Gigantyczny pożar hal pod Warszawą. Słychać było wybuchy

Co musisz wiedzieć:
- Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do straży pożarnej o godz. 21:38
- Akcja gaśnicza trwała przez całą noc.
- Z ogniem walczyło aż 160 strażaków i 42 jednostki z całego powiatu
Trudna noc dla strażaków
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do straży pożarnej o godz. 21:38. Na miejscu bardzo szybko pojawiły się pierwsze zastępy, a w kulminacyjnym momencie z ogniem walczyło aż 160 strażaków i 42 jednostki z całego powiatu.
- Pożar był dość rozległy, mówimy tutaj o powierzchni oszacowanej przez nas na około 10 tysięcy metrów kwadratowych
- przekazał TVN24 rzecznik prasowy Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego PSP brygadier Karol Kroć.
- Zaangażowano znaczne siły z naszej strony, jeżeli chodzi o straż pożarną. W szczytowym momencie było 50 pojazdów, ponad 160 strażaków. Obecnie trwa dogaszenie tego pożaru i niezbędne prace rozbiórkowe, tak żeby dotrzeć do tych ukrytych miejsc, do których nie byliśmy w stanie się jeszcze dostać pod tym zwałowiskiem konstrukcji budynku
- mówił.
- Mentzen na piwie z Trzaskowskim i Sikorskim. Burza w sieci
- Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa
- Zorro z Tarnowa: "Nie złapiecie mnie nigdy"
- IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka
- Miliony baryłek ropy. Polska odkryła nowe złoże
- Komunikat dla mieszkańców Łodzi
- Komunikat dla mieszkańców Warszawy
Gigantyczny pożar hal pod Warszawą. Słychać było wybuchy
W trakcie akcji słychać było liczne wybuchy, których źródło pozostaje na razie nieznane. Strażacy zostali zmuszeni do opuszczenia wnętrza płonącej hali ze względu na pogarszające się warunki i realne zagrożenie dla ich życia.
Udało się zapobiec rozprzestrzenieniu ognia na sąsiednie budynki mieszkalne, jednak skala zniszczeń w samym kompleksie magazynowym jest ogromna – według szacunków mogło tam spłonąć nawet 18 tys. m² powierzchni magazynowej.
Rzecznik zastrzegł, że "nikt do tej pory nie ucierpiał ani ze strażaków, ani mieszkańców, ani też osób, które mogłyby znajdować się w tym obiekcie".
Pożar był niezwykle intensywny
Działania były niezwykle trudne – w halach składowano tworzywa sztuczne, które paliły się wyjątkowo intensywnie. Sytuację komplikował brak działających hydrantów w sąsiedztwie obiektu, co zmuszało strażaków do uzupełniania wody m.in. w Słomczynie. Z pomocą przyszły również służby z Zakładu Gospodarki Komunalnej w Konstancinie-Jeziornie, które przekierowały wodę z SUW Opacz do stacji w Borowinie.
Ze względu na toksyczne opary unoszące się nad okolicą, służby ratownicze wielokrotnie apelowały do mieszkańców, by zamknęli okna i pozostali w domach. Powietrze było stale monitorowane przez drony oraz chemików z Państwowej Straży Pożarnej.
Do Kawęczyna przyjechała także Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego „WARSZAWA-6”, wyposażona w mobilne laboratorium. Jak dotąd nie odnotowano przekroczenia norm stężenia szkodliwych substancji, takich jak pył PM10, PM2,5, SO₂ czy NO₂.