Strach przed sprawcą potwornej zbrodni w Borowcach. „Jak się nie bać. Mówił, że wystrzela całą naszą rodzinę”

W nocy z 9 na 10 lipca w Borowcach koło Dąbrowy Zielonej w powiecie częstochowskim policjanci wezwani do awantury domowej w domu jednorodzinnym znaleźli zwłoki małżeństwa 44-latków i ich 17-letniego syna z ranami postrzałowymi. Późniejsza sekcja zwłok potwierdziła, że przyczyną śmierci wszystkich trojga były właśnie te rany.
Podejrzany o zabójstwo brata, bratowej i ich syna jest wciąż poszukiwany 52-letni Jacek Jaworek, który w ostatnim czasie mieszkał z rodziną po tym, jak opuścił zakład karny, gdzie odbywał dwumiesięczną karę zastępczą w związku z niepłaceniem alimentów. Częstochowska prokuratura dysponuje zawiadomieniem w sprawie gróźb karalnych, jakie Jaworek miał kierować wobec członków rodziny. W zawiadomieniu nie było mowy o broni.
Jaworek jest poszukiwany listem gończym. Prokurator zdecydował o zaocznym przedstawieniu mu zarzutów potrójnego zabójstwa, co stało się podstawą wniosku o aresztowanie, zaakceptowanego następnie przez sąd. Policja zaznacza, że w przypadku napotkania tego mężczyzny należy zachować daleko idącą ostrożność - nie podejmować samodzielnie żadnych działań oraz powiadomić policję. Za przekazanie istotnych informacji o miejscu pobytu Jaworka lub wskazanie jego zwłok – bo policja nie wyklucza, że podejrzany już nie żyje - śląski komendant wojewódzki policji wyznaczył nagrodę w wysokości 20 tys. zł.
„Nie wychodzimy poza obręb ogrodzenia”
Mieszkańcy miejscowości nadal nie mogą się pozbierać po tragedii, która wydarzyła się w ich wsi. Jak dodają, poszukiwany przez policję Jaworek odgrażał się wielu z nich. – My tu nie wychodzimy poza obręb ogrodzenia… Jak go znam, to nie jest taki typ człowieka, że krzywdę by sobie zrobił – mówi „Faktowi” 66-letnia pani Jadwiga.
– Jak się nie bać. Mówił, że wystrzela całą naszą rodzinę – dodaje 77-letnia Henryka, krewna rodziny Jaworków.
Sołtys w rozmowie z dziennikiem przyznaje, że ludzie próbują odbudować swoją psychikę, ale nie jest łatwo. – Jak czymś się zajmę, myśli ulatują. Wystarczy chwila, wracają natrętne. Cięgle widzę ich twarze przed oczami – podkreślił.