Jakiś czas temu ktoś z tzw. lewej strony – nie pomnę, czy polityk, czy raczej publicysta – zirytowany kolejnymi formami upamiętnienia bohaterów antykomunistycznego podziemia zasugerował, że trzeba z „prawą stroną” powalczyć o pamięć i historię.
Niedziela, 3 marca, to była świetna, chyba najlepsza okazja i inspiracja, by zastanowić się, jak on i jemu podobni mieliby to zrobić. Był inspiracją, bo pobiegłem w VII edycji Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym”. Obsługę biegu wzięli na siebie młodzi ludzie ze środowisk narodowych. Ci, z którymi ów wspomniany na początku, niepamiętany przeze mnie z nazwiska zamierza walczyć o pamięć. Z narodowcami mam raczej mało wspólnego, ale nie zaprzeczę, że dla pamięci o czasach, w których z naszym umiłowaniem wolności walczono strzałem w potylicę, oni robią naprawdę dużo. Tyle, ile mogą, i tak, jak potrafią. Kolejną, niezamierzenie przewrotną inspiracją był twitterowy wpis polityka PSL, Marka Sawickiego, skierowany do Zbigniewa Kuźmiuka z PiS. „TVPiS Z.Kuźmiuk nawiązuje do sztafety pokoleń żołnierzy wyklętych, Zbyszku mój ojciec i dziadek to żołnierze NSZ, ojciec ujawnił się drugi raz po amnestii 1947, dziadka sowieci zastrzelili 1.08.1945r. Co Pan powie o swoich przodkach? Dziadek i tata żony to żołn.Ponurego” (pisownia oryginalna). Wspomnę, że ton większości komentarzy pod tym wpisem pewnie panu Sawickiemu przyjemności nie sprawił. Bo faktycznie, w jaki sposób miałby odpowiedzieć na pytanie, jak godzi dumę z takich przodków i koalicję z Włodzimierzem Cimoszewiczem, który chyba bardziej zasługuje na jego dociekania o zasługi przodków. Po fali plwocin pod adresem walczących z bronią w ręku przeciwko sowieckiej kolonizacji Polski ze strony ludzi takich jak Leszek Miller czy Włodzimierz Czarzasty, także będących współkoalicjantami pana Sawickiego, takie pytania nie mają sensu.
Wracając do lewicowego „odbijania pamięci”, przypomina mi się film Wojciecha Marczewskiego „Dreszcze” opisujący okres stalinizmu. W jednej ze scen grany przez Marka Kondrata nauczyciel komunista, produkt nie matury, lecz chęci szczerej, tłumaczył uczniom: „Polska ma wielu bohaterów narodowych. Kościuszko, Paweł Finder…”. Tak, z Pawłem Finderem i z tragiczną śmiercią Marcelego Nowotki lewica ma niesamowite szanse powalczyć o odbicie z rąk „oenerowców” i „wszechpolaków” reduty walki o pamięć o naszej tragicznej przeszłości. Czasem pytam ludzi angażujących się w nowe lewicowe inicjatywy, takie, które mają być „prawdziwymi”, a nie „kawiorowymi lewicami”, co ich trzyma przy tradycji postpezetpeerowskiej i postkomuszej. Zarzekają się, że absolutnie nic, że wykluczone… A potem wyskakuje u nich jakiś Zandberg w koszulce z Guevarą albo Nowacka. I trudno dziwić się, że dzieci i młodzież wolą być jak „Inka” niż jak Paweł Finder.
rosemannArtykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (11/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.#REKLAMA_POZIOMA#