[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Franciszek, Wenezuela, dyplomacja

Papież Franciszek stwierdził, że „boi się rozlewu krwi w Wenezueli”. Jednocześnie odmówił zajęcia jednoznacznego stanowiska w sprawie kryzysu w tym kraju. Kryzys już od pewnego czasu wybucha przemocą, giną ludzie, głównie po stronie opozycji antysystemowej. Jest ona szeroką koalicją wobec skrajnie lewicowego rządu.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Franciszek, Wenezuela, dyplomacja
/ screen YT
Przypomnijmy, w Caracas rządy sprawują populistyczni socjaliści pod wodzą prezydenta Nicolasa Maduro. Ten przejął schedę po charyzmatycznym lewicowym ekstremiście, byłym oficerze wojska Hugo Chavezie. To Chavez wprowadził w Wenezueli system społeczno-polityczno-gospodarczy, który nazwał „boliwaryzmem”.  

Rzekomo miał  jemu i jego zwolennikom przyświecać Simon Bolivar (1783-1830), liberalny rewolucjonista i wyzwoliciel Ameryki Łacińskiej spod kolonialnej dominacji Hiszpanii. W rzeczywistości na kilometr czuć od obecnie panującego systemu wenezuelskiego mieszankę tropikalnego socjalizmu opartego o Marksa, Lenina i Fidela Castro. Co więcej, chawizm jest też podlany sosem rasistowskich resentymentów długo prześladowanych Indian, czyli ludów autochtonicznych, wobec białych i osób pochodzenia mieszanego. Te dwie kategorie bowiem do niedawna rządziły w Wenezueli (i zresztą gdzie indziej w Ameryce Łacińskiej też).

Rezultatem tropikalnego socjalizmu i populizmu jest niemal totalna zapaść gospodarki. Brakuje najbardziej podstawowych artykułów, a w tym już i przysłowiowego papieru toaletowego – uniwersalny znak panowania socjalizmu, obok kolejek po chleb. Straszą puste sklepy. Kobiety ze wszystkich grup społecznych – a w tym z inteligencji, e.g. lekarki – prostytuują się, aby zdobyć najbardziej podstawowe środki do życia. 

Rozpadło się też do dużego stopnia społeczeństwo obywatelskie ze względu na prześladowania policyjne. Wojsko i policja rutynowo rozpraszają demonstracje niezadowolonych. Władze starają się brutalnie miażdżyć wszelkie oznaki opozycji. Najbardziej gniewni naturalnie są młodzi, ale antyrządowe resentymenty są niemal powszechne. Ostoją legalną opozycji pozostaje parlament – Zgromadzenie Narodowe. Przeciwnicy populistyczno-socjalistycznego rządu stanowią tam większość. Na jej czele właśnie stanął młody gniewny (i fotogeniczny) Juan Guaido. Wybrano go na marszałka („prezydenta”) Zgromadzenia Narodowego. A on ogłosił się prezydentem pro tempore [na razie] Wenezueli. Bezsprzecznie jego wybór nie był sfałszowany. 

Co więcej, od dłuższego czasu buntują się też najbiedniejsi, którym chawizm ma rzekomo służyć. Stale podkreśla to prezydent Maduro, który ostatnio nazwał mieszkańców slumsu Puerta Caracas „faszystowskimi kryminalistami” (Mariana Zuniga and Anthony Faiola: „Maduro pummels Venezuelan slums as his power comes under attack”, The Sydney Morning Herald, 30 stycznia 2019, https://www.smh.com.au/world/south-america/maduro-pummels-venezuelan-slums-as-his-power-comes-under-attack-20190130-p50ujg.html). Ludzie spalili miejscowe centrum rządowej propagandy, za co tej samej nocy reżim przedsięwziął masowe aresztowania wśród młodzieży.

Maduro sprawuje swój urząd na podstawie sfałszowanych wyborów. Pod jego rządami ma się dobrze jedynie nomenklatura, w tym i wojskowa. Socjalistyczni bonzowie militarni ciągną wielkie zyski z eksploatacji wenezuelskich zasobów energetycznych, najważniejszego dobra narodowego. A gospodarka, jak wspominaliśmy, po prostu implodowała. 

Miliony Wenezuelczyków zagłosowały stopami, uciekając z „boliwarowskiego” raju. Spowodowali kryzys w sąsiednich krajach, a szczególnie w Kolumbii. Podobna destabilizacja falą uchodźców z socjalizmów ma miejsce też i w Brazylii. Właściwie prawie wszystkie państwa Ameryki Łacińskiej przychylają się do postulatu usunięcia reżimu Maduro. Wyjątkiem jest populistyczno-socjalistyczna Boliwia, która otwarcie popiera towarzyszy. Wspierają taki postulat Rosja i Chiny oraz inne podobne im państwa. 

UE chce wolnych wyborów. USA również. Administracja Donalda Trumpa nałożyła sankcje na rząd Maduro, a szczególnie na państwową firmę eksploatacji zasobów energetycznych. Na dodatek jeszcze wsparła szefa parlamentarnej opozycji Juana Guaidó. Waszyngton uznał go jako prezydenta kraju. I wspiera opozycję aktywnie. Nie tylko zamroził fundusze płynące z eksploatacji czarnego złota, ale dostęp do tego przekazał przeciwnikom populistycznych socjalistów.   

Jasne jest, że w Wenezueli następuje eskalacja przemocy. Czy będzie wybuch i rzeź? Czy też obca interwencja (byle nie USA)? Albo czy uda się kryzys zażegnać, uzyskać kompromis? 

Historia znów przyśpieszyła. Tymczasem Papież Franciszek odmawia otwartego zajęcia jednoznacznej postawy wspierającej stronę antydyktatorską. Prawi komunały o poparciu dla „narodu Wenezueli”. Ale nie potępia Maduro i jego ekipy ani nie wspiera jednoznacznie opozycji. Wygląda na to, że jednocześnie wsiada na konia i zsiada z konia. To dość typowa, naturalnie boleśnie niejednoznaczna cecha dobrego dyplomaty. Ale czy też i pasterza Kościoła katolickiego, który teraz jak nigdy (od herezji ariańskiej ¬– od III do VI w., która w pewnym momencie zdominowała wyznanie łacińskie) potrzebuje przywództwa i jednoznaczności?

Po części odzwierciedla to własne predylekcje ideowe i przeszłość Franciszka. Jorge Mario Bergoglio jest specjalistą od niejednoznaczności. Gdy był purpuratem w Argentynie, utrzymywał dobre stosunki zarówno z juntą wojskową, jak też i z podziemiem marksistowskim w latach siedemdziesiątych  i osiemdziesiątych.  Nie ma zahamowań, by przyjaźnić się z każdym, a szczególnie iść z laickim duchem czasu. Teologia wyzwolenia – si! General Pinochet – no! Co nie znaczy, że nie można się z nim spotkać jak jest u władzy. Dzisiaj bliżej jest Bergoglio do Maduro niż do choćby prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro. Stąd poklask lewicowych mediów i gremiów.

Zresztą – gwoli sprawiedliwości – taka niejednoznaczność jest cechą papieskiej dyplomacji od dłuższego czasu. To modus operandi Sekretariatu Stanu. Zakulisowo jednak zwykle realizowało się interesy Kościoła, Matki naszej. Co nie znaczy, że zawsze odnoszono w tym sukces.

To papież Pius XI dyskretnie negocjował amnestię i kapitulację katolicko-konserwatywnych Cristeros w Meksyku w latach trzydziestych. W rezultacie po złożeniu broni zostali wyrżnięci przez lewicowo-liberalny rząd. Ten sam papież zachowywał raczej dyskrecję w czasie wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939). Bynajmniej nie artykułował swych uczuć jako mocarny krzyżowiec. Przyznać trzeba jednak, że generalnie był twardo antykomunistyczny. Uznał, że bolszewicy to gorszy wróg ludzkości niż niemieccy narodowi socjaliści.  

Jego następca, Pius XII, z jednym czy dwoma wyjątkami zachowywał publicznie ciszę na temat zbrodni niemieckich, w tym i w Polsce. Jedno z niewielu jego wystąpień, które w zawoalowany sposób odnosiło się do cierpień Polaków, spowodowało jeszcze większe prześladowania. Pontifex Maximus publicznie siedział cicho, ale starał się pomagać za kulisami. 

Niewątpliwie jednak osobiste predylekcje papieskie miały wpływ na dyplomację Watykanu. Tak było z niesławną Ostpolitik Jana XXIII w latach sześćdziesiątych. Odzwierciedlała ona papieski liberalizm, progresywizm, jak również filosowietyzm. W Vaticanum II zabrakło potępienia komunizmu, a wręcz zupełnie nie odniesiono się do niego oficjalnie. Encyklika „Pacem in Terris” głaskała Moskwę jako rzekomo sposób na zapobieżenie wojnie nuklearnej – tak jakby Kreml wtedy zwracał uwagę na papieża, który przecież nie posiadał żadnych „dewizji”, jak powiadał jeszcze sam Stalin.  Meandry Jana XXIII inspirowały – pośrednio i bezpośrednio – zarówno niemiecką Ostpolitik, jak również późniejszą amerykańską détente.  

To nie było Realpolitik. To był appeasement oraz katolicka wersja konwergencji. Kontynuował podobną politykę Paweł VI, a zerwał z nią dopiero Jan Paweł II. I dzięki Bogu.

Papież Franciszek bezsprzecznie ma miękkie serce dla wszystkiego rodzaju liberałów i lewicowców, a w tym szczególnie chyba w Ameryce Łacińskiej. Choćby dla zmarłego niedawno Fidela Castro. Można sobie co najwyżej życzyć, aby watykańska dyplomacja działała zakulisowo na rzecz pokojowego usunięcia dyktatury socjalistycznej z Wenezueli. Bo inaczej będzie jeszcze więcej krwi.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 5 lutego 2019
www.iwp.edu 

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (07/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Niemcy będą majsterkować przy swoim Trybunale Konstytucyjnym z ostatniej chwili
"Niemcy będą majsterkować przy swoim Trybunale Konstytucyjnym"

Niemieckie władze mają chcieć powtórzyć znany z Polski scenariusz w którym takie pojęcia jak "praworządność" i "obrona konstytucji" mają być zarezerwowane dla jednej grupy politycznej. Zdaniem Aleksandry Fedorskiej już wkrótce pojawi się nowa ustawa, która ma "bronić" Trybunał Konstytucyjny przed "ekstremalnymi partiami"

Gerard Depardieu aresztowany z ostatniej chwili
Gerard Depardieu aresztowany

Jak podają francuskie media, słynny aktor Gerard Depardieu został zatrzymany przez policję w poniedziałek 29 kwietnia pod zarzutem napaści na tle seksualnym. 

Oskarżony o szpiegostwo niemiecki europoseł miał dostęp do wrażliwych dokumentów Komisji Europejskiej z ostatniej chwili
Oskarżony o szpiegostwo niemiecki europoseł miał dostęp do wrażliwych dokumentów Komisji Europejskiej

Pzewodniczący komisji ds. handlu Parlamentu Europejskiego Bernd Lange ujawnił, że europoseł Maximiian Krah, który usłyszał zarzuty dotyczące szpiegostwa i korupcji, miał dostęp do wrażliwych dokumentów tej komisji.

Dlaczego Niemcy są bogate, a Niemcy stosunkowo „biedni”? z ostatniej chwili
Dlaczego Niemcy są bogate, a Niemcy stosunkowo „biedni”?

Choć Niemcy są czwartą [wg innych źródeł nawet trzecią – red.] największą gospodarką świata i jednym z najbardziej bogatych krajów na świecie, obywatele tego kraju nie są zbyt zamożni. Dlaczego tak jest? 

LNG z Rosji zostanie objęte sankcjami? z ostatniej chwili
LNG z Rosji zostanie objęte sankcjami?

Komisja Europejska przedstawi w środę propozycje dotyczące 14. pakietu sankcji wobec Rosji, wśród których prawdopodobnie znajdą się obostrzenia obejmujące handel rosyjskim gazem skroplonym (LNG) – podał w poniedziałek portal Politico.

Rośnie liczba ofiar izraelskiego ataku na miasto Rafah z ostatniej chwili
Rośnie liczba ofiar izraelskiego ataku na miasto Rafah

Co najmniej 22 osoby, w tym pięcioro dzieci, zginęły w niedzielę w wyniku ataku powietrznego izraelskiej armii na miasto Rafah na południu Strefy Gazy – poinformował w poniedziałek prowadzony przez Hamas resort zdrowia tego terytorium.

Zbigniew Kuźmiuk: Rządzący skonsternowani słowami Hołowni z ostatniej chwili
Zbigniew Kuźmiuk: Rządzący skonsternowani słowami Hołowni

Sejm przyjął jednogłośnie uchwałę przygotowaną przez prezydium Sejmu na 100-lecie wprowadzenia w Polsce złotego, będącą najważniejszą częścią reformy ówczesnego premiera Grabskiego.

Były wiceprezydent Gdańska oskarżony o wykorzystanie małoletniego. Sąd wydał wyrok z ostatniej chwili
Były wiceprezydent Gdańska oskarżony o wykorzystanie małoletniego. Sąd wydał wyrok

Były wiceprezydent Gdańska ds. edukacji i usług społecznych Piotr K. został w poniedziałek skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za seksualne wykorzystanie małoletniego. Wyrok jest nieprawomocny.

Nuclear Sharing. Państwo NATO popiera umieszczenie broni nuklearnej w Polsce z ostatniej chwili
Nuclear Sharing. Państwo NATO popiera umieszczenie broni nuklearnej w Polsce

– Ten pomysł rzeczywiście jest istotny, odstrasza i w naturalny sposób budzi niepokój kremlowskich polityków – mówił w rozmowie z dziennikarzami Gitanas Nauseda. Prezydent Litwy pozytywnie ocenia pomysł umieszczenia w Polsce broni nuklearnej sił NATO.

Lasek: „Konieczna jest modyfikacja planów z czasów rządów PiS” z ostatniej chwili
Lasek: „Konieczna jest modyfikacja planów z czasów rządów PiS”

– Nasi poprzednicy próbowali zrobić wszystko, by nie można się było z projektu CPK wycofać. Konieczna jest modyfikacja planów z czasów rządów PiS – mówi w „Rz"” Maciej Lasek. Wg pełnomocnika rządu ds. CPK „jeśli zostanie wybudowane lotnisko w Baranowie, dalsza eksploatacja Lotniska Chopina nie ma sensu”.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Franciszek, Wenezuela, dyplomacja

Papież Franciszek stwierdził, że „boi się rozlewu krwi w Wenezueli”. Jednocześnie odmówił zajęcia jednoznacznego stanowiska w sprawie kryzysu w tym kraju. Kryzys już od pewnego czasu wybucha przemocą, giną ludzie, głównie po stronie opozycji antysystemowej. Jest ona szeroką koalicją wobec skrajnie lewicowego rządu.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Franciszek, Wenezuela, dyplomacja
/ screen YT
Przypomnijmy, w Caracas rządy sprawują populistyczni socjaliści pod wodzą prezydenta Nicolasa Maduro. Ten przejął schedę po charyzmatycznym lewicowym ekstremiście, byłym oficerze wojska Hugo Chavezie. To Chavez wprowadził w Wenezueli system społeczno-polityczno-gospodarczy, który nazwał „boliwaryzmem”.  

Rzekomo miał  jemu i jego zwolennikom przyświecać Simon Bolivar (1783-1830), liberalny rewolucjonista i wyzwoliciel Ameryki Łacińskiej spod kolonialnej dominacji Hiszpanii. W rzeczywistości na kilometr czuć od obecnie panującego systemu wenezuelskiego mieszankę tropikalnego socjalizmu opartego o Marksa, Lenina i Fidela Castro. Co więcej, chawizm jest też podlany sosem rasistowskich resentymentów długo prześladowanych Indian, czyli ludów autochtonicznych, wobec białych i osób pochodzenia mieszanego. Te dwie kategorie bowiem do niedawna rządziły w Wenezueli (i zresztą gdzie indziej w Ameryce Łacińskiej też).

Rezultatem tropikalnego socjalizmu i populizmu jest niemal totalna zapaść gospodarki. Brakuje najbardziej podstawowych artykułów, a w tym już i przysłowiowego papieru toaletowego – uniwersalny znak panowania socjalizmu, obok kolejek po chleb. Straszą puste sklepy. Kobiety ze wszystkich grup społecznych – a w tym z inteligencji, e.g. lekarki – prostytuują się, aby zdobyć najbardziej podstawowe środki do życia. 

Rozpadło się też do dużego stopnia społeczeństwo obywatelskie ze względu na prześladowania policyjne. Wojsko i policja rutynowo rozpraszają demonstracje niezadowolonych. Władze starają się brutalnie miażdżyć wszelkie oznaki opozycji. Najbardziej gniewni naturalnie są młodzi, ale antyrządowe resentymenty są niemal powszechne. Ostoją legalną opozycji pozostaje parlament – Zgromadzenie Narodowe. Przeciwnicy populistyczno-socjalistycznego rządu stanowią tam większość. Na jej czele właśnie stanął młody gniewny (i fotogeniczny) Juan Guaido. Wybrano go na marszałka („prezydenta”) Zgromadzenia Narodowego. A on ogłosił się prezydentem pro tempore [na razie] Wenezueli. Bezsprzecznie jego wybór nie był sfałszowany. 

Co więcej, od dłuższego czasu buntują się też najbiedniejsi, którym chawizm ma rzekomo służyć. Stale podkreśla to prezydent Maduro, który ostatnio nazwał mieszkańców slumsu Puerta Caracas „faszystowskimi kryminalistami” (Mariana Zuniga and Anthony Faiola: „Maduro pummels Venezuelan slums as his power comes under attack”, The Sydney Morning Herald, 30 stycznia 2019, https://www.smh.com.au/world/south-america/maduro-pummels-venezuelan-slums-as-his-power-comes-under-attack-20190130-p50ujg.html). Ludzie spalili miejscowe centrum rządowej propagandy, za co tej samej nocy reżim przedsięwziął masowe aresztowania wśród młodzieży.

Maduro sprawuje swój urząd na podstawie sfałszowanych wyborów. Pod jego rządami ma się dobrze jedynie nomenklatura, w tym i wojskowa. Socjalistyczni bonzowie militarni ciągną wielkie zyski z eksploatacji wenezuelskich zasobów energetycznych, najważniejszego dobra narodowego. A gospodarka, jak wspominaliśmy, po prostu implodowała. 

Miliony Wenezuelczyków zagłosowały stopami, uciekając z „boliwarowskiego” raju. Spowodowali kryzys w sąsiednich krajach, a szczególnie w Kolumbii. Podobna destabilizacja falą uchodźców z socjalizmów ma miejsce też i w Brazylii. Właściwie prawie wszystkie państwa Ameryki Łacińskiej przychylają się do postulatu usunięcia reżimu Maduro. Wyjątkiem jest populistyczno-socjalistyczna Boliwia, która otwarcie popiera towarzyszy. Wspierają taki postulat Rosja i Chiny oraz inne podobne im państwa. 

UE chce wolnych wyborów. USA również. Administracja Donalda Trumpa nałożyła sankcje na rząd Maduro, a szczególnie na państwową firmę eksploatacji zasobów energetycznych. Na dodatek jeszcze wsparła szefa parlamentarnej opozycji Juana Guaidó. Waszyngton uznał go jako prezydenta kraju. I wspiera opozycję aktywnie. Nie tylko zamroził fundusze płynące z eksploatacji czarnego złota, ale dostęp do tego przekazał przeciwnikom populistycznych socjalistów.   

Jasne jest, że w Wenezueli następuje eskalacja przemocy. Czy będzie wybuch i rzeź? Czy też obca interwencja (byle nie USA)? Albo czy uda się kryzys zażegnać, uzyskać kompromis? 

Historia znów przyśpieszyła. Tymczasem Papież Franciszek odmawia otwartego zajęcia jednoznacznej postawy wspierającej stronę antydyktatorską. Prawi komunały o poparciu dla „narodu Wenezueli”. Ale nie potępia Maduro i jego ekipy ani nie wspiera jednoznacznie opozycji. Wygląda na to, że jednocześnie wsiada na konia i zsiada z konia. To dość typowa, naturalnie boleśnie niejednoznaczna cecha dobrego dyplomaty. Ale czy też i pasterza Kościoła katolickiego, który teraz jak nigdy (od herezji ariańskiej ¬– od III do VI w., która w pewnym momencie zdominowała wyznanie łacińskie) potrzebuje przywództwa i jednoznaczności?

Po części odzwierciedla to własne predylekcje ideowe i przeszłość Franciszka. Jorge Mario Bergoglio jest specjalistą od niejednoznaczności. Gdy był purpuratem w Argentynie, utrzymywał dobre stosunki zarówno z juntą wojskową, jak też i z podziemiem marksistowskim w latach siedemdziesiątych  i osiemdziesiątych.  Nie ma zahamowań, by przyjaźnić się z każdym, a szczególnie iść z laickim duchem czasu. Teologia wyzwolenia – si! General Pinochet – no! Co nie znaczy, że nie można się z nim spotkać jak jest u władzy. Dzisiaj bliżej jest Bergoglio do Maduro niż do choćby prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro. Stąd poklask lewicowych mediów i gremiów.

Zresztą – gwoli sprawiedliwości – taka niejednoznaczność jest cechą papieskiej dyplomacji od dłuższego czasu. To modus operandi Sekretariatu Stanu. Zakulisowo jednak zwykle realizowało się interesy Kościoła, Matki naszej. Co nie znaczy, że zawsze odnoszono w tym sukces.

To papież Pius XI dyskretnie negocjował amnestię i kapitulację katolicko-konserwatywnych Cristeros w Meksyku w latach trzydziestych. W rezultacie po złożeniu broni zostali wyrżnięci przez lewicowo-liberalny rząd. Ten sam papież zachowywał raczej dyskrecję w czasie wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939). Bynajmniej nie artykułował swych uczuć jako mocarny krzyżowiec. Przyznać trzeba jednak, że generalnie był twardo antykomunistyczny. Uznał, że bolszewicy to gorszy wróg ludzkości niż niemieccy narodowi socjaliści.  

Jego następca, Pius XII, z jednym czy dwoma wyjątkami zachowywał publicznie ciszę na temat zbrodni niemieckich, w tym i w Polsce. Jedno z niewielu jego wystąpień, które w zawoalowany sposób odnosiło się do cierpień Polaków, spowodowało jeszcze większe prześladowania. Pontifex Maximus publicznie siedział cicho, ale starał się pomagać za kulisami. 

Niewątpliwie jednak osobiste predylekcje papieskie miały wpływ na dyplomację Watykanu. Tak było z niesławną Ostpolitik Jana XXIII w latach sześćdziesiątych. Odzwierciedlała ona papieski liberalizm, progresywizm, jak również filosowietyzm. W Vaticanum II zabrakło potępienia komunizmu, a wręcz zupełnie nie odniesiono się do niego oficjalnie. Encyklika „Pacem in Terris” głaskała Moskwę jako rzekomo sposób na zapobieżenie wojnie nuklearnej – tak jakby Kreml wtedy zwracał uwagę na papieża, który przecież nie posiadał żadnych „dewizji”, jak powiadał jeszcze sam Stalin.  Meandry Jana XXIII inspirowały – pośrednio i bezpośrednio – zarówno niemiecką Ostpolitik, jak również późniejszą amerykańską détente.  

To nie było Realpolitik. To był appeasement oraz katolicka wersja konwergencji. Kontynuował podobną politykę Paweł VI, a zerwał z nią dopiero Jan Paweł II. I dzięki Bogu.

Papież Franciszek bezsprzecznie ma miękkie serce dla wszystkiego rodzaju liberałów i lewicowców, a w tym szczególnie chyba w Ameryce Łacińskiej. Choćby dla zmarłego niedawno Fidela Castro. Można sobie co najwyżej życzyć, aby watykańska dyplomacja działała zakulisowo na rzecz pokojowego usunięcia dyktatury socjalistycznej z Wenezueli. Bo inaczej będzie jeszcze więcej krwi.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 5 lutego 2019
www.iwp.edu 

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (07/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe