Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?

– Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić nas z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarzy, żebyśmy z nich korzystali – mówi Agnieszka Huf w rozmowie z Ludwikiem Pęziołem.
 Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?
/ fot. pixabay

– Byłem trochę zaskoczony, gdy zobaczyłem, że podejmujesz temat popularyzacji psychoterapii, szczególnie w kontekście katolickim. Wydawało mi się, że dziś, w 2025 roku, świadomość dotycząca zdrowia psychicznego jest już dość powszechna.

– Też początkowo myślałam, że ten problem już praktycznie nie istnieje. Żyję w środowisku raczej otwartym i świadomym, więc miałam wrażenie, że to przeszłość. Ale zderzyłam się z inną rzeczywistością, kiedy opublikowałam komentarz do krążącego w sieci filmiku. Jeden z bardzo zaangażowanych księży mówił tam, że depresję można wyleczyć adoracją Najświętszego Sakramentu i spowiedzią. Napisałam więc artykuł zatytułowany „Nie, depresji nie wyleczy modlitwa” – tytuł był celowo przewrotny. Zaznaczyłam tam wyraźnie, że modlitwa może być ogromnym wsparciem, a Pan Bóg może oczywiście uzdrawiać, także z depresji – tak jak z raka czy innych chorób. Tyle że przy raku nikt nie powie: „Nie idź do lekarza, tylko się módl”. A przy zaburzeniach psychicznych – niestety, nadal się tak mówi. W odpowiedzi dostałam sporo komentarzy, w których ludzie zarzucali mi brak wiary, pytali, jak można pisać takie rzeczy w katolickiej gazecie. Ale też wiele osób pisało, że same doświadczyły podobnych reakcji w swoim otoczeniu. Że słyszały, iż psychoterapia to zagrożenie duchowe, że wystarczy modlitwa, że „prawdziwy katolik nie potrzebuje psychologa”.

– Czy dotknęło Cię to ze względu na jakieś osobiste przeżycia?

– Tak. Od lat choruję na depresję. To choroba, w której są lepsze i gorsze momenty. Na szczęście moje doświadczenia w Kościele są raczej dobre. Spotykałam się ze wsparciem, z rozsądnym podejściem. Oczywiście, zdarzają się wyjątki – ostatnio usłyszałam w konfesjonale, że „jak się pomaga innym, to wszystkie depresje mijają”. Nie mijają – bo to choroba. Ale to był raczej odosobniony przypadek. Generalnie napotykałam mądre i życzliwe podejście. I to daje mi nadzieję, że takich zdrowo myślących ludzi w Kościele jest więcej.

– Przez takie „złote myśli” jak ta wypowiedziana przez wspomnianego księdza ktoś może zaniechać leczenia, które mogłoby uratować mu zdrowie, a nawet życie.

– Tak, zdecydowanie. Uważam za rodzaj swojej misji, żeby ten temat oswajać, normalizować i pokazywać, że leczenie psychoterapeutyczne i psychiatryczne zaburzeń psychicznych jest równie skuteczną i opartą na naukowych podstawach formą leczenia, jak terapie stosowane przy chorobach somatycznych. Mam już parę sygnałów o czytelnikach, którzy po poznaniu świadectw osób chorujących psychicznie zawartych w mojej książce zdecydowały się sięgnąć po fachową pomoc, zamiast liczyć, że jakoś sobie dadzą radę, że przeczekają, zamodlą. Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarza, żebyśmy z nich korzystali.

– A więc spowiedź nie może zastąpić psychoterapii?

– Spowiedź może przynieść ulgę psychiczną, natomiast nie będzie to rozwiązanie długotrwałego problemu. My, ludzie, mamy ciało, duszę i psychikę. Leczenie musi być dostosowane do każdej z tych sfer. Jeżeli cierpi ciało, to idziemy do lekarza: do ortopedy, do laryngologa, do kogoś zajmującego się konkretną specjalizacją. Jeżeli mamy problem duchowy, to idziemy do księdza, do spowiedzi. A jeżeli mamy problem z psychiką, to idziemy do psychoterapeuty czy do psychiatry.

– Brak tego rozróżnienia powoduje, że psychoterapeuta rywalizuje z kapłanem o rolę duchowego przewodnika, a psychoterapie zaczynają konkurować z sakramentami.

– Wiele ludzi się tego boi. Natomiast kompetentny psychoterapeuta nie ingeruje w życie duchowe człowieka. Jeżeli ktoś prowadzi intensywne życie religijne, ta sfera jest dla niego ważna i korzysta z terapii, to dobrze, żeby miał stałego spowiednika czy był w kontakcie z jakimś specjalistą od sfery duchowej, np. księdzem, siostrą zakonną czy dobrze uformowanym świeckim, z którym będzie co jakiś czas rozmawiał na temat tego, jak przeżywa swoją psychoterapię.

– Jeżeli w terapii mówi się o pilnowaniu swoich granic, o samowspółczuciu, o zaspokajaniu potrzeb, to wielu osobom się to kojarzy z egoizmem.

– Jeżeli lecimy z dzieckiem w samolocie, który wpada w turbulencję, to naszym obowiązkiem jest założyć maseczkę najpierw sobie, ponieważ może być tak, że kiedy zaczniemy zakładać ją dziecku, to sami stracimy przytomność i nie pomożemy ani jemu, ani sobie. Więc zadbanie o swoje potrzeby nie jest zachowaniem wbrew przykazaniu miłości bliźniego.

– Niektórzy influencerzy kojarzeni z prawicą mówią, że proponowanie młodym mężczyznom psychoterapii potęguje kryzys męskości, i lepiej, żeby zamiast do psychologa pojechali na obóz w góry lub do lasu.

– Rozwijanie poczucia sprawczości i własnej mocy to świetny pomysł, ale obok, a nie zamiast. Suplementy diety i dobrze dobrana aktywność fizyczna mogą pomóc w leczeniu wielu chorób, ale nie zastąpią konkretnych leków. Myślę, że od mitu „chłopaki nie płaczą” mnóstwo mężczyzn odebrało sobie życie. Bo przeżywali swój dramat, znajdowali się w ciężkim kryzysie, a jednocześnie mieli poczucie, że nie mogą o tym mówić, nie mogą szukać wsparcia.

– Czy zaufania do terapii nie podkopuje fakt, że stała się ona ogromnym biznesem? Pokusa zarobku sprzyja wmawianiu ludziom, że „każdy potrzebuje swojego psychoterapeuty”.

– Nie zgadzam się, że każdy musi mieć swojego psychoterapeutę. Psychoterapia to metoda leczenia, stosowana w przypadku zaburzeń. Nie oznacza to jednak, że ktoś bez diagnozy nie może z tego skorzystać. Może. Tylko wtedy to bardziej praca nad rozwojem, wsparcie – a nie terapia w sensie klinicznym. Nie jest też tak, że jeśli ktoś nie chodzi na terapię, to „nie dba o siebie”. Ja oczywiście mówię, że psychoterapia jest pomocą, a nie zagrożeniem – ale mam na myśli terapię prowadzoną w sensowny sposób. Tymczasem mamy wysyp różnych pseudoterapeutycznych metod. Co chwilę pojawia się jakaś nowa „przełomowa” technika – leczenie traumy prenatalnej przez hipnozę, radykalne przebaczanie... tego typu rzeczy. To często nie tylko nie pomaga, ale wręcz szkodzi. Przykład? Ustawienia Hellingera – bardzo niebezpieczna rzecz. Jedna sesja potrafi zostawić człowieka w psychicznym rozsypaniu, a potem nie ma żadnego wsparcia. Ludzie są z tym pozostawiani sami sobie. Jednocześnie to jest świetny biznes. Ktoś coś wymyśli, zrobi reklamę, drogie szkolenie i... wystarczy trochę szczęścia, żeby to stało się trendem.

– Jak się w tym wszystkim nie pogubić? Które terapie są OK, a które powinny budzić podejrzenia – nie tylko pod kątem skuteczności, ale także zgodności z chrześcijańskim światopoglądem?

– Dobre pytanie. Te uznane nurty psychoterapeutyczne – takie jak psychoterapia psychodynamiczna, poznawczo-behawioralna (CBT), systemowa, terapia rodzin, terapia schematu (czyli tzw. trzecia fala CBT) – one wszystkie w założeniu nie ingerują w duchowość. To są podejścia, które koncentrują się na psychice, emocjach, relacjach – a nie na jakimś duchowym przekazie czy ezoteryce. Co jest ważne? Po pierwsze – pytaj o kompetencje. Czy ktoś ukończył szkołę psychoterapii? Jaką? Czy ta szkoła jest uznawana przez np. Polskie Towarzystwo Psychoterapii czy Polskie Towarzystwo Psychiatryczne? Warto zapytać, czy terapeuta skończył czteroletni kurs psychoterapii, a nie tylko jakąś weekendową szkółkę. I czy pracuje pod superwizją – czyli czy ktoś z zewnątrz regularnie analizuje jego pracę. Superwizja to taka „terapia procesu terapeutycznego”. Ktoś z boku może wtedy powiedzieć: „Uważaj, za bardzo narzucasz swoje podejście”, albo: „Zastanów się, czy terapia nie idzie w złą stronę”. To bardzo ważne. Zawsze powtarzam, że dobrym sposobem na znalezienie specjalisty jest marketing szeptany – po prostu popytać znajomych. Choć wiadomo, to też nie daje gwarancji, bo jeden terapeuta może komuś pasować idealnie, a komuś innemu zupełnie nie. Znajomy psychiatra mówi: „Czułki muszą się spotkać”. Ważne też, by od razu na początku powiedzieć, kim jesteśmy – że na przykład jesteśmy wierzący, mamy jakiś światopogląd i obawy, czy terapia nie będzie w niego ingerować.

– Dla kogo przede wszystkim jest Twoja książka?

– Pisałam ją z myślą o trzech grupach. Przede wszystkim dla chorych, żeby wiedzieli, że nie są sami. Dostaję od nich wiadomości: „Dziękuję, bo pierwszy raz poczułem, że nie jestem sam z tą chorobą, że można chorować, cierpieć i nadal być w Kościele”. Wszyscy moi rozmówcy to ludzie głęboko wierzący. Chciałam, żeby czytelnik zrozumiał, że choroba nie oznacza, że jest się gorszym katolikiem. Druga grupa to bliscy chorych. Żeby mogli zajrzeć za kurtynę – bo osoba w ostrym epizodzie choroby często nie potrafi o niej mówić. A książka daje wgląd – przez historie innych. I wreszcie trzecia grupa – najszersza – to wszyscy ci, którzy może nawet nie wiedzą, że stykają się na co dzień z osobami z zaburzeniami psychicznymi. Chciałam, żeby ten temat trochę się oswoił.

Agnieszka Huf – redaktorka „Gościa Niedzielnego”, psycholożka i autorka książki „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.


 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń tylko u nas
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń

W kontekście kolejnej rocznicy zbrodni w Jedwabnem (10 lipca 1941 r.) lewacy lansują tezę, że tak znienawidzone przez nich środowiska patriotyczne celowo pomijają tę rzekomo polską akcję eksponując ludobójstwo wołyńskie. „Wołyń dla Polaków to przykrywka, za którą chcą schować Jedwabne” – twierdzi wprost dziennikarz Tomasz Lis. Tylko co ma piernik do wiatraka?

Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem gorące
Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem

W Jedwabnem, kilkadziesiąt metrów od oficjalnego pomnika ofiar z 1941 r., ustawiono siedem granitowych głazów z tablicami, które kwestionują udział miejscowych Polaków w zbrodni. Jad Waszem wzywa władze o usunięcie "obraźliwej instalacji", a polska prokuratura bada, czy szerzy ona nienawiść.

Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli Pieśń o podrzynaniu gardeł tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli "Pieśń o podrzynaniu gardeł"

Pamiętacie Państwo western z Johnem Waynem, zatytułowany „Rio Bravo", prawda? Klasyk nad klasyki, na którego ścieżce dźwiękowej wybrzmiewają dźwięki tradycyjnego hiszpańskiego utworu „El Deguello” – "Pieśni o podrzynaniu gardeł".

Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia otrzymał od premiera Donalda Tuska "bardzo wyraźną propozycję, ofertę albo sugestię, żeby jednak odłożyć zaprzysiężenie Karola Nawrockiego – twierdzą dziennikarze Interii.

Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos z ostatniej chwili
Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos

Wypowiedzi Grzegorza Brauna w sprawie Holokaustu tylko potwierdzają, że działa on z obcej inspiracji na szkodę - bardzo poważną szkodę - naszego kraju – stwierdził w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic z ostatniej chwili
Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic

Z mostu granicznego Słubice / Frankfurt nad Odrą zdjęto banery Ruchu Obrony Granic. Robert Bąkiewicz oskarża wiceburmistrza Tomasza Stefańskiego o realizowanie niemieckich poleceń.

Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy Wiadomości
Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy

Według nieoficjalnych doniesień pasażerowie i załoga Boeinga 737-800 lecącego z Mińska do Moskwy zostali namierzeni i ostrzelani przez rosyjski system obrony powietrznej. Wojsko miało wziąć rejsową maszynę za ukraiński dron.   

Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź z ostatniej chwili
Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź

Adam Szłapka wzywa do zatrzymania Roberta Bąkiewicza. Narodowiec odpowiada ostro, nazywając atak rzecznika rządu oznaką słabości władzy.

Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie z ostatniej chwili
Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie

W piątek w Chełmnie w woj. kujawsko-pomorskim kierowca auta osobowego wjechał w grupę ludzi. Są ranni.

Robert Bąkiewicz:  Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej tylko u nas
Robert Bąkiewicz: Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej

Nie występujemy przeciwko polskiej Straży Granicznej czy policji. Wiemy o tym, że o sytuacji decyduje wola polityczne, a wygląda ona następująco: trzeba dobrze robić Niemcom, trzeba robić grę pozorów i trzeba medialnie ograć tę sytuację - mówił Robert Bąkiewicz w rozmowie z Cezarym Krysztopą. Lider Ruchu Obrony Granic poinformował, że obywatelskie patrole będą się równiez organizować na granicy ze Słowacją, gdzie przebiega bałkański szlak przemytniczy migrantów.

REKLAMA

Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?

– Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić nas z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarzy, żebyśmy z nich korzystali – mówi Agnieszka Huf w rozmowie z Ludwikiem Pęziołem.
 Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?
/ fot. pixabay

– Byłem trochę zaskoczony, gdy zobaczyłem, że podejmujesz temat popularyzacji psychoterapii, szczególnie w kontekście katolickim. Wydawało mi się, że dziś, w 2025 roku, świadomość dotycząca zdrowia psychicznego jest już dość powszechna.

– Też początkowo myślałam, że ten problem już praktycznie nie istnieje. Żyję w środowisku raczej otwartym i świadomym, więc miałam wrażenie, że to przeszłość. Ale zderzyłam się z inną rzeczywistością, kiedy opublikowałam komentarz do krążącego w sieci filmiku. Jeden z bardzo zaangażowanych księży mówił tam, że depresję można wyleczyć adoracją Najświętszego Sakramentu i spowiedzią. Napisałam więc artykuł zatytułowany „Nie, depresji nie wyleczy modlitwa” – tytuł był celowo przewrotny. Zaznaczyłam tam wyraźnie, że modlitwa może być ogromnym wsparciem, a Pan Bóg może oczywiście uzdrawiać, także z depresji – tak jak z raka czy innych chorób. Tyle że przy raku nikt nie powie: „Nie idź do lekarza, tylko się módl”. A przy zaburzeniach psychicznych – niestety, nadal się tak mówi. W odpowiedzi dostałam sporo komentarzy, w których ludzie zarzucali mi brak wiary, pytali, jak można pisać takie rzeczy w katolickiej gazecie. Ale też wiele osób pisało, że same doświadczyły podobnych reakcji w swoim otoczeniu. Że słyszały, iż psychoterapia to zagrożenie duchowe, że wystarczy modlitwa, że „prawdziwy katolik nie potrzebuje psychologa”.

– Czy dotknęło Cię to ze względu na jakieś osobiste przeżycia?

– Tak. Od lat choruję na depresję. To choroba, w której są lepsze i gorsze momenty. Na szczęście moje doświadczenia w Kościele są raczej dobre. Spotykałam się ze wsparciem, z rozsądnym podejściem. Oczywiście, zdarzają się wyjątki – ostatnio usłyszałam w konfesjonale, że „jak się pomaga innym, to wszystkie depresje mijają”. Nie mijają – bo to choroba. Ale to był raczej odosobniony przypadek. Generalnie napotykałam mądre i życzliwe podejście. I to daje mi nadzieję, że takich zdrowo myślących ludzi w Kościele jest więcej.

– Przez takie „złote myśli” jak ta wypowiedziana przez wspomnianego księdza ktoś może zaniechać leczenia, które mogłoby uratować mu zdrowie, a nawet życie.

– Tak, zdecydowanie. Uważam za rodzaj swojej misji, żeby ten temat oswajać, normalizować i pokazywać, że leczenie psychoterapeutyczne i psychiatryczne zaburzeń psychicznych jest równie skuteczną i opartą na naukowych podstawach formą leczenia, jak terapie stosowane przy chorobach somatycznych. Mam już parę sygnałów o czytelnikach, którzy po poznaniu świadectw osób chorujących psychicznie zawartych w mojej książce zdecydowały się sięgnąć po fachową pomoc, zamiast liczyć, że jakoś sobie dadzą radę, że przeczekają, zamodlą. Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarza, żebyśmy z nich korzystali.

– A więc spowiedź nie może zastąpić psychoterapii?

– Spowiedź może przynieść ulgę psychiczną, natomiast nie będzie to rozwiązanie długotrwałego problemu. My, ludzie, mamy ciało, duszę i psychikę. Leczenie musi być dostosowane do każdej z tych sfer. Jeżeli cierpi ciało, to idziemy do lekarza: do ortopedy, do laryngologa, do kogoś zajmującego się konkretną specjalizacją. Jeżeli mamy problem duchowy, to idziemy do księdza, do spowiedzi. A jeżeli mamy problem z psychiką, to idziemy do psychoterapeuty czy do psychiatry.

– Brak tego rozróżnienia powoduje, że psychoterapeuta rywalizuje z kapłanem o rolę duchowego przewodnika, a psychoterapie zaczynają konkurować z sakramentami.

– Wiele ludzi się tego boi. Natomiast kompetentny psychoterapeuta nie ingeruje w życie duchowe człowieka. Jeżeli ktoś prowadzi intensywne życie religijne, ta sfera jest dla niego ważna i korzysta z terapii, to dobrze, żeby miał stałego spowiednika czy był w kontakcie z jakimś specjalistą od sfery duchowej, np. księdzem, siostrą zakonną czy dobrze uformowanym świeckim, z którym będzie co jakiś czas rozmawiał na temat tego, jak przeżywa swoją psychoterapię.

– Jeżeli w terapii mówi się o pilnowaniu swoich granic, o samowspółczuciu, o zaspokajaniu potrzeb, to wielu osobom się to kojarzy z egoizmem.

– Jeżeli lecimy z dzieckiem w samolocie, który wpada w turbulencję, to naszym obowiązkiem jest założyć maseczkę najpierw sobie, ponieważ może być tak, że kiedy zaczniemy zakładać ją dziecku, to sami stracimy przytomność i nie pomożemy ani jemu, ani sobie. Więc zadbanie o swoje potrzeby nie jest zachowaniem wbrew przykazaniu miłości bliźniego.

– Niektórzy influencerzy kojarzeni z prawicą mówią, że proponowanie młodym mężczyznom psychoterapii potęguje kryzys męskości, i lepiej, żeby zamiast do psychologa pojechali na obóz w góry lub do lasu.

– Rozwijanie poczucia sprawczości i własnej mocy to świetny pomysł, ale obok, a nie zamiast. Suplementy diety i dobrze dobrana aktywność fizyczna mogą pomóc w leczeniu wielu chorób, ale nie zastąpią konkretnych leków. Myślę, że od mitu „chłopaki nie płaczą” mnóstwo mężczyzn odebrało sobie życie. Bo przeżywali swój dramat, znajdowali się w ciężkim kryzysie, a jednocześnie mieli poczucie, że nie mogą o tym mówić, nie mogą szukać wsparcia.

– Czy zaufania do terapii nie podkopuje fakt, że stała się ona ogromnym biznesem? Pokusa zarobku sprzyja wmawianiu ludziom, że „każdy potrzebuje swojego psychoterapeuty”.

– Nie zgadzam się, że każdy musi mieć swojego psychoterapeutę. Psychoterapia to metoda leczenia, stosowana w przypadku zaburzeń. Nie oznacza to jednak, że ktoś bez diagnozy nie może z tego skorzystać. Może. Tylko wtedy to bardziej praca nad rozwojem, wsparcie – a nie terapia w sensie klinicznym. Nie jest też tak, że jeśli ktoś nie chodzi na terapię, to „nie dba o siebie”. Ja oczywiście mówię, że psychoterapia jest pomocą, a nie zagrożeniem – ale mam na myśli terapię prowadzoną w sensowny sposób. Tymczasem mamy wysyp różnych pseudoterapeutycznych metod. Co chwilę pojawia się jakaś nowa „przełomowa” technika – leczenie traumy prenatalnej przez hipnozę, radykalne przebaczanie... tego typu rzeczy. To często nie tylko nie pomaga, ale wręcz szkodzi. Przykład? Ustawienia Hellingera – bardzo niebezpieczna rzecz. Jedna sesja potrafi zostawić człowieka w psychicznym rozsypaniu, a potem nie ma żadnego wsparcia. Ludzie są z tym pozostawiani sami sobie. Jednocześnie to jest świetny biznes. Ktoś coś wymyśli, zrobi reklamę, drogie szkolenie i... wystarczy trochę szczęścia, żeby to stało się trendem.

– Jak się w tym wszystkim nie pogubić? Które terapie są OK, a które powinny budzić podejrzenia – nie tylko pod kątem skuteczności, ale także zgodności z chrześcijańskim światopoglądem?

– Dobre pytanie. Te uznane nurty psychoterapeutyczne – takie jak psychoterapia psychodynamiczna, poznawczo-behawioralna (CBT), systemowa, terapia rodzin, terapia schematu (czyli tzw. trzecia fala CBT) – one wszystkie w założeniu nie ingerują w duchowość. To są podejścia, które koncentrują się na psychice, emocjach, relacjach – a nie na jakimś duchowym przekazie czy ezoteryce. Co jest ważne? Po pierwsze – pytaj o kompetencje. Czy ktoś ukończył szkołę psychoterapii? Jaką? Czy ta szkoła jest uznawana przez np. Polskie Towarzystwo Psychoterapii czy Polskie Towarzystwo Psychiatryczne? Warto zapytać, czy terapeuta skończył czteroletni kurs psychoterapii, a nie tylko jakąś weekendową szkółkę. I czy pracuje pod superwizją – czyli czy ktoś z zewnątrz regularnie analizuje jego pracę. Superwizja to taka „terapia procesu terapeutycznego”. Ktoś z boku może wtedy powiedzieć: „Uważaj, za bardzo narzucasz swoje podejście”, albo: „Zastanów się, czy terapia nie idzie w złą stronę”. To bardzo ważne. Zawsze powtarzam, że dobrym sposobem na znalezienie specjalisty jest marketing szeptany – po prostu popytać znajomych. Choć wiadomo, to też nie daje gwarancji, bo jeden terapeuta może komuś pasować idealnie, a komuś innemu zupełnie nie. Znajomy psychiatra mówi: „Czułki muszą się spotkać”. Ważne też, by od razu na początku powiedzieć, kim jesteśmy – że na przykład jesteśmy wierzący, mamy jakiś światopogląd i obawy, czy terapia nie będzie w niego ingerować.

– Dla kogo przede wszystkim jest Twoja książka?

– Pisałam ją z myślą o trzech grupach. Przede wszystkim dla chorych, żeby wiedzieli, że nie są sami. Dostaję od nich wiadomości: „Dziękuję, bo pierwszy raz poczułem, że nie jestem sam z tą chorobą, że można chorować, cierpieć i nadal być w Kościele”. Wszyscy moi rozmówcy to ludzie głęboko wierzący. Chciałam, żeby czytelnik zrozumiał, że choroba nie oznacza, że jest się gorszym katolikiem. Druga grupa to bliscy chorych. Żeby mogli zajrzeć za kurtynę – bo osoba w ostrym epizodzie choroby często nie potrafi o niej mówić. A książka daje wgląd – przez historie innych. I wreszcie trzecia grupa – najszersza – to wszyscy ci, którzy może nawet nie wiedzą, że stykają się na co dzień z osobami z zaburzeniami psychicznymi. Chciałam, żeby ten temat trochę się oswoił.

Agnieszka Huf – redaktorka „Gościa Niedzielnego”, psycholożka i autorka książki „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe