość wobec UE, w sprawach ochrony życia czy walki z ideologią LGBT. Partia ministra sprawiedliwości okazuje wtedy niejako zniecierpliwienie i mówi o zaniedbanej obronie interesów narodowych, kreując się na obrońcę polskiej racji stanu.

Kto bardziej prawilny
Solidarna Polska stosuje w obozie Zjednoczonej Prawicy znaną w biznesie strategię obrony jakościowej, czyli my jesteśmy bardziej prawicowi, prawdziwa prawica ma wyglądać właśnie tak jak my, obrona polskiej racji stanu powinna być realizowana tak, jak my to widzimy. Taktyka małych precyzyjnych ataków ma osłabiać wizerunek PiS z punktu widzenia mocno konserwatywnego wyborcy. SP próbuje grać pokazywaniem, ile prawicy jest w PiS. Tę samą taktykę stosuje zresztą Konfederacja i pewnie dlatego obie partie wyraziły otwartość na ewentualną współpracę.

Wobec Porozumienia PiS ma częściej postawę ofensywną, pokazując, że ta partia jest zbyt miękka wobec myślenia kosmopolitycznego przychodzącego z Unii i wobec opozycji, szczególnie tej liberalnej, w której Jarosław Gowin piastował funkcję ministra sprawiedliwości za rządów PO – PSL. W PiS reagują alergicznie, gdy Porozumienie w sposób naturalny rozmawia z przedstawicielami „onych”, czyli PSL i PO, i nie ma się co dziwić. To zaburza podstawową dychotomię i może wprowadzać w błąd wyborców. Jarosław Gowin pokazuje z kolei, że ma gdzie odejść, jego przywiązanie do PiS nie jest doktrynerskie i jak sam mówi: „Polskę można reformować na różne sposoby”. Innymi słowy wypuszcza przekaz, że wraz z końcem rządów dobrej zmiany jego misja modernizacji Polski się nie kończy, bo swoje plany może realizować z kimś innym.

Solidarna Polska, ale bardziej Porozumienie pokazują się w świetle prześladowanych i niesprawiedliwie traktowanych przez PiS. Poczucie krzywdy, nawet gdy jest abstrakcyjne – pociąga za sobą chęć odwetu, dystans i potężne pokłady nieufności. W takich okolicznościach ciężko budować wspólny obóz rządzący, który opiera się na podstawowym zaufaniu. Mniejsi koalicjanci mają poczucie krzywdy, m.in. dlatego że Jarosław Kaczyński bardzo mocno chciał przyjąć rolę protektora wobec nich. Z punktu widzenia sejmowej arytmetyki miał rację, z punktu politycznych ambicji liderów mniejszych współkoalicjantów wiadomo było, że próby spełzną na niczym, bo liderzy mnejszych partii pragną maksymalnie odróżniać się od partii głównej, przy czym wiedzą oni dobrze, że gdyby byli na miejscu Jarosława Kaczyńskiego, robiliby dokładnie tak samo.

Prezent dla opozycji
Gdyby teraz doszło do wcześniejszych wyborów, to opozycja mogłaby właściwie stać z założonymi rękami i patrzeć, jak w batalii wyborczej niedawni koalicjanci, walcząc o tego samego wyborcę, prowadzą brudną kampanię, gdzie ujawniają niewygodne informacje zebrane przez te kilka lat i piorą publicznie brudy. Mając de facto ten sam elektorat, każda z trzech partii będzie toczyć spory o świadectwo moralności i zarzucać drugiej zablokowanie reform oraz osłabianie dobrej zmiany. Niemniej między PiS, Solidarną Polską a Porozumieniem nie będzie wyrazistych różnic, choć będą one uwypuklane na siłę. Mimo to będzie odwoływanie się do tych samych wartości, tych samych symboli i autorytetów z pewnymi odchyleniami w poszczególnych segmentach. To wywoła wśród wyborców prawicy zgorszenie, niesmak i dezorientację.

Solidarna Polska i Porozumienie zdają sobie sprawę, że w kampanii wyborczej w dużym stopniu będą pełnić wobec PiS rolę partii drugiego wyboru, przy czym bardziej z tym problemem musi się liczyć Solidarna Polska, Porozumienie ma troszkę większe pole manewru.

