Jest nowe tłumaczenie ws. dziennikarza GW z którego laptopa miały paść groźby wobec posła PiS

Naszego dziennikarza ani jego partnerki nie było w mieszkaniu, gdy ktoś użył jego routera do wysłania mejla z groźbami do posła PiS. Policja nawet tego nie sprawdziła, skonfiskowała komputery, w tym służbowy
- napisał na Twitterze Roman Imielski, zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej".
- Maila wysłano wieczorem, kiedy grałem na sali w koszykówkę, ale dla postępowania to nie ma znaczenia, bo policja przekonuje, że wysyłkę można zaplanować. Nie wiem, kto zrobił mi takie świństwo i w jakim celu. Nie będę też publicznie snuł domysłów
– tłumaczy na łamach internetowego wydania "Gazety Wyborczej" Piotr Bakselerowicz.
Wcześniej Bakselerowicz sugerował, że to może być "zemsta" za pisanie niewygodnych artykułów:
Na pewno nie wysłałem takiego maila. Nikomu nigdy nie groziłem. Dla mnie to albo prowokacja, albo zemsta za pisanie niewygodnych artykułów
- pisał dziennikarz.
Skandaliczna sprawa. W tamtej słynnej akcji z laptopem Latkowskiego w redakcji Wprost ABW miało przynajmniej nakaz od prokuratury, nie wchodzili "na legitymację"
- pisał z kolei Mikołaj Chrzan, zastępca redaktora naczelnego "GW", szef redakcji lokalnych.
"Jerzy Materna wkrótce cię zamorduje. Wykończę ciebie i zadbam by nie było twoich naśladowców. Będę miał twoją krew na swoich dłoniach ale zrobię to w imię sprawiedliwości".
- wiadomość o takiej treści miał otrzymać parlamentarzysta PiS.
W sobotę "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że przed godz. 10 do mieszkania jej dziennikarza Piotra Bakselerowicza weszli policjanci zielonogórskiej komendy. "Zażądali wydania służbowego laptopa, na którym są materiały objęte tajemnicą dziennikarską. Polecenie wydała warszawska policja. Funkcjonariusze przymusowo odebrali laptopy i telefon dziennikarza" - podała "GW". Pretekstem do zatrzymania służbowego sprzętu miał być mail z pogróżkami wobec Jerzego Materny, zielonogórskiego posła PiS.
Wcześniej do sprawy odniosła się policja. Więcej informacji tutaj.