Niespełnione niemieckie marzenie Trumpa

Były prezydent USA Donald Trump ma obecnie kilka problemów. Od wielu miesięcy jest stałym bywalcem sal sądowych. Niektóre sprawy są być może też częścią wymierzonego weń spisku. Co ciekawe, dokładnie 20 lat temu republikanin miał także problemy z niemieckim prawem. Tyle tylko, że to on wtedy występował w roli oskarżyciela.
Donald Trumpa Niespełnione niemieckie marzenie Trumpa
Donald Trumpa / Flickr Gage Skidmore

Frankfurt, rok 2000. Petra Roth, ówczesna burmistrz metropolii nad Menem, jak zwykle rozpoczęła dzień od przejrzenia „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W dziale gospodarczym jej uwagę przykuł tekst o pewnym nowojorskim miliarderze, który zapowiedział, że chciałby wznieść w Stuttgarcie najwyższy biurowiec w Europie. W Stuttgarcie? Przecież takie drapacze chmur mogą powstawać tylko we Frankfurcie, jedynym bodaj mieście w Niemczech z panoramą przypominającą Nowy Jork - pomyślała Roth. Polityk chadecji postanowiła więc wpłynąć na plany niejakiego Donalda Trumpa.

 

Złudne wrażenie

W listopadzie 2000 r. Petra Roth wybrała się do Stanów na spotkanie z kolegą, ówczesnym burmistrzem Nowego Jorku Rudolphem Giulianim. Rozmawiano głównie o kwestiach bezpieczeństwa, ale burmistrz Frankfurtu nad Menem chciała nawiązać kontakt z dobrym znajomym Giulianiego, znanym już przedsiębiorcą i gwiazdorem telewizji. Do spotkania doszło jeszcze tego samego dnia. Donald Trump zaprosił Petrę Roth do okazałego biura przy Piątej Alei. Już wtedy całe było oklejone okładkami tygodników, na których amerykański król nieruchomości obnażał swoje białe zęby. Roth doskonale wiedziała, z kim będzie miała do czynienia, jednak potem to pierwsze wrażenie nieco się zatarło. „Po wstępnej rozmowie byłam zaskoczona, Trump okazał się szarmancki i życzliwy, w każdym razie nie tak natarczywy, jak opisują go dziś dziennikarze” – wspomina po latach Roth. Jak dodaje, przyszły prezydent USA potrafił także „cierpliwie wysłuchać” rozmówcy.

Rozmawiali ponad godzinę. Roth użyła siły perswazji, aby odwieść go od stuttgarckich planów budowy Trump Tower. „Zapraszam do Frankfurtu!” – rzuciła, odlatując z Nowego Jorku. Była już burmistrz Frankfurtu utrzymuje, że negocjacje z byłym gospodarzem Białego Domu przebiegały w zupełnie innej atmosferze niż jego kampanijne wystąpienia. Znany z umiejętności marketingowych Trump odpowiada na złożone mu propozycje mniej lub bardziej stanowczym milczeniem, by ostatecznie z chłodnym uśmiechem zwięźle sfinalizować rozmowę: „Przylecę i zobaczę”. Faktycznie zaledwie kilka tygodni później Donald Trump udał się z rewizytą do „Römera”, jak nazywają Niemcy ratusz we Frankfurcie, z zamiarem wyrobienia sobie własnego poglądu.

Energiczny przedsiębiorca wylądował na frankfurckim lotnisku w przekonaniu, że spłaca dług wdzięczności wobec niemieckich przodków, którzy pochodzili z Kallstadt w Nadrenii-Palatynacie. Jego dziadek Friedrich Trump, w 1885 r. w wieku 16 lat, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i zdobył fortunę w branży gastronomicznej. „Podczas pobytu we Frankfurcie Donald co rusz powtarzał, że robi to dla ojca i dziadka” – opowiada Petra Roth. Trump był rzeczywiście niezwykle zdeterminowany, już wcześniej zakasał rękawy i nawiązał kontakty z wpływowymi ludźmi z niemieckiego świata biznesu i mediów. Pod koniec 2000 r. założył spółkę akcyjną TD Trump Deutschland AG, której udziałowcami zostali: hamburski potentat Marseille-Kliniken, były naczelny dziennika „Bild” Hans-Hermann Tiedje oraz były menedżer firmy Thyssen, Hans Ulrich Gruber, który został prezesem zarządu.

 

Frankfurckie plany

We Frankfurcie Donald Trump przedstawił Petrze Roth plany budowy drapacza chmur w samym sercu dzielnicy biznesowej. Według relacji Roth, biznesmen, gestykulując, opowiadał o „biurowcu, jakiego Europa jeszcze nie widziała”, szklanym wieżowcu o wysokości 350 m, bezpośrednio nad rzeką, przy Wilhelm-Leuschner-Strasse, nieopodal magistrali kolejowej. Szkopuł w tym, że w tym miejscu stał już hotel InterContinental, o czym burmistrz Frankfurtu niezwłocznie poinformowała rozmówcę. Trump spojrzał więc przez okno na frankfurcką starówkę i uśmiechnął się, żeby rozbroić sytuację: „Nie widzę żadnego problemu, po prostu kupię ten hotel i zlecę jego zburzenie” – odparł.

„Próbowałam mu wytłumaczyć, że w Niemczech obowiązuje surowe prawo budowlane, zakazujące szybkich przejęć i burzenia dopiero co wzniesionych hoteli. Ale on nie chciał przyjąć tego do wiadomości” – wspomina była gospodyni ratusza. Wymownym przykładem nieuległości Donalda Trumpa była jego kolejna reakcja. „Ale przecież pani rządzi tym miastem, czyż nie?” – zapytał beztrosko. „Niestety, na taki plan nie będzie zgody” – ucięła Roth, proponując w zamian wycieczkę po mieście.

Petra Roth wybrała się z Donaldem Trumpem w miejsce, gdzie dopiero powstawała pulsująca dzisiaj życiem Dzielnica Europejska. „Chciałam pokazać działkę odpowiednią do realizacji jego planów. Jedynym warunkiem była dyrektywa, według której wieżowiec miał być częściowo okrągły lub owalny, tak jak reszta budynków przy Europa-Allee” – tłumaczy Roth. Z tym Trump nie chciał się zgodzić. Gigantyczna Millennium Trump Tower miała być prostokątna, jak niemal wszystkie obiekty będące marką biznesmena z Nowego Jorku. Dyskusja utkwiła w martwym punkcie, po kolejnych wątpliwościach Roth i Trump zaczęli tracić nadzieję, że projekt się powiedzie. Zniechęcona burmistrz miała jeszcze ostatniego asa w rękawie. Nie chciała bowiem, żeby odnotowana już przez media ofensywa budowlana okazałą się fiaskiem. Kazała więc kierowcy podjechać kilkaset metrów dalej, na Emser Brücke, wtedy jeszcze do dziury w ziemi, a gdzie później powstać miał osławiony Porsche-Design-Tower. Trump wysiadł z samochodu, obejrzał działkę i wrócił skwaszony. „Tu dookoła są inne budynki, które przysłoniłyby mój wieżowiec. To żart?” – miał zapytać.

 

Kres działalności Trumpa w Niemczech

Roth i Trump wrócili do ratusza, zamienili jeszcze kilka słów, a potem miliarder długo Frankfurtu nie odwiedzał. Ale miesiącami sondował możliwości biznesowe między Odrą a Renem. Budowalnym eldorado dla amerykańskiego gościa miał być teraz dynamiczny Berlin. Trump zamierzał naznaczyć swoją obecnością śródmiejski Alexanderplatz. Jednak i w tym wypadku bez powodzenia. Przy Alexanderstrasse mogą stać budynki, których wysokość nie przekracza 150 m. Za nisko dla nowojorskiego rekina z niemałymi ambicjami. Postanowił odświeżyć swoje pierwotne plany w Stuttgarcie.

Wolfgang Schuster, który był wtedy burmistrzem Stuttgartu, ucieszył się, że Trump nie zamierza zrezygnować z drapacza chmur. I tu sprawa nabrała konkretnego kształtu. Republikanin nabył działkę budowlaną niedaleko widowiskowego Pragsattel, a jego niemiecka spółka rozpisała konkurs na projekt. Ostatecznie wybór padł na Petera Schweigera, renomowanego architekta z Hamburga. Trump zgodził się nawet na ustępstwa. Jego wieżowiec miał być o 150 m niższy, niż zakładano, czyli sięgać 200 m, co i tak czyniłoby go najwyższym budynkiem w południowych Niemczech. Jego zwieńczeniem miała być szklana kopuła. Na parterze zaplanowano ogromne centrum handlowe dla mieszkańców miasta. Wizualnym dopełnieniem miały być podświetlane fontanny i 14-metrowy sztuczny wodospad.

Plany architektoniczne zrodziły jednak wątpliwości u członków rady miejskiej, którzy nie byli pewni, czy znajdą odpowiednią liczbę firm chętnych do wynajęcia wszystkich kosztownych biur w Millennium Trump Tower. Co więcej, po zamachach na WTC w Nowym Jorku we wrześniu 2001 r. niemieccy partnerzy niezwykle wstrzemięźliwie i krytycznie odnosili się do projektów wznoszenia wysokich budynków, potencjalnego celu ataków terrorystycznych. Plany Trumpa nie spodobały się zresztą samym mieszkańcom miasta, głównie wyborcom Zielonych, którzy – jak choćby w wypadku projektu Stuttgart 21 (podziemnego centrum handlowego przy dworcu głównym) – w takich sprawach gromko protestowali.

Ostatecznie w 2003 r., niemal dokładnie dwie dekady temu, wszystkie umowy z Trumpem zostały zerwane. Ale zgodnie ze swoimi żelaznymi zasadami przyszły prezydent USA uznał, że nawet jeżeli powinęła mu się noga, to nie na tyle, żeby miał upaść. Trump nie chciał się pogodzić z decyzją władz Stuttgartu i zaskarżył ją, żądając milionowego odszkodowania. Wtedy też została rozwiązana jego spółka TD Trump Deutschland AG. Marzenie o drapaczu chmur w krainie przodków do dziś pozostało niespełnione. 

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Politycy PiS: Powrót Tuska do władzy oznaczałby powrót do rozbrajania Polski z ostatniej chwili
Politycy PiS: Powrót Tuska do władzy oznaczałby powrót do rozbrajania Polski

Powrót Donalda Tuska do władzy oznaczałby powrót do rozbrajania Polski. Nie można do tego dopuścić – piszą w niedzielę w mediach społecznościowych politycy PiS, publikując spot wyborczy tego ugrupowania.

Rosja jest gotowa do negocjacji? Ławrow zabrał głos z ostatniej chwili
Rosja jest gotowa do negocjacji? Ławrow zabrał głos

Rosyjski szef dyplomacji – Siergiej Ławrow poinformował o gotowości Rosji do podjęcia negocjacji w związku z trwającą wojną na terytorium Ukrainy. Jednocześnie polityk oskarżył USA i Wielką Brytanię.

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Jest nowy komunikat Straży Granicznej z ostatniej chwili
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Jest nowy komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna opublikowała nowy komunikat dotyczący sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.

Burza wokół filmu Agnieszki Holland. Prezes PiS zabrał głos z ostatniej chwili
Burza wokół filmu Agnieszki Holland. Prezes PiS zabrał głos

– Film Agnieszki Holland "Zielona granica" ma pokazać nas, jako naród zdziczały, brutalny okrutny, ksenofobiczny, rasistowski - niszcząc tym samym naszą pozycję moralną w oczach świata, którą pokazaliśmy przyjmując miliony emigrantów bez tworzenia obozów – powiedział w sobotę w Szczecinie prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński.

Marcin Bąk: Szablą na szablę – bitwa pod Krasnobrodem z ostatniej chwili
Marcin Bąk: Szablą na szablę – bitwa pod Krasnobrodem

Wojna obronna prowadzona przez Polskę w 1939 roku kojarzy się nam przede wszystkim z ogromną dysproporcją techniczną. Z jednej strony nowoczesne, niemieckie jednostki pancerne i zmotoryzowane, poruszające się szybko do przodu, z drugiej zapóźnione technologicznie Wojsko Polskie, usiłujące się im przeciwstawić. Bywały jednak epizody tej kampanii o zaskakującym przebiegu, jak starcie kawalerii pod Krasnobrodem 23 września.

Zełenski: Dziękuję całej Polsce z ostatniej chwili
Zełenski: Dziękuję całej Polsce

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował w sobotę, że w drodze powrotnej z USA i Kanady do kraju odwiedził Lublin, gdzie wręczył odznaczenia państwowe polskim wolontariuszom. Dziękuję całej Polsce za nieocenione wsparcie - oświadczył.

USA zaniepokojone korupcją na Ukrainie? Wyznaczono specjalnego inspektora z ostatniej chwili
USA zaniepokojone korupcją na Ukrainie? Wyznaczono specjalnego inspektora

Stany Zjednoczone podjęły decyzję o wyznaczeniu specjalnego inspektora, który będzie nadzorował fundusze przyznane Ukrainie – podał Pentagon.

Niemcy znów handlują gazem z Rosji. Niepokojące informacje z ostatniej chwili
Niemcy znów handlują gazem z Rosji. Niepokojące informacje

Znacjonalizowana przez niemiecki rząd jesienią 2022 roku firma gazowa SEFE (dawniej: Gazprom Germania) po raz pierwszy od początku ubiegłorocznego kryzysu energetycznego chce ponownie zacząć wykorzystywać rosyjski gaz skroplony LNG. Stoi to w wyraźnej sprzeczności z celem rządu federalnego, jakim jest uniezależnienie się od dostaw z Rosji – wynika z informacji agencji Bloomberga.

Kaleta: Ta zagrywka wobec Polski może się okazać kosztowna z ostatniej chwili
Kaleta: Ta zagrywka wobec Polski może się okazać kosztowna

Niemcy liczą, że upokorzona Polska zgodzi się na zmiany w unijnym budżecie i ograniczenie swojej suwerenności. Jednak ta zagrywka może okazać się kosztowną i błędną, jeśli Zjednoczona Prawica wygra wybory – twierdzi wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.

Czy Polska wbrew UE powinna utrzymać zakaz importu zboża z Ukrainy? Zapytano Polaków z ostatniej chwili
Czy Polska wbrew UE powinna utrzymać zakaz importu zboża z Ukrainy? Zapytano Polaków

Czy Polska powinna wbrew UE utrzymywać zakaz wwozu zboża z Ukrainy? – takie pytanie zadała Polakom pracownia SW Research.

REKLAMA

Niespełnione niemieckie marzenie Trumpa

Były prezydent USA Donald Trump ma obecnie kilka problemów. Od wielu miesięcy jest stałym bywalcem sal sądowych. Niektóre sprawy są być może też częścią wymierzonego weń spisku. Co ciekawe, dokładnie 20 lat temu republikanin miał także problemy z niemieckim prawem. Tyle tylko, że to on wtedy występował w roli oskarżyciela.
Donald Trumpa Niespełnione niemieckie marzenie Trumpa
Donald Trumpa / Flickr Gage Skidmore

Frankfurt, rok 2000. Petra Roth, ówczesna burmistrz metropolii nad Menem, jak zwykle rozpoczęła dzień od przejrzenia „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W dziale gospodarczym jej uwagę przykuł tekst o pewnym nowojorskim miliarderze, który zapowiedział, że chciałby wznieść w Stuttgarcie najwyższy biurowiec w Europie. W Stuttgarcie? Przecież takie drapacze chmur mogą powstawać tylko we Frankfurcie, jedynym bodaj mieście w Niemczech z panoramą przypominającą Nowy Jork - pomyślała Roth. Polityk chadecji postanowiła więc wpłynąć na plany niejakiego Donalda Trumpa.

 

Złudne wrażenie

W listopadzie 2000 r. Petra Roth wybrała się do Stanów na spotkanie z kolegą, ówczesnym burmistrzem Nowego Jorku Rudolphem Giulianim. Rozmawiano głównie o kwestiach bezpieczeństwa, ale burmistrz Frankfurtu nad Menem chciała nawiązać kontakt z dobrym znajomym Giulianiego, znanym już przedsiębiorcą i gwiazdorem telewizji. Do spotkania doszło jeszcze tego samego dnia. Donald Trump zaprosił Petrę Roth do okazałego biura przy Piątej Alei. Już wtedy całe było oklejone okładkami tygodników, na których amerykański król nieruchomości obnażał swoje białe zęby. Roth doskonale wiedziała, z kim będzie miała do czynienia, jednak potem to pierwsze wrażenie nieco się zatarło. „Po wstępnej rozmowie byłam zaskoczona, Trump okazał się szarmancki i życzliwy, w każdym razie nie tak natarczywy, jak opisują go dziś dziennikarze” – wspomina po latach Roth. Jak dodaje, przyszły prezydent USA potrafił także „cierpliwie wysłuchać” rozmówcy.

Rozmawiali ponad godzinę. Roth użyła siły perswazji, aby odwieść go od stuttgarckich planów budowy Trump Tower. „Zapraszam do Frankfurtu!” – rzuciła, odlatując z Nowego Jorku. Była już burmistrz Frankfurtu utrzymuje, że negocjacje z byłym gospodarzem Białego Domu przebiegały w zupełnie innej atmosferze niż jego kampanijne wystąpienia. Znany z umiejętności marketingowych Trump odpowiada na złożone mu propozycje mniej lub bardziej stanowczym milczeniem, by ostatecznie z chłodnym uśmiechem zwięźle sfinalizować rozmowę: „Przylecę i zobaczę”. Faktycznie zaledwie kilka tygodni później Donald Trump udał się z rewizytą do „Römera”, jak nazywają Niemcy ratusz we Frankfurcie, z zamiarem wyrobienia sobie własnego poglądu.

Energiczny przedsiębiorca wylądował na frankfurckim lotnisku w przekonaniu, że spłaca dług wdzięczności wobec niemieckich przodków, którzy pochodzili z Kallstadt w Nadrenii-Palatynacie. Jego dziadek Friedrich Trump, w 1885 r. w wieku 16 lat, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i zdobył fortunę w branży gastronomicznej. „Podczas pobytu we Frankfurcie Donald co rusz powtarzał, że robi to dla ojca i dziadka” – opowiada Petra Roth. Trump był rzeczywiście niezwykle zdeterminowany, już wcześniej zakasał rękawy i nawiązał kontakty z wpływowymi ludźmi z niemieckiego świata biznesu i mediów. Pod koniec 2000 r. założył spółkę akcyjną TD Trump Deutschland AG, której udziałowcami zostali: hamburski potentat Marseille-Kliniken, były naczelny dziennika „Bild” Hans-Hermann Tiedje oraz były menedżer firmy Thyssen, Hans Ulrich Gruber, który został prezesem zarządu.

 

Frankfurckie plany

We Frankfurcie Donald Trump przedstawił Petrze Roth plany budowy drapacza chmur w samym sercu dzielnicy biznesowej. Według relacji Roth, biznesmen, gestykulując, opowiadał o „biurowcu, jakiego Europa jeszcze nie widziała”, szklanym wieżowcu o wysokości 350 m, bezpośrednio nad rzeką, przy Wilhelm-Leuschner-Strasse, nieopodal magistrali kolejowej. Szkopuł w tym, że w tym miejscu stał już hotel InterContinental, o czym burmistrz Frankfurtu niezwłocznie poinformowała rozmówcę. Trump spojrzał więc przez okno na frankfurcką starówkę i uśmiechnął się, żeby rozbroić sytuację: „Nie widzę żadnego problemu, po prostu kupię ten hotel i zlecę jego zburzenie” – odparł.

„Próbowałam mu wytłumaczyć, że w Niemczech obowiązuje surowe prawo budowlane, zakazujące szybkich przejęć i burzenia dopiero co wzniesionych hoteli. Ale on nie chciał przyjąć tego do wiadomości” – wspomina była gospodyni ratusza. Wymownym przykładem nieuległości Donalda Trumpa była jego kolejna reakcja. „Ale przecież pani rządzi tym miastem, czyż nie?” – zapytał beztrosko. „Niestety, na taki plan nie będzie zgody” – ucięła Roth, proponując w zamian wycieczkę po mieście.

Petra Roth wybrała się z Donaldem Trumpem w miejsce, gdzie dopiero powstawała pulsująca dzisiaj życiem Dzielnica Europejska. „Chciałam pokazać działkę odpowiednią do realizacji jego planów. Jedynym warunkiem była dyrektywa, według której wieżowiec miał być częściowo okrągły lub owalny, tak jak reszta budynków przy Europa-Allee” – tłumaczy Roth. Z tym Trump nie chciał się zgodzić. Gigantyczna Millennium Trump Tower miała być prostokątna, jak niemal wszystkie obiekty będące marką biznesmena z Nowego Jorku. Dyskusja utkwiła w martwym punkcie, po kolejnych wątpliwościach Roth i Trump zaczęli tracić nadzieję, że projekt się powiedzie. Zniechęcona burmistrz miała jeszcze ostatniego asa w rękawie. Nie chciała bowiem, żeby odnotowana już przez media ofensywa budowlana okazałą się fiaskiem. Kazała więc kierowcy podjechać kilkaset metrów dalej, na Emser Brücke, wtedy jeszcze do dziury w ziemi, a gdzie później powstać miał osławiony Porsche-Design-Tower. Trump wysiadł z samochodu, obejrzał działkę i wrócił skwaszony. „Tu dookoła są inne budynki, które przysłoniłyby mój wieżowiec. To żart?” – miał zapytać.

 

Kres działalności Trumpa w Niemczech

Roth i Trump wrócili do ratusza, zamienili jeszcze kilka słów, a potem miliarder długo Frankfurtu nie odwiedzał. Ale miesiącami sondował możliwości biznesowe między Odrą a Renem. Budowalnym eldorado dla amerykańskiego gościa miał być teraz dynamiczny Berlin. Trump zamierzał naznaczyć swoją obecnością śródmiejski Alexanderplatz. Jednak i w tym wypadku bez powodzenia. Przy Alexanderstrasse mogą stać budynki, których wysokość nie przekracza 150 m. Za nisko dla nowojorskiego rekina z niemałymi ambicjami. Postanowił odświeżyć swoje pierwotne plany w Stuttgarcie.

Wolfgang Schuster, który był wtedy burmistrzem Stuttgartu, ucieszył się, że Trump nie zamierza zrezygnować z drapacza chmur. I tu sprawa nabrała konkretnego kształtu. Republikanin nabył działkę budowlaną niedaleko widowiskowego Pragsattel, a jego niemiecka spółka rozpisała konkurs na projekt. Ostatecznie wybór padł na Petera Schweigera, renomowanego architekta z Hamburga. Trump zgodził się nawet na ustępstwa. Jego wieżowiec miał być o 150 m niższy, niż zakładano, czyli sięgać 200 m, co i tak czyniłoby go najwyższym budynkiem w południowych Niemczech. Jego zwieńczeniem miała być szklana kopuła. Na parterze zaplanowano ogromne centrum handlowe dla mieszkańców miasta. Wizualnym dopełnieniem miały być podświetlane fontanny i 14-metrowy sztuczny wodospad.

Plany architektoniczne zrodziły jednak wątpliwości u członków rady miejskiej, którzy nie byli pewni, czy znajdą odpowiednią liczbę firm chętnych do wynajęcia wszystkich kosztownych biur w Millennium Trump Tower. Co więcej, po zamachach na WTC w Nowym Jorku we wrześniu 2001 r. niemieccy partnerzy niezwykle wstrzemięźliwie i krytycznie odnosili się do projektów wznoszenia wysokich budynków, potencjalnego celu ataków terrorystycznych. Plany Trumpa nie spodobały się zresztą samym mieszkańcom miasta, głównie wyborcom Zielonych, którzy – jak choćby w wypadku projektu Stuttgart 21 (podziemnego centrum handlowego przy dworcu głównym) – w takich sprawach gromko protestowali.

Ostatecznie w 2003 r., niemal dokładnie dwie dekady temu, wszystkie umowy z Trumpem zostały zerwane. Ale zgodnie ze swoimi żelaznymi zasadami przyszły prezydent USA uznał, że nawet jeżeli powinęła mu się noga, to nie na tyle, żeby miał upaść. Trump nie chciał się pogodzić z decyzją władz Stuttgartu i zaskarżył ją, żądając milionowego odszkodowania. Wtedy też została rozwiązana jego spółka TD Trump Deutschland AG. Marzenie o drapaczu chmur w krainie przodków do dziś pozostało niespełnione. 

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe