Ekspert udowadnia, że transowanie dzieci obniża ich inteligencję

Dlaczego ktokolwiek chce argumentować, że okaleczanie dzieci może być dla nich czymś dobrym? Głównie dlatego, że mainstreamowa narracja wokół gender nie jest obiektywna: wpływ na nią mają międzynarodowe media, które jasno stają po stronie skrajnie lewicowej ideologii promującej walkę z biologiczną rzeczywistością. Kiedy jednak trans aktywiści nie blokują krytyki gender w mediach, robią to naukowcy, z których wielu sekretnie wspiera tęczowy fanatyzm...
"Coś nieprawdopodobnego". Szokująca wypowiedź ministra rolnictwa [VIDEO]
Nauka w imię ideologii
Naukowiec z Wielkiej Brytanii prowadziła przełomowe badania w dziedzinie neuropsychologii i odkryła, że substancje blokujące dojrzewanie - podawane tzn. "transseksualnym dzieciom” - mogą obniżać ich inteligencję. Świat nauki nie był jednak początkowo zainteresowany odkryciem. Kobieta ujawniła teraz, że trzy czasopisma naukowe odrzuciły jej rzekomo "stronnicze" badania i udzieliły jej nagany za używanie "opartych na płci terminów”.
Uciszana naukowiec to Sallie Baxendale. Kobieta prowadzi badania na University College London — jest profesorem neuropsychologii i ma za sobą wiele publikacji naukowych. Te, która chciała upublicznić niedawno, pokazywały przypadki młodych dziewczyn, które nie identyfikowały się z własną płcią i chciały zmieniać swoje ciało. Zaburzone osoby wydawały się tracić od 7 do 15 punktów IQ podczas brania tzn. blokerów hormonów, czyli leków, które zatrzymują zmiany cielesne w okresie dojrzewania.
Dawno temu zostały one wprowadzone do obiegu, by hamować przedwczesne dojrzewanie u niektórych dzieci. Blokery jednak od ponad dekady promowane są przez ideologów gender, którzy uważają, że już nieletni mogą być transseksualistami. Jeżeli dziecko uważa, że jest innej płci, to tęczowi aktywiści polecają jego dojrzewanie zatrzymać, tak, by dziecko nigdy nie mogło się rozwinąć. Ten proceder szczególnie często polecany jest w przypadku chłopców, którym wydaje się, że są kobietami: jeżeli da się im dorosnąć, to trudniej będzie ukryć ich prawdziwą płeć. Transowanie dzieci jest obecnie intensywnie badane, bo wiele krajów chce je wprowadzić, a inne się z niego wycofują: dlatego nowe dane na temat szkodliwości zatrzymywania dojrzewania są tak potrzebne.
Jednak pomimo ważnych i niepokojących wyników swoich badań profesor Baxendale początkowo miała trudności ze znalezieniem wydawcy dla swojego odkrycia. Trzy różne czasopisma odrzuciły jej pracę, w której wzywała do "pilnych" badań nad wpływem tych leków na funkcje mózgu dzieci.
Zmowa milczenia
Opisując swoje doświadczenia na stronie UnHerd, profesor Baxendale ujawniła, że anonimowi recenzenci podejrzewali jej motywy i powody, dla których zajmowała się tym tematem. Tacy anonimowi recenzenci są pierwszym krokiem do jakiejkolwiek naukowej publikacji: teoretycznie ich anonimowość i przypadkowość ma gwarantować również ich niezależność.
Każdy aspirujący lub doświadczony naukowiec przeprowadza więc swoje badania, a później zamienia je w tekst, do którego dołącza historię eksperymentów i dane użyte do analizy. Dzięki temu naukowiec jest weryfikowalny, a naukowe żurnale mogą odsiewać najgorsze błędy. Nie da się jednak skasować własnego światopoglądu eksperta, który – jeżeli się uprze – może sięgnąć do argumentów przeciwko potencjalnej publikacji tekstu, nawet jeżeli w samym badaniu formalnych błędów nie było.
Niektórzy z recenzentów Baxendale krytykowali więc fakt, że cytowała ona głównie negatywne badania, które pokazywały szkody, jakie blokery w ludzkich mózgach powodują. Naukowiec cytowała jednak te dane, bo nie istnieją obecnie dowody na pozytywne strony stosowania blokerów w rozwoju mózgu. Eksperci krytykowali więc kobietę, mimo że sami nie mogli wskazać żadnych pozytywów. Inni recenzenci zaczęli natomiast argumentować, że nowe dane o szkodliwości blokerów mogą... stygmatyzować transseksualistów.
Jeszcze inni oskarżali ją nawet o "stronniczość", sugerując, że stawianie pod znakiem zapytania bezpieczeństwa blokujących dojrzewanie leków oraz używanie terminów takich jak "męski" i "żeński" pokazuje jej "wcześniejszy sceptycyzm" w tej sprawie. Badaczka miała więc mówić o „zmianie płci” u rzekomo transseksualnych dzieci, ale tylko dobrze. Tylko dobrze, albo wcale – bo inaczej dyskryminowałaby poglądy pro gender...
Ta krzywda już się dzieje
Blokery dojrzewania, znane medycznie jako analogi hormonu uwalniającego gonadotropiny, zatrzymują fizyczne zmiany okresu dojrzewania u nastolatków kwestionujących swoją płeć. Zamiast dojrzewania, wprowadzają zastój – dziecko nie doświadcza naturalnych przemian, zgodnych ze swoją własną biologią. Blokery zatrzymują np. rozwój piersi u dziewcząt i pojawienie się owłosienia twarzy u chłopców. Trans aktywiści promują te leki jako odwracalne, a osoba, która przestaje je przyjmować, ma po prostu wracać do poprzedniego etapu życia, a potem dojrzewać dalej. Ciało ludzkie nie jest jednak grą komputerową, którą można zapauzować. Nikt nie może więc oddać dzieciom straconego czasu, a nowe badania pokazują, że psychologiczne skutki tych leków na wrażliwy mózg nastolatka są niejasne.
To częściowo dlatego brytyjskie NHS, odpowiednik polskiego NFZ, przestało rutynowo przepisywać te leki w czerwcu 2023 roku, a obecnie miejsca oferujące blokery dojrzewania prowadzą badania kliniczne ze względu na "znaczne niepewności" dotyczące ich stosowania. Artykuły naukowe na ten temat są jednak napisane często w trudno dostępnym języku, a do mediów przedostają się tylko uproszczone historie, na które wpływ mają często aktywiści gender, kontrolujący mainstreamowe publikacje. Baxendale postawiła więc wyjaśnić swoje badania i stanowisko poza artykułem naukowym.
Ekspert wyjaśnia
W swoim artykule dla anglojęzycznej prasy naukowiec wyjaśniła przede wszystkim dotychczasowe badania nad blokerami i ich wyniki:
„Z 16 badań, które specjalnie zbadały wpływ blokerów dojrzewania na funkcje poznawcze, 11 przeprowadzono na zwierzętach. W większości z nich stwierdzono pewne szkodliwe skutki, gdy badacze podawali te leki myszom, owcom lub małpom.
Badania na owcach były szczególnie interesujące, ponieważ użyto bliźniaczych jagniąt, podając blokery dojrzewania tylko jednemu z pary. Ponad rok po zaprzestaniu leczenia, owce, które przyjmowały blokery dojrzewania, wciąż nie "nadrobiły" braków wobec swojego rodzeństwa pod względem zdolności do ukończenia testu pamięci przestrzennej.”
Badania na innych ssakach demonstrowały więc jasno, że blokery hormonów nie są ani niegroźne, ani kompletnie odwracalne. Naukowiec kontynuowała, tłumacząc też, jakie wyniki dały eksperymenty z blokerami na ludziach:
„Badacze oceniali IQ przed podaniem blokerów dojrzewania i regularnie monitorowali wpływ leczenia przez 28 miesięcy na szeroki zestaw zadań poznawczych. Wyniki były niepokojące i sugerowały ogólny spadek IQ o 10 punktów, który rozszerzył się do 15 punktów w zakresie rozumienia werbalnego.”
Naukowiec broniła też swojego badania, którego najpierw nikt nie chciał opublikować. Według niej informowanie o negatywnej stronie blokerów jest czymś, o czym powinna wiedzieć szersza publika
„Podsumowując dotychczasowe badania, myślałam, że będzie to wygodne źródło dla licznych organów obecnie badających skuteczność tych leków. Że zapewni również kluczowe informacje dla rodziców i dzieci rozważających obecnie różne opcje leczenia. Każdy pacjent musi być świadomy, co lekarze wiedzą i czego nie wiedzą na temat jakiegokolwiek leczenia, jeśli ma podjąć świadomą decyzję o kontynuacji. Lekarze mają obowiązek szczerości: muszą takie informacje zapewnić”.
Ostatecznie, analiza ekspert została opublikowana pod tytułem „The impact of suppressing puberty on neuropsychological function” - „Wpływ blokerów hormonów na funkcje neuropsychologiczne” i można go przeczytać na stronie Acta Paediatrica.