– Prawica wygrywa tylko wtedy, kiedy jest zjednoczona, a przegrywa, gdy jest podzielona. Wszyscy powinniśmy o tym pamiętać. Ale prawica wygrywa też wtedy, kiedy jest wierna swojemu programowi, broni suwerenności Polski i nie odwraca się do wyborców plecami. Solidarna Polska, ale też NSZZ „Solidarność” od wielu lat domagają się rewizji polityki energetycznej Unii Europejskiej, która uderza w polski przemysł. To obecnie jeden z najpoważniejszych sporów w Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska stoi na stanowisku, że trzeba poluzować tę politykę. Wierzę, że dojdziemy do konsensusu, w którym rząd odrzuci niekorzystne porozumienia w Brukseli i wrócimy na tory suwerennej polityki gospodarczej i państwowej. Ja jestem optymistą – mówi nam poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski. Dodaje też, że jego ugrupowanie jest za Krajowym Planem Odbudowy, ale bez konieczności wyrażenia zgody na nowe podatki na rzecz Unii Europejskiej.

Po negatywnej kampanii, kiedy PiS, Solidarna Polska i Porozumienie będą prać własne brudy publicznie, dojdzie nie tylko do niedających się zapomnieć pretensji i żalu, ale elektorat prawicy będzie tym wszystkim zgorszony, zdegustowany, zatomizowany i w konsekwencji zdemobilizowany. Niestety pokolenia pięćdziesięciolatków i osób starszych, które już teraz są nadreprezentowanymi wyborcami w elektoracie Zjednoczonej Prawicy, nie omija zegar biologiczny. Opozycja już dzisiaj liczy, ilu wyborców PiS starszego pokolenia odejdzie w ciągu najbliższych dwóch kadencji. Taki jest okrutny świat polityki.

Jeśli koalicjanci się nie opamiętają, to po sejmowych wyborach, czy to wcześniejszych, czy w normalnym trybie, prawica prawdopodobnie straci władzę i to na długie lata. Gdyby po jakimś czasie ugrupowania konserwatywne znowu odzyskały władzę, to młode pokolenia Polaków będą już kosmopolitycznymi Europejczykami z dużą dozą sceptycyzmu wobec Kościoła. Partie zaś określane jako prawicowe będą musiały pod tak myślących wyborców układać swoje programy, czyli de facto będą to postulaty układane pod centrolewicowego wyborcę z jakąś dozą szacunku do rodzimej tradycji.

Tak funkcjonują partie nazywane chadeckimi, m.in. w Niemczech i Hiszpanii. Innymi słowy, jeżeli teraz rządząca prawica nie przestanie kalkulować w kategoriach partykularnych interesów i nie zacznie myśleć w kategoriach państwa, to za kilkanaście lat Polska będzie kolejną Irlandią i Hiszpanią.

 

Artykuł ukazał sie w numerze 16 "Tygodnika Solidarność".


 

POLECANE
GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci Wiadomości
GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące dwóch partii mleka modyfikowanego dla niemowląt ze względu na wykrycie obecności mikroorganizmu na jednej z linii produkcyjnych w zakładzie. Zaznaczył, że nie należy spożywać produktów z dwóch wskazanych w komunikacie partii.

Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem Wiadomości
Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem

W sobotę wieczorem w Radomiu doszło do niebezpiecznej interwencji, podczas której policjanci próbowali obezwładnić kobietę chodzącą po mieście z nożem. Zgłoszenie wpłynęło około godz. 21.00. Po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze zlokalizowali 26-letnią kobietę w okolicy ul. Słowackiego.

Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie z ostatniej chwili
Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie

Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina jest gotowa odstąpić od aspiracji członkostwa w NATO, jeśli otrzyma realne i prawnie wiążące gwarancje bezpieczeństwa od Zachodu. To element kompromisu mającego doprowadzić do zakończenia wojny z Rosją.

Świąteczne ceny w górach szokują Wiadomości
Świąteczne ceny w górach szokują

Z porównania przygotowanego przez Telewizję wPolsce24 wynika, że ceny ceny noclegów w polskich kurortach górskich poszły gwałtownie w górę. Procentowo koszt pobytu w okresie świąteczno-noworocznym w Zakopanem i Szczyrku zdrożał bardziej niż w Livigno.

Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci Wiadomości
Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci

W sieci znów zawrzało po opublikowaniu nagrania z Tatr. Na profilu „tatry_official” na Instagramie pokazano turystów spacerujących po zamarzniętym Morskim Oku. Największe poruszenie wywołał fakt, że na lodzie znajdowały się także małe dzieci.

Zrobiliśmy to co do nas należało. O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu z ostatniej chwili
"Zrobiliśmy to co do nas należało". O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu

„Od protestu do wolności – Toruń w historii Solidarności” – wernisaż wystawy o bohaterach opozycji antykomunistycznej na Pomorzu i Kujawach odbył się w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia w Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Fundację Promocji Solidarności podczas wydarzenia reprezentował dr Adam Chmielecki.

 Zdemolował sklep, upił się i zasnął w łazience. Szop recydywista stał się celebrytą z ostatniej chwili
Zdemolował sklep, upił się i zasnął w łazience. Szop recydywista stał się celebrytą

Historia z niewielkiego miasteczka w Wirginii w USA szybko stała się globalną sensacją. Szop pracz, który upił się alkoholem w sklepie monopolowym, dziś podejrzewany jest o serię włamań.

Udane kwalifikacje Polaków w Klingenthal. Komplet w niedzielnych zawodach z ostatniej chwili
Udane kwalifikacje Polaków w Klingenthal. Komplet w niedzielnych zawodach

Sześciu Polaków awansowało do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w niemieckim Klingenthal. Kwalifikacje wygrał Norweg Marius Lindvik. Piotr Żyła był 12., Maciej Kot - 26., Kamil Stoch - 33., Dawid Kubacki - 39., Paweł Wąsek - 43., a Kacper Tomasiak - 47.

Czarzasty podczas kongresu Lewicy: Będę walczył z Nawrockim. Wet za wet z ostatniej chwili
Czarzasty podczas kongresu Lewicy: Będę walczył z Nawrockim. Wet za wet

Podczas Kongresu Krajowego Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty nie tylko umocnił swoją pozycję w partii, ale także zapowiedział otwarty konflikt z prezydentem Karolem Nawrockim

Odkryto części obiektu przypominające drona. Pilny komunikat służb z ostatniej chwili
Odkryto "części obiektu przypominające drona". Pilny komunikat służb

W miejscowości Żelizna w powiecie radzyńskim (woj. lubelskie) odkryto fragmenty obiektu przypominającego drona – poinformowała lubelska policja.

REKLAMA

[Tylko u nas] Jakub Pacan: Fronty Zjednoczonej Prawicy

Gdyby teraz doszło do wyborów, to opozycja mogłaby patrzeć, jak w wyborczej batalii niedawni koalicjanci, walcząc o tego samego wyborcę, prowadzą negatywną kampanię i piorą publicznie brudy. Każda z trzech partii będzie toczyć spory o świadectwo moralności i zarzucać drugiej zepsucie dobrej zmiany. Prawica może stracić władzę na lata.
/ fot. Kancelaria Sejmu / Rafał Zambrzycki

Zjednoczona Prawica stoi nad przepaścią – to nie przesada. Polska jest akurat w takim punkcie aksjologicznym na mapie Europy, podlega takim naciskom ideologów postępu, że utrata władzy i rządy PO wespół z PSL i Lewicą oznaczać będą przerwanie tamy chroniącej Polaków przed spóźnionym majem ’68 roku i agresywną dechrystianizacją.

Wewnętrzni wrogowie
Do tej pory bardzo skuteczną strategią PiS i szerzej prawicy było budowanie podstawowej w polskiej polityce dychotomii „my – oni”, „Polska solidarna” vs „Polska liberalna”, postkomunistyczne układy vs IV RP. Podział był wyrazisty i w świecie polityki miał zastosowanie uniwersalne. „My” to obóz prawicy – PiS, SP i dokooptowane Porozumienie – chcące sanacji państwa i jego głębokiej reformy ze stworzeniem nowych elit włącznie. Oni to SLD, PO, PSL i właściwie cały establishment III RP.

Teraz ten podstawowy podział głęboko zakorzeniony wśród opinii publicznej i wyborców zaczyna być deformowany i nawet kwestionowany. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, budując swoje programy na bazie negatywnego wyłączania wrogich grup politycznych, analogicznie zaczynają to robić względem siebie, zaprzeczając tym samym sobie, bo zbudowana wspólnota „my” zaczyna się dzielić oraz kwestionować prawość i dobrą wolę współautorów sukcesów dobrej zmiany. Ten sam system wartości i narracja dająca sukces wszystkim trzem koalicjantom okazuje się nagle nie być tyle warta, by dla dobra reformowania Polski zejść trochę niżej z własnymi ambicjami. W logice „my – oni” zakwestionowana została samoidentyfikacja własnego obozu, ale też wystawiona na próbę identyfikacja polityczna wyborców i sympatyków

Zjednoczona Prawica, walcząc między sobą, osłabia się wobec opozycji, a najważniejszym czynnikiem, który dawał do tej pory bezpieczną przewagę rządzącym, była miałkość opozycji. Gdy ten sam syndrom dopadnie prawicę, wtedy ta zapora staje się coraz bardziej krucha.

– Rozpad koalicji Zjednoczonej Prawicy może mieć negatywny wpływ nie tylko na politykę, ale również na możliwość oddziaływania na młode pokolenie, gdyż jednym z elementów programu realizowanego przez nasz obóz jest budowanie prawdy historycznej oraz realizowanie zadań społeczno- gospodarczych na zasadach personalizmu chrześcijańskiego. To się przekłada na projekty ustaw. Gdyby przyjąć scenariusz negatywny, czyli nasi współkoalicjanci uwierzą w swoją moc sprawczą kilku procent poparcia i pójdą samodzielnie do wyborów, to nie powrócimy tak szybko do rządów koalicyjnych na prawicy. Przed nami stoi kilka poważnych wyzwań, m.in. Fundusz Odbudowy i Krajowy Plan Odbudowy, i w kontekście tego wdrożenie nowego ładu dla Polski. To wydarzenia, które pozwolą Zjednoczonej Prawicy wrócić do wysokiego poparcia, które miała przed pandemią. Wierzę, że nasi współkoalicjanci wezmą to sobie do serca i uznają, że interes Polski jest ponadpartyjny – mówi „Tygodnikowi Solidarność” poseł PiS Jan Mosiński.

Charakter wzajemnych uszczypliwości między koalicjantami jest różny. PiS wobec Solidarnej Polski momentami stosuje nawet strategię defensywną, daje się to odczuć szczególnie wtedy, gdy Zbigniew Ziobro rozlicza partię Jarosława Kaczyńskiego z prawicowych imponderabiliów i atakuje rząd o zbyt miękką postawę i uległość wobec UE, w sprawach ochrony życia czy walki z ideologią LGBT. Partia ministra sprawiedliwości okazuje wtedy niejako zniecierpliwienie i mówi o zaniedbanej obronie interesów narodowych, kreując się na obrońcę polskiej racji stanu.

Kto bardziej prawilny
Solidarna Polska stosuje w obozie Zjednoczonej Prawicy znaną w biznesie strategię obrony jakościowej, czyli my jesteśmy bardziej prawicowi, prawdziwa prawica ma wyglądać właśnie tak jak my, obrona polskiej racji stanu powinna być realizowana tak, jak my to widzimy. Taktyka małych precyzyjnych ataków ma osłabiać wizerunek PiS z punktu widzenia mocno konserwatywnego wyborcy. SP próbuje grać pokazywaniem, ile prawicy jest w PiS. Tę samą taktykę stosuje zresztą Konfederacja i pewnie dlatego obie partie wyraziły otwartość na ewentualną współpracę.

Wobec Porozumienia PiS ma częściej postawę ofensywną, pokazując, że ta partia jest zbyt miękka wobec myślenia kosmopolitycznego przychodzącego z Unii i wobec opozycji, szczególnie tej liberalnej, w której Jarosław Gowin piastował funkcję ministra sprawiedliwości za rządów PO – PSL. W PiS reagują alergicznie, gdy Porozumienie w sposób naturalny rozmawia z przedstawicielami „onych”, czyli PSL i PO, i nie ma się co dziwić. To zaburza podstawową dychotomię i może wprowadzać w błąd wyborców. Jarosław Gowin pokazuje z kolei, że ma gdzie odejść, jego przywiązanie do PiS nie jest doktrynerskie i jak sam mówi: „Polskę można reformować na różne sposoby”. Innymi słowy wypuszcza przekaz, że wraz z końcem rządów dobrej zmiany jego misja modernizacji Polski się nie kończy, bo swoje plany może realizować z kimś innym.

Solidarna Polska, ale bardziej Porozumienie pokazują się w świetle prześladowanych i niesprawiedliwie traktowanych przez PiS. Poczucie krzywdy, nawet gdy jest abstrakcyjne – pociąga za sobą chęć odwetu, dystans i potężne pokłady nieufności. W takich okolicznościach ciężko budować wspólny obóz rządzący, który opiera się na podstawowym zaufaniu. Mniejsi koalicjanci mają poczucie krzywdy, m.in. dlatego że Jarosław Kaczyński bardzo mocno chciał przyjąć rolę protektora wobec nich. Z punktu widzenia sejmowej arytmetyki miał rację, z punktu politycznych ambicji liderów mniejszych współkoalicjantów wiadomo było, że próby spełzną na niczym, bo liderzy mnejszych partii pragną maksymalnie odróżniać się od partii głównej, przy czym wiedzą oni dobrze, że gdyby byli na miejscu Jarosława Kaczyńskiego, robiliby dokładnie tak samo.

Prezent dla opozycji
Gdyby teraz doszło do wcześniejszych wyborów, to opozycja mogłaby właściwie stać z założonymi rękami i patrzeć, jak w batalii wyborczej niedawni koalicjanci, walcząc o tego samego wyborcę, prowadzą brudną kampanię, gdzie ujawniają niewygodne informacje zebrane przez te kilka lat i piorą publicznie brudy. Mając de facto ten sam elektorat, każda z trzech partii będzie toczyć spory o świadectwo moralności i zarzucać drugiej zablokowanie reform oraz osłabianie dobrej zmiany. Niemniej między PiS, Solidarną Polską a Porozumieniem nie będzie wyrazistych różnic, choć będą one uwypuklane na siłę. Mimo to będzie odwoływanie się do tych samych wartości, tych samych symboli i autorytetów z pewnymi odchyleniami w poszczególnych segmentach. To wywoła wśród wyborców prawicy zgorszenie, niesmak i dezorientację.

Solidarna Polska i Porozumienie zdają sobie sprawę, że w kampanii wyborczej w dużym stopniu będą pełnić wobec PiS rolę partii drugiego wyboru, przy czym bardziej z tym problemem musi się liczyć Solidarna Polska, Porozumienie ma troszkę większe pole manewru.

– Prawica wygrywa tylko wtedy, kiedy jest zjednoczona, a przegrywa, gdy jest podzielona. Wszyscy powinniśmy o tym pamiętać. Ale prawica wygrywa też wtedy, kiedy jest wierna swojemu programowi, broni suwerenności Polski i nie odwraca się do wyborców plecami. Solidarna Polska, ale też NSZZ „Solidarność” od wielu lat domagają się rewizji polityki energetycznej Unii Europejskiej, która uderza w polski przemysł. To obecnie jeden z najpoważniejszych sporów w Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska stoi na stanowisku, że trzeba poluzować tę politykę. Wierzę, że dojdziemy do konsensusu, w którym rząd odrzuci niekorzystne porozumienia w Brukseli i wrócimy na tory suwerennej polityki gospodarczej i państwowej. Ja jestem optymistą – mówi nam poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski. Dodaje też, że jego ugrupowanie jest za Krajowym Planem Odbudowy, ale bez konieczności wyrażenia zgody na nowe podatki na rzecz Unii Europejskiej.

Po negatywnej kampanii, kiedy PiS, Solidarna Polska i Porozumienie będą prać własne brudy publicznie, dojdzie nie tylko do niedających się zapomnieć pretensji i żalu, ale elektorat prawicy będzie tym wszystkim zgorszony, zdegustowany, zatomizowany i w konsekwencji zdemobilizowany. Niestety pokolenia pięćdziesięciolatków i osób starszych, które już teraz są nadreprezentowanymi wyborcami w elektoracie Zjednoczonej Prawicy, nie omija zegar biologiczny. Opozycja już dzisiaj liczy, ilu wyborców PiS starszego pokolenia odejdzie w ciągu najbliższych dwóch kadencji. Taki jest okrutny świat polityki.

Jeśli koalicjanci się nie opamiętają, to po sejmowych wyborach, czy to wcześniejszych, czy w normalnym trybie, prawica prawdopodobnie straci władzę i to na długie lata. Gdyby po jakimś czasie ugrupowania konserwatywne znowu odzyskały władzę, to młode pokolenia Polaków będą już kosmopolitycznymi Europejczykami z dużą dozą sceptycyzmu wobec Kościoła. Partie zaś określane jako prawicowe będą musiały pod tak myślących wyborców układać swoje programy, czyli de facto będą to postulaty układane pod centrolewicowego wyborcę z jakąś dozą szacunku do rodzimej tradycji.

Tak funkcjonują partie nazywane chadeckimi, m.in. w Niemczech i Hiszpanii. Innymi słowy, jeżeli teraz rządząca prawica nie przestanie kalkulować w kategoriach partykularnych interesów i nie zacznie myśleć w kategoriach państwa, to za kilkanaście lat Polska będzie kolejną Irlandią i Hiszpanią.

 

Artykuł ukazał sie w numerze 16 "Tygodnika Solidarność".



 

Polecane