"Zwrócenie się przez Czechy do TSUE to tragedia. Bruksela się cieszy" - pisze b. doradca prezydenta Czech Vaclava Klausa

Czesi mają do Polaków pretensje o to, że kopalnia Turów zmienia warunki gruntowo wodne w terenach nadgranicznych. Tymczasem przy granicach polsko-czeskiej, polsko-niemieckiej i niemiecko-czeskiej znajduje się całe zagłębie kopalni węgla brunatnego z czego większość kopalni i elektrowni, zarówno w Niemczech jak i w Czechach jest znacząco większa od polskiej. Problemem jest tylko polska.
Czytaj również: Czechy to kraj, który kopie węgiel brunatny jak obłąkany
Niepotrzebny spór
O konflikcie pisze w artykule "Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta" Ladislav Jakl były szef zespołu doradców prezydenta Vaclava Klausa w latach 2003-2013 w dzienniku "Mlada Fronta Dnes", kórego tłumaczenie opublikowało DoRzeczy.pl.
Jakl pisze, że konflikt jest typowym konfliktem interesów. Z jednej strony interesu polskiej energetyki, a z drugiej interesu czeskiego samorządu. Sprawa jest złożona, ale do załatwienia między dwoma krajami.
- Tragedia nastąpiła, kiedy państwo czeskie zwróciło się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. A Bruksela cieszyła się, że dostała do ręki bat na oba kraje. Na próżno premier Babiš odgraża się, że nie zgodzi się na żadne kwoty migracyjne, że nie zgodzi się na zakaz używania silników spalinowych, że nie ulegnie Brukseli w tej czy innej sprawie. Ależ oczywiście, że to zrobi! Oczywiście, że się podda! Zgodzi się i ulegnie, ponieważ oddał władzę decydowania o naszych sprawach w obce ręce, kierując dwustronny spór do Brukseli (niezależnie od tego, że Trybunał ma siedzibę w Luksemburgu). Składając pozew, państwo czeskie przyznało, że nie jest suwerennym krajem i że w przyszłości inni będą za nas decydować o wszystkim bez naszego udziału.
- pisze Jakl, który uważa, że spór nie tylko "poważnie zaszkodzi stosunkom sąsiedzkim i sojuszniczym między oboma krajami", ale wywoła spiralę wzajemnych pozwów przeciwko sobie do TSUE, co zaszkodzi obydwu krajom, a zbuduje prestiż Trybunłu Sprawiedliwości UE jako "rozjemcy".
- Nie pozywajmy się w Brukseli. Nie skarżmy się na naszych sąsiadów ani na nasze krajowe mąciwody. Nie karmmy tej bestii. Rozwiązujmy nasze problemy sami, albo z sąsiadami. Wikłając Brukselę, przekazujemy broń, która wkrótce zostanie użyta przeciwko nam.
- apeluje były doradca Vaclava Klausa