Waldemar Krysiak: Ofensywa gender w Niemczech. Na pierwszy ogień wolność słowa

Rodzic zamiast matki i ojca, zmiana płci z dnia na dzień i karanie za „transfobię”. Takie i inne zmiany planuje niemiecki rząd na jesień, żeby przypodobać się aktywistom gender. Najsurowiej karana ma być wolność słowa.
Brama Brandenburska, Berlin Waldemar Krysiak: Ofensywa gender w Niemczech. Na pierwszy ogień wolność słowa
Brama Brandenburska, Berlin / pxfuel.com

Nowy niemiecki rząd stara się być tak postępowy, jak żaden poprzedni. Najważniejsze obietnice ustawowe padły jeszcze podczas kampanii wyborczej i od miesięcy trwają intensywne prace nad spełnieniem tych najbardziej ideologicznych. Jak dotąd zniesiono ograniczenia dotyczące reklamowania aborcji, niedługo o obywatelstwo będą za Odrą mogli ubiegać się obcokrajowcy, spędziwszy zaledwie 5 lat w kraju, a jeżeli uda się jakoś obejść lub nagiąć niemiecką konstytucję, to czynne prawo wyborcze Berlin przyzna już szesnastolatkom. Celując w kobiety, obcokrajowców i młodych niemiecka lewica wie, co robi: dopieszcza swój stabilny target.

Najgłośniejsza jednak grupa docelowa obecnego rządu jest – gdy spojrzeć na liczby – również najmniejszą. Stanowią ją trans aktywiści, którym to w najbardziej kontrowersyjny sposób Niemcy starają się przypodobać. Żeby dogodzić transseksualistom i transwestytom, nasi zachodni sąsiedzi gotowi są ograniczyć wolność swoich rodaków, zignorować psychiatrię i różnice między płciami. Najciężej oberwie się wolności słowa, która i tak już jest w Niemczech ograniczana.

 

Prawo do "samookreślania się"

„Ustawa o samookreślaniu się ma ułatwić osobom transpłciowym, interpłciowym oraz niebinarnym zmianę wpisu dotyczącego płci w rejestrze stanu cywilnego oraz zmianę imion. Zmiana ta w przyszłości będzie mogła być dokonana poprzez oświadczenie złożone przed urzędem stanu cywilnego.”

- czytamy w oficjalnym wyjaśnieniu niemieckich władz. Władze jednak nie raczą przyznać, że transseksualne samookreślanie się stoi w sprzeczności z interesami wielu grup, od samej władzy zaczynając.

Ustawa gwarantuje bowiem dowolną zmianę płci z męskiej, żeńskiej i „różnorodnej” (niem. divers). Zmianę w urzędzie będzie można przeprowadzić też dowolną ilość razy, a jeżeli będzie ona miała miejsce „tylko” raz w roku, to będzie gratis. Niemcy będą więc de facto finansować szaleństwo gender: ani dokumenty, ani praca urzędników nie jest przecież darmowa. Ciągła zmiana płci utrudni też pracę policji i uczyni wiele statystyk absurdalnymi. Jak pokazuje doświadczenie z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, eksperci na uniwersytetach już teraz borykają się tam z faktem, iż znikąd wzrosła rzekomo kobieca przestępczość seksualna — jak dotąd zjawisko marginalne. Oczywiście, sam skok nie istnieje, władze i media zmuszone są jednak udawać, że „kobieta z penisem” jest kobietą. I kogoś zgwałciła.

 

"Transseksualne dzieci"

Osoby cierpiące na zaburzenia tożsamości płciowej mogły od dawna – dokładnie od 1978 roku - „zmienić płeć” w Niemczech. Medycyna rozpoznawała jednak, że nienawiść odczuwana do własnego ciała i abnegacja biologicznej rzeczywistości jest stanem patologicznym. Ostatecznie nikt zdrowy na umyśle nie pragnie okaleczać swoich piersi i miejsc intymnych. Razem z tzn. „demedykalizacją” transseksualizmu i transwestytyzmu, częściowo wymuszaną przez WHO, zmienia się jednak podejście do płciowości w Europie Zachodniej. Niemiecka ustawa o samookreślaniu się podąża za tym trendem.

Do zmiany dokumentów nie będzie więc potrzebna opinia eksperta takiego jak psychiatra. Dotychczasowy mus wyrabiania jego opinii odsiewał przynajmniej osoby najciężej zaburzone, które – zamiast nowego imienia i literki w dowodzie osobistym – potrzebowały intensywnego leczenia, a często i pobytu w szpitalu. Zniesienie obowiązku wyrabiania opinii jest szczególnie dziwne w obliczu nowych badań nad transseksualizmem: te pokazują silną korelację między zaburzeniami tożsamości płciowej a autyzmem, chorobą dwubiegunową i narcyzmem.

Nowe, niemieckie prawo stoi też w sprzeczności z badaniami dotyczącymi dzieci. Jeżeli bowiem ustawa wejdzie w życie, do zmiany płci zachęcani będą również nieletni. Zmiana będzie możliwa poniżej 14 roku życia za zgodą rodziców, od lat 14 będzie jednak można zakwestionować i zdanie matki i ojca. Nowe przepisy stanowią bowiem, że dzieci w wieku 14 lat i starsze mogą zmienić swoje imię oraz płeć za zgodą opiekunów prawnych; jeśli jednak ci się nie zgodzą, nastolatkowie mogą zwrócić się do sądu rodzinnego, aby te decyzje zrewidować. Na chwilę obecną niejasnym jest, czy dzieci będzie można rodzinie odebrać, jeżeli sprzeciwi się ona decyzji nieletniego. Takie pytanie nie jest bezpodstawne: na to pozwala już prawo niektórych stanów Ameryki i pojedyncze regiony w Kanadzie.

 

Mężczyzna w damskiej przebieralni

Największy zgrzyt w projekcie ustawy o samookreślaniu się widać w przypadku biznesu: co mają zrobić te lokale, które gwarantują prywatność? Czy kobiety będą musiały przebierać się w jednym pomieszczeniu z mężczyznami? Czy dorosły mężczyzna będzie miał dostęp do szatni małych dziewczynek, jeżeli uzna się za kobietę?

Z jednej strony, w sporze między Ministerstwem Sprawiedliwości a Ministerstwem Rodziny w sprawie prawa własności do saun dla kobiet, minister z ramienia FDP, Buschmann, odniósł sukces. W projekcie ustawy napisano bowiem: "Stan prawny zgodnie z Ogólnym Prawem Antydyskryminacyjnym pozostaje niezmieniony". Na podstawie tego w ramach prawa własności nadal będzie w Niemczech istnieć możliwość różnicowania w indywidualnych przypadkach ze względu na uzasadniony powód, taki jak ochrona sfery intymnej czy bezpieczeństwa. Szatnie dla kobiet niby więc nie znikną.

Z drugiej jednak strony, Biuro ds. Walki z Dyskryminacją na poziomie federalnym interpretuje tę kwestię zupełnie inaczej: jeżeli mężczyzna uzna się za kobietę, to nie będzie możliwości odmówić mu dostępu do miejsc przeznaczonych tylko dla kobiet. Stanowisko biura stawia też pod znakiem zapytania istnienie przytułków dla kobiet, prowadzonych przez wiele instytucji chrześcijańskich. Te pozwalają często jedynie na kohabitację małżeńską, w innych wypadkach płcie (te realne) muszą pozostać rozdzielone. Czy Niemcy pogwałcą więc i tę wolność religijną? I czy Berlin, mekka homoseksualnego turyzmu, zmusi gejów do wpuszczania kobiet do swoich lokali, które jak dotąd często pozostawały dostępne tylko dla jednej płci? Na chwilę obecną nikt nie zna odpowiedzi.

 

Fikcja legislacyjna

Gesetz über die Selbstbestimmung wprowadza też zamęt w prawie rodzinnym: skoro można ot tak zmienić płeć, to jakiej płci są rodzice? Teoretycznie, „trans mężczyzna” (czyt. kobieta, która identyfikuje się jako płeć przeciwna) w stosunku prawno-rodzinnym do swojego dziecka pozostaje "matką" – również według projektu nowej ustawy. W aktach urodzenia jednak oznaczenie "ojca" lub "matki" może zostać później zmienione na "rodzica". Jeżeli ustawa wejdzie w życie, w Niemczech pojawią się więc dzieci mające rodziców o płci nieokreślonej – coś, co nie występuje w naturze.

W naturze występują jednak obiektywne różnice między kobietami i mężczyznami. I przynajmniej w jednym punkcie ustawa o samookreślaniu swojej płci stara się te różnice zachować. Tym wyjątkiem ma być wojna.

Do projektu ustawy został bowiem dodany całkowicie nowy paragraf dotyczący stanu wojennego, który dotąd nie był szeroko omawiany. Niemiecki rząd wydaje się chcieć tym sposobem zapobiec temu, aby mężczyźni poprzez zmianę płci na żeńską uniknęli powołania do wojska. Jeśli Niemcy znajdą się w stanie wojny, zmiana danych metrykalnych z "mężczyzna" na "kobieta" lub "divers" nie będzie możliwa zgodnie z ustawą o samokreślaniu płci, "o ile w danym przypadku nie prowadziłoby to do nadmiernej trudności". Czym ta szczególna trudność miałaby być – można tylko zgadywać.

 

Brak wolności słowa

Największy cios ustawa wymierza jednak wolności słowa. Jak dotąd tematem spornym było pytanie, na ile można poprawnie określać – jako osoba postronna – płeć transseksualisty. W wielu przypadkach nazywanie rzeczy po imieniu było dozwolone, w niektórych mogło być karane jako „Hassrede”, czyli mowa nienawiści. Nadchodząca ustawa ma to zamiar zmienić: teraz używanie pierwotnego imienia transseksualisty ma być surowo karane.

Projekt ustawy wprowadza bowiem koncept "Offenbarungsverbot", czyli „zakaz ujawniania danych” sprzed transseksualnej zmiany. Za pomocą "zakazu ujawniania" ustawa klasyfikuje „niewłaściwe” (takie, różni się od opinii transseksualisty) zastosowanie płci i „niewłaściwe” używanie imienia jako wykroczenie. Naruszenia tego przepisu mogą być karane grzywną do 10 000 euro. Mówiąc prostymi słowy: jeżeli Piotrek zmienił sobie imię na Madzia, to za nazywanie go Piotrkiem będziemy w Niemczech płacić do 50 000 złotych kary.

Niemcy znajdują się więc w szczególnie absurdalnym miejscu swojej historii. Biologiczna rzeczywistość przestała dla nich grać rolę, dzieci mogą mieć bezpłciowych rodziców na papierze, facet będzie mógł (prawdopodobnie niedługo) biegać nago w damskiej szatni, a za mówienie prawdy będzie surowa kara. Jedynie w sprawach wojennych Niemcy stawiają na to, co praktycznie. Jakie to w sumie wszystko... bardzo niemieckie!


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Tusk zakpił z rolników głodujących w Sejmie. Życzę dobrej kondycji z ostatniej chwili
Tusk zakpił z rolników głodujących w Sejmie. "Życzę dobrej kondycji"

Życzę wszystkim dobrej kondycji; uważam, że nie warto narażać dla manifestacji politycznych własnego zdrowia - powiedział we wtorek premier Donald Tusk pytany o głodujących w Sejmie rolników.

Pożar hali Marywilska 44 w Warszawie. Znamienne słowa Donalda Tuska z ostatniej chwili
Pożar hali Marywilska 44 w Warszawie. Znamienne słowa Donalda Tuska

– Sprawdzamy wątki, one są dość prawdopodobne, że służby rosyjskie miały coś wspólnego z głośnym pożarem na Marywilskiej i postępowanie w tej kwestii trwa – powiedział premier Donald Tusk po wtorkowym posiedzeniu rządu. Poprosił, by powstrzymać się od domysłów.

Fala zwolnień w Wirtualnej Polsce. Pracę straci nawet 120 osób Wiadomości
Fala zwolnień w "Wirtualnej Polsce". Pracę straci nawet 120 osób

Zarząd Wirtualnej Polski szuka oszczędności. Spółka zapowiedziała zwolnienie nawet do 120 osób, czyli 10 proc. obecnej załogi – podaje we wtorek portal "Wirtualne Media".

Antyreforma edukacji pogłębi przepaść. Polonia pisze do prezydenta ws. reformy oświaty z ostatniej chwili
"Antyreforma edukacji pogłębi przepaść". Polonia pisze do prezydenta ws. reformy oświaty

Polacy mieszkający za granicą zwrócili się do prezydenta RP Andrzeja Dudy z dramatycznym apelem o zatrzymanie destrukcji polskiej oświaty - tak w kraju, jak i w placówkach polonijnych.

Protestujący rolnicy w Sejmie: My już wygraliśmy. Przegrywa tylko dialog rządu ze społeczeństwem tylko u nas
Protestujący rolnicy w Sejmie: My już wygraliśmy. Przegrywa tylko dialog rządu ze społeczeństwem

Kolejny z protestujących w Sejmie rolników musiał przerwać protest ze względów medycznych. To już 14. dzień protestu i 9. dzień strajku głodowego. Rolnicy domagają się spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, chcą mu przekazać swoje postulaty.

Jest decyzja Tuska w sprawie komisji ds. badania wpływów rosyjskich polityka
Jest decyzja Tuska w sprawie komisji ds. badania wpływów rosyjskich

Szef polskiego rządu Donald Tusk wydał zarządzenie ws. powołania komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce w latach 2004-2024.

Jourová zaproponuje wycofanie procedury z art. 7. „W Polsce nie mamy już do czynienia z naruszeniem praworządności” pilne
Jourová zaproponuje wycofanie procedury z art. 7. „W Polsce nie mamy już do czynienia z naruszeniem praworządności”

– W nadchodzących dniach zaproponuję, by Komisji Europejska wycofała wniosek dotyczący procedury z art. 7 wobec Polski – poinformowała dziennikarzy we wtorek w Brukseli wiceszefowa KE Věra Jourová.

Mariusz Błaszczak uderza w Donalda Tuska: Postępuje jak złodziej, który krzyczy: „łapać złodzieja” polityka
Mariusz Błaszczak uderza w Donalda Tuska: Postępuje jak złodziej, który krzyczy: „łapać złodzieja”

Były wicepremier, były szef MON Mariusz Błaszczak (PiS), odnosząc się do sugestii premiera, iż w otoczeniu niektórych ministrów poprzedniej ekipy rządzącej byli obcy agenci, ocenił, że Donald Tusk postępuje tak jak złodziej, który krzyczy: „łapać złodzieja”.

Pożar dachu szkoły podstawowej. Trwa akcja gaśnicza [ZDJĘCIA] pilne
Pożar dachu szkoły podstawowej. Trwa akcja gaśnicza [ZDJĘCIA]

W Józefowie w powiecie otwockim (woj. mazowieckie) doszło do pożaru dachu szkoły podstawowej, na którym zamontowano panele fotowoltaiczne. Trwa akcja gaśnicza.

Koniec HiT-u w szkołach. Będą nowe, obowiązkowe zajęcia z ostatniej chwili
Koniec HiT-u w szkołach. Będą nowe, obowiązkowe zajęcia

Rezygnacja z HiT-u dla uczniów, którzy rozpoczynają naukę w szkołach ponadpodstawowych, oraz obowiązkowe zajęcia z pierwszej pomocy na godzinach wychowawczych – przewiduje od 1 września rozporządzenie w sprawie ramowych planów nauczania – poinformowało we wtorek Ministerstwo Edukacji.

REKLAMA

Waldemar Krysiak: Ofensywa gender w Niemczech. Na pierwszy ogień wolność słowa

Rodzic zamiast matki i ojca, zmiana płci z dnia na dzień i karanie za „transfobię”. Takie i inne zmiany planuje niemiecki rząd na jesień, żeby przypodobać się aktywistom gender. Najsurowiej karana ma być wolność słowa.
Brama Brandenburska, Berlin Waldemar Krysiak: Ofensywa gender w Niemczech. Na pierwszy ogień wolność słowa
Brama Brandenburska, Berlin / pxfuel.com

Nowy niemiecki rząd stara się być tak postępowy, jak żaden poprzedni. Najważniejsze obietnice ustawowe padły jeszcze podczas kampanii wyborczej i od miesięcy trwają intensywne prace nad spełnieniem tych najbardziej ideologicznych. Jak dotąd zniesiono ograniczenia dotyczące reklamowania aborcji, niedługo o obywatelstwo będą za Odrą mogli ubiegać się obcokrajowcy, spędziwszy zaledwie 5 lat w kraju, a jeżeli uda się jakoś obejść lub nagiąć niemiecką konstytucję, to czynne prawo wyborcze Berlin przyzna już szesnastolatkom. Celując w kobiety, obcokrajowców i młodych niemiecka lewica wie, co robi: dopieszcza swój stabilny target.

Najgłośniejsza jednak grupa docelowa obecnego rządu jest – gdy spojrzeć na liczby – również najmniejszą. Stanowią ją trans aktywiści, którym to w najbardziej kontrowersyjny sposób Niemcy starają się przypodobać. Żeby dogodzić transseksualistom i transwestytom, nasi zachodni sąsiedzi gotowi są ograniczyć wolność swoich rodaków, zignorować psychiatrię i różnice między płciami. Najciężej oberwie się wolności słowa, która i tak już jest w Niemczech ograniczana.

 

Prawo do "samookreślania się"

„Ustawa o samookreślaniu się ma ułatwić osobom transpłciowym, interpłciowym oraz niebinarnym zmianę wpisu dotyczącego płci w rejestrze stanu cywilnego oraz zmianę imion. Zmiana ta w przyszłości będzie mogła być dokonana poprzez oświadczenie złożone przed urzędem stanu cywilnego.”

- czytamy w oficjalnym wyjaśnieniu niemieckich władz. Władze jednak nie raczą przyznać, że transseksualne samookreślanie się stoi w sprzeczności z interesami wielu grup, od samej władzy zaczynając.

Ustawa gwarantuje bowiem dowolną zmianę płci z męskiej, żeńskiej i „różnorodnej” (niem. divers). Zmianę w urzędzie będzie można przeprowadzić też dowolną ilość razy, a jeżeli będzie ona miała miejsce „tylko” raz w roku, to będzie gratis. Niemcy będą więc de facto finansować szaleństwo gender: ani dokumenty, ani praca urzędników nie jest przecież darmowa. Ciągła zmiana płci utrudni też pracę policji i uczyni wiele statystyk absurdalnymi. Jak pokazuje doświadczenie z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, eksperci na uniwersytetach już teraz borykają się tam z faktem, iż znikąd wzrosła rzekomo kobieca przestępczość seksualna — jak dotąd zjawisko marginalne. Oczywiście, sam skok nie istnieje, władze i media zmuszone są jednak udawać, że „kobieta z penisem” jest kobietą. I kogoś zgwałciła.

 

"Transseksualne dzieci"

Osoby cierpiące na zaburzenia tożsamości płciowej mogły od dawna – dokładnie od 1978 roku - „zmienić płeć” w Niemczech. Medycyna rozpoznawała jednak, że nienawiść odczuwana do własnego ciała i abnegacja biologicznej rzeczywistości jest stanem patologicznym. Ostatecznie nikt zdrowy na umyśle nie pragnie okaleczać swoich piersi i miejsc intymnych. Razem z tzn. „demedykalizacją” transseksualizmu i transwestytyzmu, częściowo wymuszaną przez WHO, zmienia się jednak podejście do płciowości w Europie Zachodniej. Niemiecka ustawa o samookreślaniu się podąża za tym trendem.

Do zmiany dokumentów nie będzie więc potrzebna opinia eksperta takiego jak psychiatra. Dotychczasowy mus wyrabiania jego opinii odsiewał przynajmniej osoby najciężej zaburzone, które – zamiast nowego imienia i literki w dowodzie osobistym – potrzebowały intensywnego leczenia, a często i pobytu w szpitalu. Zniesienie obowiązku wyrabiania opinii jest szczególnie dziwne w obliczu nowych badań nad transseksualizmem: te pokazują silną korelację między zaburzeniami tożsamości płciowej a autyzmem, chorobą dwubiegunową i narcyzmem.

Nowe, niemieckie prawo stoi też w sprzeczności z badaniami dotyczącymi dzieci. Jeżeli bowiem ustawa wejdzie w życie, do zmiany płci zachęcani będą również nieletni. Zmiana będzie możliwa poniżej 14 roku życia za zgodą rodziców, od lat 14 będzie jednak można zakwestionować i zdanie matki i ojca. Nowe przepisy stanowią bowiem, że dzieci w wieku 14 lat i starsze mogą zmienić swoje imię oraz płeć za zgodą opiekunów prawnych; jeśli jednak ci się nie zgodzą, nastolatkowie mogą zwrócić się do sądu rodzinnego, aby te decyzje zrewidować. Na chwilę obecną niejasnym jest, czy dzieci będzie można rodzinie odebrać, jeżeli sprzeciwi się ona decyzji nieletniego. Takie pytanie nie jest bezpodstawne: na to pozwala już prawo niektórych stanów Ameryki i pojedyncze regiony w Kanadzie.

 

Mężczyzna w damskiej przebieralni

Największy zgrzyt w projekcie ustawy o samookreślaniu się widać w przypadku biznesu: co mają zrobić te lokale, które gwarantują prywatność? Czy kobiety będą musiały przebierać się w jednym pomieszczeniu z mężczyznami? Czy dorosły mężczyzna będzie miał dostęp do szatni małych dziewczynek, jeżeli uzna się za kobietę?

Z jednej strony, w sporze między Ministerstwem Sprawiedliwości a Ministerstwem Rodziny w sprawie prawa własności do saun dla kobiet, minister z ramienia FDP, Buschmann, odniósł sukces. W projekcie ustawy napisano bowiem: "Stan prawny zgodnie z Ogólnym Prawem Antydyskryminacyjnym pozostaje niezmieniony". Na podstawie tego w ramach prawa własności nadal będzie w Niemczech istnieć możliwość różnicowania w indywidualnych przypadkach ze względu na uzasadniony powód, taki jak ochrona sfery intymnej czy bezpieczeństwa. Szatnie dla kobiet niby więc nie znikną.

Z drugiej jednak strony, Biuro ds. Walki z Dyskryminacją na poziomie federalnym interpretuje tę kwestię zupełnie inaczej: jeżeli mężczyzna uzna się za kobietę, to nie będzie możliwości odmówić mu dostępu do miejsc przeznaczonych tylko dla kobiet. Stanowisko biura stawia też pod znakiem zapytania istnienie przytułków dla kobiet, prowadzonych przez wiele instytucji chrześcijańskich. Te pozwalają często jedynie na kohabitację małżeńską, w innych wypadkach płcie (te realne) muszą pozostać rozdzielone. Czy Niemcy pogwałcą więc i tę wolność religijną? I czy Berlin, mekka homoseksualnego turyzmu, zmusi gejów do wpuszczania kobiet do swoich lokali, które jak dotąd często pozostawały dostępne tylko dla jednej płci? Na chwilę obecną nikt nie zna odpowiedzi.

 

Fikcja legislacyjna

Gesetz über die Selbstbestimmung wprowadza też zamęt w prawie rodzinnym: skoro można ot tak zmienić płeć, to jakiej płci są rodzice? Teoretycznie, „trans mężczyzna” (czyt. kobieta, która identyfikuje się jako płeć przeciwna) w stosunku prawno-rodzinnym do swojego dziecka pozostaje "matką" – również według projektu nowej ustawy. W aktach urodzenia jednak oznaczenie "ojca" lub "matki" może zostać później zmienione na "rodzica". Jeżeli ustawa wejdzie w życie, w Niemczech pojawią się więc dzieci mające rodziców o płci nieokreślonej – coś, co nie występuje w naturze.

W naturze występują jednak obiektywne różnice między kobietami i mężczyznami. I przynajmniej w jednym punkcie ustawa o samookreślaniu swojej płci stara się te różnice zachować. Tym wyjątkiem ma być wojna.

Do projektu ustawy został bowiem dodany całkowicie nowy paragraf dotyczący stanu wojennego, który dotąd nie był szeroko omawiany. Niemiecki rząd wydaje się chcieć tym sposobem zapobiec temu, aby mężczyźni poprzez zmianę płci na żeńską uniknęli powołania do wojska. Jeśli Niemcy znajdą się w stanie wojny, zmiana danych metrykalnych z "mężczyzna" na "kobieta" lub "divers" nie będzie możliwa zgodnie z ustawą o samokreślaniu płci, "o ile w danym przypadku nie prowadziłoby to do nadmiernej trudności". Czym ta szczególna trudność miałaby być – można tylko zgadywać.

 

Brak wolności słowa

Największy cios ustawa wymierza jednak wolności słowa. Jak dotąd tematem spornym było pytanie, na ile można poprawnie określać – jako osoba postronna – płeć transseksualisty. W wielu przypadkach nazywanie rzeczy po imieniu było dozwolone, w niektórych mogło być karane jako „Hassrede”, czyli mowa nienawiści. Nadchodząca ustawa ma to zamiar zmienić: teraz używanie pierwotnego imienia transseksualisty ma być surowo karane.

Projekt ustawy wprowadza bowiem koncept "Offenbarungsverbot", czyli „zakaz ujawniania danych” sprzed transseksualnej zmiany. Za pomocą "zakazu ujawniania" ustawa klasyfikuje „niewłaściwe” (takie, różni się od opinii transseksualisty) zastosowanie płci i „niewłaściwe” używanie imienia jako wykroczenie. Naruszenia tego przepisu mogą być karane grzywną do 10 000 euro. Mówiąc prostymi słowy: jeżeli Piotrek zmienił sobie imię na Madzia, to za nazywanie go Piotrkiem będziemy w Niemczech płacić do 50 000 złotych kary.

Niemcy znajdują się więc w szczególnie absurdalnym miejscu swojej historii. Biologiczna rzeczywistość przestała dla nich grać rolę, dzieci mogą mieć bezpłciowych rodziców na papierze, facet będzie mógł (prawdopodobnie niedługo) biegać nago w damskiej szatni, a za mówienie prawdy będzie surowa kara. Jedynie w sprawach wojennych Niemcy stawiają na to, co praktycznie. Jakie to w sumie wszystko... bardzo niemieckie!



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe