Tȟašúŋke Witkó: Opadające rosyjskie portki
Cóż, międzynarodowy związek nieudaczników i ignorantów nazwany – chyba jedynie dla złagodzenia przekazu – gronem przywódców państw europejskich prawdopodobnie nigdy nie nauczy się, że dialogowi prowadzonemu z mentalnymi ludźmi Wschodu zawsze musi towarzyszyć stukot żołnierskich buciorów, uderzających miarowo o bruk, skompilowany z chrzęstem gąsienic czołgów, posuwających się na czele maszerującej piechoty.
Jeśli ktokolwiek zabiera się do owej debaty w sposób inny, niż opisany powyżej, wówczas – nawet jeśli jest głową wciąż potężnego państwa – może zostać demonstracyjnie spostponowany przez, co prawda, przemożnego, ale jednak tylko ministra. Dla zachowania kronikarskiej skrupulatności dodam, że Macron – przez swoje wieloletnie, infantylne postępowanie – praktycznie sam sprowokował Rosjanina do wyprawienia mu słownej chłosty.
Ławrow – mistrz manipulacji
Minister spraw zagranicznych Rosji spędził przedświąteczny tydzień w Kairze, gdzie debatował z przywódcami państw afrykańskich o zacieśnieniu współpracy wzajemnej. Tam też – 19 grudnia 2025 roku, w piątek, podczas podsumowującej serię rozmów konferencji prasowej – został poproszony o ocenę idei wprowadzenia sił rozjemczych NATO pomiędzy ścierające się ze sobą wojska rosyjskie i ukraińskie. Kremlowski dostojnik mógł odpowiedzieć w sposób dyplomatyczny, powszechnie przyjęty w stosunkach międzynarodowych, jednak replika jego była butna i kategoryczna, bowiem Ławrow nie tylko nazwał ów pomysł bezczelnym, ale także zarzucił, że jest to próba zastraszenia Rosji. Przyznacie Państwo, że po takim dictum acerbum, każdy mógł odnieść wrażenie, że to Moskwa padła ofiarą agresji Kijowa i musi teraz bronić się przed wrażymi siłami. Przy całej mojej niechęci do starego dyplomaty, przyznaję, że jest on mistrzem manipulacji, który osiągnął najwyższy poziom maestrii w odwracaniu kota ogonem.
Na tym jednak nie koniec, bowiem w dalszej części swej przemowy Ławrow orzekł, że rozmowy o zawieszeniu walk na Ukrainie prowadzone są wyłącznie z Amerykanami, zaś jakakolwiek obecność przywódców europejskich przy stole negocjacyjnym jest zbędna. Był to siarczysty policzek wymierzony głównemu lokatorowi Pałacu Elizejskiego, bowiem właśnie on – przez nikogo nie nagabywany – samodzielnie wysunął propozycję, by kraje Starego Kontynentu koniecznie szukały dialogu z Rosją w sprawie zakończenia wojny. Przyznacie Państwo, że szef dyplomacji – nawet ten reprezentujący mocarstwo atomowe – nie powinien tak obcesowo potraktować głowy innego państwa. Ławrow jednak ową rzecz uczynił, a to najlepiej obrazuje, jak nikłe jest znaczenie liberalnej Europy na arenie międzynarodowej. Finalnie, dla wzmocnienia efektu dobrego cara, sam Putin – raptem dwie doby później – łaskawie zgodził się na rozmowę z Macronem, ale wyglądało to już, niczym litościwe rzucenie ogryzionej kości wygłodniałemu psu.
Rosja – agresywny krzykacz
We współczesnym świecie, codziennie zalewanym kaskadą kakofonicznych wiadomości, prawda nie ma najmniejszego znaczenia, bowiem najważniejszy jest przekaz. Faktycznym zwycięzcą wojny informacyjnej jest zawsze ten, kto posiada wiele narzędzi, pozwalających mu na dominujące wygłoszenie swego punktu widzenia i utrwalenie własnej narracji. Stan faktyczny, nawet jeśli zostanie odkryty, zawsze ujrzy światło dzienne z opóźnieniem, a pozna go wąskie grono badaczy i ludzi szczegółowo interesujących się polityką, ale wówczas nie ma on już prawie żadnego ciężaru. Na Kremlu doskonale to wiedzą, więc Ławrow śmiało sobie poczynał, robiąc z Macrona głupawego, trójkolorowego kogucika, który usiłuje piać podczas koncertu mocarstw.
Takie poczynanie Rosjan zdecydowanie przykryło informacje o tym, że syberyjska ropa naftowa w ostatnim czasie osiągnęła w sprzedaży cenę niższą od kosztów jej wydobycia, a to właśnie za środki pochodzące z jej eksportu budowano kolejne tanki strzelające na Ukrainie. Ekonomiści podkreślają – po szczegółowej analizie pakietu papierów dłużnych zbywanych przez Moskwę – że skutki wojny z Kijowem będą bardzo dotkliwe dla gospodarki rosyjskiej i to przez wiele kolejnych lat. Rosja wciąż jest groźna i niebezpieczna – głównie przez nieprzewidywalność postepowania jej władyków – ale Rosja, na naszych oczach, z brutalnego niedźwiedzia mogącego pożreć każdego żywcem, zamienia się w agresywnego krzykacza, który jest już tak wychudzony, że jedną garścią musi podtrzymywać portki, opadające mu z wklęśniętego brzucha prawie na kolana. I o tym należy głównie pamiętać, słuchając pokrzykiwań Ławrowa oraz o fakcie, że infantylni liberałowie pokroju Macrona są wyłącznie szkodnikami.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 26 grudnia 2025 r.
[Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Miłośnik kawy w dużym kubku ceramicznym – takiej czarnej, parzonej, słodzonej i ze śmietanką. Samotnik, cynik, szyderca i czytacz politycznych informacji. Dawniej nerwus, a obecnie już nie nerwus]




