Komunistów przegrana wojna z narodem

Wprowadzając stan wojenny, Wojciech Jaruzelski uderzał w Solidarność, wzmacniał własną pozycję w obozie władzy i swoje notowania na Kremlu. Agonię systemu komunistycznego w Polsce zdołał jedynie przedłużyć.
Stan wojenny. Czołgi T-55 na ulicach Zbąszynia
Stan wojenny. Czołgi T-55 na ulicach Zbąszynia / Wikipedia domena publiczna

Przewrócone krzesło, zmięty koc opadający z łóżka, zrozpaczone kobiety w nocnych strojach. W głębi, już za progiem uchylonych drzwi, młody mężczyzna z rękami związanymi z tyłu. Widać, że jest wyprowadzany pod bronią – zza jego lewego ramienia wyłania się sołdacki bagnet. Tę dramatyczną scenę uwiecznił dziewiętnastowieczny malarz Artur Grottger na słynnym do dziś rysunku „Branka”, ukazującym przymusowy pobór Polaków do rosyjskiego wojska. Brutalna akcja była realizacją wcześniejszej instrukcji, nakazującej pozbycie się osób mogących doprowadzić do „zakłócenia porządku publicznego”.

Podobne sceny, jak te z roku 1863, rozgrywały się w Polsce ponad wiek później. Nocą z 12 na 13 grudnia 1981 r. ekipy milicyjno-esbeckie też przychodziły na ogół po młodych mężczyzn, choć zdarzało się na przykład, że internowano oboje małżonków – jak choćby Andrzeja i Joannę Gwiazdów z Trójmiasta. Zatrzymywano – tak jak przed powstaniem styczniowym – według przygotowanych wcześniej imiennych list. W wielu przypadkach demolowano zarazem mieszkanie: przewracano meble, rozrywano pościel; inaczej niż u Grottgera, nie oszczędzano nawet książek. Do podpisania podsuwano decyzję o internowaniu – z frazesami o zagrożeniu „porządku publicznego”. Nie było już bagnetów, ale funkcjonariusze mieli przy sobie broń palną, pałki, łomy. Na twarzach domowników, tak jak w roku 1863, malowały się przerażenie i rozpacz. Ci, których zabierano, niekiedy spodziewali się najgorszego – że zostaną rozstrzelani w lesie albo wywiezieni na Sybir.

 

Wojna z narodem

Branka, którą 40 lat temu uruchomił Wojciech Jaruzelski – I sekretarz KC PZPR, premier PRL i minister obrony narodowej – okazała się skuteczniejsza niż ta dziewiętnastowieczna. Już pierwszej nocy stanu wojennego internowano w całej Polsce ponad trzy tys. osób. Wkrótce ich liczba zbliżyła się do 10 tys. Byli w tym gronie działacze Solidarności (m.in. większość jej liderów) i NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, doradcy związkowi, osoby aktywne w organizacjach opozycyjnych lub choćby niezależnych. Tym samym w wojnie polsko-jaruzelskiej – jak bywa nazywany stan wojenny – władze już w pierwszej dobie zapewniły sobie istotną przewagę.

Nie znaczy to, że machina uruchomiona przez komunistycznych generałów zadziałała perfekcyjnie. Internowania uniknęli m.in. tacy działacze Solidarności, jak Bogdan Borusewicz, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis, Kornel Morawiecki, Zofia i Zbigniew Romaszewscy. Na wysokości zadania stanęło w tym trudnym momencie wielu związkowców znajdujących się wcześniej w drugim i trzecim szeregu. To oni – pod nieobecność internowanych lub ukrywających się liderów – starali się organizować strajki w pierwszych dniach stanu wojennego (najdłuższy, podjęty w Kopalni Węgla Kamiennego „Piast”, skończył się 28 grudnia 1981 r.). Szybko pojawiły się też „antysocjalistyczne” napisy na murach, drukowane potajemnie ulotki i czasopisma. Próbowano w podziemiu odbudowywać struktury związkowe, a nawet koordynować ich działalność.

