[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Alojzy Grabicki. Naczelnik więzienia – asystent zbrodni

Alojzy Grabicki jest współwinny większości okrutnych morderstw w katowni bezpieki przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie, gdzie był naczelnikiem w najgorszych latach 1945–1954. Egzekucje polskich niepodległościowców zarządzał i w nich asystował. Nigdy nie poniósł kary.
Alojzy Grabicki
Alojzy Grabicki / zbiory Tadeusza Płużańskiego

Jak Alojzy Grabicki był przygotowany do ciężkiej pracy mordercy? Ukończył miesięczny kurs więziennictwa w Łodzi. Zanim trafił na warszawski Mokotów, służył „ludowej” Polsce jako naczelnik więzienia w Białymstoku. Do końca życia, przez nikogo nie nękany, ukrywał prawdę o miejscu grzebania zamordowanych. Rtm Pileckiego, gen Fieldorfa, płk Cieplińskiego i dziesiątków patriotów.

„Zrównana ziemia”

Jeden z cudem ocalałych wspominał wizytę Grabickiego w celi (w książce Małgorzaty Szejnert „Śród żywych duchów”). Do wysokiego, masywnego Woźniackiego naczelnik katowni miał powiedzieć: „O, na tym bym wykonał z przyjemnością”. Do „Łupaszki”: „Na was to bym nie wykonywał, tylko bym was trzymał w więzieniu. Czasem bym was kazał przewieźć po mieście, żebyście widzieli, że Warszawa się buduje, że w Polsce jest dobrze, a wy siedzicie zbankrutowani. To by dla was była większa kara. Bo wykonaniem to się wam idzie z pomocą”. Wobec żony jednego ze skazanych Grabicki był zbrodniczo szczery: „Po takich zbrodniarzach ziemia musi być zrównana”.

Po egzekucji Witolda Pileckiego 25 maja 1948 roku naczelnik Rakowieckiej postanowił: „ciało należy pochować”. Pochować, ale gdzie? – możemy współcześnie spytać. „Ciało należy pochować” - to była rutynowa formułka wobec zamordowanych więźniów Mokotowa. Z jednej strony sankcjonowała ona, uprawomocniała bezprawie. Z drugiej: miała dać gwarancję na przyszłość, że polskich bohaterów - wrogów uzurpatorskich rządów przestępczej komuny - nikt nigdy nie odnajdzie… Tak na wszelki wypadek, bo przecież – ja zapewniał towarzysz Wiesław (Władysław Gomułka) - władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy.

Służew, Powązki…

O zlikwidowanych przy swoim udziale Polakach Grabicki zeznawał przed powołaną przez prokuratora generalnego PRL‑u Kazimierza Kosztirkę w 1956 r. komisją badającą sprawę utajnionych pochówków. Wskazał na ok. 250 osób zakopanych w bezimiennych dołach na Powązkach: 

„W wypadku śmierci więźnia przebywającego do dyspozycji Departamentu Śledczego lub Departamentu X otrzymywałem każdorazowo dyspozycje od kierownictwa tych departamentów w sprawie pogrzebania zwłok. W niektórych wypadkach zezwalano na wydanie zwłok rodzinie, a w innych wypadkach było polecenie pogrzebania zwłok przez administrację więzienia. Początkowo administracja więzienia grzebała zwłoki zmarłych więźniów na cmentarzu na Służewcu, a od pewnego czasu - daty nie pamiętam - zwłoki więźniów grzebaliśmy na cmentarzu komunalnym na Powązkach".

Ponieważ Grabicki nie chciał mówić więcej, a członkowie komisji nie naciskali, właściwie niczego nie udało się ustalić. W protokole czytamy o braku dokumentacji więziennej wskazującej, gdzie kogo pochowano.

Po to pani przyszła

W latach 70. Grabicki zeznawał podobnie: „Regułą było, że groby zmarłych w więzieniu nie były znakowane na zewnątrz, jak również nie sporządzano dokumentacji wskazującej numer grobu”. Chcąc nie chcąc potwierdzał tym samym, że nie były to żadne groby, tylko bezimienne doły śmierci.

Tajemnicę mordowania i grzebania więźniów, podobnie jak wiele innych tajemnic Rakowieckiej, krwawy naczelnik zabrał ze sobą do grobu.

Mnie nie udało się z nim spotkać i porozmawiać. Na portalu sdp.pl znalazłem rozmowę Wiesława Łuki z Małgorzatą Szejnert, której się udało. Pytanie: „A najtrudniejsza rozmowa, jaką odbyłaś w swojej długiej karierze i podczas której musiałaś kryć emocje?”

Odpowiedź Szejnert: „Chyba to było w ostatnim roku przed transformacją ustrojową - dotarłam do naczelnika więzienia na Mokotowie, gdzie wykonano setki wyroków śmierci na więźniach politycznych okresu stalinowskiego. Alojzy Grabicki, emeryt, blisko osiemdziesięciolatek już widzący kres epoki, której wiernie służył, w poczuciu osamotnienia opowiadał mi, jaki był ludzki, jak bardzo opiekował się więźniami w latach czterdziestych i pierwszej połowy kolejnej dekady stalinowskiego terroru.

Ja przyszłam do niego z pytaniem – gdzie grzebano więźniów Mokotowa? - ale wiedziałam, że nie mogę go zadać na początku naszej znajomości. Dopiero pod koniec trzeciej, długiej rozmowy, zapytałam go o to jakby mimochodem. Zesztywniał i odparł z jawną złością: A więc po to pani tutaj przychodziła! O to pani szło! Nigdy się pani tego nie dowie!”

„Żeby śladu nie zostało”

Stanisław Krupa w książce "X Pawilon. Wspomnienia AK-owca ze śledztwa na Rakowieckiej" napisał: "Przed świtem "Ślepy Oleś" krytym konnym furgonem - takim jak do śmieci - wywoził trupa na... Tu szeptana informacja była dwojaka: jedni mówili, że gdzieś na Służewiec; inni, że na Okęcie. Czy tu, czy tam - grzebano jednakowo. Równano grób z ziemią, żeby śladu nie zostało".

Dziś wiemy, że cezurą między „pochówkami” na pierwszym polu więziennym na Służewie, a drugim – powązkowską „Łączką” był maj 1948 r. I ponieważ na Powązkach ekshumowano i zidentyfikowano ostatniego komendanta Narodowych Sił Zbrojnych płk Stanisława Kasznicę, którego ubek Piotr Śmietański zamordował strzałem w tył głowy 12 maja 1948 r., jest szansa na odnalezienie jeszcze jednego bohatera. Rotmistrz Pilecki z rąk tego samego kata Mokotowa zginął 13 dni później…
 


 

POLECANE
Lewandowski nie pojawił się na boisku. Hiszpańskie media ujawniają powód Wiadomości
Lewandowski nie pojawił się na boisku. Hiszpańskie media ujawniają powód

Sobotni mecz FC Barcelony z Osasuną zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:0, ale dla polskich kibiców nie był to wieczór idealny. Robert Lewandowski całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych, a po meczu pojawiły się niepokojące doniesienia dotyczące jego zdrowia.

Zignorowały zakaz i wpadły pod choinkę. Niebezpieczne zdarzenie w Gdańsku Wiadomości
Zignorowały zakaz i wpadły pod choinkę. Niebezpieczne zdarzenie w Gdańsku

Chwila nieuwagi i chęć zrobienia efektownego zdjęcia mogły skończyć się bardzo poważnie. Przy świątecznej choince na Długim Targu w Gdańsku doszło do zdarzenia, które postawiło na nogi służby miejskie i stało się ostrzeżeniem dla innych odwiedzających centrum miasta.

Prevc znów najlepszy. Polacy poza czołówką w Klingenthal z ostatniej chwili
Prevc znów najlepszy. Polacy poza czołówką w Klingenthal

Piotr Żyła zajął 20. miejsce, Paweł Wąsek był 21., a Dawid Kubacki - 28. w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w niemieckim Klingenthal. Wygrał Słoweniec Domen Prevc. Na podium stanęli też Japończycy Ren Nikaido i Ryoyu Kobayashi.

Pałac Buckingham. Nowe doniesienia ws. księżnej Kate Wiadomości
Pałac Buckingham. Nowe doniesienia ws. księżnej Kate

13 grudnia księżna Kate odwiedziła wyjątkowe miejsce pamięci – Ever After Garden. Ogród ten powstał, aby upamiętnić osoby, które zmarły na raka, a jednocześnie zbiera środki na rzecz organizacji The Royal Marsden Cancer Charity.

GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci Wiadomości
GIS wydał ostrzeżenie. Chodzi o popularny produkt dla dzieci

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące dwóch partii mleka modyfikowanego dla niemowląt ze względu na wykrycie obecności mikroorganizmu na jednej z linii produkcyjnych w zakładzie. Zaznaczył, że nie należy spożywać produktów z dwóch wskazanych w komunikacie partii.

Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem Wiadomości
Niebezpieczna interwencja w Radomiu. 26-latka z nożem

W sobotę wieczorem w Radomiu doszło do niebezpiecznej interwencji, podczas której policjanci próbowali obezwładnić kobietę chodzącą po mieście z nożem. Zgłoszenie wpłynęło około godz. 21.00. Po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze zlokalizowali 26-letnią kobietę w okolicy ul. Słowackiego.

Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie z ostatniej chwili
Nagły zwrot Ukrainy ws. NATO. Trwają rozmowy w Berlinie

Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina jest gotowa odstąpić od aspiracji członkostwa w NATO, jeśli otrzyma realne i prawnie wiążące gwarancje bezpieczeństwa od Zachodu. To element kompromisu mającego doprowadzić do zakończenia wojny z Rosją.

Świąteczne ceny w górach szokują Wiadomości
Świąteczne ceny w górach szokują

Z porównania przygotowanego przez Telewizję wPolsce24 wynika, że ceny ceny noclegów w polskich kurortach górskich poszły gwałtownie w górę. Procentowo koszt pobytu w okresie świąteczno-noworocznym w Zakopanem i Szczyrku zdrożał bardziej niż w Livigno.

Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci Wiadomości
Ryzykowny spacer po Morskim Oku. Wśród turystów były dzieci

W sieci znów zawrzało po opublikowaniu nagrania z Tatr. Na profilu „tatry_official” na Instagramie pokazano turystów spacerujących po zamarzniętym Morskim Oku. Największe poruszenie wywołał fakt, że na lodzie znajdowały się także małe dzieci.

Zrobiliśmy to co do nas należało. O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu z ostatniej chwili
"Zrobiliśmy to co do nas należało". O Solidarności w Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu

„Od protestu do wolności – Toruń w historii Solidarności” – wernisaż wystawy o bohaterach opozycji antykomunistycznej na Pomorzu i Kujawach odbył się w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia w Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Fundację Promocji Solidarności podczas wydarzenia reprezentował dr Adam Chmielecki.

REKLAMA

[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Alojzy Grabicki. Naczelnik więzienia – asystent zbrodni

Alojzy Grabicki jest współwinny większości okrutnych morderstw w katowni bezpieki przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie, gdzie był naczelnikiem w najgorszych latach 1945–1954. Egzekucje polskich niepodległościowców zarządzał i w nich asystował. Nigdy nie poniósł kary.
Alojzy Grabicki
Alojzy Grabicki / zbiory Tadeusza Płużańskiego

Jak Alojzy Grabicki był przygotowany do ciężkiej pracy mordercy? Ukończył miesięczny kurs więziennictwa w Łodzi. Zanim trafił na warszawski Mokotów, służył „ludowej” Polsce jako naczelnik więzienia w Białymstoku. Do końca życia, przez nikogo nie nękany, ukrywał prawdę o miejscu grzebania zamordowanych. Rtm Pileckiego, gen Fieldorfa, płk Cieplińskiego i dziesiątków patriotów.

„Zrównana ziemia”

Jeden z cudem ocalałych wspominał wizytę Grabickiego w celi (w książce Małgorzaty Szejnert „Śród żywych duchów”). Do wysokiego, masywnego Woźniackiego naczelnik katowni miał powiedzieć: „O, na tym bym wykonał z przyjemnością”. Do „Łupaszki”: „Na was to bym nie wykonywał, tylko bym was trzymał w więzieniu. Czasem bym was kazał przewieźć po mieście, żebyście widzieli, że Warszawa się buduje, że w Polsce jest dobrze, a wy siedzicie zbankrutowani. To by dla was była większa kara. Bo wykonaniem to się wam idzie z pomocą”. Wobec żony jednego ze skazanych Grabicki był zbrodniczo szczery: „Po takich zbrodniarzach ziemia musi być zrównana”.

Po egzekucji Witolda Pileckiego 25 maja 1948 roku naczelnik Rakowieckiej postanowił: „ciało należy pochować”. Pochować, ale gdzie? – możemy współcześnie spytać. „Ciało należy pochować” - to była rutynowa formułka wobec zamordowanych więźniów Mokotowa. Z jednej strony sankcjonowała ona, uprawomocniała bezprawie. Z drugiej: miała dać gwarancję na przyszłość, że polskich bohaterów - wrogów uzurpatorskich rządów przestępczej komuny - nikt nigdy nie odnajdzie… Tak na wszelki wypadek, bo przecież – ja zapewniał towarzysz Wiesław (Władysław Gomułka) - władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy.

Służew, Powązki…

O zlikwidowanych przy swoim udziale Polakach Grabicki zeznawał przed powołaną przez prokuratora generalnego PRL‑u Kazimierza Kosztirkę w 1956 r. komisją badającą sprawę utajnionych pochówków. Wskazał na ok. 250 osób zakopanych w bezimiennych dołach na Powązkach: 

„W wypadku śmierci więźnia przebywającego do dyspozycji Departamentu Śledczego lub Departamentu X otrzymywałem każdorazowo dyspozycje od kierownictwa tych departamentów w sprawie pogrzebania zwłok. W niektórych wypadkach zezwalano na wydanie zwłok rodzinie, a w innych wypadkach było polecenie pogrzebania zwłok przez administrację więzienia. Początkowo administracja więzienia grzebała zwłoki zmarłych więźniów na cmentarzu na Służewcu, a od pewnego czasu - daty nie pamiętam - zwłoki więźniów grzebaliśmy na cmentarzu komunalnym na Powązkach".

Ponieważ Grabicki nie chciał mówić więcej, a członkowie komisji nie naciskali, właściwie niczego nie udało się ustalić. W protokole czytamy o braku dokumentacji więziennej wskazującej, gdzie kogo pochowano.

Po to pani przyszła

W latach 70. Grabicki zeznawał podobnie: „Regułą było, że groby zmarłych w więzieniu nie były znakowane na zewnątrz, jak również nie sporządzano dokumentacji wskazującej numer grobu”. Chcąc nie chcąc potwierdzał tym samym, że nie były to żadne groby, tylko bezimienne doły śmierci.

Tajemnicę mordowania i grzebania więźniów, podobnie jak wiele innych tajemnic Rakowieckiej, krwawy naczelnik zabrał ze sobą do grobu.

Mnie nie udało się z nim spotkać i porozmawiać. Na portalu sdp.pl znalazłem rozmowę Wiesława Łuki z Małgorzatą Szejnert, której się udało. Pytanie: „A najtrudniejsza rozmowa, jaką odbyłaś w swojej długiej karierze i podczas której musiałaś kryć emocje?”

Odpowiedź Szejnert: „Chyba to było w ostatnim roku przed transformacją ustrojową - dotarłam do naczelnika więzienia na Mokotowie, gdzie wykonano setki wyroków śmierci na więźniach politycznych okresu stalinowskiego. Alojzy Grabicki, emeryt, blisko osiemdziesięciolatek już widzący kres epoki, której wiernie służył, w poczuciu osamotnienia opowiadał mi, jaki był ludzki, jak bardzo opiekował się więźniami w latach czterdziestych i pierwszej połowy kolejnej dekady stalinowskiego terroru.

Ja przyszłam do niego z pytaniem – gdzie grzebano więźniów Mokotowa? - ale wiedziałam, że nie mogę go zadać na początku naszej znajomości. Dopiero pod koniec trzeciej, długiej rozmowy, zapytałam go o to jakby mimochodem. Zesztywniał i odparł z jawną złością: A więc po to pani tutaj przychodziła! O to pani szło! Nigdy się pani tego nie dowie!”

„Żeby śladu nie zostało”

Stanisław Krupa w książce "X Pawilon. Wspomnienia AK-owca ze śledztwa na Rakowieckiej" napisał: "Przed świtem "Ślepy Oleś" krytym konnym furgonem - takim jak do śmieci - wywoził trupa na... Tu szeptana informacja była dwojaka: jedni mówili, że gdzieś na Służewiec; inni, że na Okęcie. Czy tu, czy tam - grzebano jednakowo. Równano grób z ziemią, żeby śladu nie zostało".

Dziś wiemy, że cezurą między „pochówkami” na pierwszym polu więziennym na Służewie, a drugim – powązkowską „Łączką” był maj 1948 r. I ponieważ na Powązkach ekshumowano i zidentyfikowano ostatniego komendanta Narodowych Sił Zbrojnych płk Stanisława Kasznicę, którego ubek Piotr Śmietański zamordował strzałem w tył głowy 12 maja 1948 r., jest szansa na odnalezienie jeszcze jednego bohatera. Rotmistrz Pilecki z rąk tego samego kata Mokotowa zginął 13 dni później…
 



 

Polecane