Hanna Dobrowolska: MEN odpala kolejną torpedę prosto w szkołę

MEN odpala kolejną torpedę i celuje w podwaliny polskiej szkoły. Tym razem - w nadzór pedagogiczny, czyli kuratoria, oraz w system powoływania dyrektorów szkół! 
 Hanna Dobrowolska: MEN odpala kolejną torpedę prosto w szkołę
/ pixabay

Kolejne niebezpieczne zmiany w edukacji

W sobotę 16.03 w Kłobucku (Śląskie) gościli minister edukacji narodowej Barbara Nowacka i wiceszef tego resortu Henryk Kiepura. Podczas spotkania  padła bardzo groźna zapowiedź:

Rozpoczynamy w ministerstwie edukacji prace nad tym, aby zdejmować kolejne kneble i kolejne ograniczenia z polskiej oświaty, z polskich samorządów, wprowadzone przez naszych poprzedników. Już w najbliższym czasie rozpoczniemy prace nad tym, aby samorządy, samorządowcy – wójtowie, burmistrzowie, starostowie – mogli powierzać funkcje dyrektorów na kolejną kadencję. Nie potrzeba robić konkursu, nie potrzeba całej tej procedury włączania kuratoriów, które chciały dominować nad samorządami, nad dyrektorami

powiedział wiceminister Kiepura 

Niezwykle trafnie skomentowała to b. Kurator Małopolski Barbara Nowak na swoim TT:

Kraj Tuska rejteruje z odpowiedzialności państwa za kształcenie i wychowanie młodych Polaków! Jest plan poddania szkół wyłącznej władzy samorządów i wyrzucenie kuratorów, związków zawodowych, rodziców i nauczycieli z komisji konkursowych na dyrektorów szkół. To 100% upolitycznienie szkół!

CZYTAJ TAKŻE: Hanna Dobrowolska: Wrogie przejęcie polskiej oświaty przez UE wymaga sprzeciwu

Oczywiście toksyczny plan zwiększenia kompetencji samorządów w zakresie powoływania dyrektorów placówek edukacyjnych jest realizowany pod szumnymi hasłami odpolitycznienia, „zdjęcia knebla” – czyli uwolnienia szkół od opresyjnych działań i dominacji kuratoriów. Groteskowy kostium nikogo nie zwiedzie, szczególnie że minister Nowacka kreuje się przy tej okazji niemal na bezpartyjną. Polityczne czystki na stanowiskach kuratorów już przeprowadzono, teraz można wznieść transparent przypominający czasy „walki o pokój” i głosić, iż: 

Polityka jest bardzo ważna (...), ale szkoła i kuratoria muszą być wolne od działań partyjnych, bo mają za zadanie rozwijać każdą młodzież, szanować każdy pogląd i dbać o to, by dyrekcja szkół, nauczycielki i nauczyciele czuli się autonomiczni i swobodni

– oznajmiła minister Nowacka.

Plan można ująć skrótowo: „autonomia i swoboda” pod jednym tylko butem – samorządu. Wystarczy, by całkowicie panować nad oświatą! 

Jeżeli dyrektor jest dobrym dyrektorem, jeżeli szkoła osiąga znakomite wyniki edukacyjne, to nie ma powodu, żeby takiego dyrektora ograniczać i robić sztuczny konkurs, do czego doprowadził rząd PiS-u

– argumentował cynicznie wiceszef MEN.

Ten „sztuczny” konkurs umożliwiał przez lata rzetelną ocenę kandydatów. Dawał możliwość zajęcia stanowiska niezależnym ciałom i ocenę „dobrych dyrektorów” oczyma nie tylko ich bezpośrednich szefów i ich wysłanników – a takimi wszak są samorządowcy – a bezstronnym i merytorycznym kuratoriom, do których zadań ustawowych należy nadzór pedagogiczny, i podmiotom bezpośrednio zaangażowanym w życie szkoły, jak np. związki nauczycielskie i rodzice. 

CZYTAJ TAKŻE: [Tylko u nas] Barbara Nowak: Mamy być głupim społeczeństwem, żeby nie stanowić konkurencji dla Europy Zachodniej

Procedura była starannie opisana i rzetelnie egzekwowana, gdyż dyrektor to – obrazowo ujmując - szef gigantycznej firmy, i to o specyficznym charakterze, a więc powierzenie tego stanowiska było zawsze traktowane poważnie, niezależnie od aktualnej władzy politycznej. Dyrektor – to pracodawca w dużych szkołach lub zespołach dla nawet 200 nauczycieli, a ponadto dla personelu administracyjnego. Opiekun dla setek powierzonych placówce dzieci, odpowiedzialny ostatecznie za ich wykształcenie, wychowanie i bezpieczeństwo. Partner biznesowy dla licznych firm, od których zależy funkcjonowanie tego skomplikowanego przedsiębiorstwa, jakim jest szkoła, i to nie tylko w czasie nauki dzieci, ale przez całą dobę, przez cały rok. 

Przytoczmy wymogi:

„Komisja konkursowa powoływana jest przez organ prowadzący – tj. przez wójta (burmistrz, prezydenta miasta), zarząd powiatu, zarząd województwa. Organ prowadzący powołuje komisję konkursową w składzie:
po trzech przedstawicieli:
a) organu prowadzącego szkołę lub placówkę,
b) organu sprawującego nadzór pedagogiczny;
po dwóch przedstawicieli:
a) rady pedagogicznej,
b) rady rodziców;
 po jednym przedstawicielu organizacji związkowych reprezentatywnych w rozumieniu ustawy o Radzie Dialogu Społecznego, wyłonionym spośród członków ich jednostek organizacyjnych albo jednostek organizacyjnych organizacji związkowych wchodzących w skład reprezentatywnych organizacji związkowych, zrzeszających nauczycieli, obejmujących swoim zakresem działania szkołę lub placówkę, w której konkurs się odbywa.
Członkowie komisji powinni zostać wskazani imiennie. W składzie komisji konkursowej nie może znaleźć się wójt, burmistrz, prezydent miasta”.

Autokratyczne zarządzanie dyrektorem

MEN pod rządami lewicy zabiera wszystkim powyższym podmiotom dotychczasowe kompetencje. Teraz prawo oceniania i zatrudniania na kolejną kadencję  ma należeć wyłącznie do organu prowadzącego!  Dominacja samorządowców nad pozostałymi przedstawicielami instytucji i podmiotami to jawna uzurpacja i zaplanowane autokratyczne zarządzanie dyrektorem. Tenże „uwolniony” spod wpływów i dominacji nadzoru kuratoryjnego, stanie się w efekcie powolną marionetką w jednym ręku – wójta, prezydenta  lub burmistrza.  Przez pierwsze 5 lat po pierwszym wyborze będzie grzecznie słuchał dyspozycji, by zasłużyć na kolejną kadencję bez konieczności stanięcia do konkursowych zmagań. Przed drugie 5 lat będzie spłacał zaciągnięty dług, wobec życzliwego potraktowania jego dotychczasowych „zasług”. 10 lat zagwarantowanej służalczości i koniunkturalizmu. 

Tacy dyrektorzy będą promowani, którzy pozwolą bez przeszkód przemielić „samo-rządowcom” unijne lub grantowe pieniądze, umożliwią wprowadzenie wszelkich antydyskryminacyjnych, równościowych i inkluzyjnych [włączających]  nowinek, gdyż to za nimi idą fundusze z UE, choćby z funduszy strukturalnych. Jeśli trzeba będzie obciąć budżet, bo w samorządzie nie będzie się on spinał – nie ma problemu, usłużny dyrektor zrozumie to od razu. Jeśli znajomy lub rodzina „samo-rządowca” właśnie stworzy NGO-sa i zechce wdrożyć seksualizacyjne warsztaty z udziałem działaczy LGBT za fundusze z UE, szkolne progi okażą się niskie dla nowoczesnych inkluzyjnych inicjatyw. Byle nie przypięto dyrektorowi i szkole łatki „nieprzyjazny” LGBT [a taki Ranking Szkół Przyjaznych LGBTQ  właśnie przeprowadzono, i to z poparciem MEN, Rzecznik Praw Dziecka i Ministerstwa Równości], bo z drugiej kadencji – nici. 