Opór społeczny po 13 grudnia był jednak zbyt słaby, by rzucić na kolana władze PRL. Fala strajków, które przetoczyły się przez polskie stocznie, kopalnie czy huty w pierwszych dniach stanu wojennego, nie była tak silna jak ta z sierpnia 1980 r., gdy partia komunistyczna poczuła się zmuszona do ustępstw. Nie spełnił się też scenariusz, który Jaruzelski sugestywnie kreślił wcześniej w rozmowie z sowieckim marszałkiem Wiktorem Kulikowem: wyjście robotników z zakładów pracy, demonstracje uliczne ogarniające cały kraj, dewastowane komitety partyjne. Różne czynniki złożyły się na taki stan rzeczy.

 

Efekt zaskoczenia

Na korzyść ekipy Jaruzelskiego działał niewątpliwie efekt zaskoczenia. Owszem, konflikt na linii rząd–Solidarność narastał i wśród związkowców nie brakowało głosów, że władze szykują się do siłowej konfrontacji. Do członków Komisji Krajowej Solidarności obradujących w Gdańsku 11 i 12 grudnia 1981 r. docierały wręcz sygnały o ruchach wojsk i milicji, wreszcie o zerwaniu łączności telefonicznej. Praktycznie do ostatniej chwili silne było jednak przekonanie, że komuniści nie odważą się podnieść ręki na dziesięciomilionowy związek. Pamiętano, że w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy już wielokrotnie były kreślone czarne scenariusze – aż po sowiecką interwencję w Polsce – ale ostatecznie rządzący zawsze robili krok w tył. Kalkulowano, że gdyby nawet tym razem mieli pójść na zderzenie, to władze związkowe schronią się w zakładach pracy, zostanie ogłoszony strajk generalny, a żołnierze prędzej przyłączą się do robotników, niż wystąpią przeciwko swym rodakom. I choć Solidarność sporządzała rozmaite instrukcje na wypadek strajków, stanu wyjątkowego czy nawet wejścia obcych wojsk, nie sposób mówić o drobiazgowych przygotowaniach.

Władze PRL do wprowadzenia stanu wojennego szykowały się zaś przez ponad rok – i dobrze wykorzystały ten czas. Od strony logistycznej wszystko wydawało się – jak pisał historyk Andrzej Paczkowski – „zapięte na ostatni guzik”. Na długo przed 13 grudnia były gotowe odpowiednie akty prawne, listy osób wytypowanych do internowania czy komisarzy wojskowych przewidzianych do przejęcia kontroli nad administracją państwową. Nie zaniedbano też propagandowego przygotowania gruntu. Telewizja, radio i prasa tygodniami przedstawiały kierownictwo Solidarności jako nieodpowiedzialnych awanturników, którzy strajkami doprowadzają gospodarkę do ruiny, a Polskę są gotowi pchnąć ku wojnie domowej. Na tym tle Jaruzelski miał się jawić jako odpowiedzialny przywódca, otwarty na kompromis, ale też gotowy działać zdecydowanie, gdy to konieczne dla ratowania narodu.

Trzeba przyznać, że ta narracja okazała się dość skuteczna. Jesienią 1981 r. wyniki sondaży opinii publicznej – zarówno tych rządowych, jak i prowadzonych przez Ośrodek Badań Społecznych Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność” – wskazywały na topniejące poparcie dla niezależnego związku. Wielu Polaków było znużonych ciągłą mobilizacją strajkową i myślało raczej o przetrwaniu ciężkiej zimy niż o kolejnych protestach. Nawet wśród związkowców z Solidarności tylko połowa podpisywała się w grudniu 1981 r. pod tezą, że „konfrontacja jest konieczna i nie ma już na co dłużej czekać, choćby nam od jutra przyszło ogłosić strajk generalny”.

Drakońskie prawo stanu wojennego dodatkowo zniechęcało do oporu. Część przedsiębiorstw i instytucji zmilitaryzowano – za uchylanie się od pracy groziła tam nawet kara śmierci! Zakazano zgromadzeń, strajków, manifestacji – i opór łamano z całą bezwzględnością. 16 grudnia 1981 r. zomowcy otworzyli ogień do strajkujących górników z katowickiej kopalni „Wujek”; zginęło dziewięć osób. W lutym 1982 r. Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni skazał aż na 10 lat pozbawienia wolności Ewę Kubasiewicz, która w pierwszych dniach stanu wojennego organizowała strajk i redagowała ulotkę „o treści antypaństwowej”. Przykłady surowych represji można mnożyć.

Stan wojenny dotknął jednak wszystkich Polaków – także tych, którzy z Solidarnością i opozycją nie mieli nic wspólnego. Każdy bowiem odczuł wprowadzenie godziny milicyjnej, blokadę łączności telefonicznej (bardzo utrudniającą organizowanie oporu, ale też choćby wezwanie pogotowia), drastyczne ograniczenia w przemieszczaniu się, zakaz sprzedaży benzyny czy zawieszenie wolnych sobót.

Niektórzy łudzili się, że przynajmniej zapanuje porządek i stopniowo zapełnią się puste półki w sklepach. Ekipa Jaruzelskiego nie zdołała jednak uzdrowić gospodarki PRL. Nie bez związku z tragiczną sytuacją zaopatrzeniową pozostawały wysokie wskaźniki przestępczości pospolitej. W tych warunkach coraz więcej młodych Polaków decydowało się na emigrację: nie tylko z powodu prześladowań politycznych, lecz także przez brak perspektyw na znośne życie.

 

Przegrane lata

Długofalowo wojny polsko-jaruzelskiej nie wygrał nikt.

Przegrał Związek Sowiecki, bo choć z Solidarnością rozprawił się rękami Jaruzelskiego i jego ludzi, nie uchroniło to ekipy Leonida Breżniewa przed amerykańskimi sankcjami gospodarczymi. Kreml nie był w stanie wygrać wyścigu zbrojeń podjętego przez nową administrację USA Ronalda Reagana, a reformy zapoczątkowane w połowie dekady przez Michaiła Gorbaczowa tylko przyspieszyły agonię „imperium zła”. Na przełomie lat 80. i 90. strefę wpływów Moskwy opuszczały już nie tylko Polska i inne kraje bloku wschodniego, lecz również kolejne republiki ZSRS.

Przegrali polscy komuniści, bo chociaż wyprowadzając czołgi na ulice, przedłużyli swoje rządy o kilka lat, nie zdołali dźwignąć kraju z gospodarczej zapaści i przekonać do siebie społeczeństwa. Pod koniec dekady musieli zasiąść z częścią opozycji przy „okrągłym stole” i podzielić się z nią władzą. Z kretesem przegrali wybory czerwcowe 1989 r. i stopniowo tracili kolejne przyczółki – z resortami siłowymi i pałacem prezydenckim włącznie.

Ze stanu wojennego osłabiona wyszła Solidarność, bo wprawdzie po 13 grudnia przeszła do podziemia i nigdy nie dała się całkowicie pokonać, ale nie odzyskała już siły z lat 1980–1981. W roku 1989 odrodziła się nie jako dziesięciomilionowy ruch społeczny, lecz jako półtoramilionowy związek. Jej dawni liderzy częściowo szli już osobno, a niebawem mieli jeszcze bardziej się podzielić.

Przegrało społeczeństwo, bo entuzjazmu i mobilizacji z czasów pierwszej Solidarności nie udało się już powtórzyć. Stan wojenny zapoczątkował długi okres beznadziei, apatii, wycofywania się do spraw prywatnych. Zmarnowaną dekadę lat 80. trzeba było nadrabiać wielkim kosztem.

 

Mit „mniejszego zła”

Jaruzelski przekonywał po roku 1989, że stan wojenny był mniejszym złem, bo uchronił Polskę przed sowieckimi czołgami. W świetle dostępnych dziś archiwaliów nie sposób jednak bronić tej tezy. Odtajnione dokumenty nie wskazują na to, by w grudniu 1981 r. Kreml był bliski decyzji o interwencji. Pokazują raczej, że to Jaruzelski chciał od Moskwy gwarancji pomocy militarnej na wypadek gwałtownych protestów społecznych. Takich jasnych gwarancji nie otrzymał.

Jeśli mimo to zdecydował się na wprowadzenie stanu wojennego, najwyraźniej kierował się spodziewanymi korzyściami. Uruchamiając tę operację, łamał kręgosłup Solidarności, wzmacniał własną pozycję w peerelowskim obozie władzy i swoje notowania na Kremlu. Agonię systemu komunistycznego w Polsce zdołał jedynie przedłużyć.
 


 

POLECANE
PE przyjął klauzulę ochronną do umowy z Mercosurem z ostatniej chwili
PE przyjął klauzulę ochronną do umowy z Mercosurem

Parlament Europejski w Strasburgu przegłosował we wtorek wzmocnioną klauzulę ochronną do umowy handlowej UE z państwami Mercosuru. Ma to pozwolić na szybszą reakcję Wspólnoty w razie spadku cen produktów takich jak wołowina i jaja wskutek importu z krajów tego bloku Ameryki Południowej.

Delegalizacja Konfederacji Brauna? Kierwiński: Są na to widoki pilne
Delegalizacja Konfederacji Brauna? Kierwiński: "Są na to widoki"

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński nie wyklucza delegalizacji partii Grzegorza Brauna. Jego zdaniem, politycy tacy jak Braun stanowią zagrożenie dla polskiej racji stanu.

Niemcy grożą ws. finansowania pożyczki reparacyjnej dla Ukrainy z ostatniej chwili
Niemcy grożą ws. finansowania pożyczki reparacyjnej dla Ukrainy

Niemcy grożą, że państwa UE, które odmówią poparcia „pożyczki reparacyjnej” dla Ukrainy opartej na rosyjskich państwowych aktywach, mogą ponieść poważne konsekwencje finansowe, w tym w postaci wyższych stóp procentowych i obniżenia ratingów kredytowych.

Nowe informacje ws. zabójstwa 11-latki w Jeleniej Górze. Sąd przesłucha 12-letnią dziewczynkę pilne
Nowe informacje ws. zabójstwa 11-latki w Jeleniej Górze. Sąd przesłucha 12-letnią dziewczynkę

Sąd rodzinny w Jeleniej Górze jeszcze dziś ma przesłuchać 12-letnią dziewczynkę zatrzymaną w związku z zabójstwem 11-latki. Do tragedii doszło w pobliżu szkoły, do której obie uczęszczały. Policja znalazła prawdopodobne narzędzie zbrodni.

Zbigniew Ziobro bez paszportu. Wojewoda podjął decyzję na wniosek prokuratury z ostatniej chwili
Zbigniew Ziobro bez paszportu. Wojewoda podjął decyzję na wniosek prokuratury

Decyzja administracyjna wobec Zbigniewa Ziobry zapadła na wniosek Prokuratury Krajowej i została ogłoszona przez szefa MSWiA. Jak tłumaczy PK, ma to związek ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości oraz pobytem polityka poza Polską.

Wojska „koalicji chętnych” na Ukrainie? Jest stanowisko Kremla z ostatniej chwili
Wojska „koalicji chętnych” na Ukrainie? Jest stanowisko Kremla

Siergiej Riabkow oświadczył w wywiadzie dla ABC News, że Moskwa nie zgodzi się na obecność sił NATO czy „koalicji chętnych” w Ukrainie. Wiceminister spraw zagranicznych Rosji potwierdził wcześniej publikowane twarde stanowisko Kremla w tej i innych kwestiach.

Czarne chmury nad umową UE–Mercosur z ostatniej chwili
Czarne chmury nad umową UE–Mercosur

Posłowie do PE mają dzisiaj głosować w Strasburgu nad rozporządzeniem dotyczącym klauzul ochronnych dla produktów rolnych w ramach umowy handlowej UE–Mercosur. Głosowanie stoi jednak pod znakiem zapytania.

Wyłączenia prądu w Pomorskiem. Ważny komunikat dla mieszkańców z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu w Pomorskiem. Ważny komunikat dla mieszkańców

Operator Energa opublikował harmonogram planowanych przerw w dostawie energii elektrycznej w województwie pomorskim. Utrudnienia obejmą m.in. Gdańsk, okolice Kartuz, Starogardu, Tczewa czy Wejherowa. Wyłączenia zaplanowano głównie na 17, 18 i 19 grudnia 2025 roku, ale w części lokalizacji również na styczeń 2026 roku.

Szef SKW nakazał wszczęcie postępowania wyjaśniającego ws. ujawnienia danych Cenckiewicza z ostatniej chwili
Szef SKW nakazał wszczęcie postępowania wyjaśniającego ws. ujawnienia danych Cenckiewicza

Rzecznik koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński poinformował we wtorek, że szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego nakazał wszczęcie pilnego postępowania wyjaśniającego w sprawie ujawnienia danych szefa BBN Sławomira Cenckiewicza.

 „Brytyjski rząd chce zmienić kraj w otwarte więzienie” gorące
„Brytyjski rząd chce zmienić kraj w otwarte więzienie”

Jak poinformował portal European Conservative, 4 grudnia 2025 r. rząd Partii Pracy w Wielkiej Brytanii ogłosił plany rozszerzenia technologii rozpoznawania twarzy na każdą wioskę, miasteczko i miasto w całym kraju.

REKLAMA

Komunistów przegrana wojna z narodem

Wprowadzając stan wojenny, Wojciech Jaruzelski uderzał w Solidarność, wzmacniał własną pozycję w obozie władzy i swoje notowania na Kremlu. Agonię systemu komunistycznego w Polsce zdołał jedynie przedłużyć.
Stan wojenny. Czołgi T-55 na ulicach Zbąszynia
Stan wojenny. Czołgi T-55 na ulicach Zbąszynia / Wikipedia domena publiczna

Przewrócone krzesło, zmięty koc opadający z łóżka, zrozpaczone kobiety w nocnych strojach. W głębi, już za progiem uchylonych drzwi, młody mężczyzna z rękami związanymi z tyłu. Widać, że jest wyprowadzany pod bronią – zza jego lewego ramienia wyłania się sołdacki bagnet. Tę dramatyczną scenę uwiecznił dziewiętnastowieczny malarz Artur Grottger na słynnym do dziś rysunku „Branka”, ukazującym przymusowy pobór Polaków do rosyjskiego wojska. Brutalna akcja była realizacją wcześniejszej instrukcji, nakazującej pozbycie się osób mogących doprowadzić do „zakłócenia porządku publicznego”.

Podobne sceny, jak te z roku 1863, rozgrywały się w Polsce ponad wiek później. Nocą z 12 na 13 grudnia 1981 r. ekipy milicyjno-esbeckie też przychodziły na ogół po młodych mężczyzn, choć zdarzało się na przykład, że internowano oboje małżonków – jak choćby Andrzeja i Joannę Gwiazdów z Trójmiasta. Zatrzymywano – tak jak przed powstaniem styczniowym – według przygotowanych wcześniej imiennych list. W wielu przypadkach demolowano zarazem mieszkanie: przewracano meble, rozrywano pościel; inaczej niż u Grottgera, nie oszczędzano nawet książek. Do podpisania podsuwano decyzję o internowaniu – z frazesami o zagrożeniu „porządku publicznego”. Nie było już bagnetów, ale funkcjonariusze mieli przy sobie broń palną, pałki, łomy. Na twarzach domowników, tak jak w roku 1863, malowały się przerażenie i rozpacz. Ci, których zabierano, niekiedy spodziewali się najgorszego – że zostaną rozstrzelani w lesie albo wywiezieni na Sybir.

 

Wojna z narodem

Branka, którą 40 lat temu uruchomił Wojciech Jaruzelski – I sekretarz KC PZPR, premier PRL i minister obrony narodowej – okazała się skuteczniejsza niż ta dziewiętnastowieczna. Już pierwszej nocy stanu wojennego internowano w całej Polsce ponad trzy tys. osób. Wkrótce ich liczba zbliżyła się do 10 tys. Byli w tym gronie działacze Solidarności (m.in. większość jej liderów) i NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, doradcy związkowi, osoby aktywne w organizacjach opozycyjnych lub choćby niezależnych. Tym samym w wojnie polsko-jaruzelskiej – jak bywa nazywany stan wojenny – władze już w pierwszej dobie zapewniły sobie istotną przewagę.

Nie znaczy to, że machina uruchomiona przez komunistycznych generałów zadziałała perfekcyjnie. Internowania uniknęli m.in. tacy działacze Solidarności, jak Bogdan Borusewicz, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis, Kornel Morawiecki, Zofia i Zbigniew Romaszewscy. Na wysokości zadania stanęło w tym trudnym momencie wielu związkowców znajdujących się wcześniej w drugim i trzecim szeregu. To oni – pod nieobecność internowanych lub ukrywających się liderów – starali się organizować strajki w pierwszych dniach stanu wojennego (najdłuższy, podjęty w Kopalni Węgla Kamiennego „Piast”, skończył się 28 grudnia 1981 r.). Szybko pojawiły się też „antysocjalistyczne” napisy na murach, drukowane potajemnie ulotki i czasopisma. Próbowano w podziemiu odbudowywać struktury związkowe, a nawet koordynować ich działalność.

Opór społeczny po 13 grudnia był jednak zbyt słaby, by rzucić na kolana władze PRL. Fala strajków, które przetoczyły się przez polskie stocznie, kopalnie czy huty w pierwszych dniach stanu wojennego, nie była tak silna jak ta z sierpnia 1980 r., gdy partia komunistyczna poczuła się zmuszona do ustępstw. Nie spełnił się też scenariusz, który Jaruzelski sugestywnie kreślił wcześniej w rozmowie z sowieckim marszałkiem Wiktorem Kulikowem: wyjście robotników z zakładów pracy, demonstracje uliczne ogarniające cały kraj, dewastowane komitety partyjne. Różne czynniki złożyły się na taki stan rzeczy.

 

Efekt zaskoczenia

Na korzyść ekipy Jaruzelskiego działał niewątpliwie efekt zaskoczenia. Owszem, konflikt na linii rząd–Solidarność narastał i wśród związkowców nie brakowało głosów, że władze szykują się do siłowej konfrontacji. Do członków Komisji Krajowej Solidarności obradujących w Gdańsku 11 i 12 grudnia 1981 r. docierały wręcz sygnały o ruchach wojsk i milicji, wreszcie o zerwaniu łączności telefonicznej. Praktycznie do ostatniej chwili silne było jednak przekonanie, że komuniści nie odważą się podnieść ręki na dziesięciomilionowy związek. Pamiętano, że w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy już wielokrotnie były kreślone czarne scenariusze – aż po sowiecką interwencję w Polsce – ale ostatecznie rządzący zawsze robili krok w tył. Kalkulowano, że gdyby nawet tym razem mieli pójść na zderzenie, to władze związkowe schronią się w zakładach pracy, zostanie ogłoszony strajk generalny, a żołnierze prędzej przyłączą się do robotników, niż wystąpią przeciwko swym rodakom. I choć Solidarność sporządzała rozmaite instrukcje na wypadek strajków, stanu wyjątkowego czy nawet wejścia obcych wojsk, nie sposób mówić o drobiazgowych przygotowaniach.

Władze PRL do wprowadzenia stanu wojennego szykowały się zaś przez ponad rok – i dobrze wykorzystały ten czas. Od strony logistycznej wszystko wydawało się – jak pisał historyk Andrzej Paczkowski – „zapięte na ostatni guzik”. Na długo przed 13 grudnia były gotowe odpowiednie akty prawne, listy osób wytypowanych do internowania czy komisarzy wojskowych przewidzianych do przejęcia kontroli nad administracją państwową. Nie zaniedbano też propagandowego przygotowania gruntu. Telewizja, radio i prasa tygodniami przedstawiały kierownictwo Solidarności jako nieodpowiedzialnych awanturników, którzy strajkami doprowadzają gospodarkę do ruiny, a Polskę są gotowi pchnąć ku wojnie domowej. Na tym tle Jaruzelski miał się jawić jako odpowiedzialny przywódca, otwarty na kompromis, ale też gotowy działać zdecydowanie, gdy to konieczne dla ratowania narodu.

Trzeba przyznać, że ta narracja okazała się dość skuteczna. Jesienią 1981 r. wyniki sondaży opinii publicznej – zarówno tych rządowych, jak i prowadzonych przez Ośrodek Badań Społecznych Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność” – wskazywały na topniejące poparcie dla niezależnego związku. Wielu Polaków było znużonych ciągłą mobilizacją strajkową i myślało raczej o przetrwaniu ciężkiej zimy niż o kolejnych protestach. Nawet wśród związkowców z Solidarności tylko połowa podpisywała się w grudniu 1981 r. pod tezą, że „konfrontacja jest konieczna i nie ma już na co dłużej czekać, choćby nam od jutra przyszło ogłosić strajk generalny”.

Drakońskie prawo stanu wojennego dodatkowo zniechęcało do oporu. Część przedsiębiorstw i instytucji zmilitaryzowano – za uchylanie się od pracy groziła tam nawet kara śmierci! Zakazano zgromadzeń, strajków, manifestacji – i opór łamano z całą bezwzględnością. 16 grudnia 1981 r. zomowcy otworzyli ogień do strajkujących górników z katowickiej kopalni „Wujek”; zginęło dziewięć osób. W lutym 1982 r. Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni skazał aż na 10 lat pozbawienia wolności Ewę Kubasiewicz, która w pierwszych dniach stanu wojennego organizowała strajk i redagowała ulotkę „o treści antypaństwowej”. Przykłady surowych represji można mnożyć.

Stan wojenny dotknął jednak wszystkich Polaków – także tych, którzy z Solidarnością i opozycją nie mieli nic wspólnego. Każdy bowiem odczuł wprowadzenie godziny milicyjnej, blokadę łączności telefonicznej (bardzo utrudniającą organizowanie oporu, ale też choćby wezwanie pogotowia), drastyczne ograniczenia w przemieszczaniu się, zakaz sprzedaży benzyny czy zawieszenie wolnych sobót.

Niektórzy łudzili się, że przynajmniej zapanuje porządek i stopniowo zapełnią się puste półki w sklepach. Ekipa Jaruzelskiego nie zdołała jednak uzdrowić gospodarki PRL. Nie bez związku z tragiczną sytuacją zaopatrzeniową pozostawały wysokie wskaźniki przestępczości pospolitej. W tych warunkach coraz więcej młodych Polaków decydowało się na emigrację: nie tylko z powodu prześladowań politycznych, lecz także przez brak perspektyw na znośne życie.

 

Przegrane lata

Długofalowo wojny polsko-jaruzelskiej nie wygrał nikt.

Przegrał Związek Sowiecki, bo choć z Solidarnością rozprawił się rękami Jaruzelskiego i jego ludzi, nie uchroniło to ekipy Leonida Breżniewa przed amerykańskimi sankcjami gospodarczymi. Kreml nie był w stanie wygrać wyścigu zbrojeń podjętego przez nową administrację USA Ronalda Reagana, a reformy zapoczątkowane w połowie dekady przez Michaiła Gorbaczowa tylko przyspieszyły agonię „imperium zła”. Na przełomie lat 80. i 90. strefę wpływów Moskwy opuszczały już nie tylko Polska i inne kraje bloku wschodniego, lecz również kolejne republiki ZSRS.

Przegrali polscy komuniści, bo chociaż wyprowadzając czołgi na ulice, przedłużyli swoje rządy o kilka lat, nie zdołali dźwignąć kraju z gospodarczej zapaści i przekonać do siebie społeczeństwa. Pod koniec dekady musieli zasiąść z częścią opozycji przy „okrągłym stole” i podzielić się z nią władzą. Z kretesem przegrali wybory czerwcowe 1989 r. i stopniowo tracili kolejne przyczółki – z resortami siłowymi i pałacem prezydenckim włącznie.

Ze stanu wojennego osłabiona wyszła Solidarność, bo wprawdzie po 13 grudnia przeszła do podziemia i nigdy nie dała się całkowicie pokonać, ale nie odzyskała już siły z lat 1980–1981. W roku 1989 odrodziła się nie jako dziesięciomilionowy ruch społeczny, lecz jako półtoramilionowy związek. Jej dawni liderzy częściowo szli już osobno, a niebawem mieli jeszcze bardziej się podzielić.

Przegrało społeczeństwo, bo entuzjazmu i mobilizacji z czasów pierwszej Solidarności nie udało się już powtórzyć. Stan wojenny zapoczątkował długi okres beznadziei, apatii, wycofywania się do spraw prywatnych. Zmarnowaną dekadę lat 80. trzeba było nadrabiać wielkim kosztem.

 

Mit „mniejszego zła”

Jaruzelski przekonywał po roku 1989, że stan wojenny był mniejszym złem, bo uchronił Polskę przed sowieckimi czołgami. W świetle dostępnych dziś archiwaliów nie sposób jednak bronić tej tezy. Odtajnione dokumenty nie wskazują na to, by w grudniu 1981 r. Kreml był bliski decyzji o interwencji. Pokazują raczej, że to Jaruzelski chciał od Moskwy gwarancji pomocy militarnej na wypadek gwałtownych protestów społecznych. Takich jasnych gwarancji nie otrzymał.

Jeśli mimo to zdecydował się na wprowadzenie stanu wojennego, najwyraźniej kierował się spodziewanymi korzyściami. Uruchamiając tę operację, łamał kręgosłup Solidarności, wzmacniał własną pozycję w peerelowskim obozie władzy i swoje notowania na Kremlu. Agonię systemu komunistycznego w Polsce zdołał jedynie przedłużyć.
 



 

Polecane