"Urwały się liny i źle to się skończyło (...) byłem cały połamany". Szokujące wyznanie Karola Strasburgera

Karol Strasburger już od dziecka trenował gimnastykę sportową w Legii Warszawa. Gdy wszedł na odpowiedni poziom, rozpoczął występy na arenie cyrkowej. Jeden z jego występów nie zakończył się jednak szczęśliwie - podczas wykonywania bardzo niebezpiecznego numeru zwanego "skokiem śmierci", doszło do bardzo nieszczęśliwego wypadku.
Urwały się liny i to się źle dla mnie skończyło. Trafiłem do szpitala ze wstrząsem mózgu i byłem cały połamany
- opowiada Karol Strasburger. Po tym wydarzeniu zrezygnował z wykonywania niebezpiecznych akrobacji, dalej jednak pracował w cyrku. Występował jako konferansjer cyrku w Finlandii, a później także w Warszawie.
To był jeden z lepszych europejskich cyrków, występowali w nim artyści z całego świata. Witałem gości i zapowiadałem numery. Mój strój był uszyty przez krawca, który szył dla Elvisa Presleya
- wspomina prezenter "Familiady".