[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Floryda powiedziała STOP. Uczniom nie będzie można opowiadać o seksie bez zgody rodziców

Floryda postanowiła, że nauczyciele nie będą na własną rękę opowiadać swoim najmłodszym uczniom i przedszkolakom o seksualności. Bez zgody rodziców nie będą więc słuchali o transseksualizmie i niebinarnych lesbijkach. Komu to przeszkadza? Pracownikom Disneya, którzy wychodzą na ulicę, walcząc niby o „prawa LGBT”. W tym samym jednak czasie Disney milczy o siatce pedofilów, którą odkryto wśród jego pracowników.
Dziewczynka w lesie [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Floryda powiedziała STOP. Uczniom nie będzie można opowiadać o seksie bez zgody rodziców
Dziewczynka w lesie / Pixabay.com

Modnym wśród polskich celebrytów i tzn. „inlfuencerów” stało się ostatnio forsowanie „edukacji seksualnej”. Sławne instagramerki, żony sportowców i każdy, kto ma za dużo czasu wolnego oraz progresywny światopogląd, chętnie opowiada o konieczności wprowadzenia takiego przedmiotu w polskich szkołach. Sex-ed ma być lekarstwem na wiele problemów, według zwolenników jego konceptu ma on bowiem bronić przed atakami pedofilów, niechcianymi ciążami i ogólnie pojętą dyskryminacją. Przedmiot ten, kopia podobnych kursów z Zachodu, ma rzekomo dostarczać wiedzy naukowej i uzbrajać w nią najmłodszych.

Kiedy jednak spojrzymy na profile w mediach społecznościowych seks-edukatorów, wiele naukowej wiedzy na nich nie uświadczymy. Zamiast informacji o ludzkiej biologii przeczytamy bajki o rzekomych płciach, które istnieć mają obok męskiej i żeńskiej. Zamiast przysposobienia do funkcjonowania w trwałym związku znajdziemy pochwałę poliamorii, która nie różni się niby jakościowo od monogamii. Znajdziemy też wiele faktycznie błędnych informacji o tym, jak „tranzycja transseksualnych dzieci” jest czymś pożądanym i nieszkodliwym. O tym, że istnieją tylko dwie płcie, różne związki mają różne konsekwencje, a „tranzycja” to de facto nieodwracalna chemiczna kastracja – o tym żadnej informacji seks-ed i jego propagatorzy nam nie dostarczą.

Podczas gdy my w Polsce spieramy się o seks-edukację i jej obecność w szkołach, Zachód jest o krok albo kilka dalej: tam od dawna (większościowyo progresywni) nauczyciele nie kryją się z tym, że są w szkole po to, by zajmować się propagowaniem lewicowych konceptów o ludzkiej seksualności. Floryda postanowiła położyć temu niedawno kres, ograniczając pozaprogramowe rozmowy na ten temat. Wywołało to, oczywiście, fale protestów. Co śmieszno-straszne: za seksualizowaniem najmłodszych, jak się zdaje, stanęli otwarcie ludzie, których koledzy stanowią obecnie przedmiot śledztwa ws. podejrzenia o pedofilię.

 

„Don't say gay”

Prawie wszystkie informacje o HB 1557 – taki jest numer rejestracyjny ustawy, o której mowa – jakie znajdziemy w mainstreamowych, lewicowych mediach, są kompletnie nieprawdziwe lub przekręcone. Kiedy wyszukamy więc informacje o Florydzie i nowych szkolnych ustawach dotyczących seksualności, wyskoczą nam przede wszystkim artykuły o ustawie „Do'nt say gay” - „Nie używaj słowa gej”. W artykułach pod tymi tytułami przeczytamy, że Floryda chce zgotować piekło mniejszościom seksualnym i że geje i lesbijki będą tam dyskryminowane. Że nie będzie można w szkołach używać słowa „gej”. Że każde dziecko, które wychowywane jest przez pary jednopłciowe, będzie miało kłopoty. „Teraz uczeń nie będzie mógł narysować swoich dwóch mam na zajęciach sztuki!” - słuchamy w histerycznych wywiadach z nauczycielami, przepowiadającymi państwowe prześladowanie na wielką skalę. Wszystko to bzdura.