Już teraz ruszyć zaprzyjaźnionego z wójtem czy burmistrzem dyrektora nie jest łatwo, mimo niekiedy oczywistych zaniedbań lub nawet mobbingu nauczycieli; taka głośna sprawa toczy się obecnie w jednej z warszawskich szkół. Jednak proponowane przez MEN rozwiązanie tę skrajnie antydemokratyczną procedurę czyni regułą. Na dodatek chyba nikt nie ma wątpliwości, iż tak uchylone drzwi [ na „kilka lat” ] służą temu, by w przyszłości za pomocą drobnej korekty przepisów ostatecznie opanować system powołań i wyjąć go spod kontroli i dozoru niezależnych od władzy ciał. Tak wygląda perspektywa „wolności od działań partyjnych” w wydaniu lewicowego MEN.

Brak kompetencji dydaktycznych organu prowadzącego do tej pory był w miarę skutecznie równoważony przez kuratoriów, jako „sprawujących nadzór pedagogiczny”. Nie bez wysiłku dbały one o poziom edukacji, programy szkoleniowe, konkursy, warsztaty, doskonalenie kadr, a nawet powstrzymywały samorządy przed edukatorskimi zapędami na terenie podległych im szkół … Teraz zostaną sprowadzone do podrzędnej roli, i nawet widząc jaskrawe uchybienia w funkcjonowaniu placówek i dyrektorów – niewiele będą miały do powiedzenia. Bo i komu? Niezainteresowanym tematem urzędnikom MEN, którzy sami przekazują swoje uprawnienia samorządom, czyli jak słusznie podkreśliła B. Nowak – „rejterują”? Pierwsze wzmianki o możliwej  likwidacji kuratoriów pokazują ten niebezpieczny trend.

MEN z premedytacją  oddaje pole temu, komu mniej zależy na dobrej edukacji dzieci i młodzieży, a bardziej na utrzymaniu rotacyjnych stanowisk dla siebie i grona akolitów. Bo nie o dobrą edukację tu chodzi, a o zrównoważoną, mobilną i włączającą. A do tego potrzebni są posłuszni wykonawcy niepolskich dyrektyw. Bez silnego państwowego systemu edukacji, bez nadzoru nad placówkami oświatowymi, bez odpowiedzialnych kadr administracyjnych i dydaktycznych otwieramy wrota dla Europejskiego Obszaru Edukacyjnego. To prosta droga do  programowej wynarodowionej unifikacji – cyfrowej, mobilnej i inkluzyjnej - za pieniądze z UE. 

To właśnie dlatego trująca torpeda została odpalona przez „Ministerstwo Eliminacji Narodowej” tuż przed wyborami samorządowymi. Mrugnięcie okiem do samorządowców jest nadto czytelne – z nami będziecie mogli więcej, zwijamy państwo na tym odcinku. 
Kosztem uczniów i kosztem nauczycieli, których szefowie zamiast być dyrektorami, staną się podnóżkami lokalnej władzy sterowanej przez fundusze z Brukseli. Samorządy na ogół nie były państwowotwórcze, taka ich lokalna rola - choć w obecnej mobilnej, czyli antynarodowej, dobie rola ta często okazuje się dość ryzykowna, a nawet niekiedy przypomina działania V kolumny w II Rzeczpospolitej. Jednak każdy suwerenny rząd powinien równoważyć regionalistyczne, lokalne i nazwijmy to wprost – partykularne – interesy władz samorządowych, o ile zależy mu na utrzymaniu jedności Państwa. Trzeba więc zadać retoryczne pytanie – czy ministerstwu pod zarządem min. Nowackiej zależy na wyksztalceniu i  wychowaniu obywateli Państwa Polskiego?

Jeśli mamy co do tego uzasadnione wątpliwości, co zrobimy – jako nauczyciele, związkowcy, rodzice, dziadkowie, działacze społeczni i politycy? Po zaplanowanym upadku poziomu nauczania [zmiany podstaw programowych] i etosu zawodu nauczyciela [który nie ma zadawać prac domowych, oceniać i wymagać] nadchodzi czas na kolejny perfidnie opracowany upadek – kadr zarządzających i organów nadzoru pedagogicznego w oświacie. 
Czy polska szkoła się obroni?

Hanna Dobrowolska jest polonistką, redaktorką, autorką podręczników szkolnych do języka polskiego dla kl.4-6 oraz do nauczania początkowego, a także licznych pomocy metodycznych. Jest konsultantem Ministerstwa Edukacji Narodowej, dziennikarką,  publicystką, członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jest współzałożycielką Ruchu Ochrony Szkoły. Odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.


 

POLECANE
Odrażający, antychrześcijański skandal na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu [VIDEO, FOTO] z ostatniej chwili
Odrażający, antychrześcijański skandal na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu [VIDEO, FOTO]

Dziś ma miejsc otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Nie obyło się bez skandalu.

Nowe świadczenie. Posłowie zdecydowali ws. renty wdowiej z ostatniej chwili
Nowe świadczenie. Posłowie zdecydowali ws. renty wdowiej

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o emeryturach i rentach, która wprowadza tzw. "rentę wdowią". Nowe przepisy przewidują dodatkowe świadczenie dla owdowiałych od 1 stycznia 2027 roku.

Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Niemieckie służby podały dane z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Niemieckie służby podały dane

Niemieckie służby opublikowały raport dotyczący sytuacji na polsko-niemieckiej granicy. Podano dane.

Skandal w Niemczech. W Berlinie miały powstać mieszkania socjalne, powstało co innego tylko u nas
Skandal w Niemczech. W Berlinie miały powstać mieszkania socjalne, powstało co innego

Przy ulicy Lisa-Fittko-Straße w Berlinie miało powstać 215 mieszkań socjalnych. Koszty wynajmu mieszkań to jeden z najważniejszych tematów i bolączką niemieckiej stolicy.

Burza wokół pogrzebu Jacka Jaworka. Mieszkańcy mówią wprost z ostatniej chwili
Burza wokół pogrzebu Jacka Jaworka. Mieszkańcy mówią wprost

Nikt do tej pory nie zgłosił się po odebranie ciała Jacka Jaworka. Prokuratura czeka na decyzję rodziny, ale wszystko wskazuje na to, że potrójnego zabójcę z Borowców będzie musiała pochować opieka społeczna.

Pilna ewakuacja w Paryżu. Policja odnalazła podejrzaną paczkę z ostatniej chwili
Pilna ewakuacja w Paryżu. Policja odnalazła podejrzaną paczkę

Tuż przed startem ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu policja zdecydowała o pilnej ewakuacji placu nieopodal trasy pochodu sportowców.

Nowa składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Minister Finansów podał datę z ostatniej chwili
Nowa składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Minister Finansów podał datę

Minister Finansów Andrzej Domański zapowiedział w Sejmie, że od 1 stycznia 2025 roku zlikwidowana zostanie składka zdrowotna dla przedsiębiorców od sprzedaży środków trwałych.

Znany program znika z TVP2 po 33 latach z ostatniej chwili
Znany program znika z TVP2 po 33 latach

Po ponad 30 latach z anteny TVP2 znika "Panorama". Nowa "Panorama" ma mieć teraz nową formułę i będzie emitowana w TVP Info.

Nergal nie odpowie za znieważenie godła. Jest decyzja prokuratury z ostatniej chwili
Nergal nie odpowie za znieważenie godła. Jest decyzja prokuratury

Prokuratura Regionalna w Gdańsku poinformowała o wycofaniu zarzutów wobec Adama "Nergala" Darskiego i jego współpracowników dotyczących znieważenia polskiego godła.

Przełomowe odkrycie na Marsie. Naukowcy są zdumieni z ostatniej chwili
Przełomowe odkrycie na Marsie. Naukowcy są zdumieni

Łazik Perseverance dokonał na Marsie niezwykłego odkrycia. Chodzi o skałę o nazwie "Cheyava Falls", która może zawierać ślady dawnego życia na Czerwonej Planecie.

REKLAMA

Hanna Dobrowolska: MEN odpala kolejną torpedę prosto w szkołę

MEN odpala kolejną torpedę i celuje w podwaliny polskiej szkoły. Tym razem - w nadzór pedagogiczny, czyli kuratoria, oraz w system powoływania dyrektorów szkół! 
 Hanna Dobrowolska: MEN odpala kolejną torpedę prosto w szkołę
/ pixabay

Kolejne niebezpieczne zmiany w edukacji

W sobotę 16.03 w Kłobucku (Śląskie) gościli minister edukacji narodowej Barbara Nowacka i wiceszef tego resortu Henryk Kiepura. Podczas spotkania  padła bardzo groźna zapowiedź:

Rozpoczynamy w ministerstwie edukacji prace nad tym, aby zdejmować kolejne kneble i kolejne ograniczenia z polskiej oświaty, z polskich samorządów, wprowadzone przez naszych poprzedników. Już w najbliższym czasie rozpoczniemy prace nad tym, aby samorządy, samorządowcy – wójtowie, burmistrzowie, starostowie – mogli powierzać funkcje dyrektorów na kolejną kadencję. Nie potrzeba robić konkursu, nie potrzeba całej tej procedury włączania kuratoriów, które chciały dominować nad samorządami, nad dyrektorami

powiedział wiceminister Kiepura 

Niezwykle trafnie skomentowała to b. Kurator Małopolski Barbara Nowak na swoim TT:

Kraj Tuska rejteruje z odpowiedzialności państwa za kształcenie i wychowanie młodych Polaków! Jest plan poddania szkół wyłącznej władzy samorządów i wyrzucenie kuratorów, związków zawodowych, rodziców i nauczycieli z komisji konkursowych na dyrektorów szkół. To 100% upolitycznienie szkół!

CZYTAJ TAKŻE: Hanna Dobrowolska: Wrogie przejęcie polskiej oświaty przez UE wymaga sprzeciwu

Oczywiście toksyczny plan zwiększenia kompetencji samorządów w zakresie powoływania dyrektorów placówek edukacyjnych jest realizowany pod szumnymi hasłami odpolitycznienia, „zdjęcia knebla” – czyli uwolnienia szkół od opresyjnych działań i dominacji kuratoriów. Groteskowy kostium nikogo nie zwiedzie, szczególnie że minister Nowacka kreuje się przy tej okazji niemal na bezpartyjną. Polityczne czystki na stanowiskach kuratorów już przeprowadzono, teraz można wznieść transparent przypominający czasy „walki o pokój” i głosić, iż: 

Polityka jest bardzo ważna (...), ale szkoła i kuratoria muszą być wolne od działań partyjnych, bo mają za zadanie rozwijać każdą młodzież, szanować każdy pogląd i dbać o to, by dyrekcja szkół, nauczycielki i nauczyciele czuli się autonomiczni i swobodni

– oznajmiła minister Nowacka.

Plan można ująć skrótowo: „autonomia i swoboda” pod jednym tylko butem – samorządu. Wystarczy, by całkowicie panować nad oświatą! 

Jeżeli dyrektor jest dobrym dyrektorem, jeżeli szkoła osiąga znakomite wyniki edukacyjne, to nie ma powodu, żeby takiego dyrektora ograniczać i robić sztuczny konkurs, do czego doprowadził rząd PiS-u

– argumentował cynicznie wiceszef MEN.

Ten „sztuczny” konkurs umożliwiał przez lata rzetelną ocenę kandydatów. Dawał możliwość zajęcia stanowiska niezależnym ciałom i ocenę „dobrych dyrektorów” oczyma nie tylko ich bezpośrednich szefów i ich wysłanników – a takimi wszak są samorządowcy – a bezstronnym i merytorycznym kuratoriom, do których zadań ustawowych należy nadzór pedagogiczny, i podmiotom bezpośrednio zaangażowanym w życie szkoły, jak np. związki nauczycielskie i rodzice. 

CZYTAJ TAKŻE: [Tylko u nas] Barbara Nowak: Mamy być głupim społeczeństwem, żeby nie stanowić konkurencji dla Europy Zachodniej

Procedura była starannie opisana i rzetelnie egzekwowana, gdyż dyrektor to – obrazowo ujmując - szef gigantycznej firmy, i to o specyficznym charakterze, a więc powierzenie tego stanowiska było zawsze traktowane poważnie, niezależnie od aktualnej władzy politycznej. Dyrektor – to pracodawca w dużych szkołach lub zespołach dla nawet 200 nauczycieli, a ponadto dla personelu administracyjnego. Opiekun dla setek powierzonych placówce dzieci, odpowiedzialny ostatecznie za ich wykształcenie, wychowanie i bezpieczeństwo. Partner biznesowy dla licznych firm, od których zależy funkcjonowanie tego skomplikowanego przedsiębiorstwa, jakim jest szkoła, i to nie tylko w czasie nauki dzieci, ale przez całą dobę, przez cały rok. 

