[Tylko u nas] Paweł Jędrzejewski: Tak naprawdę to jest chore

Język mówi nam więcej, niż da się w języku powiedzieć.
Usta
Usta / Pixabay.com

Wiele daje się uzyskać z obserwacji języka. Wiele dowiedzieć z nowych i zarazem powszechnych zjawisk, które się w nim pojawiają – nagle i z pozornie tajemniczych powodów. To może być pasjonującym zajęciem. Nie tylko dla językoznawców. Przykładowo spójrzmy na dwa sformułowania. Wszyscy je zauważyli już dawno.

 

„To jest chore”

Pierwsze robi karierę międzynarodową – w polskim jest zapewne kalką z angielskiego. Chodzi o „to jest chore”. Oto przypadkowe tytuły prasowe, jakie pokazuje wyszukiwarka: Policjant dobił konia. „To jest chore”; „To jest chore”. Kołodziejczak zdumiony słowami minister Maląg; Szulim o Rubik: „To, co mówi, jest chore! Szczyt próżności”; Sylwia Spurek wywołała burzę. Wędkarze: „To jest chore”. Nie da się już napotkać na stwierdzenie, że coś, co uważamy za złe lub po prostu jest złe – jest złe. Podstawowy podział, według kryteriów dobra i zła, na jakim opierał się świat, jest obecnie uznawany za niedopuszczalny i oskarżany o prostactwo. Postrzegany jest jako instrument populizmu. Mówienie o czymkolwiek, że jest złe, zostałoby dziś – konsekwentnie – uznane za „chore”. Tam gdzie powinniśmy powiedzieć: „to jest złe”, aby nazwać rzecz po imieniu, używamy zwrotu „to jest chore”, ponieważ umożliwia on uniknięcie oceny etycznej. Psychologicznie wskazuje to na ważną zmianę w ogólnej świadomości. 

 

Oceny etyczne są niewygodne

Unikanie ocen etycznych jest zjawiskiem powszechnym, ponieważ stosowanie takich ocen ma kłopotliwe konsekwencje: jeżeli traktuje się je serio, wypada oceniać nie tylko innych, ale także – z konieczności – samego siebie. A tego nikt nie lubi. Z jednej strony trzeba samemu narzucać sobie ograniczenia, z drugiej zaś – ludzie oceniający są szczególnie wnikliwie oceniani przez innych, co jest z natury niewygodne dla nich. Żeby nie być ocenianymi, unikamy oceniania innych. Stwierdzenie, że czyjeś postępowanie „jest chore”, zapewnia bezpieczny dystans – nasza wypowiedź koncentruje się na zjawisku, a nie na człowieku i odwołuje się do oceny pozbawionej aspektu etycznego. Zachowujemy się jak lekarze, a nie jak etycy. Nasze słowa brzmią troską, a nie piętnowaniem. A to wygodne i bezpieczne, bo przecież popularny cytat z Biblii mówi: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” – nie wspomina nic o diagnozowaniu chorób. 

Ludzie mają problem z własną postawą wobec zła. Przed samymi sobą wolą udawać, że go nie dostrzegają, bo stwierdzenie jego obecności wymagałoby od nich podjęcia działań. Przecież gdy widzimy zło, powinniśmy zareagować – a to z reguły oznacza kłopoty i niebezpieczeństwo. Natomiast brak reakcji może oznaczać wyrzuty sumienia. Oba rozwiązania są więc zagrożeniem dla naszego spokoju. Stosowanie stwierdzenia „to jest chore” stanowi ucieczkę przed tymi dylematami. 

 

Zaprzeczanie, że istnieje zło

Sprawa jest jednak poważniejsza: zarazem staje się to zaprzeczaniem istnienia zła jako etycznej kategorii. Jeżeli bowiem zło nazywamy chorobą, to zdejmujemy z tego, kto czyni zło, odpowiedzialność za czyny – przecież chory nie jest winny swojego postępowania. Wręcz przeciwnie: jest jego ofiarą, jest człowiekiem chorym, a więc zasługującym na pomoc, a nie potępienie czy na karę. Konsekwencją takiego podejścia jest relatywizm moralny, który nie akceptuje kategorii dobra i zła, bo mają one religijny, a więc i patriarchalny rodowód. A od relatywizmu już tylko krok do nieludzko łagodnych wyroków sądowych za najcięższe zbrodnie: morderstwa, gwałty, pedofilię. Wyroków, na które tak często – i słusznie – się oburzamy. I tak to triumfuje niesprawiedliwość, a język rejestruje w dość nieoczekiwany sposób, że żyjemy w epoce wstrętu wobec ocen moralnych. Nie powinno więc być zaskoczeniem, że media właśnie dziś poinformowały, że według najnowszego raportu CBOS na temat wychowania dzieci „dopiero na czwartym miejscu znalazła się cecha, która ponad dekadę temu była dla Polaków najważniejsza. Mowa tu o postępowaniu moralnie. Zaledwie 59 proc. respondentów uznało, że nauka tej wartości jest istotna w wychowaniu”.

 

„Tak naprawdę”

Drugim zwrotem niezwykle popularnym w ostatnich latach jest „tak naprawdę”, wstawiane, gdzie się tylko da. W telewizji śniadaniowej zaobserwowałem ostatnio trzykrotne użycie „tak naprawdę” w jednym zdaniu. Z kolei to zjawisko najprawdopodobniej rejestruje nasze powszechne obawy o dominację kłamstwa w międzyludzkich kontaktach. „Tak naprawdę” to autokomentarz odnoszący się do tego, co sami mówimy – podobny w swojej funkcji do takich zwrotów jak „nawiasem mówiąc” lub „mówiąc wprost”. Dawniej funkcjonował on – logicznie – w kontekście sporu: ktoś mówił np. po zawodach sportowych „ten zawodnik przegrał, bo miał pecha”, a ktoś polemizował z taką opinią, mówiąc: „tak naprawdę, to sam sobie był winien, bo zaniedbał treningi”. Teraz „tak naprawdę” jest stosowane przede wszystkim prewencyjnie. Nie potrzebny jest żaden spór czy różnica opinii – ludzie z góry zastrzegają, że to, co powiedzą, jest „tak naprawdę”. Czyli zapewniają, że prawdą jest to, o czym mówią – nie dlatego, że ktoś to podważa, ale dlatego, że ktoś mógłby to podważyć, gdyby tego zapewnienia nie było.

 

Reakcja na wszechobecność kłamstwa

Psychologicznie można to interpretować jako powszechne zdawanie sobie sprawy z faktu, że kłamstwo, fake news, jest zjawiskiem wszechobecnym, dominującym. W polityce, w mediach, w necie. Skoro kłamstwo jest tak wszechobecne, jeśli wszyscy dokoła kłamią, to nasze słowa z pewnością też zostaną za kłamstwo uznane. Co w tej sytuacji zrobić? Jedyne wyjście, to zastrzec bardzo dobitnie i z góry, że wyłącznie prawdziwie opisują nic innego, tylko prawdę. Czy ktoś nam uwierzy w te zapewnienia? Nadzieje nie są wielkie, ale jeśli nie powiemy „tak naprawdę”, to na pewno są znacznie mniejsze. Ponadto to „tak naprawdę” ma sygnalizować szczerość i dobre intencje naszej wypowiedzi. Obecnie ma coraz częściej charakter rytualny i odruchowy. Posłuchajcie wypowiedzi w telewizji i radiu, bo jest to zwrot bardziej popularny w mowie, niż w piśmie.

Co dalej czeka „tak naprawdę”? Zapewne dewaluacja. Gdy „tak naprawdę” ulegnie zużyciu, zastąpi je albo wzmocnione „tak naprawdę” (np. w wersji „tak do końca naprawdę”), albo śmierć sformułowania. Śmierć, czyli jego całkowite zniknięcie z języka. A wtedy użycie „tak naprawdę” będzie działało przeciwko używającemu – jako dowód, że wypowiadający je stara się ukryć fakt, że kłamie.

Jedno można powiedzieć już dziś i to w pełnej zgodzie z duchem czasu: nagminne stosowanie zwrotu „tak naprawdę” jest… chore.


 

POLECANE
Seria wypadków w Tatrach. Trudne święta dla ratowników TOPR Wiadomości
Seria wypadków w Tatrach. Trudne święta dla ratowników TOPR

W ciągu minionego świątecznego tygodnia ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego udzielili pomocy 18 osobom. Doszło do kilku poważnych wypadków, w tym na Rysach. Ratownicy podkreślają, że nie były to spokojne święta Bożego Narodzenia.

Już się nie nabiorę na gładkie słówka rządzących. Babcia Kasia niezadowolona z ministra Żurka Wiadomości
"Już się nie nabiorę na gładkie słówka rządzących". "Babcia Kasia" niezadowolona z ministra Żurka

Katarzyna Augustynek, znana szerzej jako "Babcia Kasia" - ikona ulicznych protestów opozycyjnych w czasach rządów PiS - wyraziła głębokie rozczarowanie po spotkaniu z ministrem sprawiedliwości Waldemarem Żurkiem. Aktywistka, która brała udział w listopadowym spotkaniu w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, czuje się oszukana brakiem konkretnych działań w sprawie swoich spraw sądowych.

Karol Nawrocki odpowiedział na atak Donalda Tuska Wiadomości
Karol Nawrocki odpowiedział na atak Donalda Tuska

Prezydent Karol Nawrocki odpowiedział premierowi Donaldowi Tuskowi po krytyce jego słów o obronie zachodniej granicy Rzeczpospolitej. Spór wybuchł po sobotnim przemówieniu Nawrockiego podczas obchodów Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu.

Zima uderzy przed Nowym Rokiem. Silne opady i mróz w całym kraju Wiadomości
Zima uderzy przed Nowym Rokiem. Silne opady i mróz w całym kraju

Końcówka roku przyniesie w Polsce prawdziwy atak zimy. Prognozy modeli pogodowych wskazują, że już od 30 grudnia do kraju zaczną napływać chłodne masy powietrza z północy. Kulminacja zimowej pogody ma przypaść na 1 stycznia.

Litwa wycofała się z traktatu ottawskiego. Decyzja weszła w życie z ostatniej chwili
Litwa wycofała się z traktatu ottawskiego. Decyzja weszła w życie

Litwa w sobotę oficjalnie wystąpiła z traktatu ottawskiego zakazującego używania, przechowywania i produkcji min przeciwpiechotnych.

„Teraz to mi się płakać chce”. Steczkowska nie kryła wzruszenia Wiadomości
„Teraz to mi się płakać chce”. Steczkowska nie kryła wzruszenia

Rok 2025 był dla Justyny Steczkowskiej jednym z najbardziej intensywnych w jej karierze. Artystka reprezentowała Polskę w Konkursie Piosenki Eurowizji, gdzie zajęła 14. miejsce, zdobywając łącznie 156 punktów od widzów i jurorów. Choć wynik nie dał miejsca na podium, występ przyniósł jej ogromne emocje.

Awantura w Polsat News. Poszło o decyzję prezydenta z ostatniej chwili
Awantura w Polsat News. Poszło o decyzję prezydenta

– Prezydent Nawrocki urodził się w 1983 roku. To nie jego wina, że ma dziś dopiero 42 lata, ale to w żaden sposób nie zabrania mu dokonywać ocen tego okresu historycznego – mówił na antenie Polsat News poseł PiS Radosław Fogiel. Na jego słowa zareagował europoseł KO Bartosz Arłukowicz.

Kryminał, który warto zobaczyć. Gratka dla fanów seriali Wiadomości
Kryminał, który warto zobaczyć. Gratka dla fanów seriali

Szykuje się gratka dla fanów seriali kryminalnych. Do oferty Disney+ trafił serial „Mroki Tulsy”, który wcześniej zrobił duże wrażenie na widzach i krytykach w USA. Produkcja z Ethanem Hawkiem w roli głównej zbiera wysokie oceny.

Rzym ma nową atrakcję. Turyści ustawiają się w kolejce Wiadomości
Rzym ma nową atrakcję. Turyści ustawiają się w kolejce

W Rzymie, gdzie w okresie świąteczno-noworocznym przebywa około miliona turystów, jedną z największych atrakcji jest nowa stacja metra - Colosseo. Inwestycję oddaną do użytku po 13 latach budowy nazwano archeo-stacją, ponieważ prezentowane są tam znaleziska archeologiczne odkryte podczas prac.

Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego

Świętokrzyski Urząd Wojewódzki w Kielcach informuje o zmianach w pracy kasy pod koniec grudnia 2025 r. 31 grudnia kasa działa krócej i przyjmuje wyłącznie gotówkę, a w Ostrowcu Świętokrzyskim będzie nieczynna.

REKLAMA

[Tylko u nas] Paweł Jędrzejewski: Tak naprawdę to jest chore

Język mówi nam więcej, niż da się w języku powiedzieć.
Usta
Usta / Pixabay.com

Wiele daje się uzyskać z obserwacji języka. Wiele dowiedzieć z nowych i zarazem powszechnych zjawisk, które się w nim pojawiają – nagle i z pozornie tajemniczych powodów. To może być pasjonującym zajęciem. Nie tylko dla językoznawców. Przykładowo spójrzmy na dwa sformułowania. Wszyscy je zauważyli już dawno.

 

„To jest chore”

Pierwsze robi karierę międzynarodową – w polskim jest zapewne kalką z angielskiego. Chodzi o „to jest chore”. Oto przypadkowe tytuły prasowe, jakie pokazuje wyszukiwarka: Policjant dobił konia. „To jest chore”; „To jest chore”. Kołodziejczak zdumiony słowami minister Maląg; Szulim o Rubik: „To, co mówi, jest chore! Szczyt próżności”; Sylwia Spurek wywołała burzę. Wędkarze: „To jest chore”. Nie da się już napotkać na stwierdzenie, że coś, co uważamy za złe lub po prostu jest złe – jest złe. Podstawowy podział, według kryteriów dobra i zła, na jakim opierał się świat, jest obecnie uznawany za niedopuszczalny i oskarżany o prostactwo. Postrzegany jest jako instrument populizmu. Mówienie o czymkolwiek, że jest złe, zostałoby dziś – konsekwentnie – uznane za „chore”. Tam gdzie powinniśmy powiedzieć: „to jest złe”, aby nazwać rzecz po imieniu, używamy zwrotu „to jest chore”, ponieważ umożliwia on uniknięcie oceny etycznej. Psychologicznie wskazuje to na ważną zmianę w ogólnej świadomości. 

 

Oceny etyczne są niewygodne

Unikanie ocen etycznych jest zjawiskiem powszechnym, ponieważ stosowanie takich ocen ma kłopotliwe konsekwencje: jeżeli traktuje się je serio, wypada oceniać nie tylko innych, ale także – z konieczności – samego siebie. A tego nikt nie lubi. Z jednej strony trzeba samemu narzucać sobie ograniczenia, z drugiej zaś – ludzie oceniający są szczególnie wnikliwie oceniani przez innych, co jest z natury niewygodne dla nich. Żeby nie być ocenianymi, unikamy oceniania innych. Stwierdzenie, że czyjeś postępowanie „jest chore”, zapewnia bezpieczny dystans – nasza wypowiedź koncentruje się na zjawisku, a nie na człowieku i odwołuje się do oceny pozbawionej aspektu etycznego. Zachowujemy się jak lekarze, a nie jak etycy. Nasze słowa brzmią troską, a nie piętnowaniem. A to wygodne i bezpieczne, bo przecież popularny cytat z Biblii mówi: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” – nie wspomina nic o diagnozowaniu chorób. 

Ludzie mają problem z własną postawą wobec zła. Przed samymi sobą wolą udawać, że go nie dostrzegają, bo stwierdzenie jego obecności wymagałoby od nich podjęcia działań. Przecież gdy widzimy zło, powinniśmy zareagować – a to z reguły oznacza kłopoty i niebezpieczeństwo. Natomiast brak reakcji może oznaczać wyrzuty sumienia. Oba rozwiązania są więc zagrożeniem dla naszego spokoju. Stosowanie stwierdzenia „to jest chore” stanowi ucieczkę przed tymi dylematami. 

 

Zaprzeczanie, że istnieje zło

Sprawa jest jednak poważniejsza: zarazem staje się to zaprzeczaniem istnienia zła jako etycznej kategorii. Jeżeli bowiem zło nazywamy chorobą, to zdejmujemy z tego, kto czyni zło, odpowiedzialność za czyny – przecież chory nie jest winny swojego postępowania. Wręcz przeciwnie: jest jego ofiarą, jest człowiekiem chorym, a więc zasługującym na pomoc, a nie potępienie czy na karę. Konsekwencją takiego podejścia jest relatywizm moralny, który nie akceptuje kategorii dobra i zła, bo mają one religijny, a więc i patriarchalny rodowód. A od relatywizmu już tylko krok do nieludzko łagodnych wyroków sądowych za najcięższe zbrodnie: morderstwa, gwałty, pedofilię. Wyroków, na które tak często – i słusznie – się oburzamy. I tak to triumfuje niesprawiedliwość, a język rejestruje w dość nieoczekiwany sposób, że żyjemy w epoce wstrętu wobec ocen moralnych. Nie powinno więc być zaskoczeniem, że media właśnie dziś poinformowały, że według najnowszego raportu CBOS na temat wychowania dzieci „dopiero na czwartym miejscu znalazła się cecha, która ponad dekadę temu była dla Polaków najważniejsza. Mowa tu o postępowaniu moralnie. Zaledwie 59 proc. respondentów uznało, że nauka tej wartości jest istotna w wychowaniu”.

 

„Tak naprawdę”

Drugim zwrotem niezwykle popularnym w ostatnich latach jest „tak naprawdę”, wstawiane, gdzie się tylko da. W telewizji śniadaniowej zaobserwowałem ostatnio trzykrotne użycie „tak naprawdę” w jednym zdaniu. Z kolei to zjawisko najprawdopodobniej rejestruje nasze powszechne obawy o dominację kłamstwa w międzyludzkich kontaktach. „Tak naprawdę” to autokomentarz odnoszący się do tego, co sami mówimy – podobny w swojej funkcji do takich zwrotów jak „nawiasem mówiąc” lub „mówiąc wprost”. Dawniej funkcjonował on – logicznie – w kontekście sporu: ktoś mówił np. po zawodach sportowych „ten zawodnik przegrał, bo miał pecha”, a ktoś polemizował z taką opinią, mówiąc: „tak naprawdę, to sam sobie był winien, bo zaniedbał treningi”. Teraz „tak naprawdę” jest stosowane przede wszystkim prewencyjnie. Nie potrzebny jest żaden spór czy różnica opinii – ludzie z góry zastrzegają, że to, co powiedzą, jest „tak naprawdę”. Czyli zapewniają, że prawdą jest to, o czym mówią – nie dlatego, że ktoś to podważa, ale dlatego, że ktoś mógłby to podważyć, gdyby tego zapewnienia nie było.

 

Reakcja na wszechobecność kłamstwa

Psychologicznie można to interpretować jako powszechne zdawanie sobie sprawy z faktu, że kłamstwo, fake news, jest zjawiskiem wszechobecnym, dominującym. W polityce, w mediach, w necie. Skoro kłamstwo jest tak wszechobecne, jeśli wszyscy dokoła kłamią, to nasze słowa z pewnością też zostaną za kłamstwo uznane. Co w tej sytuacji zrobić? Jedyne wyjście, to zastrzec bardzo dobitnie i z góry, że wyłącznie prawdziwie opisują nic innego, tylko prawdę. Czy ktoś nam uwierzy w te zapewnienia? Nadzieje nie są wielkie, ale jeśli nie powiemy „tak naprawdę”, to na pewno są znacznie mniejsze. Ponadto to „tak naprawdę” ma sygnalizować szczerość i dobre intencje naszej wypowiedzi. Obecnie ma coraz częściej charakter rytualny i odruchowy. Posłuchajcie wypowiedzi w telewizji i radiu, bo jest to zwrot bardziej popularny w mowie, niż w piśmie.

Co dalej czeka „tak naprawdę”? Zapewne dewaluacja. Gdy „tak naprawdę” ulegnie zużyciu, zastąpi je albo wzmocnione „tak naprawdę” (np. w wersji „tak do końca naprawdę”), albo śmierć sformułowania. Śmierć, czyli jego całkowite zniknięcie z języka. A wtedy użycie „tak naprawdę” będzie działało przeciwko używającemu – jako dowód, że wypowiadający je stara się ukryć fakt, że kłamie.

Jedno można powiedzieć już dziś i to w pełnej zgodzie z duchem czasu: nagminne stosowanie zwrotu „tak naprawdę” jest… chore.



 

Polecane