Przegłosowany kilka tygodni temu przepis o nr. 1557 nie nazywa się w rzeczywistości „Don't say gay” - to imię-łatka, którą przyszyły mu media. Ustawa nazywa się de facto Parental Rights in Education, Prawda rodzicielskie w edukacji, a słowo gay nie pada w nim ani razu. Nie ma też żadnej wzmianki o tym, że dzieci wychowywane przez jednopłciowe pary będą traktowane jakkolwiek inaczej, niż dotychczas i że dziecko nie będzie mogło o takiej rodzinie rozmawiać.

Nie będzie za to wolno bez wiedzy rodziców rozmawiać z dziećmi na tematy seksualności. I to tylko z przedszkolakami i uczniami do tzn. 3rd grade, czyli klasy trzeciej, bo taki zakres wiekowy ta ustawa obejmuje. Innymi słowy, jeżeli dziecko w wieku do 9/10 lat podejdzie do nauczyciela i zacznie pytać o rzeczy związane z seksem, orientacją seksualną i ludzką płciowością, nauczyciel będzie zobowiązany poinformować o tym rodziców dziecka. Nie mniej, nie więcej. Nie będzie też samowolnego prezentowania materiałów nieodpowiednich wiekowo bez zgody rodziców, szczególnie na lekcjach niezwiązanych z tematem i w sytuacjach nieprzewidzianych programowo. Zupełnie coś innego, niż dyskryminowanie gejów i prześladowanie dzieci par jednopłciowych, prawda? Mimo wszystko wiele osób wychodzi na ulicę, by protestować. Największym demonstrującym jest... Disney.

 

Walk outs

Przeciwko seksualizacji przedszkolaków postawił się Disney, prawdopodobnie największa prywatna firma w stanie Floryda. Jej pracownicy organizują od tygodni „walk outs”, czyli grupowe wyjścia z miejsca pracy jej godzinach „Jesteśmy twórcami kontentu i czuliśmy, że moglibyśmy być bardziej twórczy i napisać też listy pełne wsparcia dla młodzieży LGBT!” - czytamy w wywiadzie z Gabe'm, managerem Disneya, który zdecydował się nie ujawniać swojego nazwiska. Gabe i wielu innych postanowiło w ostatnich dniach opuścić stanowisko pracy na kwadrans, by wyrazić swój sprzeciw wobec prawom rodziców do decydowania o swoich dzieciach.

Sam Disney nie pozostał głuchy na działania swoich pracowników: mega-korporacja w ogłosiła w miniony wtorek na swoich oficjalnych socmediach, że solidaryzuje się ze swoimi pracownikami i wspiera ich w nadziei, że ich „głosy zostaną usłyszane dzisiaj i każdego dnia”.

O czym jednak Disney milczy to fakt, że w minionym tygodniu jego pracownicy znaleźli się wśród 108 aresztowanych zamieszanych w handel ludźmi i przestępstwa pedofilskie.

Jeden z nich to ratownik w parku wodnym Disneya. Drugi – zatrudniony w restauracji. Trzeci i czwarty byli programistami, związanymi m.in. z wyżej wymienionymi „twórcami kontentu”. A wszyscy aresztowani zostali... na Florydzie. Na chwilę obecną nie wiadomo jest, czy działali oni na własną rękę, czy istnieją powiązania między nimi sami oraz między nimi a resztą zatrzymanych.

 

Co dalej

Musimy się może przyzwyczaić, że żyjemy w czasach faktów i narracji. Fakty to ta nudna część, pozbawiona sensacji, której nie chce się nikomu sprawdzać. Narracja to ten poziom, który budują media i aktywiści – wypełniony szumnymi hasłami, sprzedawany na fajnych grafikach w socmediach i w wiadomościach głównego nurtu. I musimy się może przyzwyczaić, że większość osób będzie optować za narracją, nie sprawdzając nawet fundamentu, na którym ta jest budowana. Nic nie pokazuje tego lepiej, jak sztuczna narracja o dyskryminacji gejów stworzona na podstawie neutralnego przepisu, które oddaje rodzicom słuszne prawo do decydowania o swoim potomstwie w szkole.

Co będzie dalej w przypadku aresztowanych pracowników Disneya? Aresztowania odbyły się na skutek masowej akcji prowokacyjnej policji i sprawa nie znalazła jeszcze swojego ostatecznego końca. Być może okaże się, że krzywdziciele działali osobno, być może okaże się, że byli powiązani. Może na światło dzienne wyjdą powiązania z „wyższymi sferami” w samej firmie? Jeżeli tak, mega-korporacja będzie starała się od wszystkiego odciąć. Jeżeli chodzi o ustawę „Prawda rodzicielskie w edukacji”, przejdzie ona na bank: konserwatywny gubernator Florydy podpisał się pod nią obiema rękami.

Jeżeli zaś chodzi o Polskę: historia z Florydy powinna być dla nas przypomnieniem, że seks-edukatorzy będą chcieli więcej. Obecnie robią oni u nas tylko reklamę, ale przykład Zachodu pokazuje nam jasno: nadejdzie i w Polsce dzień, gdy Postęp będzie chciał odebrać rodzicom prawa do wychowywania ich własnych dzieci. Działania rodzimych aktywistów pokazują nam, że dzień ten jest i u nas bliżej, niż dalej.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Tak Pilecki uciekł z piekła Wiadomości
Tadeusz Płużański: Tak Pilecki uciekł z piekła

81 lat temu, w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Witold Pilecki uciekł z KL Auschwitz, do którego dobrowolnie trafił w 1940 r., aby zdobywać informacje o niemieckiej machinie zbrodni i docelowo – wyzwolić obóz.

Wyzwanie przyjęte: dojdzie do debaty Biden kontra Trump z ostatniej chwili
Wyzwanie przyjęte: dojdzie do debaty Biden kontra Trump

Prezydent Joe Biden powiedział w piątek w wywiadzie z kontrowersyjnym prezenterem radiowym Howarderm Sternem, że jest gotowy do debaty z Donaldem Trumpem. Trump zadeklarował, że może debatować z Bidenem nawet na sali sądowej, gdzie odbywa się jego proces karny.

To koniec tanich wakacji all inclusive? Popularna wyspa mówi nie wczasowiczom z ostatniej chwili
To koniec tanich wakacji all inclusive? Popularna wyspa mówi "nie" wczasowiczom

Co roku na hiszpańską Teneryfę przybywają tłumy turystów, często korzystając z hoteli z opcją All Inclusive. Dużą grupę wśród nich stanowią podróżujący z Wielkiej Brytanii i to właśnie do nich zwrócił się ostatnio zastępca burmistrza stolicyTeneryfy, który wezwał ich do przemyślenia swoich wakacyjnych planów, ale ostrzeżenie w istocie dotyczy wszystkich turystów. 

Jest nowy pakiet uzbrojenia dla Ukrainy z ostatniej chwili
Jest nowy pakiet uzbrojenia dla Ukrainy

Szef Pentagonu Lloyd Austin ogłosił w piątek, że Stany Zjednoczone zakupią dla Ukrainy rakiety Patriot oraz inne rodzaje broni i sprzętu wojskowego o wartości 6 mld dolarów. Jest to największy jak dotąd pakiet uzbrojenia USA dla Kijowa.

Koniec pewnego rozdziału motoryzacji: te modele samochodów już nie powstaną z ostatniej chwili
Koniec pewnego rozdziału motoryzacji: te modele samochodów już nie powstaną

Portal Autoblog.com przygotował listę pojazdów co do których posiada on potwierdzienie lub raporty świadczące o tym, że zostaną one wycofane w 2024 roku. Zwraca on uwagę, że lista ta jest naprawdę pokaźna i zawiera wiele znanych i uznanych serii. 

Szukasz wakacyjnej inspiracji? Tych pięć miejsc w Grecji po prostu musisz zobaczyć tylko u nas
Szukasz wakacyjnej inspiracji? Tych pięć miejsc w Grecji po prostu musisz zobaczyć

Niesłabnącą popularnością wśród Polaków wciąż cieszą się wakacje w Grecji. Co roku tłumy naszych rodaków udają się do tego kraju zarówno w wyjazdach zorganizowanych, często w formule all inclusive, czy też na własną rękę.

PSL odsłania karty: kogo wystawią w wyborach do europarlamentu? z ostatniej chwili
PSL odsłania karty: kogo wystawią w wyborach do europarlamentu?

Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że na listach Trzeciej Drogi z ramienia jego formacji znajdą się wiceministrowie, parlamentarzyści i samorządowcy. "Staramy się wystawić najmocniejsze nazwiska, żeby zmobilizować wyborców do pójścia na te wybory" - mówił.

Sąd umorzył postępowanie wobec sędziego z Suwałk za jazdę po pijanemu z ostatniej chwili
Sąd umorzył postępowanie wobec sędziego z Suwałk za jazdę po pijanemu

– Sąd Okręgowy w Elblągu umorzył postępowanie wobec sędziego z Suwałk, który był oskarżony o jazdę po pijanemu. Sąd ustalił, że w sprawie nie było wymaganego zezwolenia na ściganie. Wyrok jest prawomocny – podał PAP w piątek rzecznik elbląskiego sądu.

Prokuratura umorzyła sprawę Duszy, Pytla i Noska. Prof. Cenckiewicz komentuje z ostatniej chwili
Prokuratura umorzyła sprawę Duszy, Pytla i Noska. Prof. Cenckiewicz komentuje

Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo przeciwko byłym szefom Służby Kontrwywiadu Wojskowego - gen. Januszowi Noskowi, gen. Piotrowi Pytlowi oraz pułkownikowi Krzysztofowi Duszy.

Ostatnie Pokolenie zapowiada: Rozpoczynamy akcje, które będą łamały prawo z ostatniej chwili
Ostatnie Pokolenie zapowiada: "Rozpoczynamy akcje, które będą łamały prawo"

– Rozpoczynamy cykl akcji, które będą łamały prawo, będą alarmistyczne, dyskomfortowe, być może radykalne (...). Żądamy nagłej, radykalnej zmiany – zapowiada Łukasz Stanek, ekoaktywista z Ostatniego Pokolenia.

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Floryda powiedziała STOP. Uczniom nie będzie można opowiadać o seksie bez zgody rodziców

Floryda postanowiła, że nauczyciele nie będą na własną rękę opowiadać swoim najmłodszym uczniom i przedszkolakom o seksualności. Bez zgody rodziców nie będą więc słuchali o transseksualizmie i niebinarnych lesbijkach. Komu to przeszkadza? Pracownikom Disneya, którzy wychodzą na ulicę, walcząc niby o „prawa LGBT”. W tym samym jednak czasie Disney milczy o siatce pedofilów, którą odkryto wśród jego pracowników.
Dziewczynka w lesie [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Floryda powiedziała STOP. Uczniom nie będzie można opowiadać o seksie bez zgody rodziców
Dziewczynka w lesie / Pixabay.com

Modnym wśród polskich celebrytów i tzn. „inlfuencerów” stało się ostatnio forsowanie „edukacji seksualnej”. Sławne instagramerki, żony sportowców i każdy, kto ma za dużo czasu wolnego oraz progresywny światopogląd, chętnie opowiada o konieczności wprowadzenia takiego przedmiotu w polskich szkołach. Sex-ed ma być lekarstwem na wiele problemów, według zwolenników jego konceptu ma on bowiem bronić przed atakami pedofilów, niechcianymi ciążami i ogólnie pojętą dyskryminacją. Przedmiot ten, kopia podobnych kursów z Zachodu, ma rzekomo dostarczać wiedzy naukowej i uzbrajać w nią najmłodszych.

Kiedy jednak spojrzymy na profile w mediach społecznościowych seks-edukatorów, wiele naukowej wiedzy na nich nie uświadczymy. Zamiast informacji o ludzkiej biologii przeczytamy bajki o rzekomych płciach, które istnieć mają obok męskiej i żeńskiej. Zamiast przysposobienia do funkcjonowania w trwałym związku znajdziemy pochwałę poliamorii, która nie różni się niby jakościowo od monogamii. Znajdziemy też wiele faktycznie błędnych informacji o tym, jak „tranzycja transseksualnych dzieci” jest czymś pożądanym i nieszkodliwym. O tym, że istnieją tylko dwie płcie, różne związki mają różne konsekwencje, a „tranzycja” to de facto nieodwracalna chemiczna kastracja – o tym żadnej informacji seks-ed i jego propagatorzy nam nie dostarczą.

Podczas gdy my w Polsce spieramy się o seks-edukację i jej obecność w szkołach, Zachód jest o krok albo kilka dalej: tam od dawna (większościowyo progresywni) nauczyciele nie kryją się z tym, że są w szkole po to, by zajmować się propagowaniem lewicowych konceptów o ludzkiej seksualności. Floryda postanowiła położyć temu niedawno kres, ograniczając pozaprogramowe rozmowy na ten temat. Wywołało to, oczywiście, fale protestów. Co śmieszno-straszne: za seksualizowaniem najmłodszych, jak się zdaje, stanęli otwarcie ludzie, których koledzy stanowią obecnie przedmiot śledztwa ws. podejrzenia o pedofilię.

 

„Don't say gay”

Prawie wszystkie informacje o HB 1557 – taki jest numer rejestracyjny ustawy, o której mowa – jakie znajdziemy w mainstreamowych, lewicowych mediach, są kompletnie nieprawdziwe lub przekręcone. Kiedy wyszukamy więc informacje o Florydzie i nowych szkolnych ustawach dotyczących seksualności, wyskoczą nam przede wszystkim artykuły o ustawie „Do'nt say gay” - „Nie używaj słowa gej”. W artykułach pod tymi tytułami przeczytamy, że Floryda chce zgotować piekło mniejszościom seksualnym i że geje i lesbijki będą tam dyskryminowane. Że nie będzie można w szkołach używać słowa „gej”. Że każde dziecko, które wychowywane jest przez pary jednopłciowe, będzie miało kłopoty. „Teraz uczeń nie będzie mógł narysować swoich dwóch mam na zajęciach sztuki!” - słuchamy w histerycznych wywiadach z nauczycielami, przepowiadającymi państwowe prześladowanie na wielką skalę. Wszystko to bzdura.

Przegłosowany kilka tygodni temu przepis o nr. 1557 nie nazywa się w rzeczywistości „Don't say gay” - to imię-łatka, którą przyszyły mu media. Ustawa nazywa się de facto Parental Rights in Education, Prawda rodzicielskie w edukacji, a słowo gay nie pada w nim ani razu. Nie ma też żadnej wzmianki o tym, że dzieci wychowywane przez jednopłciowe pary będą traktowane jakkolwiek inaczej, niż dotychczas i że dziecko nie będzie mogło o takiej rodzinie rozmawiać.

Nie będzie za to wolno bez wiedzy rodziców rozmawiać z dziećmi na tematy seksualności. I to tylko z przedszkolakami i uczniami do tzn. 3rd grade, czyli klasy trzeciej, bo taki zakres wiekowy ta ustawa obejmuje. Innymi słowy, jeżeli dziecko w wieku do 9/10 lat podejdzie do nauczyciela i zacznie pytać o rzeczy związane z seksem, orientacją seksualną i ludzką płciowością, nauczyciel będzie zobowiązany poinformować o tym rodziców dziecka. Nie mniej, nie więcej. Nie będzie też samowolnego prezentowania materiałów nieodpowiednich wiekowo bez zgody rodziców, szczególnie na lekcjach niezwiązanych z tematem i w sytuacjach nieprzewidzianych programowo. Zupełnie coś innego, niż dyskryminowanie gejów i prześladowanie dzieci par jednopłciowych, prawda? Mimo wszystko wiele osób wychodzi na ulicę, by protestować. Największym demonstrującym jest... Disney.

 

Walk outs

Przeciwko seksualizacji przedszkolaków postawił się Disney, prawdopodobnie największa prywatna firma w stanie Floryda. Jej pracownicy organizują od tygodni „walk outs”, czyli grupowe wyjścia z miejsca pracy jej godzinach „Jesteśmy twórcami kontentu i czuliśmy, że moglibyśmy być bardziej twórczy i napisać też listy pełne wsparcia dla młodzieży LGBT!” - czytamy w wywiadzie z Gabe'm, managerem Disneya, który zdecydował się nie ujawniać swojego nazwiska. Gabe i wielu innych postanowiło w ostatnich dniach opuścić stanowisko pracy na kwadrans, by wyrazić swój sprzeciw wobec prawom rodziców do decydowania o swoich dzieciach.

Sam Disney nie pozostał głuchy na działania swoich pracowników: mega-korporacja w ogłosiła w miniony wtorek na swoich oficjalnych socmediach, że solidaryzuje się ze swoimi pracownikami i wspiera ich w nadziei, że ich „głosy zostaną usłyszane dzisiaj i każdego dnia”.

O czym jednak Disney milczy to fakt, że w minionym tygodniu jego pracownicy znaleźli się wśród 108 aresztowanych zamieszanych w handel ludźmi i przestępstwa pedofilskie.

Jeden z nich to ratownik w parku wodnym Disneya. Drugi – zatrudniony w restauracji. Trzeci i czwarty byli programistami, związanymi m.in. z wyżej wymienionymi „twórcami kontentu”. A wszyscy aresztowani zostali... na Florydzie. Na chwilę obecną nie wiadomo jest, czy działali oni na własną rękę, czy istnieją powiązania między nimi sami oraz między nimi a resztą zatrzymanych.

 

Co dalej

Musimy się może przyzwyczaić, że żyjemy w czasach faktów i narracji. Fakty to ta nudna część, pozbawiona sensacji, której nie chce się nikomu sprawdzać. Narracja to ten poziom, który budują media i aktywiści – wypełniony szumnymi hasłami, sprzedawany na fajnych grafikach w socmediach i w wiadomościach głównego nurtu. I musimy się może przyzwyczaić, że większość osób będzie optować za narracją, nie sprawdzając nawet fundamentu, na którym ta jest budowana. Nic nie pokazuje tego lepiej, jak sztuczna narracja o dyskryminacji gejów stworzona na podstawie neutralnego przepisu, które oddaje rodzicom słuszne prawo do decydowania o swoim potomstwie w szkole.

Co będzie dalej w przypadku aresztowanych pracowników Disneya? Aresztowania odbyły się na skutek masowej akcji prowokacyjnej policji i sprawa nie znalazła jeszcze swojego ostatecznego końca. Być może okaże się, że krzywdziciele działali osobno, być może okaże się, że byli powiązani. Może na światło dzienne wyjdą powiązania z „wyższymi sferami” w samej firmie? Jeżeli tak, mega-korporacja będzie starała się od wszystkiego odciąć. Jeżeli chodzi o ustawę „Prawda rodzicielskie w edukacji”, przejdzie ona na bank: konserwatywny gubernator Florydy podpisał się pod nią obiema rękami.

Jeżeli zaś chodzi o Polskę: historia z Florydy powinna być dla nas przypomnieniem, że seks-edukatorzy będą chcieli więcej. Obecnie robią oni u nas tylko reklamę, ale przykład Zachodu pokazuje nam jasno: nadejdzie i w Polsce dzień, gdy Postęp będzie chciał odebrać rodzicom prawa do wychowywania ich własnych dzieci. Działania rodzimych aktywistów pokazują nam, że dzień ten jest i u nas bliżej, niż dalej.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe