Wiceprzewodnicząca „S” w lubuskim UM: Czuję się dyskryminowana i nierówno traktowana
Ponad 250 pracowników Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego wypełniło w ubiegłym roku anonimowe ankiety pracownicze przygotowane przez Solidarność. Składające się głównie z pytań zamkniętych formularze pod nazwą „Czy w Urzędzie Marszałkowskim występuje nierówne traktowanie” potwierdziły przypuszczenia związkowców – ponad dwie trzecie ankietowanych doświadczyło nierównego traktowania bądź dyskryminacji.
– Wyniki ankiet są zatrważające. Niemal 70 procent pracowników odpowiedziało twierdząco na podstawowe pytanie: „Czy podczas pracy w urzędzie chociaż raz poczułeś się nierówno traktowany, dyskryminowany czy mobbingowany?”. To dowodzi, że naprawdę dzieje się u nas bardzo źle. Jeśli chodzi o przejawy nierównego traktowania, to w największym stopniu ankietowani wskazywali na nierówne zarobki, pomijanie przy przyznawaniu premii i podwyżek, nadmierne obciążanie obowiązkami i różnego rodzaju naciski. Za główne przyczyny takiego stanu rzeczy pracownicy uważali poglądy polityczne i sprawowane stanowisko – domniemamy, że chodziło o stanowiska dyrektorskie, kierownicze. To się ze sobą wiąże, bo Urząd Marszałkowski jest naszym zdaniem bardzo mocno upolityczniony. Departamenty są w rękach poszczególnych partii politycznych – oceniła Bożena Piwecka, wiceprzewodnicząca „S” w UMWL.
Niepokojącym wnioskiem był też fakt, że prawie połowa pracowników Urzędu nie wiedziała, do kogo zwrócić się by otrzymać potrzebną pomoc.
– Duża część ankietowanych w ogóle nie wiedziała o istnieniu takiego stanowiska jak pełnomocnik ds. etyki. Z doświadczenia mogę jednak przypuszczać, że nawet gdyby wiedzieli, to nie zgłosiliby się tam. Ja również tego nie zrobiłam, choć jako wiceprzewodnicząca Solidarności jestem dyskryminowana od blisko dwóch lat. Zostałam karnie przeniesiona na inne stanowisko, a niedawno zostałam pominięta przy wypłacaniu nagród finansowych. Pełnomocnik ds. etyki znała moją sprawę, ale nie zrobiła w tej sprawie nic, dlatego nie mam do niej zaufania. I pozostali pracownicy, jak sądzę, również – zaznaczyła działaczka Solidarności.
Brak reakcji
Związkowcy wskazują, że sprawująca od 2010 roku funkcję marszałka województwa lubuskiego Elżbieta Polak z Platformy Obywatelskiej nie dostrzegła problemu i zlekceważyła wnioski płynące z ankiet, które zostały wypełnione przez przeszło jedną trzecią pracowników urzędu.
Przekonują, że starali się załatwić sprawę polubownie i w ciszy, ale pani marszałek nie wykazywała zainteresowania. Solidarność sugerowała również powołanie w urzędzie instytucji sygnalisty, który zapewniłby bezpieczny i anonimowy kanał do zgłaszania uwag oraz problemów pracowniczych. Wszystko spełzło na niczym, dlatego związkowcy nagłośnili sprawę.
– Pracownicy udzielili też mnóstwo odpowiedzi wskazujących, że w urzędzie pracują ludzie z nadania partyjnego i tym samym są oni uprzywilejowani. Ankiety potwierdziły zatem, że występuje upolitycznienie i nierówne traktowanie w UMWL. Nasz pracodawca nie podjął jednak kroków, by rozwiązać te problemy, był natomiast zainteresowany tym, kto to powiedział – stwierdziła wiceprzewodnicząca „S” w UMWL.
– Czuję się dyskryminowana i nierówno traktowana. Przeszłam wszystkie wewnętrzne procedury, zgłosiłam sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy, a obecnie przed sądem toczy się postępowanie. Jestem przekonana, że dzieje się to z powodu mojej przynależności do związku zawodowego. Szukamy pomocy, staramy się nagłośnić sprawę w przestrzeni publicznej, ale ze strony marszałek Polak dalej nie widać zainteresowania problemem. Pani marszałek chce tylko, abyśmy przestali o tym mówić. Chce zakneblować nam usta, żebyśmy nie mówili, że w urzędzie źle się dzieje, bo to może jej zaszkodzić w kampanii wyborczej. Nas nie obchodzi, czy marszałek Polak jest kandydatem w wyborach. Dla nas jest pracodawcą i oczekujemy, że rozwiąże nasze problemy – podkreśliła Bożena Piwecka.
Pozew w trybie wyborczym
Sytuacja zaostrzyła się 3 października, gdy przewodniczący Solidarności w lubuskim UM został nieoczekiwanie pozwany w trybie wyborczym przez marszałek Polak, która startuje do Sejmu z pierwszego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej w Zielonej Górze.
Sąd pierwszej instancji orzekł, że Rafał Jaworski musi przeprosić marszałek Elżbietę Polak. Związkowcy nie zgodzili się jednak z tym wyrokiem i kolejnego dnia złożyli apelację.
– Rozprawa w sądzie pierwszej instancji trwała blisko sześć godzin. Wyrok, który zapadł, uważam za niesprawiedliwy, dlatego złożyliśmy odwołanie. Jako przewodniczący Związku reprezentowałem pracowników, którzy zgłaszali się do mnie z problemami dotyczącymi między innymi nierównego traktowania. Potwierdzały to wypełnione przez pracowników anonimowe ankiety. Niektórzy z tych pracowników zdecydowali się skierować swoje sprawy o dyskryminację do sądu pracy. Teraz mamy czas, żeby lepiej się przygotować do rozprawy, i mamy nadzieję, że sąd drugiej instancji uwzględni nasze argumenty – skomentował przewodniczący Solidarności w lubuskim Urzędzie Marszałkowskim.
W trakcie pisania tego artykułu sprawa była w toku i nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok.
Tekst pochodzi z 41 (1811) numeru „Tygodnika Solidarność”.