Przytoczmy wymogi:

„Komisja konkursowa powoływana jest przez organ prowadzący – tj. przez wójta (burmistrz, prezydenta miasta), zarząd powiatu, zarząd województwa. Organ prowadzący powołuje komisję konkursową w składzie:
po trzech przedstawicieli:
a) organu prowadzącego szkołę lub placówkę,
b) organu sprawującego nadzór pedagogiczny;
po dwóch przedstawicieli:
a) rady pedagogicznej,
b) rady rodziców;
 po jednym przedstawicielu organizacji związkowych reprezentatywnych w rozumieniu ustawy o Radzie Dialogu Społecznego, wyłonionym spośród członków ich jednostek organizacyjnych albo jednostek organizacyjnych organizacji związkowych wchodzących w skład reprezentatywnych organizacji związkowych, zrzeszających nauczycieli, obejmujących swoim zakresem działania szkołę lub placówkę, w której konkurs się odbywa.
Członkowie komisji powinni zostać wskazani imiennie. W składzie komisji konkursowej nie może znaleźć się wójt, burmistrz, prezydent miasta”.

Autokratyczne zarządzanie dyrektorem

MEN pod rządami lewicy zabiera wszystkim powyższym podmiotom dotychczasowe kompetencje. Teraz prawo oceniania i zatrudniania na kolejną kadencję  ma należeć wyłącznie do organu prowadzącego!  Dominacja samorządowców nad pozostałymi przedstawicielami instytucji i podmiotami to jawna uzurpacja i zaplanowane autokratyczne zarządzanie dyrektorem. Tenże „uwolniony” spod wpływów i dominacji nadzoru kuratoryjnego, stanie się w efekcie powolną marionetką w jednym ręku – wójta, prezydenta  lub burmistrza.  Przez pierwsze 5 lat po pierwszym wyborze będzie grzecznie słuchał dyspozycji, by zasłużyć na kolejną kadencję bez konieczności stanięcia do konkursowych zmagań. Przed drugie 5 lat będzie spłacał zaciągnięty dług, wobec życzliwego potraktowania jego dotychczasowych „zasług”. 10 lat zagwarantowanej służalczości i koniunkturalizmu. 

Tacy dyrektorzy będą promowani, którzy pozwolą bez przeszkód przemielić „samo-rządowcom” unijne lub grantowe pieniądze, umożliwią wprowadzenie wszelkich antydyskryminacyjnych, równościowych i inkluzyjnych [włączających]  nowinek, gdyż to za nimi idą fundusze z UE, choćby z funduszy strukturalnych. Jeśli trzeba będzie obciąć budżet, bo w samorządzie nie będzie się on spinał – nie ma problemu, usłużny dyrektor zrozumie to od razu. Jeśli znajomy lub rodzina „samo-rządowca” właśnie stworzy NGO-sa i zechce wdrożyć seksualizacyjne warsztaty z udziałem działaczy LGBT za fundusze z UE, szkolne progi okażą się niskie dla nowoczesnych inkluzyjnych inicjatyw. Byle nie przypięto dyrektorowi i szkole łatki „nieprzyjazny” LGBT [a taki Ranking Szkół Przyjaznych LGBTQ  właśnie przeprowadzono, i to z poparciem MEN, Rzecznik Praw Dziecka i Ministerstwa Równości], bo z drugiej kadencji – nici. 

Już teraz ruszyć zaprzyjaźnionego z wójtem czy burmistrzem dyrektora nie jest łatwo, mimo niekiedy oczywistych zaniedbań lub nawet mobbingu nauczycieli; taka głośna sprawa toczy się obecnie w jednej z warszawskich szkół. Jednak proponowane przez MEN rozwiązanie tę skrajnie antydemokratyczną procedurę czyni regułą. Na dodatek chyba nikt nie ma wątpliwości, iż tak uchylone drzwi [ na „kilka lat” ] służą temu, by w przyszłości za pomocą drobnej korekty przepisów ostatecznie opanować system powołań i wyjąć go spod kontroli i dozoru niezależnych od władzy ciał. Tak wygląda perspektywa „wolności od działań partyjnych” w wydaniu lewicowego MEN.

Brak kompetencji dydaktycznych organu prowadzącego do tej pory był w miarę skutecznie równoważony przez kuratoriów, jako „sprawujących nadzór pedagogiczny”. Nie bez wysiłku dbały one o poziom edukacji, programy szkoleniowe, konkursy, warsztaty, doskonalenie kadr, a nawet powstrzymywały samorządy przed edukatorskimi zapędami na terenie podległych im szkół … Teraz zostaną sprowadzone do podrzędnej roli, i nawet widząc jaskrawe uchybienia w funkcjonowaniu placówek i dyrektorów – niewiele będą miały do powiedzenia. Bo i komu? Niezainteresowanym tematem urzędnikom MEN, którzy sami przekazują swoje uprawnienia samorządom, czyli jak słusznie podkreśliła B. Nowak – „rejterują”? Pierwsze wzmianki o możliwej  likwidacji kuratoriów pokazują ten niebezpieczny trend.

MEN z premedytacją  oddaje pole temu, komu mniej zależy na dobrej edukacji dzieci i młodzieży, a bardziej na utrzymaniu rotacyjnych stanowisk dla siebie i grona akolitów. Bo nie o dobrą edukację tu chodzi, a o zrównoważoną, mobilną i włączającą. A do tego potrzebni są posłuszni wykonawcy niepolskich dyrektyw. Bez silnego państwowego systemu edukacji, bez nadzoru nad placówkami oświatowymi, bez odpowiedzialnych kadr administracyjnych i dydaktycznych otwieramy wrota dla Europejskiego Obszaru Edukacyjnego. To prosta droga do  programowej wynarodowionej unifikacji – cyfrowej, mobilnej i inkluzyjnej - za pieniądze z UE. 

To właśnie dlatego trująca torpeda została odpalona przez „Ministerstwo Eliminacji Narodowej” tuż przed wyborami samorządowymi. Mrugnięcie okiem do samorządowców jest nadto czytelne – z nami będziecie mogli więcej, zwijamy państwo na tym odcinku. 
Kosztem uczniów i kosztem nauczycieli, których szefowie zamiast być dyrektorami, staną się podnóżkami lokalnej władzy sterowanej przez fundusze z Brukseli. Samorządy na ogół nie były państwowotwórcze, taka ich lokalna rola - choć w obecnej mobilnej, czyli antynarodowej, dobie rola ta często okazuje się dość ryzykowna, a nawet niekiedy przypomina działania V kolumny w II Rzeczpospolitej. Jednak każdy suwerenny rząd powinien równoważyć regionalistyczne, lokalne i nazwijmy to wprost – partykularne – interesy władz samorządowych, o ile zależy mu na utrzymaniu jedności Państwa. Trzeba więc zadać retoryczne pytanie – czy ministerstwu pod zarządem min. Nowackiej zależy na wyksztalceniu i  wychowaniu obywateli Państwa Polskiego?

Jeśli mamy co do tego uzasadnione wątpliwości, co zrobimy – jako nauczyciele, związkowcy, rodzice, dziadkowie, działacze społeczni i politycy? Po zaplanowanym upadku poziomu nauczania [zmiany podstaw programowych] i etosu zawodu nauczyciela [który nie ma zadawać prac domowych, oceniać i wymagać] nadchodzi czas na kolejny perfidnie opracowany upadek – kadr zarządzających i organów nadzoru pedagogicznego w oświacie. 
Czy polska szkoła się obroni?

Hanna Dobrowolska jest polonistką, redaktorką, autorką podręczników szkolnych do języka polskiego dla kl.4-6 oraz do nauczania początkowego, a także licznych pomocy metodycznych. Jest konsultantem Ministerstwa Edukacji Narodowej, dziennikarką,  publicystką, członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jest współzałożycielką Ruchu Ochrony Szkoły. Odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe